sobota, 18 lipca 2015

#37 Harry cz.4

* * *
Sny o spadaniu w otchłań nigdy nie są przyjemne. Czuje się wtedy, że dzieje się coś, nad czym nie ma się kontroli, co prowadzi jedynie do cierpienia, bólu. Wiem coś o tym. Nieraz śniłam o czymś podobnym, a potem budziłam się zlana potem. Tak było i tej nocy. Wstałam i podeszłam do otwartego szeroko okna, oddychając głęboko. Uspokoiwszy się, udałam się do kuchni, gdzie nalałam sobie zimnej wody do szklanki i wypiłam ją jednym haustem. Nagle usłyszałam coś na kształt skrobania, a po chwili także ciche przekleństwa. Minął moment, zanim dotarło do mnie, że ktoś majstruje przy zamku. „Włamywacz”, pomyślałam, po czym serce podskoczyło mi do gardła. Powoli podeszłam do drzwi, chwytając w przedpokoju zupełnie bezużyteczny wazon stanowiący jedynie dekorację, który miał mi posłużyć w obronie własnej. Krew szumiała mi w uszach niemiłosiernie, kiedy powoli otwierałam drzwi. Uchyliłam je, a w drzwiach ukazała się sylwetka pijanego Stylesa trzymającego w dłoni pęk kluczy. Na mój widok uśmiechnął się głupawo, po czym zachichotał:
— O, chyba pomyliłem drzwi.
Przyjrzałam się mu. Miał rozciętą wargę i brew, pod okiem fioletowego siniaka, a jego twarz pokrywały skrzepy zeschniętej krwi.
„Nie dość, że się upił, to jeszcze pobił. Idiota. No idiota”.
— Pójdę do siebie. — Chwiejnie okręcił się na pięcie. Odłożyłam wazon na szafkę na buty, po czym zatrzymałam go stanowczo:
— Stój. Nigdzie nie idziesz. Trzeba cię opatrzyć.
— A co ty się tak nagle o mnie troszczysz? — spytał głupawo, spoglądając na mnie.
— Chodź tu — warknęłam zdecydowanie. Zachwiał się i upadł na mnie, aż prawie bym się przewróciła.
— Idziemy.
Cały czas wspierał się na mnie. Zaprowadziłam go do kuchni, po czym posadziłam na krzesełku przy kuchennej wyspie. Sama podeszłam do jednej z szafek, otworzyłam ją i stanęłam na palcach, szukając apteczki.
— Trzech ich było! — krzyknął nagle rozentuzjazmowany. — A ja jednego tak! — Uderzył pięścią w stół. — Drugiemu tak! — Podskoczyłam pod wpływem kolejnego huku. — A trzeci spierdolił — zaśmiał się pijacko.
Podeszłam do niego z wodą utlenioną i gazikiem, po czym zaczęłam przemywać jego ranę nad łukiem brwiowym.
— Ała! — syknął, odsuwając się gwałtownie.
— Taki z ciebie bohater, a wody utlenionej się boisz? Muszę przemyć. Chcesz dostać zakażenia? — spytałam z pretensjami. — Ciesz się, że nie trzeba będzie zszywać. — Zakleiłam pierwszą ranę plastrem, po czym wzięłam się za odkażanie drugiej. Skrzywił się, ale w żaden sposób tego nie skomentował.
— Pomyślałbym, że to niebo. — Zamrugał oczami, po czym nagle poczułam jego dłonie błądzące po tylnych częściach moich ud. Wędrowały coraz wyżej i wyżej... Strzepnęłam je zdecydowanym ruchem. — Ale za bardzo mnie piecze — zaśmiał się.
— Jesteś kretynem. Do tego się upiłeś i pobiłeś — powiedziałam, ze skupieniem dokańczając opatrywanie jego ran.
— Twoje oczy są jak gwiazdy, wiesz? — zapytał wpatrzony w moją twarz. — A usta jak wiśnie. I pachniesz kwiatami. Czy ty jesteś jeszcze człowiekiem, [t.i.]? — zachichotał.
