wtorek, 31 marca 2015

#31 Harry cz.11 (ostatnia)

„How does it feel to leave me this way,
When all that you have’s been lost in a day?”

Kolejna kobieta usiadła obok mojego łóżka.
- Dzień dobry, Ann.
Nie odpowiedziałam. Nawet nie spojrzałam na nią. Okręciłam głowę w drugą stronę, wlepiając wzrok w okno.
- Nazywam się Caroline Martens. Jestem psychologiem. Przysłano mnie tutaj, ponieważ wiemy, że zostałaś zgwałcona…
Spojrzałam na nią. W czym ona chciała mi pomóc? Nie cofnie czasu. Złych wspomnień też nie wymaże, a tylko to mogłoby mi pomóc.
- Jak się czujesz? - zapytała.
- Chcę do Harrego - odparłam. Jedyne zdanie, jakie wypowiadałam w ciągu ostatnich kilku dni. Nic więcej. Wszyscy wokół zaraz potem milkli, jakby on nigdy nie istniał. Nikt nawet nie był w stanie mi powiedzieć, czy on żyje. Nikt nie poruszał przy mnie tego tematu. Kobieta widocznie postanowiła zmienić taktykę.
- To twój chłopak? - zapytała.
Skinęłam głową.
- Zobaczę, co da się zrobić, ale musisz zacząć mówić, Ann. Powiedz, jak się czujesz.
- Chcę do Harrego - oznajmiłam uparcie.
- Dzisiaj masz urodziny, tak? - zapytała. - Wszystkiego najlepszego.
Łzy popłynęły po moich policzkach. Nie chciałam, do diabła, żadnych urodzin. Tym bardziej osiemnastych. Nie bez Niego.
Po kilkunastu minutach prób kobieta wyszła, a ja przekręciłam się na bok, roniąc łzy.
Okropnie się czułam. Co im się wszystkim stało? Co z nim? Może żyje i też tu leży, a ja nic nie wiem?
Podniosłam się. Był już późny wieczór, dlatego na oddziale została garstka lekarzy i pielęgniarek. Wyszłam na korytarz, chwytając ze sobą kroplówkę, którą podłączono do mnie, bo nie chciałam jeść. Chodziłam od sali do sali, ale nigdzie go nie było. Nagle usłyszałam za sobą przerażony krzyk pielęgniarki:
- Panno Stewart! Panno Stewart, nie wolno pani wychodzić z łóżka! - podbiegła do mnie.
- Ja tylko… chcę do Harrego - wyszeptałam, chwytając się mocno stojaka od kroplówki. Czułam się naprawdę słabo.
- Dobrze, zadzwonię do niego, ale niech pani wraca do łóżka, błagam.
- To on… to on żyje?
- Żyje. Nic mu się nie stało. Błagam, niech pani wraca do łóżka!


Wpatrywałem się bezradnie w sufit, leżąc na kanapie. Który to już dzień? Potarłem palcami brodę, czując lekkie ukłucia zarostu.
Nie miałem siły. Zabrakło mi jej nawet na odwiedzenie Ann. Moje własne tchórzostwo i egoizm mnie przerażały, a jednocześnie wiedziałem, że wyrzuty sumienia by mnie zniszczyły, gdybym zobaczył, co sobie przeze mnie zrobiła. Ścisnąłem powieki. Kocham ją, do cholery. Moje uczucia są proste. Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?
Przycisnąłem palce do kącików oczu na wysokości zatok, po czym obrzuciłem spojrzeniem stojące na komodzie różnorakie butelki alkoholi. Upić się znowu? Naprawdę jesteś aż tak słaby, Styles?
Nawet bardziej.
Przeniosłem wzrok na leżącą obok nich płytę, która od samego początku kusiła, nęciła, zachęcała…
Nie. Jeszcze nie.
Wypełniały mnie potworna pustka i samotność. Powoli od środka zabijała mnie świadomość, że prawie na zawsze straciłem kogoś, kogo kocham. Widocznie niszczenie wszystkiego, na czym mi zależy, było już wpisane w mój charakter.
Spojrzałem na ekran telefonu.
11. października – jej osiemnaste urodziny. Niech to.
Chyba jesteś jej coś winien, Styles.
Pod wpływem impulsu chwyciłem płytę i włożyłem ją do laptopa.
Ona krzyczała, szarpała się i płakała, a on zrywał z niej ubranie i dotykał ją.
- Przestań… błagam cię… - łkała bezsilnie, a wtedy on zdjął spodnie.
Z hukiem zatrzasnąłem laptopa. Tego było dla mnie zbyt wiele. Rozpłakałem się jak dziecko.
- Ann… - powtarzałem jak w transie - przepraszam… Ann…
Podniosłem się z kanapy i wybiegłem z domu. Chciał jechać samochodem, ale byłem zbyt roztrzęsiony, żeby włożyć klucze do stacyjki, a co dopiero prowadzić. Pobiegłem. Wpadłem na oddział, na którym leżała dziewczyna, gdy nagle zatrzymała mnie pielęgniarka:
- Dokąd pan biegnie? Czas odwiedzin się skończył. Jak się pan nazywa?
- Styles… - wysapałem. - Harold… Styles…
Kobieta zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem od góry do dołu.
- Lepiej późno niż wcale, prawda, panie Styles? Ona i pół szpitala na pana czekały. Sala numer 10.
Pobiegłem w tamtą stronę.
- Harry… - rozpłakała się, gdy mnie zobaczyła.
Usiadłem obok niej, roniąc łzy.
- Dlaczego cię nie było? - szlochała. - Potrzebowałam cię… Słyszałam strzały… Harry, bałam się, że ty…
Chwyciłem jej dłoń, drugą ręką ścierając łzy z jej policzków.
- Przepraszm cię, Ann - szepnąłem, a następnie się rozpłakałem z myślą, że nie leżałaby tu, gdyby nie ja. - Przepraszam. Jestem tchórzem.
- Harry… - wychlipiała. - Kocham cię…
Rozkleiłem się do reszty. Tyle zła ją z mojego powodu spotkało, a ona mnie wciąż kocha… Mimo wszystko.
- Ann… - wydusiłem, chowając twarz w dłoniach. - Nienawidź mnie. Błagam. Nienawidź mnie tak, jak ja nienawidzę siebie.
- Próbowałam, ale nie umiem - odparła, poruszając drżącymi wargami. - Dlaczego ja się wtedy nie zabiłam? Ty mnie już nie chcesz…
- Ann, przestań. Nie mów takich rzeczy. Kocham cię. Do diabła z Butlerem; sukinsyn smaży się teraz w piekle. Powinnaś mnie znienawidzić, ale jeśli do tej pory tego nie zrobiłaś, to będę z tobą, dopóki to się nie stanie - wyszeptałem. Łzy same płynęły z moich oczu, ale wcale się ich nie wstydziłem.
Nie miałem już niczego oprócz niej i miłości, którą ją obdarzyłem. Wiedziałem, że będę się ich trzymał. Choćby nie wiem co.

„So I’ll never let you go, don’t you leave me lonely now?”

Cytaty pochodzą z tej piosenki, do której dodałam link. Przez bardzo długi czas nie mogłam się od niej uwolnić. Btw, kupcie mi ich płytę, pls. ♥
W związku z tym, że jest to ostatnia część tego (dość długiego) imagina, miałabym prośbę, żeby każdy, kto historię Harrego i Ann śledził, skomentował ten post. Ten jeden raz Was o to proszę. Spędziłam naprawdę długie godziny nad tym opowiadaniem. Zrewanżujcie się chociaż tak. ;_;
A następny Louis. W weekend. xo

20 komentarzy:

  1. Fantastyczne! ♡ po prostu fantastyczne ^_^
    Ten kilkupartowiec sam w sobie był wyjątkowy i jestem bardzo szczęśliwa, że to się skończyło happy endem :))
    Nie mogę się doczekać imagina z Lou ;*
    Życzę weny kochana! ^_^ ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę, że to jest koniec. Dziękuję ci, że pisałaś tego wspaniałego partowca. On był. .. wow! Jest cudowny. Będę czekała na kolejne imaginy tak fantastyczne jak ten. Życzę weny!
    Sonia xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatni? Nie zgadzam się. Kategorycznie się nie zgadzam. chcę dalej. Co będzie z nimi? Chciałabym poczytać trochę tych przesłodzonych historyjek bo miłości. Cudowne opowiadanie, dlatego chcę dalej. ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten cały imagin był piękny, cudowny... Nawet nie mogę opisać tego jak bardzo mi się podobał ♥ Jesteś po prostu stworzona do pisania :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boziuuuuu :3 tak wspaniały ... Smutno trochę ze to już koniec :( oczywiście wiem ze będą inne również wspaniale <3
    Czekam na kojene twoje dzieła :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne :) krótko, bo śpiąca jestem... miło się to czytało, tyle emocji...<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytalam <3 uwielbiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam takie opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  9. http://directioner0202.blogspot.com/ ZAPRASZAM!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo *___*
    Naprawdę szkoda że to już koniec tego imagina, ale dobrze że się skończyło wszyst

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne <3 naprawdę cudownie, że wszystko dobrze się skończyło :D piszesz cudownie, oby tak dalej :*
    M.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowne xd
    ~~~~Kropka

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty *.*
    Masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten imagin był po prostu wspaniały.*-* ❤ Więcej takich bo Twój styl pisania jest wspaniały ! ❤ :*

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny , idealny po prosu najlepszy brak słów... fantastyczny

    OdpowiedzUsuń