sobota, 6 czerwca 2015

#34 Harry cz.4

Harry obudził się jako pierwszy. Isabelle w niezmiennej pozycji spała spokojnie wtulona w jego szyję. Jej włosy łaskotały go w policzek, dlatego odgarnął je delikatnie. Uśmiechnął się. Szalone, jak szybko sytuacja się odwróciła. Wczoraj mógł tylko sobie wyobrażać, jak wygląda Isabelle, a dzisiaj leżała pijana w jego ramionach i spała. Pogładził ją po głowie czułym gestem. Nie chciał, żeby się budziła, bo wtedy na pewno zaczęłaby go przepraszać, mówić o tym, jak głupio się zachowała i jak bardzo jest jej wstyd. Nie chciał tego. Pragnął tylko, żeby z własnej woli się do niego przytulała, by go całowała i dotykała i nie czuła wstydu z tego powodu.
Wstał najostrożniej, jak umiał, po czym wybrał jakieś rzeczy z szafy i udał się do łazienki. Wziął prysznic, wykonał poranną toaletę, a następnie zjadł jakieś małe śniadanie i wypił kawę, gdy nagle do kuchni weszła zaspana Isabelle. Potarła pięściami oczy, przez co zaczęła przypominać szatynowi małą, bezbronną dziewczynkę. Miała zwichrzone włosy i nieco rozmazany makijaż. Wyglądała uroczo.
- Cześć - powiedziała do Harrego.
- Cześć - odparł.
- Nie pytam nawet, co ja tu robię i dlaczego czuję na sobie twój zapach - zajęła miejsce obok Stylesa - ale przepraszam za wszystko, co wczoraj zrobiłam/powiedziałam.
- Spoko, nie było źle - zaśmiał się Harry.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - spytała nagle. - Nie znasz mnie. Ja nie znam ciebie. Widzieliśmy się parę razy w kawiarni, ale przecież to wszystko… - głos jej lekko zadrżał pod koniec, przez co Harry wyczuł, że jest zdenerwowana.
- Nie rozumiem, kogo próbujesz oszukać - skwitował. - Oboje wiemy, że widzieliśmy się później.
- Skąd niby to wiesz? - zapytała.
Odgarnął jej włosy za ucho, a tam dostrzegł znajome znamię w kształcie ważki.
- Stąd. - Dotknął opuszkami palców jej skóry.
Gwałtownie odsunęła się, zasłaniając to miejsce włosami.
- Wczoraj pokłóciłaś się z rodzicami - oznajmił. - Z tego, co zrozumiałem, chodziło o to, że nie masz chłopaka, tak?
- Harry, nie chcę być niegrzeczna, ale nie męcz mnie. Wystarczy, że… no właśnie.
Wstała i zaczęła się kierować w stronę wyjścia.
- Dokąd idziesz? - spytał Harry.
- Jak to dokąd? Do akademika. Na 11:00… jestem umówiona.
- Z kim? - ożywił się szatyn, okręcając na swoim krześle.
Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie, po czym podeszła do niego.
- Wyczuwam zazdrośnika.
- A nawet jeśli?
Przeczesała palcami jego gęste włosy.
- Nie myślałeś o tym, że to nie ma sensu? - zapytała. - Okay, spotkaliśmy się na balu, było miło, ale jednak…
- Co? Co jednak?
- A myślisz, że dlaczego nie mam chłopaka?
- Bo nie chcesz?
- Otóż to.
- A niby dlaczego?
- Nie chcę się emocjonalnie angażować, nie chcę być zraniona. Jestem matematycznym kujonem. Niepotrzebne mi uczucia.
- A mi potrzebna jesteś ty. - Położył dłonie na jej biodrach, poddając się całkowicie ciepłu, jakie wywoływał w nim dotyk jej dłoni przeczesującej włosy.
- Do czego?
- To czekanie rok miało na celu jedynie spławienie mnie, prawda? - spytał.
- Miało na celu to, żebyś znalazł sobie jakąś inną dziewczynę przez ten czas i zapomniał.
- Minęły 3 miesiące i – jak widać – nikogo nie poznałem.
- Poznałbyś.
- Nie chcę.
Popatrzyli sobie w oczy głęboko.
„Już się przywiązałaś. Idiotka”, pomyślała Isabelle.
- Daj mi chociaż ten dzień - poprosił cicho Harry. - Jeden dzień.
- Randka?
- Nazwij to jak chcesz.
- Mówiłam, że jestem umówiona.
Chłopak westchnął tylko, po czym spuścił głowę zrezygnowany.
- W szpitalu dziecięcym - dodała, a na jej wargach zamajaczył uśmiech.
Szatyn podniósł głowę.
- Jesteś wolontariuszką?
- Nie lubię tego określenia, ale coś w tym stylu.
- W takim razie pójdę z tobą - oznajmił hardo.
- Czy ja powiedziałam, że chcę?
- Nie obchodzi mnie, czego chcesz, dopóki ja chcę ciebie - szepnął szatyn.
- Jesteś tak irytująco pewny siebie - stwierdziła, kładąc dłonie na biodrach.
- Tak irytująco pewny, że wcale nie chcesz przede mną uciekać.
Podniósł się, a gdy Izzie zorientowała się, że sytuacja zaczyna się robić niebezpieczna, odsunęła się na pół kroku.
- Zjedz chociaż śniadanie - westchnął.
Zajęła tylko miejsce obok niego, nic nie mówiąc. Szatyn również usiadł, intensywnie rozmyślając nad zaistniałą sytuacją.
- 3 miesiące miałaś możliwość skontaktowania się ze mną przez Zayna, a jednak tego nie zrobiłaś - stwierdził Harry, uśmiechając się pod nosem. - Jesteś albo uparta, albo…
„albo faktycznie cię nie obchodzę”, dopowiedział w myślach.
- Albo? - spytała dziewczyna, niespokojnie żując suchą grzankę.
- Nieważne - odparł.
Jeszcze wczoraj miał dość wyidealizowane wyobrażenie o tym, jak będzie wyglądało jego pierwsze spotkanie z Isabelle. Liczył, że po prostu padną sobie w ramiona, a potem będzie mógł ją do woli dotykać i raczyć tkliwymi słówkami. Tymczasem głupio mu było nawet się odezwać do dziewczyny siedzącej tuż obok niego. Głupio przyznać, co do niej czuje, żeby go nie odrzuciła.
To nie była jego idealna, wymarzona Isabelle.
To była prawdziwa Isabelle, o którą musiał się postarać.
- Mój samochód został pod kawiarnią? - zagaiła nagle, dopijając ostatni łyk kawy.
Czuła się co najmniej niezręcznie. Harry miał rację, wyglądało to, jakby się nim zabawiła, a przecież tak nie było. Jest mu chyba coś winna.
- Tak… tak przypuszczam - odparł, nieco zamyślony.
- Odwieziesz mnie do akademika?
- Pewnie.
Wyszli z domu, a następnie wsiedli do samochodu. Na zewnątrz było pochmurno i brzydko, z nieba kapały pojedyncze krople deszczu, nieprzyjemny wiatr smagał przechodniów po policzkach: pewnego pana, próbującego schować się za kołnierzem płaszcza, drobną dziewczynkę prowadzącą na smyczy swojego pupila, bezdomnego z wyrazem zmęczenia na twarzy niosącego cały swój dobytek w reklamówce. Isabelle westchnęła, orientując się, że są już na miejscu, a Styles okrąża samochód, żeby otworzyć jej drzwi. Wysiadła z pojazdu, po czym zapytała:
- Wejdziesz?
- Po co? - Ściągnął brwi zdziwiony.
- Wezmę prysznic, doprowadzę się do porządku i będziemy mogli pojechać do tego szpitala. - Przygryzła wargę w zdenerwowaniu.
- No to chodźmy - odparł chłopak z miną niewyrażającą żadnych emocji, co zdecydowanie nie spodobało się Izzie, jednakże zatrzasnęła drzwi samochodu, po czym niepewnie chwyciła szatyna za rękę, chcąc jakoś poprawić mu nastrój, lecz wyraz jego twarzy nadal się nie zmienił.
Weszli po schodach na górę, po czym stanęli pod drzwiami pokoju.
- Uśmiechnij się chociaż, bo czuję wyrzuty sumienia - zaśmiała się dziewczyna nerwowo.
Szatyn uniósł kąciki warg sztucznie.
- Nie bądź zły - głos jej zadrżał. „Czym ja się tak przejmuję?”.
- Nie jestem zły.
- Nie bądź smutny. - Oparła się plecami o drzwi.
- Smutne jest to, że nie jesteś taka, jak sobie ciebie wyobrażałem - oznajmił, aż Isabelle coś zakłuło w sercu. - Uroiłem sobie jakąś wersję ciebie, a teraz mi źle, bo nie wygląda to tak, jak bym chciał. To jest smutne, a raczej chore.
- W rzeczywistości nie jestem taka interesująca, piękna, idealna, prawda? - spytała, a w kącikach jej oczu zebrały łzy. Wmawiała sobie, że jakiśtam Harry Styles, którego pocałowała na balu, ją nie obchodzi, a tak naprawdę dbała o wszystko, co mówił.
- W rzeczywistości - podparł rękę tuż nad jej głową - ci na mnie nie zależy. Na tym polega różnica. Wciąż tylko nie potrafię zrozumieć, dlaczego na mnie reagujesz.
Oddychała szybko i niespokojnie. Jej serce pompowało adrenalinę, roznosząc ją po wszystkich częściach ciała Isabelle, mimo że Harry nie przekraczał wyznaczonej granicy i nie zanosiło się na to, żeby miał to zrobić.
- Możemy o tym pogadać później? - zapytała niepewnie.
- Pogadać? - prychnął. - Przecież ten temat to cienki lód dla ciebie.
- Och, przymknij się już - jęknęła, po czym ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go.
Nie opierał się ani przez chwilę. Cały czas swoim zachowaniem dążył do tego, by zmusić Isabelle do okazania mu trochę uczucia.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, gdy się od siebie oderwali.
- Żebyś przestał gadać - odparła, po czym odwróciła się do niego tyłem i chwyciła klamkę.
- Doprawdy? - usłyszała za plecami.
- Doprawdy.
Zdjęcie aktualne af. :D
Jakoś mi ten tydzień przeleciał i dopiero teraz pomyślałam, że może by wreszcie coś dodać. Normalnie poczułam wolność, jakbym już tego bloga nie miała. xD Nic nie piszę ostatnio (skandal!), bo za ciepło jest, żeby w domu siedzieć. B-)  No, może nie licząc dwóch rozdziałów nowego ff, ale idzie mi jak krew z nosa, przyznam szczerze. Za to pomysłów na tę historię mam pełną głowę, ciekawe.
Zasada ta sama, co ostatnio 10 komentarzy = kolejna część❣ (za tydzień, rzecz jasna)
PS. Podejście Isabelle do chłopaków to tak trochę ja, ale cśś...

11 komentarzy:

  1. Fantastyczne! ♡
    Mam nadzieję, że Isabelle szybko przekona się do Hazzy ;*
    nie mogę się doczekać kolejnej części :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Następne! Szybko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite <3 Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Meg. Ja też nie jestem zdolna do robienia czegokolwiek w takiej temperaturze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Meg. Ja też nie jestem zdolna do robienia czegokolwiek w takiej temperaturze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne! A jeszcźe cudowniej sie to czyta, uwielbiam Twoja twórczość! ��☺️��

    OdpowiedzUsuń
  7. super część czekam na wiecej!!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetnie piszesz:)
    historia też bardzo ciekawa:)
    aż nie mogę doczekać się kolejnej części:)
    pozdrawiam M:)

    OdpowiedzUsuń