niedziela, 20 września 2015

#37 Harry cz.12 (ostatnia)

Już po raz ostatni przypominam, że to opowiadanie jest zadedykowane Foreverdirectioner z okazji jej urodzin (które btw były 2,5 miesiąca temu, haha). ♥♥♥



Ostrożnie włożyłam słuchawki do uszu, po czym zaczęłam szukać odpowiedniego utworu na playliście. Sama nie wiedziałam, dlaczego to robię. Może po prostu chciałam sobie sama wmówić, że słowa Monique nie wywarły na mnie żadnego wrażenia, że po tym wszystkim będę umiała żyć. Że się z tym pogodzę, że nie dam wziąć góry emocjom. Tak, prawdopodobnie dlatego.
Usłyszałam pierwsze słowa piosenki. Dobrze mi znanej piosenki. Zacisnęłam zęby przy pierwszych słowach, czując, że robię się słaba, wręcz bezsilna.
Walls of insincerity
Shifting eyes and vacancy
Vanished when I saw your face
„Kłamstwo”, pomyślałam. „To wszystko się razem z nim pojawiło. Do cholery, zamknął mnie w celi ze ścianami nieszczerości”.
Nawet nie poczułam, gdy z moich oczu popłynęły łzy. Wręcz wyrwałam słuchawki z własnych uszu na dźwięk znanych słów. Zrzuciłam telefon na podłogę.
This night is sparkling, don't you let it go
Zrobiłam to. Tak bardzo się bałam, że Harry, z którym oglądałam „Rzymskie wakacje” w opuszczonym budynku, zniknie i to się stało. Ja na to pozwoliłam.
A może po prostu tamten Harry nigdy nie istniał? Może trzymałam się czegoś, czego nie było? Może to wszystko od początku nie miało prawa się wydarzyć?
A może byłam zbyt oczarowana, żeby to wszystko zauważyć?
Miałam okropny mętlik. Podświadomie chciałam poznać prawdę, ale wciąż przerażała mnie myśl, że to, co usłyszałam od Monique, mogło zniszczyć moje marzenia. Przerażał mnie fakt, że może będę się musiała z tym wszystkim pogodzić.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Otarłam łzy najdokładniej, jak umiałam, po czym pobiegłam otworzyć.
Stał on. Jego wargi były zaciśnięte w wąską kreskę, oczy przygaszone. W przypływie jakiegoś nieopisanego pragnienia zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go. Nie miałam już nic do stracenia, bo nie miałam jego. Chciałam ostatni raz poczuć złudną świadomość, że jest mój. Nic więcej.

[t.i.]
Może powinienem coś dodać, typu: „najdroższa” albo „kochana”, ale nie zamierzam tym listem dawać Ci jakichś obrzydliwych nadziei. Sam nie potrafię określić, co w tym momencie czuję, dlaczego to wszystko piszę. Może jestem bardziej człowiekiem niż myślę? Nasz związek trwał krótko, a mimo to czuję coś, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Czuję, że zasługujesz na to, żeby poznać całą prawdę.
Monique nie kłamała. Naprawdę byłem (jestem?) cynicznym dupkiem zdradzającym po kolei swoje dziewczyny. Nie chcę zgłębiać tematu. Coś kiedyś wywarło na mnie silnie zły wpływ, dlatego stałem się, kim się stałem. Nie zamierzam się usprawiedliwiać ani tłumaczyć wobec tego, co było, bo zgaduję, że nawet Cię to nie obchodzi. Z pewnością jednak zasługujesz na wytłumaczenie tego, co stało się między nami.
To od początku nie miało być tak, jak z innymi. To nie tak, że miałaś być tylko kolejną zabawką na pokaz. To nie tak, że ani razu coś we mnie topniało, gdy czułem Twoje malutkie dłonie błądzące po mojej skórze. To nie tak, że każdy pocałunek był fałszywy, a troska udawana.
Dawałaś mi szczęście, którego dotąd nigdy nie poczułem. Naprawdę zależało Ci na zaspokojeniu moich potrzeb. Byłaś dla mnie zawsze. Czułem, że do siebie pasujemy, i to wszystko przez pewien okres naprawdę szło w dobrym kierunku.
Przepraszam. Przepraszam za każde kłamstwo. Przepraszam, że pewnego dnia moja silna wola przegrała i znów dałem się wciągnąć w coś, od czego miałem się uwolnić. Przepraszam, że byłem zbyt słaby, żeby Cię pokochać i przezwyciężyć to wszystko dla Ciebie. Wiem, że to tyko puste słowo, ale przepraszam.
Wiem też, że nie uda się zapomnieć, zarówno mi jak i Tobie, ale przynajmniej spróbujmy udawać, że tego nie było, jeżeli w ogóle mogę Cię o to prosić. Po prostu nie cierp, nie tęsknij za mną, bo nie warto.
Dziękuję za wiele rzeczy, które mi uświadomiłaś. Jak na przykład to, że ani trochę na Ciebie nie zasługuję. Muszę w końcu dojść z tym wszystkim do ładu, opanować się, lecz Ty nie możesz mi w tym pomóc. Nie chcę tego. Nie mam prawa już niczego do Ciebie wymagać.
H

Zwinęłam czysto-białą kartkę papieru i włożyłam ją z powrotem pomiędzy książki w biblioteczce. Następnie usiadłam na kanapie. Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie potrafię się pozbyć zarówno wspomnień, jak i tego listu. Wciąż nie potrafię chować w sobie gniewu ani urazy, mimo przepłakanych i nieprzespanych nocy. Wciąż ogrzewają mnie wspomnienia wspólnie spędzonych chwil. Bez żadnej nadziei, że kiedykolwiek powrócą. Widzimy się prawie codziennie przelotem na klatce schodowej, a ja wcale za nim nie tęsknię. Patrzę na niego i widzę w nim zupełnie kogoś innego. Widzę jego prawdziwe „ja” ze świadomością, że nigdy się nie dowiem, czy byłabym w stanie je pokochać.
Moją chwilę zamyślenia przerwał dzwonek telefonu.
— Halo?
— Emm…
Zmarszczyłam brwi.
— O co chodzi? Kto mówi?
— Teraz uznasz mnie za jakiegoś desperata. To było wieki temu. Zadzwoniłaś do mnie przez przypadek, chcąc zamówić pizzę.
Uśmiechnęłam się, nieco skonsternowana.
— No tak, pamiętam.
— Wiesz, tak się składa, że byłaś pierwszą, ale nie ostatnią, która do mnie przez „przypadek” zadzwoniła. Dowiedziałem się, że ta pizzeria znajduje się w Londynie, stąd domyślam się, że ty także tu mieszkasz — ton głosu rozmówcy był rzeczowy, po barwie domyśliłam się, że to mężczyzna.
— No… tak.
— Bardzo cię przerażam tym, co mówię?
Roześmiałam się, a całe napięcie jakby gdzieś uleciało.
— A co, chciałbyś mnie wyrwać? — spytałam rozbawiona.
— Na pizzę — odparł. Wręcz poczułam jego uśmiech płynący do mnie z drugiej strony słuchawki.
— Szalony pomysł. Nawet mnie nie znasz — skwitowałam.
— Jestem naukowcem. Naukowcy bywają uznawani za szaleńców — zaśmiał się. — A ten twój telefon…  Jako naukowiec nie wierzę też w przypadki. Analizuję je.
— Czyżbyś mi proponował randkę? — odpowiedziałam, udając zaskoczoną.
— Proponuję ci wspólne analizowanie przypadku, jakim był twój telefon, [t.i.].
[t.i.], [t.i.].
— Odpowiedź jest prostsza, niż ci się wydaje. Bez okularów jestem ślepcem, panie naukowcu.
— Mam na imię Ethan i wcale mnie od siebie nie odstraszasz w tym momencie, ale zaciekawiasz swoją osobą.
— W takim razie za godzinę w tej pizzerii, jeśli ci oczywiście pasuje, Ethan. — Przygryzłam wargę.
— Do zobaczenia, [t.i.].
— Do zobaczenia.
Rozłączyłam się, po czym odłożyłam urządzenie, gdy nagle rozległ się kolejny dzwonek. Tym razem do drzwi.
Tak, to jest ostatnia część tego opowiadania.
Tak, więcej nie będzie.
Tak, to jest moja ostateczna decyzja.

Sami oceńcie, czy takie zakończenie jest dla Was happy endem. Sami dopowiedzcie sobie dalszy ciąg. W pisaniu chyba chodzi o to, żeby czasami zmuszać do myślenia, prawda?
Zżyłam się z tą historią, pisząc ją przez 3 miesiące, ale to jest odpowiedni jak dla mnie moment, żeby ją zakończyć.

Dziękuję za wsparcie i mam prośbę, żeby każdy, kto to opowiadanie do końca śledził, skomentował tego posta. To chyba nie aż tak dużo?
Love. xoxo
PS. Louis wkrótce. ♥
PS.2 Tymczasem idę umierać, zakuwając fizykę przy dźwiękach Honeymoon.

9 komentarzy:

  1. Nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie
    To po prostu nie może się tak skończyć...
    Nie wiem od czego mam zacząć, o czym napisać. Jestem emocjonalnie pokonana przez to zakończenie.
    Autentycznie pozwoliłam łzom wypłynąć z moich oczu, dyskretnie je ocierając, bo mama siedzi obok.
    Od samego początku wiedziałam, że to nie będzie kolejny imagin, pozostawiony bez echa, zapomniany (nie mam tu na myśli żadnego z twoich dzieł).
    Od pierwszych słów miał w sobie to coś. Z każdą linijką jego treść wchłaniała mnie coraz bardziej. Trudno mi uwierzyć, że od moich urodzin minęło tyle czasu, a historia [T.I] i Harrego cały czas mi towarzyszyła.
    Były radosne, piękne chwile. Były smutne, o których lepiej zapomnieć. Poznałam wszystkie twarze Harrego, ale cały czas gdzieś w środku mnie tliło się przekonanie, że Harry to dobry człowiek. Że skoro pokazuje tu swoją dobrą twarz to taki naprawdę jest. Sądziłam, że słowa innych, oskarżenia, ostrzeżenia nie mogę zburzyć mojego idealnego wyobrażenia.
    Nawet przedostatni rozdział- mimo niepokoju nie zabrał mi całkowitej nadziei.
    Nie jestem w stanie przyswoić sobie wiadomości, że mojego wyobrażenie Harrego tutaj, a jego faktyczna postawa się nie pokrywają.
    Bo gdy przywołuje te cudowne chwile, one całkowicie zaćmiewają wszystko to co złe.
    Wiedziałam, że jeśli stanął w drzwiach to już jest koniec. Potem ten list. To on wywołał moje zły. Bo zacierał powoli mocno wyryte z mojej głowie nadzieje. To koniec, koniec, koniec, koniec. Myśl która boleśnie przedzierała się przez wcześniejsze zaślepienie.
    Ale czy do końca mogę się z tym pogodzić? Zaakceptować, że Harry to nie ideał, że popełnił niewybaczalne błędy? Nie.
    Przeprosiny odebrałam jako formę jakiegoś zrezygnowania i te słowa, którymi uparcie przypominał że nie warto za nim tęsknić, nie warto go kochać. To mnie rozczuliło. Im więcej razy to powtarzał tym mocniej chciałam mu powiedzieć "stop, jesteś dobry, możesz się zmienić"...
    Potem boleśnie dociera do mnie fakt że [T.I] z którą powinnam się utożsamiać, pomimo że nie może zapomnieć, nie tęskni. Zupełnie inaczej niż ja.
    No i w końcu wyjaśnienie sytuacji z telefonem. Nie potrafię się z tego cieszyć, zaakceptować, że może pojawić się ktoś inny niż Harry.
    I już staram się zrozumieć, że tak się to właśnie skończy.
    I ostatnie zdanie "Rozłączyłam się, po czym odłożyłam urządzenie, gdy nagle rozległ się kolejny dzwonek. Tym razem do drzwi." które na nowo wlało we mnie nadzieje.
    I to nie może być koniec. Nie potrafię sobie sama dopowiedzieć ciągu dalszego. Nie mogę.
    Ale jeśli to Harry? Jeśli jest jeszcze szansa?
    Wiem, że sama prosiłam o takie zakończenie i dziękuję Ci że dałaś mi wspaniały prezent urodzinowy, którym mogę cieszyć się do teraz i na pewno jeszcze długo.
    Kocham Cię 😍💞💗
    PS: Może bezowocnie, ale i tak nie dam Ci spokoju na twitterze 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie było to opowiadanie, ale myślałam, że będą razem :( ~Vici

    OdpowiedzUsuń
  3. O nieee! Nie lubię takich zakończeń, bo nie lubię odpowiadać sobie końca czegoś, co zostało stworzone przez kogoś innego xDDD
    Ale mimo wszystko lepsze to, niż jakiś serio smutny sad end xD
    Cudowne i już nie mogę się doczekać Lou ♡♡♡

    PS. Ja też zaraz uczę się fizyki... ten przedmiot to zło -,- :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to opowiadanie, ale nie podoba mi się zakończenie :( Miałam nadzieję, że jednak będą razem <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam i się zakochałam. Uwielbiam Twoje dzieła i to nigdy się nie zmieni. Szczerze mówiąc czekałam na happy end, ale te zakończenie jest cudowne. Mimo że nie jest szczęśliwe to zakończyłaś je genialne pod względem pisarskim. Zaciekawiłaś i chciałabym, żebyś kiedyś zrobiła kolejną część tego dzieła. Cudo ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh... Co by tu napisać? Trochę bark mi słów, bo z jednej strony smutno mi, że nie ma happy endu, ale z drugiej to bardzo podoba mi się taka forma zakończenia. A właściwie zakończenia bez końca. Faktycznie w pewien sposób nakłania to czytelnika do zastanowienia się jak według niego to wszystko się zakończy. Z resztą jak zwykle jestem pod wrażeniem tego co napisałaś :) z przyjemnością czytałam tą część i całą resztę też. Czekam na Louisa! Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh... Tak się wciągnęłam w ten imagin,że nie wierzę w ten koniec. Szkoda,że tak się zakończył,ale to Twój wybór. Masz talent dziewczyno! Czekam na Louisa!
    Powodzenia i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Śledziłam każdą część :3 bardzo fajne,szkoda że już się skonczyło

    OdpowiedzUsuń
  9. wszystkie części świetne

    OdpowiedzUsuń