poniedziałek, 28 lipca 2014

#18 Harry cz.4 +18

Ekhm... No więc tego... Chyba wiecie, o co chodzi. "Scenę" wydzieliłam gwiazdkami, więc nie musicie czytać, jak nie chcecie. W sumie, wolałabym, żebyście tego nie robili, bo +18 pisać nie umiem i nie lubię, ale dawno nie było, a poza tym w tym opowiadaniu po prostu pojawić się musiało.☺

-TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ-
Siedziałam z Harrym u niego w mieszkaniu i odrabialiśmy zadanie domowe z fizyki. Tak, nie przesłyszeliście się. Mieszkał sam. Często drwiłam sobie z niego z tego powodu, dziwiąc się, jak on znajduje czas na naukę, pracę, ogarnięcie domu i dziewczyny. Zawsze potem porządnie zostawałam wyłaskotana, ale i tak było warto.
- No i z tego wzoru wyznaczasz to… - powiedziałam, pokazując palcem na zeszyt. - …wyliczasz… To, co wyjdzie, wstawiasz tu…
- Pięknie pachniesz – szepnął mi na ucho, muskając moją szyję.
- Harry, cholera, skup się – zbeształam go, odsuwając się.
- Nic nie poradzę, że przy tobie nie mogę.
- Więcej nie będziemy się razem uczyć – burknęłam, chwytając ołówek.
- Nie dąsaj się, wróbelku… - westchnął. – Powiedz mi jeszcze raz, jak to zrobić, a ja obiecuję, że postaram się skupić.
Pochyliłam się i ponownie zaczęłam tłumaczyć, lecz to krępujące spojrzenie w dekolcie znowu mi to uniemożliwiło.
- Nie mogę! – wybuchłam.
- Co? – odparł, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, który obnażył te dołeczki, które tak uwielbiałam.
- Jeszcze raz, ale bez gapienia się na moje cycki!
W końcu się udało i oboje mogliśmy wziąć się za liczenia zadań z fizyki.
- Jak z rodzicami? – zapytał nagle.
- Oficjalnie jestem u Beth – odparłam, nie odrywając wzroku od brudnopisu.
- Czyli zero poprawy?
- Jest coraz gorzej. Zabrali mi telefon i Internet.
- Przepraszam.
- To… nie twoja wina – odparłam.
Czy ja naprawdę próbuję okłamać samą siebie?
- Nie musisz kłamać. Wiem, że tak.
- Trudno. Wiedziałam, na co się piszę.
- Zawsze możemy to skończyć.
Poczułam ból. Ból fizyczny, jakby ktoś wbił mi sztylet w samo serce.
- Chcesz? – zapytałam, ukradkiem ścierając łzę.
- Nie powinniśmy być razem i sama o tym wiesz. Nie wolno nam.
Z impetem zamknęłam zeszyt i schowałam go do torby. Następnie wstałam z łóżka.
- Jakoś wcześniej się tym nie przejmowałeś i nie przeszkadzało ci to, gdy się w tobie zakochiwałam – powiedziałam, szybkim krokiem kierując się w stronę wyjścia.
- [t.i.], poczekaj!
Złapał mnie mocno za biodra, obracając w swoją stronę.
- To nie tak miało zabrzmieć. Przepraszam.
Przycisnął mnie do siebie, a ja wybuchnęłam płaczem, uderzając pięściami o jego tors.
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam przez łzy. – Nienawidzę! Zobacz, co mi zrobiłeś! Przez ciebie nie mam życia! Rodzice się do mnie nie odzywają, w szkole nie lepiej. Wszyscy oprócz Beth się ode mnie odwrócili! Nienawidzę cię! Wpędziłeś mnie w sytuację bez wyjścia! Nie mogę… tego skończyć, bo cię kocham, a oni… nie… zmienią swojego… nastawienia, dopóki tego nie zrobię – wychlipałam.
- Przepraszam – szepnął, gładząc moje plecy.
Po chwili trochę się uspokoiłam.
- Nie przepraszaj… Ja przepraszam. Zachowałam się jak histeryczka. Po prostu więcej tak nie mów, proszę. Skoro już to zaczęliśmy, to nie możemy się po prostu poddać. Dam radę. To się kiedyś skończy. Tylko bądź przy mnie i mnie kochaj.
- Kocham cię.
Podniosłam głowę i stanęłam na palcach, wpijając się w jego wargi. Zastygliśmy w tym namiętnym pocałunku. Po chwili chwyciłam za spód jego koszulki i pociągnęłam, chcąc się jej pozbyć.
- Jesteś pewna?
- Harry, zapomnijmy. Proszę. Chociaż na chwilę. Kochaj się ze mną.
Nie: „Przeleć mnie”. Nawet nie: „Uprawiaj ze mną seks”. „Kochaj się ze mną”.
Wziął mnie na ręce, a ja zrzuciłam z nóg japonki.
- Nie wiem, czy umiem – stwierdził z wahaniem, nie zaprzestając czułego pocałunku.
- Jak to?
- Nigdy nikogo nie kochałem.
- Będzie dobrze.
Postawił mnie na ziemi przy łóżku. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam je mierzwić. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej agresywny i namiętny. Jego koszulka wylądowała na podłodze, a wtedy wziął się za rozpinanie mojej sukienki.
- Pieprzony zamek! – zaklął, gdy okazało się to nie być wcale taką łatwą sprawą.
- Spokojnie, skarbie – zaśmiałam się. – Powoli.
Chwyciłam zamek i sama go rozpięłam.
- Zawsze jesteś taki niecierpliwy? – zapytałam, śmiejąc się.
- Nie zawsze – odparł, muskając moje wargi jak największy skarb.
- A kiedy?
- Jak długo na coś czekam.
- To zrozumiałe – zaśmiałam się.
Powolutku zsunął ramiączka mojej sukienki, składając przy tym drobne pocałunki na moim obojczyku i ramieniu. Materiał z szelestem upadł na podłogę, a my opadliśmy na łóżko, całując się namiętnie.
- Harry?
- Mhm?
- Zgaś światło.
- Nie, proszę.
- Harry, ja proszę.
- Ale ja bardziej. Chociaż lampkę…
- Niech będzie lampka.
Cmoknął mnie w usta i wstał z miejsca, a po chwili światło zgasło. Okna były szczelnie zasłonięte, więc na chwilę zrobiło się całkiem ciemno. Lecz Harry nie wracał przez dłuższy czas, niż się spodziewałam i zaczęło mnie to niepokoić.
- Jesteś? – zapytałam cicho.