— Wytrzeźwiej, błagam — jęknęłam, przyklejając mu ostatni plaster.
Nagle położył mi dłonie na biodrach i przyciągnął do siebie, kładąc głowę na moich piersiach. Nie wiedziałam, jak zareagować. Objąć go, nie objąć, odepchnąć?
— [t.i.]… — mruknął w miarę trzeźwo. — Jak tam leżałem… na tym chodniku… myślałem o tobie… i o tym jak… beznadziejnie będę wyglądał przy tobie na naszej randce w sobotę… bo ty będziesz wyglądać pięknie… jak zawsze.
Idąc drogą impulsu, delikatnie go objęłam. Przełknęłam ślinę. Pijani ponoć nie kłamią. Nie, stop.
— Dlaczego nic nie mówisz? — zapytał po chwili.
— Harry, my powinniśmy… iść już spać.
Odsunęłam się na pewną odległość, ale wtedy przyciągnął mnie jeszcze mocniej.
— Na trzeźwo bym tego nie zrobił. Pozwól mi się cieszyć faktem, że jestem pijany i mogę, proszę — powiedział, zapalczywie tuląc policzek do moich piersi.
— Zbok — mruknęłam, odpychając go. — Widzę, że powoli wracasz do siebie.
— Masz tu jakąś kanapę? — zapytał, przecierając oczy i ziewając. — Spać mi się chce, a do domu sam nie trafię.
— W salonie. — Uśmiechnęłam się, wskazując podbródkiem.
Wstał i niepewnie udał się w tamto miejsce. Opadł na kanapę ciężko. Przekręcił się tylko na plecy i zastygł. Zdjęłam mu buty i przykryłam kocem wyciągniętym z komody.
— Buzi też dostanę?
— To, że mnie rozmiękczyłeś, bo jesteś pijany, nie znaczy, że możesz sobie teraz pozwalać, okay? — zapytałam, a szeroki uśmiech, nie wiedzieć czemu, wkradł się na moją twarz.
— Dostałem też w pysk. Teraz cię rozmiękczyłem na tyle, żebyś dała mi buzi? — zachichotał.
Westchnęłam, kładąc dłoń na jego jeden policzek i składając drobny pocałunek na drugim. Nagle poczułam opuszki jego palców błądzące po mojej ręce. To było takie subtelne, delikatne, przyjemne… Moje serce zaczynało bić coraz szybciej.
— Co ty robisz? — zapytałam, odsunąwszy się odrobinę.
— Masz takie miękkie dłonie — odparł. — Chciałbym, żebyś zawsze dotykała mnie w ten sposób.
Przyłożył opuszki moich palców do swoich ust, muskając je. Siłą powstrzymywałam się przed wykonywaniem jakichkolwiek ruchów. Serce waliło mi jak młotem.
— Znowu nic nie mówisz. — Uśmiechnął się. — Kłócić się potrafisz, lecz jak przyjdzie co do czego, milczysz. Ale w porządku, przyzwyczaiłem się.
— Dobranoc, Harry — powiedziałam, wstawszy, po czym delikatnie wysunęłam dłoń z jego objęć, żeby nie pomyślał, że mu ją wyrywam.
— Dobranoc, [t.i.].
Szłam do sypialni jak zamroczona, po czym rozanielona opadłam na łóżko. Czułam przyjemne łaskotanie w okolicach przepony.
Cholera.
