Zaglądam do portfela, odliczając drobne za kawę. Jest 18:00 i spieszę się do domu. „Niall pewnie już się niecierpliwi. Jak ja mu wytłumaczę, że szef mnie zatrzymał, bo pracujemy nad specjalnym projektem? Będzie zły. Tutaj chyba tylko lasagne pomoże”, myślę, uśmiechając się pod nosem. Podaję kobiecie drobne za kawę, a ona pomrukuje coś niezrozumiałego pod nosem. Nie rozumiem tego nagłego ataku wrogości, ale dziękuję tylko za napój, po czym chwytam kubek i odchodzę od lady. Nagle moich uszu dobiega głos płynący z odbiornika telewizyjnego zawieszonego na ścianie:
— Zayn Malik – członek najpopularniejszego boysbandu na świecie – postanowił odejść z zespołu. Czy to początek końca One Direction? W opublikowanym na oficjalnym profilu na facebooku oświadczeniu czytamy: „Pragnę przeprosić fanów, jeśli ich zasmuciłem, ale muszę robić to, co podpowiada mi serce”…
„Co?!”, próbuję pozbierać własne myśli do kupy. „Zayn odszedł z zespołu? Czy to jakiś żart? Dlaczego ja nic nie… wiedziałam?”.
Wybiegam z kawiarni, po czym pędzę do domu. Mijam kolejnych ludzi, wszyscy patrzą na mnie jak na idiotkę. Wpadam jak burza do domu, krzycząc od progu:
— Niall!!! Niall, gdzie jesteś?! Niall!!!
Biegam po całym domu jak szalona, aż w końcu nieco spokojniej podchodzę do drzwi łazienki na piętrze. Pukam cicho do drzwi.
— Niall, jesteś tam? — pytam.
— Tak… — odpowiada.
— Mogę wejść?
— Nie… nie wchodź.
Na moment zapada cisza.
— Od jak dawna wiedzieliście? — mój głos jest cichy i niepewny, sama go nie poznaję.
— Uch… — wypuszcza powietrze z płuc. — Trochę… Obiecaliśmy, że nie powiemy… Koncert w Hongkongu… miał być ostatni…
Urywa, a ja wiem, że płacze. Wchodzę bez ostrzeżenia do łazienki i patrzę na siedzącego na sedesie blondyna: jego twarz jest cała czerwona, oczy zapuchnięte.
— Niall… — Podchodzę do niego, a on tuli głowę do mojego brzucha. Obejmuję go, całując jego włosy. Czuję zbierające się w kącikach oczu łzy. — Ale dlaczego? — pytam.
— Ponoć od dawna się nad tym zastanawiał… — odpowiada — ale bał się nam powiedzieć… Był przemęczony, ciągle chudł… do tego cała ta drama ze zdradą… Ja nie wierzę, że było mu aż tak źle… [t.i.]… — rozpłakuje się na nowo.
— Hej, Nialler! — Energicznym ruchem poburzyłam jego włosy. — Przecież on nie umiera! Odchodzi, ale nie umiera. Nadal będziecie kumplami, możecie się wciąż spotykać.
— Tu nie chodzi o mnie… — chlipi. — Zobacz to. — Odblokowuje ekran telefonu, po czym podaje mi urządzenie. Twitter. Przewijam timeline, czytając tysiące kolejnych, rozżalonych, pełnych bólu tweetów, przez co mi samej serce się kraje.
— Co ja mam im powiedzieć? — pyta bezradny.
Patrzę w jego czerwone, zapuchnięte oczy. To boli – widzieć jak płacze ktoś, kto znaczy dla mnie wszystko. Głaszczę dłonią jego rozgrzany policzek.
— Poczekaj — mówię. — Najpierw dojdź do ładu ze sobą, ochłoń, przemyśl to. Potem odezwij się do nich.
— Ale…
— Sh… — Pocałowałam delikatnie jego usta. — Wiesz, że chcę dla ciebie dobrze. Posłuchaj mnie.
Kiwa głową, podciągając nosem, po czym kładzie ręce na moich biodrach i przyciąga mnie do siebie.
— Dobrze, że mam ciebie — mówi. — Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
— Zginąłbyś, to na pewno — uśmiecham się. Na jego twarzy na ułamek sekundy wkradła się radość.