- Tak, tak – odparł szybko. ZBYT szybko. – Szukam gumek – zaśmiał się nerwowo.
- Myślałam, że zawsze trzymasz je gdzieś pod ręką – zachichotałam.
- Nie robiłem tego od miesiąca, więc nie – odparł. Wyczułam, że jest zdenerwowany, tylko czym? To na pewno to, że nie może znaleźć tych gumek – pomyślałam.
- Miło mi, że mnie nie zdradziłeś – zaśmiałam się.
- Mnie bardziej – odparł lekko rozbawiony. Zdenerwowanie jakby uleciało.
Nagle wokół zrobiło się jaśniej. Zaświecił lampkę. Następnie położył się na mnie, łącząc nasze wargi w pocałunku, a ja zorientowałam się, że oboje jesteśmy w samej bieliźnie.
- Nie mógłbym, bo cię kocham – szepnął w moje usta.
*
Po chwili przeniósł wilgotny pocałunek na moją szyję, kąsając ją i liżąc.
- Tylko nie zrób mi malinki – zaśmiałam się.
- Postaram się – odparł, lekko się śmiejąc. – Podnieś się, skarbie – szepnął po chwili.
Wygięłam się w łuk, a wtedy on rozpiął mi biustonosz i zdjął, rzucając go gdzieś na podłogę.
Schodził z pocałunkiem coraz niżej. Całował mój brzuch, co chwila lekko go zasysając, a po chwili dostał się do podbrzusza. Chwycił zębami gumkę moich majtek i strzelił nią, co mnie lekko rozbawiło, ale na szczęście udało mi się opanować chichot. Powoli pozbawił mnie ich, a wtedy poczułam zdenerwowanie. Lecz on się tym nie przejął. Sam również się rozebrał do naga i  rozchylił mi nogi, które same się spięły ze zdenerwowania. Nagle poczułam jego ciepły i wilgotny język w najwrażliwszym miejscu na ciele. Jęknęłam, wyginając się w łuk.
Drażnił moje wrażliwe miejsca wargami i językiem, który czasem lekko się we mnie zanurzał. Moje jęki wypełniały pomieszczenie. Nagle jego język znalazł się we mnie głębiej niż wcześniej.
- Harry! – pisnęłam, ściskając dłońmi narzutę, na której leżeliśmy.
Poczułam błogość. Totalną błogość. Przez te kolejne pół minuty czułam się dobrze jak nigdy wcześniej.
Wtedy oderwał się ode mnie i wrócił do moich ust, co sprawiło, że posmakowałam samej siebie. Nie zaprzestając pocałunku, sięgnął po paczuszkę leżącą na szafce nocnej i rozerwał ją zębami. Następnie wyjął z niej zabezpieczenie i naciągnął na swojego naprężonego penisa.
- Jesteś tego pewna? – zapytał.
- Musisz to psuć? Oczywiście, że jestem.
Sama rozsunęłam nogi, zapraszając go do środka i po chwili poczułam, jak ostrożnie się we mnie zagłębia.
- Harry… - jęknęłam, z trudem łapiąc oddech i ścisnęłam powieki, które nagle zaczęły drżeć pod wpływem dyskomfortu i przyjemności. Niesamowite, co się wtedy ze mną działo, bo mimo rozrywającego bólu, jaki odczuwałam, nigdy nie czułam się lepiej. Taka kochana i bezpieczna. Właśnie tak wyobrażałam sobie pierwszy raz. Pod koniec nieco przyspieszył i po chwili wypełnił mnie całą.
Ostrożnie poruszał się w moim wnętrzu, nie chcąc sprawiać mi bólu, a moje jęki upewniały go w tym, że jest mi dobrze. Zaczął przyspieszać, popychając biodrami w przód i w tył. Ciepło rozlewało się po moim podbrzuszu.
- Naprawdę jesteś w tym tak dobry, jak słyszałam – wyszeptałam z uśmiechem.
Zaśmiał się, na chwilę zwalniając tempo.
- A co słyszałaś? – zapytał, muskając moje wargi.
- Dużo ciekawych rzeczy.
- Ach, tak… Zapomniałem, że baby to plotkary.
Szturchnęłam go pięścią w ramię.
- Ej!
- Dobra, dobra… Już nic nie mówię.
Powrócił do poprzednich mocnych pchnięć, a mi wyrywały się ciche jęki.
- Harry! – jęknęłam głośniej, gdy otarł się o wyjątkowo wrażliwe miejsce.
- Mam cię, kotku – zaśmiał mi się do ucha.
- Już dawno mnie masz.
- Wiem.
Poruszał się coraz szybciej, za każdym razem perfekcyjnie trafiając w to wrażliwe miejsce, aż moje mięśnie same się spięły. Odpłynęłam. Opadł na mnie i oboje syciliśmy się bliskością. Po chwili ostrożnie wysunął się ze mnie i wstał z łóżka, żeby wyrzucić zużytą prezerwatywę, a ja wsunęłam się pod kołdrę.
*
Położył się obok mnie i wtuliłam się w niego, a on objął mnie mocno, przyciskając do siebie. Leżeliśmy w ciszy. Nie potrzebowaliśmy słów.
- Zawsze mówiłaś… - odezwał się po chwili. - … że chcesz to zrobić z kimś, kogo kochasz… Naprawdę mnie kochasz?
- Jeszcze pytasz? Gdyby cię naprawdę nie kochała, nie byłoby mnie tutaj. Nie kłóciłabym się codziennie z rodzicami i nie miałabym przekichane w szkole.
- Myślisz, że warto?
- Nie wiem. Póki co, tak. Ty mi powiedz, co będzie dalej.
- Nie wiem.
Chwilę leżeliśmy tak.
- Muszę iść – odezwałam się.
- Zostań.
- Muszę. Już jest wpół do dziesiątej. Rodzice mnie zabiją, jak przed dwudziestą drugą nie pojawię się w domu.
- Chciałbym, żebyś została.
- Ja też bym chciała. Bardzo.
Wstałam z miejsca i chwyciłam swoje ubrania z podłogi. Założyłam majtki i usiadłam na łóżku, żeby ubrać biustonosz. Nagle poczułam, jak obejmuje mnie w pasie, przyciągając do siebie.
- Zostań – szepnął mi na ucho. – Na zawsze.
Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Bardzo bym chciała – odparłam.
Potok łez popłynął mimowolnie po moich policzkach.
- Nie płacz, proszę – poprosił, ścierając moje łzy dłońmi. – Będziemy razem, zobaczysz. Skończymy szkołę… jakoś to będzie. To tylko miesiąc. Damy radę. Nie płacz. Nie przeze mnie.
- Kocham cię – szepnęłam, tuląc twarz w jego szyję.
- Ja ciebie też. Ja ciebie też.