* * *
Budzik standardowo zadzwonił o godzinie 6:40. Machnęłam ręką, wyłączając go, po czym przetarłam zaspane oczy. Wstałam, a następnie od razu powoli wyciągnęłam z szafy jakąś sukienkę oraz bieliznę, po czym po cichu przemknęłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wykonałam poranną toaletę i makijaż, a następnie założyłam też soczewki. Posprzątałam i wywietrzyłam sypialnię, po czym zrobiłam na szybko śniadanie składające się z kanapek i kawy. Styles chrapał tak głośno, że aż dziwne, iż podłoga nie drżała. Podeszłam do kanapy. Spał powyginany na wszystkie możliwe strony, głowę odrzucił na bok, koc zwisał z niego na podłogę. Chciałam obudzić go jakoś delikatnie, bo przecież musiałam iść do pracy, a nie mogłam go zostawić samego w mieszkaniu, ale nie miałam pojęcia, jak to zrobić.
— Harry — pochyliłam się, szepcząc do jego ucha. — Harry, obudź się. Harry — powtórzyłam głośniej. Mruknął coś niezrozumiale, a wtedy upomniałam go: — Nie udawaj, że śpisz. Styles, do cholery.
Szturchnęłam go.
— Daj mi buzi — wymamrotał ospale.
— No wstawaj! — Położyłam mu dłonie na boku i zaczęłam go szturchać.
— [t.i.]… — jęknął.
Pochyliłam się delikatnie nad nim, po czym szepnęłam ledwo słyszalnie wprost do jego ucha:
— Harry…
Następnie szarpnęłam je wargami. Usłyszałam głęboki pomruk zadowolenia.
— To akurat jest przyjemne, kontynuuj.
— Wstań… — Przejechałam opuszkami palców po jego policzku.
— Buziak.
Cmoknęłam go.
— Okay, przekonałaś mnie.
Odsunęłam się.
— Za dobra dla ciebie jestem — westchnęłam ostentacyjnie z udawanym niezadowoleniem.
Potarł palcami oczy.
— Ci wczoraj mnie nie rozpieszczali — zaśmiał się, po czym dotknął językiem rozcięcia nad górną wargą.
Uniósł się opornie, po czym usiadł na kanapie.
— Moja głowa. — Potarł skronie.
— Zaraz ci dam coś na kaca. Chodź.
— A nie przyniosłabyś mi tutaj? — Zrobił uroczą minkę, dotykając dłonią mojego uda.
— Przyniosę, ale łapy przy sobie. — Strzepnęłam jego rękę.
Chwyciłam z blatu talerz z kanapkami i kubek z kawą, gdy nagle usłyszałam dźwięki muzyki płynące prosto z wieży stereo.
— Co zrobiłeś? — zapytałam.
— Spałem… z jakimś pilotem — zaśmiał się.
— Trzy lata go szukałam. Wyłącz.
— Nie, poczekaj. To jest fajne, takie nastrojowe.
Zaczął się kołysać w rytm muzyki. Położyłam kanapki i kawę przed nim, gdy nagle zostałam brutalnie chwycona za biodra, aż zachwiałam się i upadłam na jego uda.
— Ej! — pisnęłam niezadowolona.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, splatając dłonie na moim biodrze, żebym nie mogła wstać. Oparłszy podbródek na moim ramieniu, spojrzał mi w oczy.
— Dziękuję — powiedział.
— Za co? — spytałam.
— Nikt się mną nigdy nie zajmował, wiesz?
— Dlatego mnie postanowiłeś wykorzystać bez zahamowań? — odparowałam.
Pocałował moje nagie ramię, zaśmiewając się. Poczułam na skórze jego oddech, przez co przeszyły mnie ciarki.
— [t.i.] — szepnął, nie odrywając ode mnie swoich ust.
— Co?
— Czarno widzę tę naszą randkę, skoro ty każdy miły moment potrafisz tak łatwo zniszczyć. Podziękowałem ci.
— Skoro jestem taka zła, to za co… — ogarnęło mnie przyjemne ciepło, gdy trafił wargami prosto w czuły punkt u podstawy mojej szyi — za co mi dziękujesz?
Poczułam jego uśmiech na skórze.
— Za to, że wewnątrz tak naprawdę jesteś bardzo dobra. Pamiętam co nieco z wczoraj.
— Przestań — zaczęłam się wiercić, chcąc go odepchnąć.