— Kocham cię… — szepcze, przykładając głowę do mojego brzucha.
— Ja ciebie też. Tak samo fani. Zrozumieją — odpowiadam, głaszcząc go po włosach.
„Co?!”, próbuję pozbierać własne myśli do kupy. „Zayn odszedł z zespołu? Czy to jakiś żart? Dlaczego ja nic nie… wiedziałam?”.
Wybiegam z kawiarni, po czym pędzę do domu. Mijam kolejnych ludzi, wszyscy patrzą na mnie jak na idiotkę. Wpadam jak burza do domu, krzycząc od progu:
— Niall!!! Niall, gdzie jesteś?! Niall!!!
Biegam po całym domu jak szalona, aż w końcu nieco spokojniej podchodzę do drzwi łazienki na piętrze. Pukam cicho do drzwi.
— Niall, jesteś tam? — pytam.
— Tak… — odpowiada.
— Mogę wejść?
— Nie… nie wchodź.
Na moment zapada cisza.
— Od jak dawna wiedzieliście? — mój głos jest cichy i niepewny, sama go nie poznaję.
— Uch… — wypuszcza powietrze z płuc. — Trochę… Obiecaliśmy, że nie powiemy… Koncert w Hongkongu… miał być ostatni…
Urywa, a ja wiem, że płacze. Wchodzę bez ostrzeżenia do łazienki i patrzę na siedzącego na sedesie blondyna: jego twarz jest cała czerwona, oczy zapuchnięte.
— Niall… — Podchodzę do niego, a on tuli głowę do mojego brzucha. Obejmuję go, całując jego włosy. Czuję zbierające się w kącikach oczu łzy. — Ale dlaczego? — pytam.
— Ponoć od dawna się nad tym zastanawiał… — odpowiada — ale bał się nam powiedzieć… Był przemęczony, ciągle chudł… do tego cała ta drama ze zdradą… Ja nie wierzę, że było mu aż tak źle… [t.i.]… — rozpłakuje się na nowo.
— Hej, Nialler! — Energicznym ruchem poburzyłam jego włosy. — Przecież on nie umiera! Odchodzi, ale nie umiera. Nadal będziecie kumplami, możecie się wciąż spotykać.
— Tu nie chodzi o mnie… — chlipi. — Zobacz to. — Odblokowuje ekran telefonu, po czym podaje mi urządzenie. Twitter. Przewijam timeline, czytając tysiące kolejnych, rozżalonych, pełnych bólu tweetów, przez co mi samej serce się kraje.
— Co ja mam im powiedzieć? — pyta bezradny.
Patrzę w jego czerwone, zapuchnięte oczy. To boli – widzieć jak płacze ktoś, kto znaczy dla mnie wszystko. Głaszczę dłonią jego rozgrzany policzek.
— Poczekaj — mówię. — Najpierw dojdź do ładu ze sobą, ochłoń, przemyśl to. Potem odezwij się do nich.
— Ale…
— Sh… — Pocałowałam delikatnie jego usta. — Wiesz, że chcę dla ciebie dobrze. Posłuchaj mnie.
Kiwa głową, podciągając nosem, po czym kładzie ręce na moich biodrach i przyciąga mnie do siebie.
— Dobrze, że mam ciebie — mówi. — Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
— Zginąłbyś, to na pewno — uśmiecham się. Na jego twarzy na ułamek sekundy wkradła się radość.
— Kocham cię… — szepcze, przykładając głowę do mojego brzucha.
— Ja ciebie też. Tak samo fani. Zrozumieją — odpowiadam, głaszcząc go po włosach.
Chyba nie muszę mówić, co stanowiło dla mnie inspirację do napisania tego imagina. Napisałam go, bo… chciałam sobie to wszystko poukładać. Pozwolił mi on pewne rzeczy zrozumieć, bo z początku miałam ogromny żal do chłopaków, że przez pierwsze godziny się nie odzywali. Oni potrzebowali Myślę, że każda z nas swoje już przebolała. Teraz każda/-y z nas powinna być taką [t.i.], która miała w tym imaginie znaczenie symboliczne. W One Direction została teraz czwórka chłopaków, którzy też nas teraz potrzebują. Mam wrażenie, że połowa osób skupiła się teraz na Zaynie, zapominając o Louisie, Harrym, Liamie i Niallu, którym też musi być teraz ciężko. Wspierajmy ich.
Na koniec chciałabym dodać, że nie zamierzam przestawać pisać z Zaynem. Już chyba od stycznia ‘skrobię’ pewnego imagina z nim i myślę, że kiedyś go tu zobaczycie. Jego i… nie tylko jego. Fanfiction z nim też mam w planach. Na razie odległych, ale mam.
Dziękuję każdemu, kto przeczytał tę notkę, a gdybyście mieli jakieś sprawy, wszystkie tłajtery i maile znajdują się w moim profilu. Piszcie śmiało. xxx
PS. Na „Amnesii” po miesiącu wreszcie pojawił się nowy rozdział, więc gdybyście mieli czas i ochotę, to byłoby miło. ♥
PS.2 Harry pojawi się tak około wtorku-środy. ☺
Dobrze, że napisałaś ten imaginu. Pomógł mi. Sama gdy się dowiedziałam płakałam, a w nocy budzilam się wiele razy. Ale przecież Zayn nie umarł. Przecież spotkają się jeszcze nie raz. Zrobią sobie jeszcze nie jedno wspólne Selfie. Tak, to trudne dla każdego fana ale też dla chłopców. Musimy go zrozumieć i nie dawać się zwariować. Tak, One Direction to ogromna część naszego życia, ale musimy pogodzić się z jego decyzją. Mam nadzieję, że nie uwierzymy w te wszystkie kłamstwa, które są nagłaśniane w telewizji, radiacja czy gazetach. Poczekajmy na Zayna. Kiedyś nam to wytłumaczy. Ale dajmy mu czas. Teraz musimy wspierać chłopców i pokazać, że nadal z nimi jesteśmy. Dla mnie Malik zawsze będzie członkiem 1D.
OdpowiedzUsuńPiękne ;')
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem powyżej.
Malik zawsze będzie członkiem 1D.
Cóż, jak się o tym wszystkim dowiedziałam, to strasznie się popłakałam... Co prawda starałam się być silna, ale kiedy tylko weszłam do łazienki, puściłam wodę pod prysznicem, to myślałam, że ja się do rana nie wykąpię... Nie miałam po prostu siły :( Później jeszcze rozmawiałam ze swoją przyjaciółką, która również jest Directioner i było nam źle, ale doszyłyśmy razem do wniosku, że Zayn jest z jednej strony głupi pisząc, że odchodzi z 1D dlatego, że chce żyć jak normalny 22 latek... Jeśli sława go wykończyła, rozumiem, ale to co jest jego 'oficjalnym' powodem odejścia... To moim zdaniem jest mega głupota, ponieważ po tym, co przez te wspaniałe 5 lat osiągnął śpiewając w One Direction - przez to już nigdy nie będzie normalnym chłopakiem! On już zawsze będzie w centrum zainteresowania, cały świat będzie chciał wiedzieć o nim wszystko...
OdpowiedzUsuńAle nie to boli mnie najbardziej...
Na pewno nie tylko mnie, ale najbardziej bolesne jest to, że to właśnie on obiecał nam, że przylecą do Polski! Dobra, może nie powiedział tego w prost, ale powiedział, że mają w planach przylecieć do Polski, a ja nie chcę tylko czwórki... Oni w pięciu byli zawsze częscią naszego życia :( Wszyscy widzieli całą piątkę, a dlaczego my mamy zobaczyć tylko czwórkę??? Jęsli wgl do nas przylecą:((
To właśnie boli najbardziej z tego wszystkiego :(
Ogólnie to już się z tym wszystkim pogodziłam i dzień po odejściu Zayna już mnie to nie bolało, a szczerze mówiąc, to miałam na to wszystko wyjebane... W końcu on nie umarł xD Ale też mam wielką nadzieję, ze jak sobie wszystko poukłada, to wróci do chłopaków po trasie koncertowej i wgl... :))
Nie mogę się doczekać kolejnego ima ^_^
Ten imagin jest cudowny.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że nie przestaniesz pisać o Zaynie. :)
Brawo dla Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to wpadaj do mnie: http://one-direction-4u.blogspot.com/
Piękne, cudowne <3 i zgadzam się, że Zayn zawsze będzie jedym z nich
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie http://czastkamniesamej.blogspot.com/