Nienawidzę Cię. Chciałabym pewnego dnia się obudzić i żeby wszystko było jak dawniej. Gdy nie było Ciebie. Uzależniłeś mnie od siebie. Bez Ciebie czuję się jak czterolatka bez mamy. Zagubiona. Nienawidzę Twojego spojrzenia, twojego ciepłego oddechu na moim uchu, bo przez nie właśnie coraz bardziej się do Ciebie przywiązuję. I podświadomie czuję, że ta nienawiść kiedyś się skończy. Tak bardzo tego nie chcę. Bo ta silna więź, jaka nas połączyła i łączy, kiedyś się zerwie. Spadnę w przepaść. Bezdźwięcznie upadnę na mokrą i zimną ziemię. Resztkami sił podniosę głowę i gdzieś tam wysoko zobaczę Twoją uśmiechniętą twarz. Kąciki moich warg uniosą się mimowolnie, chcąc odwzajemnić gest. W uszach zadźwięczą mi Twoje słowa. Przymknę oczy, oddając się nicości. I może gdzieś tam w tej głębi się spotkamy, żeby ponownie wypowiedzieć te dwa najpiękniejsze słowa. A potem? A potem nie będzie nic. Tylko my i nasza miłość, która najpierw nas zniszczyła, a potem na nowo ożywiła w innej rzeczywistości…

