Lecz czy opowiadanie im o tym nie wzbudzi w nich jeszcze większej litości?
— Frances, my wiemy, że jest ci ciężko... — zaczęła Stephanie.
— Przestańcie to powtarzać — jęknęłam, sama się dziwiąc własnej odwadze. — Chcę normalnie żyć. Przestańcie się gapić jak na zbitego psa. Chcę to z siebie wyrzucić... — Wzięłam głęboki wdech, czując łzy. Nie, nie teraz. Tylko nie teraz. — ...ale to, jak wszyscy się wobec mnie odnosicie, wcale mi nie pomaga. Nawet Louis, chociaż pewnie nawet o tym nie wie. — Chwyciłam dłoń szatyna. — Chciałabym to wszystko powiedzieć... żebyście go złapali. — Wzięłam głęboki wdech, przymykając na chwil oczy. — Ja nie wiem... nie wiem po co, dlaczego ja i jak to się w ogóle stało, że wybrał mnie. — Wbiłam nieobecny wzrok w podłogę. Kolejne obrazy same przesuwały się przed moimi oczami. Czułam ścisk w gardle, ale postanowiłam, że nie pozwolę po raz kolejny się zastraszyć, bojąc się nawet szeptać. — Pewnego dnia obcy mężczyzna zapukał do moich drzwi i powiedział, że pewnie pomylił mieszkania. Nawet nie zwróciłam uwagi na ten incydent, dopóki mi o sobie nie przypomniał. Ja tylko... zamówiłam pizzę... Przyjechał. Wpuściłam go i poszłam po pieniądze. Nawet nie wiem, kiedy to się stało... Zasłonił mi usta. Ja się wyrywałam... wszystko bez skutku. Nagle poczułam ukłucie... dopiero później do mnie dotarło, że to była strzykawka... Nie mam pojęcia, co to było. Zrobiłam się ciężka. Upadłam, a gdy się obudziłam, leżałam na tyłach jakiegoś samochodu. Nie byłam w stanie się ruszyć, nawet podnieść powiek. Słyszałam tylko tyle, że lał deszcz, a on krzyczał na kogoś przez telefon. Bardzo głośno krzyczał. Kiedy ocknęłam się następnym razem, było zimno. Nie miałam ani rajstop, ani bielizny, ani butów. Tylko ta sukienka... Przyszedł... On... — Pierwsze łzy pociekły po mojej twarzy. — On robił, co chciał... Wciąż nie mogę zapomnieć dotyku tego zimnego, myśliwskiego noża, którego używał, gdy się opierałam... Chciałam umrzeć... Początkowo próbowałam się wydostać, ale potem nawet z tego zrezygnowałam. Nie mam pojęcia, jak długo to wszystko trwało. Pewnego dnia zobaczyłam na podłodze gwóźdź... Ten gwóźdź uratował mi życie. Otworzyłam drzwi i wydostałam się... Dookoła był las... Uciekałam. Minęła noc, a rano... rano mnie znaleźli.
Byłam roztrzęsiona. Niezdarnie ocierałam mokre policzki dłońmi, ale niewiele to dawało. Nie mogłam zapanować nad drżeniem obrzydzenia, które z każdą chwilą narastało. Nie nienawidziłam siebie, ja się po prostu siebie brzydziłam. Byłam brudna i nic nie warta.
— Potrafiłabyś go rozpoznać?
— Myślę, że... myślę, że tak...
— Frances, to było ważne, co powiedziałaś. Zdajesz sobie z tego sprawę? — spytała Stephanie.
Potrząsnęłam głową.
— Dziękujemy.
Otarłam łzy, po czym rzuciłam okiem na Louisa. Zrozumiał.
— Pójdziemy już.
Pociągnął moją rękę, a już kilka minut później znaleźliśmy się w jego domu. Wtedy dopiero poczułam się wolna. Nie oczyszczona, ale lżejsza. Wreszcie nauczyłam się o tym mówić. Z całej siły wtuliłam się w szatyna, wciąż jeszcze drżąc, ale nie tak intensywnie.
— Louis, ja nie chcę, żebyś ty mnie do końca życia żałował, a będziesz.
Spojrzałam mu w oczy, podczas gdy moje własne błyszczały w półmroku. Przeczesał moje włosy palcami, nic nie mówiąc. Odezwał się dopiero po chwili. Jego ciepły oddech otulił moje ucho.
— Frances, ty z tego wyjdziesz. Zaczęłaś mówić. Jesteś silniejsza, niż myślisz. Nie mam zamiaru cię żałować, tylko wspierać, by odzyskać Frances, którą byłaś, gdy się poznaliśmy.
Przez moment popadłam w stan otumanienia. Nie potrafiłam nawet stwierdzić, czy to, że mnie pocałował, tylko mi się wydawało, czy zdarzyło się naprawdę.
Jestem idiotą, chce mi się płakać po napisaniu końcówki tej części. ;_;
Chyba należą się Wam jakieś wyjaśnienia. Co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego tak późno?
Można to chyba wytłumaczyć tym, że bardzo dużo się dzieje ostatnio i... woah, trzeba przyznać, że bardzo szybko. Szkoła, znajomi, do tego ktoś coś mi ostatnio zaprząta głowę. Btw data ostatniego posta to data symboliczna, bo wtedy się coś ciekawego zaczęło. :'D
To nie tak, że nie miałam zupełnie czasu, bo mam go stosunkowo dużo w porównaniu do gimnazjum, ale brakuje mi chyba tego spokoju, wyciszenia, które jest dla mnie niezbędne w pisaniu.
Co będzie dalej? Nie wiem, ale jestem nastawiona pozytywnie. ♥
Mogę obiecać, że jeśli zdecyduję się rozstać z blogiem, to na pewno nie bez słowa. xxx
Wstyd mi po tych trzech tygodniach niedodawania. :/ Jeśli ktoś tu jeszcze został, to... miło mi, nawet jeśli nie da o sobie znać. ♥
PS. Jak wrażenia po MITAM? Wasze ulubione piosenki?
Moje 3 typy to chyba: "If I could fly", "Temporary fix" i "End of the day". Piszcie swoje. ♥