środa, 15 kwietnia 2015

Coś tam z kimś tam o czymś tam na podstawie piosenki #3


Niektórzy z Was może wiedzą, że poza pisaniem moim hobby jest też tłumaczenie. Póki co tylko piosenek; opowiadań… może kiedyś. Ostatnio przegrzebałam swoją teczkę i znalazłam swoje pierwsze tłumaczenie piosenki, o której praktycznie już zapomniałam… Robbiego słuchałam jakiś niecały rok przed One Direction (teraz mi chyba ta faza na niego wróciła ^^). A ta piosenka mnie natchnęła do napisania tego… czegoś. Powiedzmy, że to moja interpretacja.

Nie liczę na zbyt wiele komentarzy, bo większość z Was zapewne oleje tego posta, ale jeśli ktoś to przeczyta, to będzie miło, jeżeli zostawi coś po sobie. ♥ Louis w weekend. ;)
Nie jest to konieczne, ale, żeby lepiej zrozumieć, proponuję obejrzeć teledysk i posłuchać.



Od początku była czymś dla mnie niedostępnym, wręcz zakazanym. Wiedziałem, że nie mogę jej mieć, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym kiedyś tego chcieć.
Siostra kolegi. Nieświadoma, niewinna. Śmiała się w towarzystwie głośno, dźwięcznie. W towarzystwie przestępców.
Z każdym kolejnym napadem byliśmy coraz lepsi. Czuliśmy się coraz pewniej, policja nie węszyła. Stawaliśmy się panami świata: młodzi, bogaci, wolni, bez zasad…
Spotkałem Ją.
I pojawiły się zasady.
A właściwie jedna.
„Trzymać się z dala”.
Próbowałem ją od siebie odsunąć; ona tego nie rozumiała.
A może nie chciała rozumieć.
Kochała mnie, nawet gdy ją odpychałem.
Prawdopodobnie zwłaszcza wtedy.
Ponieważ wiedziała, że jej potrzebuję.
Zawsze to wiedziała.
Wiedziała o mnie wszystko.
Więcej niż ja sam.
Zawsze wiedziała, co robić, jak się zachować, czego od niej oczekiwałem.
Była taka dobra…
Chciałem dać jej w zamian wszystko.
Starałem się.
Tego „wszystkiego” nie da się zamknąć w jednym słowie.
To była niema umowa między nami.
„Bądź przy mnie, a dam Ci wszystko”.
Tak było.
Dostawałem wszystko, czego potrzebowałem, jednocześnie dając z siebie wszystko, co mogłem.
Wciąż pamiętam jej uśmiech, ciepłe wargi stykające się z płatkiem ucha.
Szczęście.
Wspólne wakacje.
Bliskość, której nigdy wcześniej nie zaznałem, nie chciałem.
Jeden telefon zmienił wszystko.
„Oni jadą po ciebie. To koniec”.
Wyszedłem wtedy na wzgórze, a ona do mnie dołączyła.
Wyznałem jej wszystko. Nie mówiła nic. Nie była nawet zła. Przytuliła mnie tylko mocno jak nigdy wcześniej. Poczułem ukłucie w sercu. Przelewała na mnie całe uczucie, całą miłość.
W końcu spojrzała mi w oczy.
Uciekaj.
Szepnęła błagalnie.
Nie.
Odparłem.
Nie mogę. Nie teraz.
Pokiwała ze zrozumieniem głową.
Ona zawsze rozumiała. Nawet gdy ja nie rozumiałem.
Tuliła mnie mocno, aż nie przyjechali Oni.
Ująłem jej twarz w dłonie i patrzyliśmy sobie w oczy, aż zaczęli mnie skuwać.
Ból w jej spojrzeniu. Smutny błysk, ciepłe spojrzenie.
Teraz jestem tutaj. I prawdopodobnie zostanę na zawsze.
Ze wspomnieniami wyrytymi w sercu.
Przymknij oczy, kochanie. Oni nie muszą widzieć, jak płaczesz. Nie mogę obiecać, że kiedyś się z tego wyleczysz, ale wierzę w Ciebie.
Ktoś nas perfidnie oszukał, pozwalając wierzyć, że mamy jakąś szansę. Przeszłość się skończyła. Proszę, zapomnij.
Dałaś mi wszystko czego potrzebowałem. Mam nadzieję, że znajdziesz swoją wolność na wieczność. Na wieczność…

7 komentarzy:

  1. Jezu dlaczego to jest tak cholernie smutne dlaczego te słowa sa tak idealnie dobrane ze mam przed oczami złe wspomnienia ? Czy to moje sumienie sie odzywa ? Nie jestem smutna a płacze , nie jestem nieszczesliwa a w tym momencie czegos mi brakuje jakiej swiadomosci ze wszystko bedzie dobrze czy cos ;/

    OdpowiedzUsuń