poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Nowa historia

Jeżeli ktoś jest zainteresowany…
Choć moja przygoda z pisaniem wydaje się zakończona, postanowiłam zrobić pewien wyjątek i wraz z grupką Swifties stworzyliśmy "Kronikę 1989", gdzie każdy z nas pisał historię do innej piosenki z tego albumu.
Mi przypadło "I know places".
Po więcej informacji o mojej historii zapraszam tutaj:
a jeśli ktoś jest zainteresowany kronikami - na profil @tayswiftchronicles na wattpadzie
P ♥
PS. Te 200 000 wyświetleń naprawdę wiele dla mnie znaczy, dziękuję. :')

piątek, 17 czerwca 2016

Chyba czas na tego posta.
Nie jest mi łatwo go napisać po tym ciągłym zwlekaniu, ale kiedyś obiecałam, że nie zostawię bloga bez jakiegokolwiek pożegnania, dlatego muszę teraz to robić.
Prawda jest taka, że już chyba nie jestem w stanie pisać.
Tu już nawet nie chodzi o zastój weny, po prostu zrozumiałam, że to nie dla mnie.
Spędziłam świetny czas, pisząc, ale nadszedł taki okres w moim życiu, kiedy przestało mi to sprawiać przyjemność.
Czasami za tym tęsknię, więc może kiedyś do tego wrócę, ale na pewno nie teraz i jak już, to już nie tutaj. Kto wie?
Dużo się zmieniło w pierwszej klasie liceum, którą właśnie kończę, i trochę inne rzeczy/osoby zaprzątają mi na chwilę obecną głowę. Wciąż szukam rzeczy, w której będę się w przyszłości spełniać.
Mam wrażenie też, że trochę oddaliłam się od One Direction, ale to inna historia.
Mimo wszystko czas spędzony tutaj był niesamowity i dziękuję każdemu z osobna, że właśnie tak było.
Oczywiście bloga (blogów) nie usunę i z pewnością będę wracać do tych opowieści.
Rozstaję się bez żalu, ale z łezką nostalgii w oku.
Dziękuję za wszystko. ♥
Paulina

piątek, 1 stycznia 2016

NOWY ROK, NOWY POCZĄTEK (?)

Macie prawo być oburzeni, że wracam do Was po tak długim czasie (dokładnie miesiącu) i nawet nie jest to nic nowego.
Przeprosiny też nie.
Zaczął się nowy rok, na początku którego chciałabym Wam życzyć, żeby był dużo lepszy niż poprzedni.
Dla mnie 2015 okazał się być dość słabym rokiem, więc nie są to życzenia złożone ot, tak. Wierzcie mi, że każdemu z Was się należy, żeby ten rok był lepszy.
Co dalej z blogiem?
Nie wiem.
Nie chcę ciągnąć niczego na siłę, a nie da się ukryć, że przez ostatni miesiąc nie napisałam absolutnie nic (nie licząc pisanego 3 razy artykułu do szkolnej gazetki, ale to inny temat).
Ten post to nie pożegnanie.
Zaczęłam na tym blogu dwa imaginy i choćby mnie to miało kosztować godziny spędzone na pisaniu, poznacie ich zakończenie.
Rzecz w tym, że sama nie wiem kiedy.
Niedługo kończy się semestr, więc na razie skupię się na nauce.
Zaczynam ferie 18 stycznia, więc może wtedy.
Nic nie obiecuję.
A co dalej? Nie mam pojęcia.
Nie żegnam się w każdym razie.
Mówię: "do zobaczenia".
Paulina ♥

