sobota, 4 kwietnia 2015

#32 Louis cz.2

Obudziłam się, czując uporczywy ból głowy. Podniosłam powieki i pierwsze, co zobaczyłam, to zaniepokojona twarz Louisa.
— Wszystko w porządku? — zapytał.
Próbowałam się podnieść na rozłożonym siedzeniu, ale kiepsko mi to szło. Dotknęłam palcami czoła, czując ucisk i zorientowałam się, że moja głowa jest owinięta bandażem.
— Co się stało? — spytałam, mrużąc oczy. Dopiero wtedy moich uszu dobiegł szum kropel deszczu spływających po szybach samolotu.
— Mieliśmy wypadek — odparł. — Samolot się rozbił. Albo raczej jego przód.
— A co z… resztą?
— Ich mózgi pływają po wykładzinie. Nie chciałabyś tego widzieć.
— Gdzie my w ogóle jesteśmy? — zapytałam.
— Nie wiem, ale nie wygląda to dobrze — odpowiedział. — Na zewnątrz jest puszcza, ani śladu ludzi. Do tego od dwóch godzin leje.
Przyjrzałam mu się. Był cały mokry, z jego włosów skapywała woda, jakby dopiero co wyszedł z tej ulewy.
— Przeziębisz się — wyszeptałam.
— To nic — odparł.
Nagle gwałtownie dotarło do mnie moje własne położenie: był 22. (23.?) grudnia, a ja wylądowałam na jakiejś bezludnej wyspie z obcym człowiekiem. Poczułam ścisk w gardle. Naprawdę nie chciałam się rozpłakać, ale należałam niestety do osób, które nie potrafiły hamować emocji.
— Co się stało? — zapytał.
— Wszystko się wali — odpowiedziałam drżącymi wargami. — Trzy tygodnie tkwiłam w tym pieprzonym Melbourne, a gdy miałam już wracać do domu, to najpierw samolot się spóźnił, a teraz wylądowałam w jakiejś głuszy z tobą. Jestem chodzącym nieszczęściem. Niepotrzebnie mnie ze sobą brałeś.
Uklęknął przy mnie i pogłaskał mnie dłonią po policzku.
— Hej, nie przesadzaj. To nie jest takie złe — zaśmiewa się. — Już od dawna marzyłem o urlopie.
— To wcale nie śmieszne, Louis. Mogą nas nie znaleźć. — Przetarłam wilgotne policzki, podciągając nosem.
— Znajdą na pewno. Przecież oboje jesteśmy gwiazdami, no nie? — śmiał się.
Rozpłakałam się jeszcze mocniej. Uniosłam głowę i wtuliłam nos w zagłębienie jego szyi. Był zimny i wilgotny, ale nie dbałam o to. Objął mnie ostrożnie, szepcząc:
— No już, księżniczko. W porządku.
— Czyżbym wyczuwała sposób pocieszania “na fankę”? — zaśmiałam się, odsuwając od niego.
— Nie — odparł, puszczając do mnie oczko. — Ten jest zarezerwowany na wyjątkowe okazje.
Uniosłam się, po czym dotknęłam dłonią skrzepu krwi na jego czole.
— Jesteś…
— Wszystko w porządku — przerwał mi. — To nic takiego.
— To przebierz się chociaż i wysusz — nakazałam. — Nie chcę, żebyś mi się tu pochorował.
— Okay, okay.
Powstawszy z kolan, wyciągnął walizkę ze schowka, a następnie wyjął z niej ręcznik i suche ubrana, po czym udał się do łazienki. Wyszedł z niej piętnaście minut później. Ręcznik zwisał mu z szyi, a włosy były wilgotne i potargane, co świadczyło o tym, że je intensywnie suszył. Miał na sobie czarne spodnie i zwyczajny, biały T-shirt, który podkreślał jego muskulaturę.
— Tak, wiem, ten widok działa na kobiety — zaśmiał się.
Zaczerwieniłam się.
— Zawsze jesteś taki skromny? — zapytałam.
— A ty na każdego faceta patrzysz, jakbyś miała go za chwilę zjeść? — odgryzł się, wpychając się na fotel obok mnie.
— Wlewaj sobie — mruknęłam.
— Masz kogoś? — spytał znienacka.
— Słucham? Co to za pytanie? — Zmarszczyłam brwi oburzona.
— Proste. Masz czy nie?
— A co cię to obchodzi?
— Rozumiesz… — Zbliżył twarz do mojej. — Nie wiadomo, jak długo tu zostaniemy… Możemy oboje okazać się sfrustrowani…
— Jesteś… Ała. — Uniosłam się na fotelu, po czym złapałam za głowę, ściskając powieki. — Jesteś bezczelny.
— A ty i tak będziesz moja — szepnął, aż poczułam na ustach jego oddech.
— Dupek.
Odsunęłam się od niego, kładąc się z powrotem na fotelu i okrywając kocem plecami do niego.
Nagle poczułam ciężar jego ręki. Objął mnie mocno, a ja zaczęłam się wiercić.
— Nie dotykaj mnie! — warknęłam.
— [t.i.], żartowałem — zaśmiał się do mojego ucha.
— Wtedy gdy pytałeś, czy mam chłopaka, czy wtedy gdy dałeś mi do zrozumienia, że zamierzasz mnie zaliczyć? — prychnęłam.
— Księżniczek się nie zalicza. Księżniczki się kocha — oznajmił.
— A dupków się ignoruje — burknęłam.
— Przepraszam, okay?
— Nie okay.
Nagle odsunął się ode mnie.
— Jak chcesz. Równie dobrze możemy się do siebie nie odzywać, aż nas nie znajdą, Samantho — mruknął, kładąc nacisk na ostatne słowo.
Odwróciłam się w jego stronę, a on położył się na plecach, wbijając wzrok w sufit i splatając palce na brzuchu.
— Dobrze wiesz, że się tak nie nazywam.
Wzruszył ramionami.
— Jesteś tchórzem, wiesz? — spytał retorycznie. — Tchórzem i konformistką. Okłamujesz swoich fanów i przyjaciół zapewne też. Wygodnie, prawda? Trzepiesz furę kasy na pisaniu, a jednocześnie unikasz tego obrzydlistwa zwanego sławą.
— Gówno wiesz — warknęłam. — Piszę, bo mój ojciec jest chory i zbieram na operację, ale co ciebie to obchodzi?
— Przepraszam, nie wiedziałem… — odparł.
— Zastanów się czasem, zanim coś powiesz.
— Nie fochajmy się już na siebie, okay? — Podniósł się. — Skoro jakiś czas będziemy musieli tu ze sobą wytrzymać… lepiej będzie, jak będziemy mieli dobre relacje. Zgoda? — Wyciągnął w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją.
— Zgoda — potwierdziłam, kiwając głową.