— I za to, że się rumienisz. Ha, ha, myślisz, że tego nie widzę?
— Harry, przestań — zaoponowałam. — Spóźnię się przez ciebie do pracy.
Chwyciłam pilota i wyłączyłam płynącą z głośników Taylor Swift.
Westchnął.
— Jesteś tak uparta, że nie masz pojęcia.
Uśmiechnęłam się, po czym cmoknęłam go w policzek, zarzucając mu ręce na szyję.
— Ktoś musi.
Chwila ciszy dla tego gifa.
.
.
.
Trochę mi się spieszy, dlatego będę się streszczać. Mam w planach dodanie czegoś podczas wyjazdu, ale będzie to wymagało ode mnie naprawdę dużej dawki cierpliwości, bo mobilny blogger ssie i to bardzo, dlatego skoro ja mogę podjąć ten wysiłek, to Wy chyba możecie to docenić?
10 komentarzy = coś nowego (nie mówię co, bo mam pewien nowy pomysł, ale idk, jak to wyjdzie). ☺
O ile do tylu dobijecie, spodziewajcie się za tydzień nowego posta. Trzymajcie się. xxx
PS. Nie wiem, jak Was, ale mnie ta część w trakcie pisania rozbroiła całkowicie. ♥

11 komentarzy:

  1. To jest tak wspaniałe, że aż... Nie mam słów po prostu ♥ =D Jesteś świetna i masz tyle pomysłów... <3 Jak ty to robisz, ja się pytam?! ;D
    No i oczywiście z niecierpliwością czekam na "coś nowego" ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę część! Cała historia jest rozbrajająca. Ich relacja, chociaż momentami zimna, z pewnością doprowadzi do czegoś pięknego. I ja już nie mogę się doczekać.
    Życzę udanych wakacji i czekam na każdy następny post na tym blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To było takie urocze... pijany Harry bardzo mi się podoba. Świetna część. Uwielbiam takie momenty w imaginach. Cudo ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, kocham Twojego bloga i Twoje imaginy ♥ Są takie prawdziwe i aż sie je z chęcią czyta :) Z niecierpliwością czekam na kolejne imaginy i życzę udanego wyjazdu kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta część jest niesamowita (jak każda inna, ale chyba o ile to możliwe jeszcze bardziej) <3
    Oczywiście uczciłam gifa ciszą i bezsensownym wgapianiem się w ekran *.* No ale najważniejsze to treść! :3 I jejku! dużo Harrego <3 Harry Harry i Harry! :P I przez cały czas uśmiechałam się do tego komputera a niektóre fragmenty czytałam po 2 razy :3
    Nie lubię pijanych ludzi, ale Harry jest taki uroczy że nie sposób nie odejść od reguły :P Zabawny, rozmowny no i tak bardzo pragnący czułości *.* Już pomijam to że się pobił, uderzał o ten stół itd... Te jego komplementy, dotyk *.* Hazz błagam nie przestawaj :3 Bardzo bardzo mi się podobał ten wieczór :) Spodziewałam się, że jak typowa bohaterka imaginów zaraz go wykopię za drzwi i każe nie wracać póki nie wytrzezwieje, ale było inaczej i o wiele lepiej :3
    No i poranek, pobudka .... Jestem w niebie :3 Oby tak dalej :) Nie mogę się doczekać kolejnej części :P

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest po prostu... wow! :D
    Harry jest takim dupkiem, ale jednocześnie jest takim słodziakiem, że no nie da się go nie kochać! ^^ tą imaginowa 'ja', tezteż nie jest taka zła :D
    Wgl ten imagin jest uroczy ;* no cudo ♡
    Nie mogę się doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. boze kochany ten rozdział,z nieciepliwoscia czekam na nn;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny :) ♥ /Asia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uroczy ^^ czekam na kolejny ��

    OdpowiedzUsuń
  10. kolejna świetna część:) z niecierpliwością czekam na kolejny wpis:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń