piątek, 26 czerwca 2015

#36 Zayn cz.1

Usiadłam na wysokim krzesełku przy barze i zamówiłam sobie drinka. Gdy go otrzymałam, przemieszałam w nim słomką i upiłam kilka łyków od razu. Rozejrzałam się, gdy nagle mój wzrok zatrzymał się na brunecie po drugiej stronie baru. Ciemne włosy, ciemne oczy, opalona skóra, delikatny zarost...
Oho, cel namierzony.
Upiłam kolejny łyk, spoglądając na niego, dopóki nasze spojrzenia się nie spotkały. Na chwilę zatrzymałam na nim swój wzrok, posyłając mu zalotny uśmiech, po czym przeniosłam go gdzieś indziej. To była tylko taktyka. Facet nie musi od razu wiedzieć, że konkretnie na niego zapolowałam. Trzeba trzymać go w nieświadomości, aż nie podejdzie. Przerzuciłam włosy przez ramię, czując jego spojrzenie na sobie. Może nie byłam jakąś rasową podrywaczką, ale na paru imprezach byłam, parę rzeczy widziałam i paru rzeczy się nauczyłam. A tamtego dnia zamierzałam po prostu spędzić miły wieczór, bawiąc się z jakimś przystojnym mężczyzną. Tyle. Nie zaciągam facetów do łóżka, nie pozwalam im na zbyt intymne zbliżenie, nie daję się obłapiać pijanym mężczyznom.
— Cześć — usłyszałam jego szept przy uchu, mimo że muzyka była bardzo głośna.
— Cześć — odparłam, wchodząc w rolę niezainteresowanej.
— Można się dosiąść?
— Proszę.
Zajął miejsce obok razem ze swoimi procentami.
— Zaproponowałbym ci drinka, ale już masz — stwierdził, starając się przekrzyczeć hałas.
Uśmiechnęłam się, po czym pochyliłam w jego stronę, mówiąc głośno i wyraźnie:
— Faceta nie mam, a chętnie bym potańczyła.
Uśmiechnął się, wyciągając do mnie rękę. Uścisnęłam ją.
— Zayn.
— [t.i.].
— No to chodźmy, [t.i.].
Chwycił moją dłoń, ciągnąc mnie na parkiet.
Tańczyliśmy swobodnie. Nasze ciała ocierały się o siebie, z każdą chwilą stawaliśmy się coraz bardziej śmiali. Co chwila podchodziliśmy do baru i zamawialiśmy kolejne drinki, przez co byliśmy coraz bardziej pijani, aż poczułam, że chyba trochę przeholowałam. Przez alkohol szumiący w uszach i dudniącą muzykę nie myślałam rozsądnie. Nasze ruchy były coraz śmielsze. Ocieraliśmy się o siebie. Obrócił mnie tyłem do siebie i mocno przyciągnął. Poczułam jego oddech na szyi, ale nie pozwoliłam mu na nic więcej. Okręciłam się, ale on położył mi dłoń na lędźwiach i brutalnie pociągnął w swoją stronę. W normalnych warunkach odepchnęłabym natręta, ale w tamtym momencie alkohol zbyt intensywnie rozlewał się po moim ciele i nie myślałam logicznie. Poza tym ten... Zayan czy jak mu tam... nie wyglądał na groźnego. Przynajmniej tak się mi – pijanej – wydawało. Pochyliłam się nad nim, krzycząc mu do ucha:
— Jesteś pijany.
— Ty też — odparł.
Zachichotałam.
— Idę do domu! — krzyknęłam.
— Odprowadzić cię?
— Nie, dzięki.
Odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz jego dłonie w dalszym ciągu spoczywały na moich biodrach, uniemożliwiając mi to.
— Wyjdziesz tak po prostu? — zapytał, po czym smagnął mnie zarostem po szyi, aż drgnęłam.
— Tak.
Strąciłam jego dłonie z bioder, a następnie szybko opuściłam klub. Od razu uderzyło mnie rześkie i wilgotne powietrze. Z nieba leciała delikatna mżawka, która nieco orzeźwiła moje rozgrzane ciało. Wyprostowałam się mężnie, po czym nieco chwiejnym mrokiem udałam się w drogę powrotną do domu.
* * *
Obudziłam się dopiero, gdy upierdliwy dźwięk budzika okazał się być nie do zniesienia. Chwyciłam poduszkę, po czym naciągnęłam ją na głowę, chcąc uciec przed nieprzyjemnym uczuciem wychodzenia z objęć Morfeusza. Lekki ból głowy dawał już o sobie znać, przez co z każdym kolejnym piknięciem budzika byłam coraz bardziej poirytowana. W końcu chwyciłam urządzenie i wyłączyłam je, uprzednio sprawdzając godzinę. 7:30. O nie. Przetarłam zaspane oczy, podnosząc się na łóżku. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
— Proszę… — wymamrotałam.
— No wstała wreszcie księżniczka — zadrwiła Ashley – współlokatorka, wchodząc do mojego pokoju.
Jej włosy koloru lawendowego opadały swobodnie na ramiona. Miała na sobie czarne i błękitną koszulę z lekkiego materiału, którą zdobiły złote guziki. W dłoni dzierżyła swój ulubiony biały kubek, z którego unosiły się obłoczki pary, a pokój szybko wypełnił się zapachem świeżej kawy. Był poniedziałek, co oznaczało, że właśnie szykowała się do pracy jako księgowa w małej firmie marketingowej. Od zawsze podziwiałam ją za to, że mogła tak codziennie, nieznużenie tą samą drogą podążać do tego samego biura. Śmieszne, bo właśnie sama zamierzałam wniknąć w tą rutynę całą sobą.
— Kac męczy? — spytała, robiąc przesadnie smutną minkę.
— Nie aż tak bardzo, jak byś chciała — mruknęłam, pokazując jej język. Zamieszała w kubku, po czym podeszła do mnie, pochylając się lekko w moją stronę.
— Chuchnij — nakazała.
— Myłam zęby…
— Chuchnij. Nie może ci z ust capić alkoholem na rozmowie kwalifikacyjnej, bo cię od razu zdyskwalifikują. — Posłusznie dmuchnęłam. — Jest okay — powiedziała, a wtedy poczułam upgę — ale dla pewności umyj je jeszcze dwa razy, a po drodze żuj gumę do żucia.
— Jasne.
Chyba zapomniałam wspomnie
, że właśnie miałam rozpocząć pracę w pobliskim college'u. Przez ostatnie kilka lat pracowałam jako fotomodelka, lecz nagle stwierdziłam, że to nie “to” i zrezygnowałam, żeby… uwaga, uwaga… poszukać zatrudnienia… uwaga, uwaga… w szkole jako nauczycielka… uwaga, uwaga… chemii. Studia skończyłam jeszcze przed rozpoczęciem pracy w modelingu. Zawsze wiedziałam, że kiedyś do tego wrócę, lecz nie przypuszczałam, że nastąpi to tak szybko. Znudziłam się już tymi wszystkimi sesjami, kolacjami, imprezami itd. Czy była to ucieczka z jednej nudy w drugą? Prawdopodobnie tak.
— Myślisz, że cię przyjmą? — zapytała sceptycznie Ashley. — Wiesz… twoja kariera na pewno nie wypłynie dobrze na…
— Ryzyk-fizyk — odparłam, podnosząc się z łóżka, po czym otworzyłam okno, by trochę wywietrzyć. Następnie podeszłam do szafy, zastanawiając się, co ubrać.
— To ja już będę lecieć — powiedziała Ashley, po czym podbiegła do mnie, dając kopniaka w tyłek. — Powodzenia i nie dziękuj.
— Nie dziękuję.
Wybiegła z mojego pokoju, a następnie z mieszkania. Z ciężkim westchnieniem przesunęłam opuszkami palców po materiałach różnorakich ubrań. Po kilku minutach rozmyślań zdecydowałam się na zwiewną, kremową koszulę ze złotymi guzikami, szarą marynarkę z ciemnymi łatami na łokciach i czarne rurki. Prosto i schludnie. Dobrałam do tego pasującą bieliznę, po czym udałam się do łazienki. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic, a następnie owinęłam się ręcznikiem. Myłam zęby, jednocześnie susząc włosy, gdyż czas naglił. Następnie szybko się ubrałam i rozczesałam splątane kosmyki, pozostawiając je naturalnie lekko poskręcane i upinając jedynie z jednej strony wsuwką. Wykonałam delikatny makijaż, spryskałam się perfumami, po czym przejrzałam się w lustrze.
„Jest okay”, szepnęła mi podświadomość. Z zadowoleniem opuściłam pomieszczenie. Udałam się do pokoju, gdzie zasłałam łóżko i zamknęłam okno. Następnie poszłam do kuchni, a tam zjadłam krótkie śniadanie: muesli z jogurtem. Schowałam brudne naczynia do zmywarki, po czym z blatu zgarnęłam swój srebrny zegarek i zapięłam go na nadgarstku, gdy nagle zauważyłam karteczkę od Ashley:
„Leżał w moim pokoju. Nie wiem, jakim cudem, ale dziękować  ie musisz. x”
Skierowałam się do przedpokoju. Na nogi wsunęłam czarne szpilki, chwyciłam torebkę, a następnie ubrałam swoją ramoneskę. Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze, po czym opuściłam mieszkanie i zamknąwszy za sobą drzwi wejściowe na klucz, zbiegłam po schodach. Wyszłam z budynku.
Dojście do szkoły zajęło mi piętnaście minut. Już z daleka zobaczyłam kilka grupek uczniów stojących na placu przed nią. Wyrzuciłam gumę do kosza znajdującego się tuż przy chodniku, po czym śmiało ruszyłam w stronę budynku. Czułam wlepione we mnie kilka ciekawskich spojrzeń, ale zniosłam je. Wkroczyłam do szkoły, po czym spojrzałam na tablicę informacyjną.
— Pomóc w czymś? — usłyszałam męski głos. Odwróciłam się przede mną stał chłopak w wieku mniej więcej osiemnastu lat. Miał sympatyczny wyraz twarzy, uśmiechał się, a jego spojrzenie ciemnych oczu z pewnością rozmiękczało serce niejednej dziewczyny.
— Szukam gabinetu dyrektora — odparłam, wodząc wzrokiem po mapie. Przesunęłam po niej palcem.
— To tutaj. — Wskazał chłopak. Nasze dłonie się spotkały, co nie spodobało mi się. — Zaprowadzić?
— Dziękuję, nie trzeba — odparłam sucho, starając się zapamiętać numer pokoju.
— Będzie prościej, jeśli cię zaprowadzę. Jesteś tu nowa, co nie? — zapytał.
Prawie się zaśmiałam. Ten chłopak wziął mnie za nową uczennicę. Do tego do poderwania.
— To miłe z twojej strony, ale nie jestem uczennicą — odparłam. — Przyszłam na rozmowę o pracę.
— Och — wyraźnie się speszył. — To mogę… panią zaprowadzić.
— Poradzę sobie. Ale dzięki za dobre chęci. — Posłałam mu przyjazny uśmiech.
Odeszłam spokojnym krokiem, żeby nie myślał, że przed nim uciekam. Wtem zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli rozchodzić się do klas, przez co gwar nieco ucichł. Weszłam do sekretariatu, a tam przyjazna blondynka po czterdziestce poinformowała mnie, że dyrektora Wellingtona nie ma.
— Ojej — wyrwało mi się.
— Spokojnie — uśmiechnęła się — pan wicedyrektor ma właśnie okienko i przyjmie panią. Proszę tutaj. — Wskazała na drzwi obok.
— Dziękuję.
— Powodzenia. Trzymam kciuki. — Uniosła zaciśnięte pięści w górę.
Posłałam sekretarce uśmiech, a następnie zapukałam.
— Proszę — usłyszałam, po czym weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
Odwaga mnie opuściła, gdy zobaczyłam twarz rozmówcy.
Nie wierzyłam w przypadki. Do tamtej chwili.
Chciałabym ogłosić wszem i wobec, że wyniki moich egzaminów mega pozytywnie zaskoczyły mnie samą, tak więc jestem bardzo zadowolona. ♥ Najbardziej chyba z podstawowego angielskiego (100%) i polskiego (97%). Reszta też całkiem nieźle, bo poniżej 90% nie spadłam. (Dla mnie to też był szok. O.o)
Tak swoją drogą miłych wakacji Wam wszystkim życzę. Odpoczywajcie. ☀
Mam teraz do Was całkiem poważne i wcale nie hipotetyczne pytanie: Ile osób by ze mną zostało, gdybym zrezygnowała z tego bloga? Oczywiście nie rozstałabym się z pisaniem, bo za jakiś czas zamierzam opublikować nowe fanfiction, nad którym aktualnie pracuję. Po prostu coraz mniej widzę w tym sensu; nie mam pomysłów (to znaczy, może bym i je miała, ale nie potrafię już żadnego przenieść do Worda), piszę coraz mniej, brak mi inspiracji, chęci itd. Jeżeli nie odpowiecie w komentarzu na to pytanie, uznam to za odpowiedź przeczącą. Jestem przygotowana na to, że stracę niektórych czytelników, aczkolwiek dziękuję wszystkim za dotychczasowe wsparcie. ♥

10 komentarzy:

  1. Doskonale wiesz, że ja zawsze będę przy Tobie cokolwiek byś nie pisała. Wszystko co wychodzi od Ciebie jest genialne, dlatego nie łatwo byłoby mi się rozstać z Twoimi pracami. Cholernie się od nich uzależniłam. A imagin powyżej jest genialny!


    PS. Gratuluję wyników. Naprawdę genialnie Ci poszło. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ze mnie humaniska. Czy znam jakieś inne słowo oprócz "genialne". Być może, ale jest 6 rano, więc wybacz. ;)

      Usuń
  2. Wow, jakie wyniki, gratki :-) Świetny imagin. Zayn jako wicedyrektor, tego jeszcze chyba nie było :) Ja tam zostanę, wiesz dobrze, że lubię czytać Twoje historie. Powodzenia dalej, miłych wakacji :*

    P.S Coś chyba ze mną nie tak. Tam na górze było: "można się dosiąść?", przeczytałam: "można CIĘ dosiąść?" I od razu wiadomo, jakie myśli... Boże, masakra ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny imagin ♡
    Ja na pewno zostane, przeczytam wszystko co napiszesz ;)
    Gratuluję świetnych wyników i również życzę miłych wakacji ❤☀

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) czekam na next :*
    Przeczytam wszystko cokolwiek napiszesz ♥ Miłych wakacji ★ /Asia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę wyników! :o mój najwyższy to 90%! :D najniższy to 66%, niby dobry, ale przy tobie wymiękam! :D mam średnią powyżej 5, ale przy tobie się teraz czuję jak ta najgłupsza xD

    Świetny imagin :D a tak wgl to oczywiste, że bym z tobą została! :D tu nie ma o czy dyskutować! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam średnią 5.00 (i to taką trochę naciąganą, ale cśś... xD) i nie uważam się za omnibusa, tak że nie czuj się jak ta (cytuję) "najgłupsza". Z fizyki miałam ledwo 4, a na egzaminach zdobyłam maxa punktów, tak więc nie sądzę, żeby te egzaminy faktycznie sprawdzały poziom naszej wiedzy. Haha. x

      Usuń
  6. Nie odchodź!! Piszesz fajnie zostań z nami:) a co do rozdziału to super:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Imagin b♥ski i bardzo oryginalny :D Zayn jako wicedyrektor... No no, ciekawie ;) Na pewno z chęcią będę czytała następne części <3
    Co do Twojego pytania: nie ukrywam, że wolę czytać imaginy i chociaż piszesz przegenialnie i fantastycznie, to jeśli pomysł na bloga nie wpadłby w moje gusta, to raczej bym go nie czytała, ale kto wie...

    OdpowiedzUsuń