piątek, 20 marca 2015

#32 Louis cz.1

Melbourne, 22. grudnia 2014
„Wszystko, o czym marzysz, znika, kiedy budzisz się ze snu” – logiczne, prawda? Nieświadomie przez 24 długie lata kierowałam się tymi słowami niczym życiowym mottem. Nigdy nie miałam jakichś wygórowanych marzeń czy planów; żyłam teraźniejszością, starając się robić wszystko najlepiej jak umiałam i nie oczekując od przyszłości zbyt wiele. Może dlatego udało mi się osiągnąć to, co chciałam. Zostałam pisarką kryminałów. Może nie znaną na całym świecie, ale posiadającą grono swoich stałych czytelników. Można powiedzieć, że odniosłam sukces, o którym [na szczęście] nie wiedzą nawet moi znajomi, gdyż udało mi się ukryć pod pseudonimem. Chytrze? Może trochę.
Sukces ma jednak swoją cenę i właśnie ją płacę. Siedzę jak ta idiotka, dwa dni przed świętami na lotnisku w Melbourne, bo samolot się spóźnia. Dwa dni temu miałam rozmowę z właścicielem wydawnictwa, a teraz prawdopodobnie nie wrócę na święta do domu. Świetnie.
Zamknęłam dziennik, po czym wrzuciłam go do torby podręcznej wraz z długopisem. Następnie opadłam bezradnie na oparcie twardego krzesła, pocierając opuszkami palców kąciki oczu. Ziewnęłam, spoglądając na zegarek. 21:00. W Londynie mają 11:00. Umieram.
Rozejrzałam się wokół. Zadbana pani z dwójką dzieci, jakiś zabiegany biznesmen, głos z megafonu informujący o kolejnych opóźnieniach, starsza kobieta, szum kółek różnych walizek, gwar rozmów, śmiechy dzieci… wszyscy zajęci własnymi sprawami. Życie toczyło się normalnym rytmem.
— Na jaki lot czekasz? — wtem usłyszałam męski głos.
Podniosłam głowę. Bluza z kapturem, na nosie okulary w ciemnych oprawkach, poważna mina.
—  Do Londynu z przesiadką w Kairze — odparłam.
Coś na kształt uśmiechu przebiegło po jego twarzy.
— Można na stronę? — zapytał.
— Jasne — odparłam, nieco zdezorientowana.
Wstałam i odeszliśmy na bok.
— Chodzi o to, że cholernie mi się do tego Londynu spieszy — wyjaśnił.
— Dziewczyna? — wymsknęło mi się bezwiednie.
— Nie, rozstaliśmy się pół roku temu — odparł, zaśmiewając się. — Ale spieszy mi się. Wynająłem prywatny samolot i…
— Rockefeller? — wtrąciłam.
— Możesz nie przerywać?
— Mogę.
— Dziękuję. Wynająłem ten samolot i szukam choć jednej osoby, która poleciałaby ze mną. Samemu mi głupio. Za nic nie będziesz musiała płacić. Tylko ze mną poleć.
Zmarszczyłam brwi.
— Tak po prostu? — zapytałam. — Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś terrorystą, dżihadystą, gwałcicielem czy mordercą? Nawet się nie znamy.
— Ehm… No… Przysięgnij, że nie zaczniesz mdleć, piszczeć ani płakać.
— A dlaczego bym miała?
— To zerówki — wyjaśnił, ściągając okulary. Spojrzałam na niego, po czym doznałam na nagłego olśnienia:
— Przecież ty jesteś…! — Zatkał mi usta dłonią, uniemożliwiając dokończenie.
— Tak, to ja — szepnął mi na ucho — Louis Tomlinson. A ty miałaś nie piszczeć. Już?
Pokiwałam głową, a wtedy odsłonił moją buzię.
— Więc jak? — zapytał.
— Um… zgoda.
— Cieszę się.
„Nie wierzę, że to się dzieje”.
~kilka godzin później~
Wyjrzałam przez okno, spoglądając na chmury. Tak naprawdę nie zachwycał mnie ten widok, może przez lekki lęk wysokości, ale zawsze lepsze to niż patrzenie na Louisa Czystą Perfekcję Tomlinsona siedzącego obok. Jego bliskość przyprawiała mnie o szczere zakłopotanie.
— Pogadamy? — zapytał nagle. Spojrzałam na niego zdziwiona. — No co? Nieprzyzwyczajony do takiej ciszy jestem.
— Pierwszy raz sam?
— Pierwszy raz w takiej sytuacji. A ty mi się nawet nie przedstawiłaś.
Uścisnęłam przelotnie jego dłoń.
— [t.i.] [t.n.].
— Czym się zajmujesz?
— Um… Piszę.
— Co?
— Książki. — Nagle spojrzałam na jego torbę podręczną, a raczej na wystający z niej egzemplarz. Wyciągnęłam go.
— Co? — zapytał skonsternowany.
— Wiesz, kim tak naprawdę jest Samantha Jones? — Wskazałam na autorkę.
— Nikt nie wie — odparł. — Jedna wielka zagadka. Tylko tyle o niej piszą, że jest młoda i za parę miesięcy robi doktorat z psychologii kryminalistyczno-śledczej. I pisze zajebiste kryminały. Po całym mieście zapieprzaliśmy z Zaynem po księgarniach. Mamy nawet specjalną półkę z jej książkami. Zaraz. A dlaczego pytasz? — Spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się. — Nie. Nie gadaj to ty? O Boże. Mogę ci zrobić zdjęcie? Proszę! Zayn mi nie uwierzy! Ja nie mogę… Samantha Jones!
— Nikomu nie mów — uciszyłam go. — Chcę pozostać anonimowa, proszę.
— Okay… — odparł zrezygnowany. — A podpiszesz mi się chociaż?
— Nigdy tego nie robiłam…
— Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Podał mi długopis, a ja złożyłam podpis na pierwszej stronie jego książki.
— Wow, ja po prostu nie wierzę — zachwycał się.
— Przestań — jęknęłam, rumieniąc się. — Nie jestem przyzwyczajona do… takich sytuacji.
— Ja też — odparł, zaśmiewając się. — Zazwyczaj mnie traktują jak idola. Teraz to ja spotkałem swoją idolkę.
Zaczerwieniłam się.
Louis
Wszystko stało się bardzo szybko: kilka godzin lotu, swobodne rozmowy o głupotach, potem głos kapitana o awarii, wstrząsy, a potem spadek. Niewiele potem pamiętałem, jedynie okropny ból, jakbym uderzył się czymś w głowę.
Gdy się ocknąłem, poczułem coś wilgotnego i lepkiego na skroni.  Przetarłem palcami. Krew. Z cichym jękiem wyprostowałem się na siedzeniu, łapiąc się za głowę. Ała. Wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę i przyłożyłem ją do rany na swoim czole, tamując krew, po czym rozejrzałem się.
„[t.i.]. Co z [t.i.]?”
Spojrzałem na nią. Leżała w dziwnej pozycji na fotelu, a z jej rany na głowie, tak samo jak z mojej, płynęła krew. Szybko odpiąłem jej pasy i chwytając pod boki, przeniosłem na pokład samolotu. Sprawdziłem jej oddech i puls. Wszystko było w porządku, oprócz tego, że nie odzyskiwała przytomności. Zostawiłem ją tak na chwilę i udałem się do kokpitu. Dwóch kapitanów i stewardessa leżeli na podłodze z dosłownie zmasakrowanymi głowami. Ich wnętrzności dosłownie pływały po wykładzinie. Odwróciłem się, zasłaniając usta dłonią, bo zrobiło mi się niedobrze. Zamknąłem drzwi i pobiegłem do [t.i.]. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z samolotu. Rozejrzałem się.
„Co to, jakaś dżungla? Bez jaj”, pomyślałem.
Otaczały mnie wysokie drzewa, wokół było duszno i gorąco, a po zadarciu głowy w górę zauważyłem spore chmury, które zwiastowały porządną ulewę.
Ja pierdolę, to jakaś komedia. Las deszczowy?
Wszedłem z dziewczyną z powrotem do samolotu, żeby schować się przed ulewą. No pięknie.
Witam Was tego jakże pięknego dnia, gdy nie tylko pogoda, lecz także i kalendarz, wskazuje na to, że już wiosna; cała Polska miała okazję podziwiać częściowe zaćmienie słońca; a do mojego anglisty nadal nie dociera, że zapamiętanie zwrotu „strome wzgórza” przekracza moje możliwości intelektualne. Z serii: „Życie gimbusa”. :D
Pod ostatnim postem kiepsko było z tymi komentarzami i nie liczę na to, że się poprawi, bo wiem, że to jest beznadziejne. ;_; Zresztą róbcie jak chcecie. Komentujcie albo nie. Coraz mniej mi zależy. Pisanie to moje hobby, ale bez publikowania przeżyję.
Pozdrawiam wszystkich, którzy tu jeszcze są i którym zależy może nawet bardziej niż mnie. Dziękuję. xx

17 komentarzy:

  1. No no no ... Zapowiada się bardzo ciekawie :D już mnie zaciekawiłaś ;)
    Twoje prace wcale nie są beznadziejne.. Są świetne !!!! Bardzo mi się podobają,lekko i przyjemnie się je czyta,nie nudzą tylko wciągają :D odwiedzam twoja stronę jak tylko mama trochę czasu i jest to możliwe,przyznaje że nie zawsze komentuje.. Może to i prze lenistwo lub brak czasu ale nie będę się tłumaczyć :p postaram się to zmienić a Ty pisz dalej :* Dla siebie !
    Pozdrawiam Ania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to, jak piszesz! <3 imagin jak zwykle świetny i zapowiada się ciekawie :*
    Do następnego :D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi zależy ♡♡♡ kocham czytać twoje prace ^_^ a jeśli nie będziesz ich tutaj publikować, to ubłagam cię, żebyś mi je nawet na maila wysłała! :D i mówię tu całkiem poważnie! :D ♡
    Imagin z Lou zapowiada się bardzo ciekawie i strasznie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pomysł na imagina, naprawdę zapowiada się ciekawie.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek przypomniał mi o pewnej książce, ale potem już wszystko potoczyło się własną drogą... Fajny pomysł, ciekawe czy dziewczyna będzie miała wyrzuty do Louisa, że tak się stało... Świetny początek,czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobieństwo musi być zupełnym przypadkiem, bo ja czegoś takiego nie czytałam, a pomysł na to opowiadanie zrodził się w moje głowie po przedawkowaniu z bratem The forest u różnych youtuberów. :3 Ale spokojnie, kanibali nie będzie. xP Spodobał mi się po prostu motyw bezludnej wyspy. Coś jak w Błękitnej Lagunie. :D xx

      Usuń
    2. EHH.. KANIBALI NIE BĘDZIE? ;'( SZKODA ;') CIEKAWI MNIE TO JAKBY LUIS WYGLĄDAŁ W THE FOREST ;O; BYŁBY NA PEWNO W ODCINKU U REZIEGO CZY GIMPERA JASIA LUB KOGO INNEGO XD^^ PROSZE, PROSZE, PROSZE CZY NASTĘPNY IMAGIN BĘDZIE Z HARRYM?? PROOOOOOOOSZE

      Usuń
    3. Tak, następna będzie ostatnia część Harrego. :') x

      Usuń
  6. Pomysł inny od wszystkich, bardzo mi się podoba:) I teraz niejedna z nas chciałaby, znaleźć się w takiej sytuacji ;) Zaczyna się na prawdę interesująco, ciekawa tylko jestem jak to wszystko dalej przebiegnie, bo nie ukrywałam jestem cholernie ciekawa:) Piosenkarz i pisarka, na prawdę może być ciekawie ;D
    Ostatnio na prawdę bardzo rzadko bywam na laptopie, a co za tym idzie, nie komentuje na bieżąco twoich prac, ale możesz być pewna, że je czytam:) A gdy mam więcej czasu, od razu zabieram się za komentowanie:)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny imagin <33333 Strasznie oryginalny - jeszcze nigdy nie czytałam nawet w 1% czegoś podobnego do niego :) Nie mogę się doczekać 2 części ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej! Świetne i oryginalne! Tylko na końcu trochę mnie przeraziło. Ciekawe gdzie wylądowali?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ehh... 1D się rozpada...
    Co teraz będzie? Całe 5 lat...
    Co stanie sie z tymi wszystkimi blogami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem do końca, co masz na myśli, bo to, że Zayn odszedł, na pewno nie spowoduje, że wszyscy nagle przestaną pisać i pozamykają wszystkie blogi. Ja przynajmniej nie mam takiego zamiaru, ale więcej napiszę w notce pod kolejnym postem. x

      Usuń
    2. Hmmm... trzeźwo myśląc masz racje ale czy te blogi bedą takie same. To już nie będzie to samo. Nie miałam na myśli tego że wszyscy zamkną blogi.Chodziło mi o to czy dla większości blogerek nie będzie zdawało się bezsensu. Taka teoria.
      P.S.- Czekam niecierpliwie na następny post :)

      Usuń
    3. Fantastyczny imagin!! Czekam na next :)

      Usuń