wtorek, 11 listopada 2014

#25 Louis cz.5 (ostatnia)

Na początek trochę spamu. ;3
1. Chciałabym Was serdecznie zaprosić na bloga mojej przyjaciółki. Świeżutkiego i jeszcze pachnącego, którego byłam współzałożycielką. :) Ten blog to czysty spontan (tak samo jak ten), dlatego mam nadzieję, że jednak zajrzycie. ;) Na pewno nie będziecie się nudzić, bo tamten blog jest o fotografowaniu i ogólnie o życiu (a nie to, co mój, że czasami przysnąć można, takie nudy. :D <only joking> ^^). W każdym razie, mam nadzieję, że wejdziecie, a myślę, że perspektywa kiedyś tam w przyszłości obejrzenia moich zjaranych zdjęć, które możliwe, że kiedyś się pojawią, jest kusząca. ;)


2. A tutaj bardzo krótko. Wejdźcie, a nie pożałujecie. Naprawdę piękny blog, dziewczyna, która go prowadzi, ma niewątpliwie wielki talent (taki, którym ja niestety nie grzeszę ;3). Naprawdę niewiele jest takich blogów, a szkoda.



A teraz już przechodząc do Lou... Właściwie w pierwszej wersji ta część wyglądała zupełnie inaczej (oj, bardzo bardzo inaczej, wierzcie mi ;)), ale Wasze komentarze mnie natchnęły i zupełnie ją zmieniłam. Dlatego serdecznie dziękuję ann horan, która głównie się tu przyczyniła do takiej a nie innej zmiany i tę część właśnie jej dedykuję. :*

- Przestań, to nic złego - wyszeptał.
- Harry... - próbowałam jeszcze zaprotestować, ale wtedy jego rozgrzane wargi naparły na moje.
Przez chwilę stałam tak bez ruchu. Zbyt wiele myśli kłębiło się w mojej głowie naraz. Czułam, że tego nie chcę, a jednocześnie nie miałam zamiaru sprawiać przykrości Harremu. Jego uścisk nieco się rozluźnił i wtedy postanowiłam zaryzykować. No bo niby co stało na przeszkodzie? Skoro poddałam się Louisowi, to dlaczego Harremu by nie? Sytuacja teoretycznie była taka sama. Też ledwo zamieniliśmy ze sobą kilka zdań w życiu, też się prawie nie znaliśmy.
Zsynchronizowałam ruchy swoich warg z jego i wtedy ten pocałunek wydał mi się cholernie przyjemny. Ciepły, czuły, tkliwy, wręcz wymarzony. Miał tylko jedną wadę: to nie Louis stał tak blisko mnie, to nie jego miękkie wargi drażniły moje, to nie jego palce były wplecione w moje włosy, to nie jego ciepło czułam tuż obok. To po prostu nie był On. Nie czułam tego samego, co z nim. To nie TO.
Po chwili (co prawda niechętnie) oderwał się ode mnie i wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało. Czułam się, jakbym zdradziła Louisa. I to do tego z jego najlepszym przyjacielem. Jak to banalnie brzmi...
- Przepraszam, Harry - wyszeptałam. - Poniosło mnie. Przepraszam.
Wyszłam z jego mieszkania, nie oglądając się za siebie. Opuściłam budynek, siadając na stopniach prowadzących do drzwi, i skuliłam się. Miałam ochotę po prostu wybuchnąć szyderczym śmiechem. Poczułam się, jakby życie właśnie sobie ze mnie perfidnie zadrwiło.
Nagle poczułam, jak ktoś siada obok mnie i obejmuje. Spojrzałam na tę postać i zobaczyłam Harrego. Pogładził moje okryte kurtką ramię.
- Dlaczego to zrobiłeś?... - jęknęłam, uderzając czołem o złączone kolana.
Zupełnie nieświadomie powtórzyłam pytanie zadane jeszcze kilka godzin temu Louisowi.
- Pierwszy raz nie wiem, co powiedzieć - zaśmiał się.
- Prawdę - odparłam. - Tylko prawdę.
- Wszystko, co we mnie siedzi, zabrzmi głupio - szepnął. - Może faktycznie mnie poniosło, ale nie żałuję. Pokochałem złą osobę i dopiero ten pocałunek mi to uświadomił. [t.i.]... - zaczął, ale przerwałam mu:
- Harry, do tego nie powinno dojść...
- Dlaczego?
Spojrzałam na niego, a wtedy delikatnie przesunął opuszkiem kciuka po moim policzku.
- [t.i.] - odezwał się - nie widzę żadnego powodu, dla którego do tego nie powinno dojść.
- A Chelsea? - zapytałam, na co zasępił się trochę.
- Chcę zapomnieć - powiedział, a wtedy jego twarz rozpogodziła się - a ty możesz mi w tym pomóc, wiem to.
Otworzyłam usta, lecz wtedy przerwał nam głos za moimi plecami:
- Szybko się pocieszyłeś.
Odwróciłam się i zobaczyłam Chelsea, która aż kipiała ze złości. Nawet jej się nie dziwiłam.
- Chelsea - zwróciłam się do dziewczyny - to nie tak, jak myślisz...
- A niby jak?! Ja tu przychodzę, żeby się pogodzić i co widzę?! Mojego byłego, który ponoć mnie kocha, z moją "przyjaciółką"! A Louis w ogóle wie? - Uśmiechnęła się chytrze. Moje policzki przybrały odcień purpury. - Ładne rzeczy się tu dzieją!
Odeszła gniewnym krokiem, a ja siedziałam tak skamieniała, nie mogąc z siebie nic wydusić.
- O co chodzi z Louisem? - Harry potrząsnął mną. - [t.i.], o co?! - krzyknął rozpaczliwie.
Moje oczy wypełniły się łzami, którym jednak nie pozwoliłam spłynąć.
- Przepraszam, Harry - wyszeptałam i odeszłam. Czułam się bardziej beznadziejnie niż skazaniec prowadzony na śmierć. Dla mnie już nie było nadziei.

Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić, dlatego udałam się do kawiarni, gdzie liczyłam na to, że spotkam Nialla. Na szczęście zajmował to samo miejsce, co gdy widziałam go po raz ostatni.
Usiadłam naprzeciwko niego, uderzając głową o stół.
- Co się stało? - zapytał, wyraźnie zmartwiony. - Coś z Harrym?
- Raczej ze mną. Całowaliśmy się, a potem zobaczyła nas Chelsea. I błagam, o nic nie pytaj. Jestem idiotką. Teraz nie mam ani Louisa, ani przyjaciółki, ani Harrego. Perfekcyjnie po prostu, spieprzyłam.
Na chwilę zapadła cisza. Przynajmniej między nami, bo dookoła panował gwar, jak to w kawiarni. Ani na moment nie odkleiłam czoła od powierzchni stolika. Nie miałam na to ani siły, ani ochoty.
- Jak to się stało? - zapytał po chwili.
- Nie wiem. Właściwie, to... - jąkałam się - on mnie pocałował... A ja głupia... Ja nie chciałam... on mnie...
- Co? Zmusił?
- Nie, po prostu... przytrzymał. Nie chciałam... Potem wybiegłam, on za mną i tak zastała nas Chelsea.
- A co z Louisem? - zapytał.
- Louis, Louis... - rozmarzyłam się na moment. - On mi tego nie wybaczy, a mi tak cholernie zależy! - krzyknęłam prawie, aż kilka osób jednocześnie na nas spojrzało. - Jestem idiotką, że mu wcześniej nie powiedziałam. Nie wybaczy mi tego wszystkiego.
- Skąd ta pewność? - usłyszałam tuż nad głową jego głos i podniosłam ją.
- Louis... - poruszyłam bezgłośnie wargami.
- W rzeczy samej - odparł.
Niall usunął się bezszelestnie, a szatyn zajął jego miejsce. Wtedy zrozumiałam, dlaczego z Harrym nie mogłam całować się jak z nim. To jego widok przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, to jego wzrok bezwstydnie palił moje policzki. To jego dotyk sprawiał, że czułam się bezpieczna. To z nim chciałam być.
- Louis... - jęknęłam. Łzy same wypłynęły na moje policzki. - Miałeś rację. Miałeś cholerną rację. Nie powinnam była cię wtedy wypuścić. Dlaczego wyszedłeś? Ja naprawdę nie potrzebowałam tego czasu... tylko ciebie... A teraz wszystko się spieprzyło... