niedziela, 11 października 2015

#37 Louis cz.3

<~>
Uprzedzono mnie, że będę miała wizytę jakiejś wybitnej pani psycholog, co wcale nie pomogło mi, gdy już ją zobaczyłam w drzwiach sali szpitalnej, w której leżałam. Przed oczami miałam to, jak (w moim mniemaniu) zacznie mnie za chwilę zmuszać do opowiadania tego, o czym wolałabym zapomnieć.
Wlepiłam wzrok w żółtawą ścianę naprzeciwko. Czy ona kiedyś była biała, czy ktoś specjalnie pomalował ją na kolor kojarzący się ze starością? Czy ja własnej starości doczekam? On mnie znajdzie, ja nie mam prawa żyć, należę do Niego, tylko On ma prawo o tym decydować.
Poczułam piekące łzy pod powiekami.
Nie wolno mi płakać. Nie wolno hałasować.
„Umówmy się. Ty wydajesz z siebie jakiś dźwięk, a ja w nagrodę pozbawiam cię jednej części ciała. Zacznę od języka”.
Kobieta usiadła, po czym usłyszałam jej głos:
— Nazywam się Stephanie Mellark. Frances, jestem tutaj tylko po to, żeby ustalić, czy to, co ci się stało, miało związek z psychopatą, którego od miesięcy szukam. Chcesz mi coś powiedzieć?
Spojrzałam na brunetkę, otwierając usta, ale poczułam blokadę. Żadne słowo się z nich nie wydobyło.
Nie wolno mi się, do cholery, odzywać. Nie wolno.
Potrząsnęłam głową.
— Tu chodzi o bezpieczeństwo twoje i innych kobiet, które w najbliższym czasie mogą zostać zaatakowane przez tego psychola.
Zacisnęłam zęby, po czym odwróciłam głowę w drugą stronę.
— Powiedz mi tylko, czy to był on.
Popatrzyłam na nią, a wtedy wyjęła z kieszeni złożone na kilka części zdjęcie mężczyzny.
Potrząsnęłam szybko głową potakująco, żeby je jak najszybciej schowała.
— Chciałabyś może, żebym do kogoś zadzwoniła? Kogoś bliskiego?
Wreszcie na moment udało mi się wyrzucić z głowy tego psychopatę. Pomyślałam o tych wszystkich znajomych, których nie miałam. I ukochanym, przez którego nie czułam się kochana. Jedyna osoba, która mogłaby się o mnie martwić, była właśnie na wakacjach tysiąc kilometrów stąd.
Zaprzeczyłam ruchem głowy, po czym, z moich oczu spłynęło kilka łez.
— Dziękuję, Frances. — Kobieta położyła swoją dłoń na mojej, po czym podniosła się. — Gdyby coś… — Położyła swoją wizytówkę na szafce, po czym wyszła.
<~>
— I co? — Poderwałem się na widok Stephanie wychodzącej z sali, gdzie leżała Frances.
— Usiądź. — Machnęła ręką, po czym zajęła miejsce obok mnie.
— Stephanie, co z nią?
— Nie mówi — odparła — nie płacze. Prawdopodobnie ten sukinsyn jej czymś groził, jeżeli będzie krzyczała. Te cięcia na jej udach… tym ją postraszył. Miała zaciśnięte nogi, to rozdzielił je nożem. Zgaduję, że raczył ją tekstami typu: „krzyknij, a odetnę ci język”. Nie chciała, żebym gdziekolwiek dzwoniła. Może ty znasz jakąś jej rodzinę?
— Ona od zawsze była sama. Mówiła, że nie ma nikogo. — Potarłem palcami skronie. — Stephanie, ona nie może być sama.
— Mnie to mówisz?
— Ja to załatwię, ale trzeba w końcu dopaść tego skurwysyna. Wkroczył na mój teren i skrzywdził Frances. Nie odpuszczę.
~półtora tygodnia później~
Siedziałem przy Frances mimo zmęczenia pracą i niewyspania. Wciąż się nie odzywała. Przychodziłem codziennie i nie usłyszałem jeszcze ani jednego słowa z jej ust.
Tego dnia byłem wyjątkowo sfrustrowany.
— Frances, musisz uwierzyć, że jego już nie ma i nie będzie. Błagam, powiedz chociaż słowo.
Popatrzyła tylko na mnie swoimi zielonymi, pełnymi strachu oczami i znowu nic nie powiedziała. Ona się nawet niewiele ruszała. Niewiele jadła. Potrząsała tylko głową i wykrzywiała usta przy zmianach opatrunku.
— Może ty nie chcesz, żebym ja tu w ogóle siedział, co? — wybuchnąłem. — Może ja się niepotrzebnie produkuję? Chcesz być sama? Proszę.
Podniosłem się, ale wtedy zacisnęła swoją dłoń na rękawie mojej kurtki, zmuszając mnie do ponownego zajęcia miejsca, po czym oplotła moją szyję rękoma i wtuliła się we mnie mocno. Zaczęła cicho łkać, a ja natychmiast pożałowałem tego, co wypłynęło z moich ust.
— Przepraszam, Frances, przepraszam — szepnąłem. — Nigdzie nie pójdę, jeżeli będziesz chciała, żebym został, tylko się nie poddawaj. Udowodnij temu sukinsynowi, że nie dasz się zastraszyć.
Poczujcie tę moją domorosłą psychologię. :'D
Ostatnio na mnie spadł (prawie dosłownie) pewien pomysł na nowe opowiadanie z Niallem (bo dawno z nim nie pisałam) i chyba go zrealizuję. c: Myślę, że czegoś takiego jeszcze nie czytaliście.
Może coś dodam w środę (bo wolne), ale nic nie obiecuję.
Dziękuję za ponad 150 tys. wyświetleń, wow. ♥
PS. Zamówiłam szablon na ff, więc jest duży postęp, haha.

5 komentarzy:

  1. Fantastyczne! ♡ mam nadzieję, Frances wkrótce otworzy się na Lou ^^ ♡

    Niecierpliwie czekam na kolejną część, bądź kolejnego imagina :D

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdział, naprawdę podoba mi się pomysł na to opowiadanie :D
    czekam na nexta <3
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam i nigdy nie przestanę <3

    OdpowiedzUsuń