wtorek, 1 grudnia 2015

#37 Louis cz.5

Policja zabezpieczyła wszystkie ślady z domu Louisa, a następnie oboje udaliśmy się na komisariat złożyć zeznania. Wszyscy wiedzieli, jak wygląda sytuacja, dlatego obchodzili się ze mną wręcz jak z jajkiem, co mi się nie podobało. Usiedliśmy z Louisem w gabinecie jego przełożonego, który był kolejnym patrzącym na mnie ze współczuciem. Wciąż byłam co prawda roztrzęsiona, lecz im więcej widziałam wokół siebie tego typu spojrzeń, tym bardziej wzrastała we mnie frustracja, a gdy zobaczyłam koło niego znajomą psycholog, jeszcze bardziej. To, co się stało, było straszne i nie pozbędę się wspomnień do końca życia, ale wreszcie czułam w sobie siłę, żeby się z tym zmierzyć i raz na zawsze pozbyć się tego współczucia w oczach wszystkich.
Lecz czy opowiadanie im o tym nie wzbudzi w nich jeszcze większej litości?
— Frances, my wiemy, że jest ci ciężko... — zaczęła Stephanie.
— Przestańcie to powtarzać — jęknęłam, sama się dziwiąc własnej odwadze. — Chcę normalnie żyć. Przestańcie się gapić jak na zbitego psa. Chcę to z siebie wyrzucić... — Wzięłam głęboki wdech, czując łzy. Nie, nie teraz. Tylko nie teraz. — ...ale to, jak wszyscy się wobec mnie odnosicie, wcale mi nie pomaga. Nawet Louis, chociaż pewnie nawet o tym nie wie. — Chwyciłam dłoń szatyna. — Chciałabym to wszystko powiedzieć... żebyście go złapali. — Wzięłam głęboki wdech, przymykając na chwil oczy. — Ja nie wiem... nie wiem po co, dlaczego ja i jak to się w ogóle stało, że wybrał mnie. — Wbiłam nieobecny wzrok w podłogę. Kolejne obrazy same przesuwały się przed moimi oczami. Czułam ścisk w gardle, ale postanowiłam, że nie pozwolę po raz kolejny się zastraszyć, bojąc się nawet szeptać. — Pewnego dnia obcy mężczyzna zapukał do moich drzwi i powiedział, że pewnie pomylił mieszkania. Nawet nie zwróciłam uwagi na ten incydent, dopóki mi o sobie nie przypomniał. Ja tylko... zamówiłam pizzę... Przyjechał. Wpuściłam go i poszłam po pieniądze. Nawet nie wiem, kiedy to się stało... Zasłonił mi usta. Ja się wyrywałam... wszystko bez skutku. Nagle poczułam ukłucie... dopiero później do mnie dotarło, że to była strzykawka... Nie mam pojęcia, co to było. Zrobiłam się ciężka. Upadłam, a gdy się obudziłam, leżałam na tyłach jakiegoś samochodu. Nie byłam w stanie się ruszyć, nawet podnieść powiek. Słyszałam tylko tyle, że lał deszcz, a on krzyczał na kogoś przez telefon. Bardzo głośno krzyczał. Kiedy ocknęłam się następnym razem, było zimno. Nie miałam ani rajstop, ani bielizny, ani butów. Tylko ta sukienka... Przyszedł... On... — Pierwsze łzy pociekły po mojej twarzy. — On robił, co chciał... Wciąż nie mogę zapomnieć dotyku tego zimnego, myśliwskiego noża, którego używał, gdy się opierałam... Chciałam umrzeć... Początkowo próbowałam się wydostać, ale potem nawet z tego zrezygnowałam. Nie mam pojęcia, jak długo to wszystko trwało. Pewnego dnia zobaczyłam na podłodze gwóźdź... Ten gwóźdź uratował mi życie. Otworzyłam drzwi i wydostałam się... Dookoła był las... Uciekałam. Minęła noc, a rano... rano mnie znaleźli.
Byłam roztrzęsiona. Niezdarnie ocierałam mokre policzki dłońmi, ale niewiele to dawało. Nie mogłam zapanować nad drżeniem obrzydzenia, które z każdą chwilą narastało. Nie nienawidziłam siebie, ja się po prostu siebie brzydziłam. Byłam brudna i nic nie warta.
— Potrafiłabyś go rozpoznać?
— Myślę, że... myślę, że tak...
— Frances, to było ważne, co powiedziałaś. Zdajesz sobie z tego sprawę? — spytała Stephanie.
Potrząsnęłam głową.
— Dziękujemy.
Otarłam łzy, po czym rzuciłam okiem na Louisa. Zrozumiał.
— Pójdziemy już.
Pociągnął moją rękę, a już kilka minut później znaleźliśmy się w jego domu. Wtedy dopiero poczułam się wolna. Nie oczyszczona, ale lżejsza. Wreszcie nauczyłam się o tym mówić. Z całej siły wtuliłam się w szatyna, wciąż jeszcze drżąc, ale nie tak intensywnie.
— Louis, ja nie chcę, żebyś ty mnie do końca życia żałował, a będziesz.
Spojrzałam mu w oczy, podczas gdy moje własne błyszczały w półmroku. Przeczesał moje włosy palcami, nic nie mówiąc. Odezwał się dopiero po chwili. Jego ciepły oddech otulił moje ucho.
— Frances, ty z tego wyjdziesz. Zaczęłaś mówić. Jesteś silniejsza, niż myślisz. Nie mam zamiaru cię żałować, tylko wspierać, by odzyskać Frances, którą byłaś, gdy się poznaliśmy.
Przez moment popadłam w stan otumanienia. Nie potrafiłam nawet stwierdzić, czy to, że mnie pocałował, tylko mi się wydawało, czy zdarzyło się naprawdę.
Jestem idiotą, chce mi się płakać po napisaniu końcówki tej części. ;_;