9 komentarzy:

  1. Swietne *-* wzajemnie wesolych swiat :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna część jestem ciekawa co wydarzy się dalej.
    Również życzę wesołych świąt

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie pytanko... skoro są sami w dziczy, skąd oni mieli samochód i łazienkę??? Haha :D chyba, że znaleźli luksusowy hotel, a ja to przeoczyłam :D
    Fantastyczna część ♡ no i tobie również wesołych świąt kochana ;*♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to się wszystko w samolocie działo. Kiedyś na jakimś filmie widziałam, że I klasa ma takie rozkładane siedzenia, na których można normalnie spać. No i przez analogię doszłam do wniosku, że skoro to prywatny samolot, to na pewno ma jakąś łazienkę (a przynajmniej toaletę ^^). :D Ale nie wiem, nigdy samolotem nie leciałam. xD

      Usuń
  4. Podoba mi się :D przyznać muszę ze bardzo szybko się skończyła ta część :( :p czekam na kolejne dzieło z twojej strony :D ciekawi mnie ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne. Podoba mi się. Czekam na dalszy rozwój ich historii <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wesołych świąt:)
    Bardzo fajne jak zawsze:) czekamy na wiecejj:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! A oni to w jakimś lesie rownikowym są czy co? Ciekawe czy ktoś ich uratuję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. twój blog został przeze mnie nominowany do Liebster Adward :) więcej informacji u mnie w zakładce <3 the-dark-side-of-life-niall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń