Wzięłam
głęboki wdech, a po powtórnym upewnieniu się, że to na pewno to mieszkanie,
zapukałam do drzwi. Cisza. Zero odpowiedzi. Postanowiłam użyć dzwonka.
Podziałało, bo po chwili w drzwiach ujrzałam swoją koleżankę. Byłyśmy dobrymi
przyjaciółkami w czasach podstawówki, potem gimnazjum. Aż do college'u, bo
wtedy nasz kontakt się urwał. Ona wyjechała do renomowanej szkoły z internatem
w Londynie, podczas gdy ja zostałam w Driffield - naszej rodzinnej
miejscowości. Cóż, to jej rodzice są bogaci, nie moi. Może teraz uznacie, że
jestem wredną egoistką, ale właśnie lata college'u wspominam jako najlepsze w
moim życiu do tej pory; m.in. dlatego, że Chelsea była kilometry ode mnie. Wtedy
właśnie moje życie towarzyskie rozkwitło. Zrozumiałam, że zawsze byłam w jej
cieniu, i w końcu to się zmieniło. Zaczęłam chodzić na imprezy, nosić bluzki z dekoltami i krótkie spódniczki, poznałam smak nastoletniej miłości. Przestałam
natomiast siedzieć w piątkowe wieczory w domu i odrabiać prace domowe za
królową Chelsea, która w tym czasie... No nie powiem, co robiła, bo wtedy
znienawidzilibyście ją do reszty, a przecież koniec końców taka zła nie była.
Niestety, zawsze gdy pojawiała się ona, ja zostawałam w tyle, przyćmiona jej
"blaskiem". I pech chciał, że po zakończeniu college'u postanowiłam
wybrać się na studia do Londynu. Nie było w tym nic złego; w końcu to duże
miasto, nie musiałam Jej spotkać. Ale spotkałam. Było lato, w małej kawiarni
siedziałam z gazetą w ręku i przeglądałam oferty mieszkań. Nie mogłam po
rozpoczęciu studiów zamieszkać w akademiku, bo okazało się, że jest on już
przepełniony. I wtedy natknęłam się na Chelsea. Odbyłyśmy przyjacielską
pogawędkę. Oczywiście musiała mi się pochwalić swoim najnowszym podbojem, jakim
okazał się być sam... em... jakiś tam... Harry Styles (mam nadzieję, że nie
przekręciłam tego cholernego nazwiska) z One Direction. Jak rzekła sama
"królowa": "To wolny związek. Rozumiesz, bez zobowiązań".
No i potem jakoś wygadałam się, że szukam mieszkania, a ona na to, że mieszka sama
i że z chęcią mnie "przygarnie", bo ma miejsca (tu cytat) "od
cholery". Próbowałam jakoś się wykręcić, lecz koniec końców uległam. A
potem po nocach modliłam się, żeby ten cały jej "chłopak" był w miarę
normalny i nie próbował nawet mnie tknąć palcem.
Tamtego dnia właśnie wszystko miało się wyjaśnić. Stałam pod jej drzwiami z dwiema walizami. I wtedy się otworzyły i zobaczyłam Ją. Blond włosy sięgające do łopatek, idealny makijaż, modne ciuchy. Cała ona. Wyściskała mnie serdecznie, po czym jakoś dotargałyśmy te walizy do mojego pokoju. Zaczęłam się przyglądać z zachwytem wszystkiemu wokół. Takie mieszkania do tej pory widywałam tylko w magazynach. Wszystko perfekcyjnie i nowocześnie urządzone. Po prostu ideał. I nagle zaczęłam się zastanawiać, ile musi kosztować tu czynsz i czy na pewno będzie mnie na niego stać z pensji kelnerki w malutkiej cukierni. Szybko odpędziłam od siebie te myśli. Później się nad tym będę głowić.
Rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, a
walizki schowałam pod łóżko i wtedy do mojego pokoju wpadła Chelsea z telefonem
w dłoni.
– No, jasne – powiedziała do
słuchawki i rozłączyła się. – [t.i.] – zwróciła się do
mnie – co powiesz na małą imprezkę w domu?
– Rozumiem, że nie mam innego wyjścia niż
się zgodzić? – zapytałam ze śmiechem.
– No chyba nie – odparła rozbawiona.
Zdziwieni? A jednak
jestem. :D Na razie to dopiero "zarodek" opowiadania. Miałam dzisiaj
nic nie pisać, tylko wreszcie się wziąć za naukę, ale co tam? Jutro (właściwie,
to chyba już dzisiaj) też jest dzień. :D A co do tego na górze, to szczerze Wam
powiem, że jest to czysty spontan. Nie to miałam w planach, ale po prostu śnił
mi się bardzo ciekawy sen (mój pierwszy w życiu z Louisem). :) Problem w tym,
że jest on do pewnego momentu, a dalej kompletnie nie wiem, co z tym zrobić.
Więc tutaj do Was pytanie. Może macie jakieś pomysły na ciąg dalszy tego?
Pomóżcie, bo szczerze Wam powiem, że mi trochę ich brakuje. :) Na razie wiem na
pewno tyle, że na tej imprezie (jakżeby inaczej) będą chłopacy z 1D. :D Ale
jeśli nic Wam nie przychodzi do głowy, to trudno. Sama (jakoś) też dam radę. ;3
Pozdrawiam
i miłej niedzieli. :***
PS.
Do Jessici Hayley. Niall będzie. Wkrótce. ;)
Dziękuję że jednak napisałaś, to po pierwsze. Po drugie, genialnie opisałaś każdy szczegół :* Mimo, że to dopiero początek, już mam przeczucie, że to będzie cudowny imagin ^^ Co do pomysłu, (tylko moja dziwna wizja XD) Harry mógłby okazać się złyy (kocham go, nie odbieraj tego źle :*), a Louis mógłby ją obronić <3 I na koniec YAAY!! Będzie Niall :D
OdpowiedzUsuń~Penguin
Świetne <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wpadniesz na jakiś mega pomysł, jak zawsze ;D
No super, świetnie się zapowiada xd
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i Nialla skoro będzie :-D
Pozdrawiam :-*
O, teraz dopiero zauważyłam, że nie komentowałam. A byłam pewna, że to zrobiłam.
OdpowiedzUsuńNo nic... nowy imagin bardzo mi się podoba, ciekawie się zapowiada. Kolejne Twoje cudowne dzieło :)