Chyba należą się Wam jakieś wyjaśnienia. Co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego tak późno?
Można to chyba wytłumaczyć tym, że bardzo dużo się dzieje ostatnio i... woah, trzeba przyznać, że bardzo szybko. Szkoła, znajomi, do tego ktoś coś mi ostatnio zaprząta głowę. Btw data ostatniego posta to data symboliczna, bo wtedy się coś ciekawego zaczęło. :'D
To nie tak, że nie miałam zupełnie czasu, bo mam go stosunkowo dużo w porównaniu do gimnazjum, ale brakuje mi chyba tego spokoju, wyciszenia, które jest dla mnie niezbędne w pisaniu.
Co będzie dalej? Nie wiem, ale jestem nastawiona pozytywnie. ♥
Mogę obiecać, że jeśli zdecyduję się rozstać z blogiem, to na pewno nie bez słowa. xxx

Wstyd mi po tych trzech tygodniach niedodawania. :/ Jeśli ktoś tu jeszcze został, to... miło mi, nawet jeśli nie da o sobie znać. ♥

PS. Jak wrażenia po MITAM? Wasze ulubione piosenki?
Moje 3 typy to chyba: "If I could fly", "Temporary fix" i "End of the day". Piszcie swoje. ♥

niedziela, 8 listopada 2015

#37 Louis cz.4

Mimo usilnych starań zarówno Louisa, psychologów, jak i moich - przez kolejne kilkanaście dni nie udało mi się wykrztusić z siebie ani słowa i im dłużej to trwało, tym mniejsze były szanse na moje wyzdrowienie psychiczne. Coraz bardziej przyzwyczajałam się do faktu, że moje usta wiecznie pozostawały zamknięte, z gardła nie wydobywały się żadne dźwięki, a w samotności umysł wracał do tamtych wydarzeń.
Pewnego dnia Louis usiadł obok mojego łóżka, a w oczach miał bezradność. Nie współczucie, nie zmartwienie. Bezradność.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
— Frances, wypisują cię ze szpitala — szepnął. — Czy ty... czy ty chcesz wrócić do Nowego Jorku?
Pytanie. Kto by chciał wracać do miejsca, skąd został porwany przez zdolnego do wszystkiego psychopatę? To jak z własnej woli wskoczyć do zgniatarki na śmieci. Niestety innego wyjścia nie miałam. Louis miał zapewne swoje sprawy, życie, dziewczynę... Nie, nie mogłam go o to prosić.
Zacisnęłam zęby, patrząc na niego pustym wzrokiem. Miałam już dosyć płaczu, pokazywania przed ludźmi swoich słabości. Dość tego, że na każdą wzmiankę lub choćby myśl o tym, co się stało, moje ciało reagowało wypuszczaniem spod powiek kolejnych łez.
— Nie, — Przeczesał palcami włosy. — Tam nie możesz wrócić. On cię stamtąd zabrał, prawda? Zostaniesz u mnie, przynajmniej dopóki go nie złapiemy.
Pokręciłam nosem, udając, że się zastanawiam, na co się zaśmiał. Po chwili wskazałam na niego palcem, po czym zakręciłam głową okrąg w powietrzu. Zrozumiał od razu. Zakaszlnął, żeby ukryć rozbawienie.
— Że niby ja i kobiety? Proszę cię. Nie miałem nikogo, odkąd... — zawahał się — odkąd się wyprowadziłem. Uśmiechasz się — dodał po chwili.
Potrząsnęłam głową, żeby odpędzić od siebie te głupie myśli, po czym nagle moje usta się otworzyły. Chciałam mu podziękować, tak po prostu. Gardło jednak nie współpracowało.
Dotknął dłonią mojego policzka.
— Spokojnie. Nie musisz.
Przymknęłam oczy, a wtedy pocałował mnie w czoło. Przez chwilę poczułam się jak mała dziewczynka i mimo że wciąż w głowie miałam to, co się stało, obraz coraz bardziej się oddalał.
~tydzień później~
Upiłam łyk kawy z kubka.
— Spróbuję się dzisiaj urwać trochę wcześniej — powiedział Louis — pojedziemy po twoje rzeczy,.
Zmarszczyłam brwi.
— Wiem, że daleko — kontynuował — ale Steph przywiozła tylko malutką część twoich rzeczy, poza tym chciałbym odwiedzić stare miejsca.
Wzruszyłam tylko ramionami, choć tak naprawdę fakt, że będę musiała jechać w miejsce, gdzie to się zaczęło, napawał mnie strachem.
— Spokojnie, będę cały czas przy tobie. — Położył dłoń na moim ramieniu.
Pokiwałam głową.
Tygodnie wspólnego spędzania czasu się udzielały. Potrafił czytać z moich min i gestów jak z otwartej księgi.
Wyszedł piętnaście minut później, żegnając się ze mną krótkim całusem w policzek. Przeszłam do salonu i włączyłam telewizję. Kiedy zostawałam sama, w domu nie mogła panować zupełna cisza, bo wyobraźnia płatała mi wtedy różne figle. Ściszyłam odbiornik, po czym chwyciłam ze stolika książkę. Mijały kolejne minuty, godziny. Nagle usłyszałam stukanie. Pomyślałam, że to tylko mój umysł jak zwykle fiksuje, ale to się powtórzyło. Rozejrzałam się spanikowana dookoła i wtedy Go zobaczyłam. Stał z tym swoim obrzydliwym uśmieszkiem i bezczelnie gapił się na mnie przez drzwi tarasowe. W pierwszej chwili podskoczyłam, następnie sparaliżował mnie strach. Brałam krótkie ciężkie wdechy. W końcu zamknęłam powieki, czekając na to, co miało niechybnie nastąpić.
Nie wiem, jak długo trwałam tak w bezruchu, lecz gdy otworzyłam oczy, jego już nie było.
Dopadłam słuchawkę telefonu i szybko wystukałam na klawiaturze numer.
— Frances? Frances, co się stało? Mam przyjechać? — Rozpłakałam się do słuchawki. — Jadę.
Dziesięć minut później wpadł do salonu jak burza.
— Frances, Jezu. Tak się bałem — szeptał, mocno przyciskając mnie do siebie.
— Louis, on tu był — łkałam. Miałam ochotę krzyczeć, byle tylko ten psychopata się więcej nie pojawił w moim życiu. — On tu był... Patrzył na mnie... to mi się nie wydawało...
— Gdzie, Frances? Gdzie go widziałaś?
— Tam... Tam był... — Pokazałam palcem na drzwi. — Louis, on mnie zabije...
— Nic ci nie zrobi i ja tego dopilnuję. Poczekaj.
Wypuścił mnie z ramion, po czym udał się w kierunku drzwi. Z przerażeniem obserwowałam każdy jego ruch. Nacisnąwszy klamkę, wyszedł na zewnątrz. Nagle schylił się i podniósł prostopadłościenny przedmiot dość dużej wielkości. Pudełko?
— Frances, to twoja szkatułka? — spytał. Jego źrenice powiększyły się. Potwierdziłam. Drżącymi palcami otworzył wieczko, a po zajrzeniu do środka natychmiastowo je zamknął.
Jak się później okazało - w środku znajdowała się ludzka śledziona.
Nie pytajcie, co ja mam w głowie, bo ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem do końca normalna. xD
Piszcie o wrażeniach, hahah. (tych negatywnych też, obowiązkowo)
A teraz mam krótkie pytanie: Nie macie dość Harrego na tym blogu?
Bo ja mogę w każdej chwili z nim coś napisać, żaden problem, haha. Boję się tylko, że Wy będziecie mieli dość opowiadań z nim.
Zanim odpowiecie, popatrzcie tylko na to:
Tak że tego... haha. ♥