„Spać. Pragnę zamknąć oczy i zacząć śnić, bowiem tylko w tym świecie możemy być ze sobą. Gdzie ludzie darzą nas jedynie ciepłymi spojrzeniami. A nasza miłość nikomu nie przeszkadza.”
No, to teraz Wam namieszałam. Zrobiłam wodę z mózgów i zagotowałam. :D Przyznam szczerze, że na tym etapie sama zaczęłam się gubić w tej historii i miałam taki moment: "Wtf? Serio mi się TAKIE COŚ przyśniło? Naprawdę mam aż tak zryty mózg?". Na to wygląda. ;) Przyznam szczerze, że nawet po zakończeniu (pisania) tego opowiadania dużo o nim myślałam i pewne kwestie w dalszym ciągu wydają mi się dość... dziwne. Myślałam i myślałam, aż w końcu stwierdziłam, że skoro to było sen, to chyba mogły się w nim pojawić pewne elementy... fantastyczne. :) Np. te wszystkie kłamstwa Stylesa, które brzmią zbyt wiarygodnie. ☺ +18 nie komentuję, bo przecież nie czytaliście. Dobra, wiem, że tak. :D
Kolejna część za (co najmniej, bo jak będzie więcej, to się bardzo bardzo ucieszę ☺) pięć komentarzy. Wiem, że mogłabym ten próg ustawić nieco wyżej, ale stwierdziłam, że ten tydzień musimy się sobą "nacieszyć", ponieważ za tydzień wyjeżdżam i prawdopodobnie nic nie dodam. Możecie podziękować mojemu bratu, który ma darmowy Internet w telefonie, ale mi go nie udostępni. Pozdrówcie go serdecznie! :*
A teraz chciałabym Wam coś pokazać.

Szczęśliwa siódemka? :D Thank you. :*

7 komentarzy:

  1. O jestem pierwszą osobą komentującą:) super rozdział z niecierpliwością czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo. Mozesz zrobic z tego genialny partowiec. Ale nie dziesięć części a co najmniej ze sto. Kocham to! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, fajny rozdział :) komentuję i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. B♥ska część *.*
    Ale błagam, niech oni będą razem! Nie przeżyję innego zakończenia!
    PS. Masz talent, dziewczyno ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg!! Nic nie ogarniam, może dlatego że jest już trochę poźno, ale i tak mi się podoba. Świetne masz te sny!! I świetnie potrafisz je opisać <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne <3 I bez obrazy, ale masz naprawde zrytą wyobraźnie *-*. Nwm skąd ty to bierzesz ale jest boskie. Czekamy na następną!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ugh znów się spóźniam... :/ Wybacz...
    Na początek krwisto czerwony kolor i oczywiście wywołujące na mojej twarzy uśmiech cyferki +18....
    Nieco niżej dowiaduję się, że minęło już trzy tygodnie... trzy tygodnie z Harrym <3 (to serduszko nie powinno się tu pojawić, bo przeczytałam już kolejny rozdział, ale postaram się pisać to co chciałam po tym rozdziale....)
    No i jeju... wspólna nauka... ja kujonka i Hazz... to wydaje się takie piękne miłe i przyjemne (nauka przyjemna? Jeżeli ze Stylesem to chyba tak) I brak skupienia Harrego i jestem pewna, że to jeden z piękniejszych momentów... i jeden z wybaczalnych typów nieuwagi :3 Po prostu mu się podobam *.*
    Potem dowiaduje się jak się zmieniła sytuacja.. i pomyśleć że ta nietolerancja to przez Hazze... I znów jego słowa, że może lepiej to skończyć... pomieszany człowiek... naprawdę... rozumiem że się "martwi' (przynajmniej udaje) ale kto mówi swojej drugiej połówce takie rzeczy... oj Styles tak się kobiet nie traktuje... to mimo wszystko było wredne... i znów nie wiedziałam o co ci chodzi, znów dałam się zwieść, ze może tobie naprawdę zależy na moim szczęściu... I... zaczęło się przeprosiny... gdzieś czytałam, że najlepszy jest seks na zgodę (nie pytaj :P) i potem to światło, lampka, nerwowość... teraz wszystko jasne... ale wtedy pomyślałam, że tak jest bo im naprawdę na sobie zależy, że to co ma się wydarzyć jest naprawdę ważne...
    i nie będę pisała o scenie +18 bo mimo że je lubię, to nie umiem ich oceniać tak jak innych rzeczy.. ta Twoja była wspaniała cudowna i perfekcyjna,... naprawdę bardzo realna i miło się to czytało :3 było bosko... :***
    A potem wyznanie miłości... Harry ty chuju, ty kłamco, ty świnio! Ty ty.... Ach brak słów :/
    Ostatni akapit ... uwieńczenie całości... To powinna być nienawiść... ale ja głupia go kocham....
    I cytat *.* Idealnie pasujący do rozdziału...
    A teraz uciekam komentować część piątą... będzie ostro ;)
    Foreverdirectioners:*

    OdpowiedzUsuń