wtorek, 3 listopada 2015

#38 Niall cz.4

Krążyłam nerwowo po swoim pokoju, zastanawiając się, jak zapobiec nadciągającej nieubłaganie katastrofie.
— Chwila, stop — powiedziałam sama do siebie, siadając na łóżku. — Spokojnie.
Nawet jeśli... tak czysto hipotetycznie... Horan wyjaśni sobie sytuację z Joanne... to jeszcze nie jest takie złe...
"Do cholery, przecież ja nie mam z tym nic wspólnego.
Chyba jednak mam, skoro po rozmowie ze mną zdecydował się z nią pogadać.
Cokolwiek by się nie stało... przyjaźń jest najważniejsza".
Opadłam na łóżko, gdy nagle z dołu dało się słyszeć kołatanie do drzwi. Nie ruszyłam się, ale po chwili zmusił mnie do tego krzyk mamy:
— Leslie, Joanne do ciebie!
Podniosłam się i z duszą na ramieniu zeszłam na dół. Zastałam dziewczynę z niewyraźnym wyrazem twarzy. Na mój widok uśmiechnęła się blado. Weszłyśmy na górę, prawie się do siebie nie odzywając.
— Coś się stało? — zapytałam, spodziewając się najgorszego.
— Sama nie wiem. — Potarła twarz dłońmi. — Niall do mnie napisał, prosząc o spotkanie. Zgodziłam się i...
— I co?
— Nie wiem, dziwny jakiś był. Powiedział mi, że jestem super i chciałby, żebym nadal została jego przyjaciółką. Tak jakby chciał, żebym nie robiła sobie nadziei. A ja przecież nigdy żadnych nie miałam. Podoba mi się, ale nigdy nie spodziewałam się czegoś więcej... to było dziwne. Nie wiem, chciał mnie dobić? A może ma kogoś na oku? Może nawet ciebie?
Nagle zrobiło mi się potwornie gorąco. Miałam wrażenie, że moje policzki trawi żywy ogień.
— Zgłupiałaś? Skąd ten pomysł?
— Dlaczego się zrobiłaś czerwona? Gołym okiem widać, jak cię ostatnio obserwuje. W sumie najpierw widziałam to w piątek na długiej przerwie, potem w sobotę...
— Dlatego się upiłaś?
Wzruszyła ramionami.
— Wiesz, po tylu miesiącach już mi w sumie wszystko jedno. Jestem realistką. Jeżeli też coś do niego czujesz... — Po raz kolejny jej barki uniosły się do góry, by następnie opaść. Nie wiedziałam, czy wyraża to zrezygnowanie, czy to, że przestała się już tym wszystkim przejmować i to mnie martwiło.
— Chodźmy gdzieś — ożywiła się nagle.
— Co proponujesz?
— Kino, ponoć ten nowy thriller z Cooperem jest dobry.
Wybaczcie mi to opowiadanie... Robią się flaki z olejem. Za długo piszę tę historię. Gdyby mi się udało napisać ją w tydzień-dwa, by tak nie było, a teraz jestem już trochę zmęczona ciągnięciem tego. :/
Chyba potrzebuję odpocząć od tego opowiadania, dlatego następny prawdopodobnie będzie Louis. ☻
Udało mi się naskrobać tego posta tylko dlatego, że jutro w ramach zajęć integracyjnych jedziemy z klasą na paintball, co mnie trochę przeraża. :o
Anyway, mam nadzieję, że przeżyjecie jakoś do piątku (i ja też).

niedziela, 1 listopada 2015

kilka informacji


  • żyję
  • ...jeszcze
  • nienawidzę liceum
  • posta piszę tylko po to, żeby poinformować, że się nie wyrobiłam
  • przepraszam, bo może to moja wina
  • (może jestem zbyt słabo zorganizowana or sth)
  • dodam coś, jak tylko znajdę czas, bo nie wynika to z braku chęci czy pomysłów
  • nie musicie na tego posta odpowiadać, dajcie tylko znać, że przeczytaliście, wyświetlając go
  • z wiadomych przyczyn rozdział na "Breathe me" nie pojawi się przed przyszłym weekendem
  • jestem bardzo bardzo bardzo wdzięczna za wsparcie od was ♥
  • trzymajcie za mnie kciuki, żebym się w tym tygodniu nie zastrzeliła
P.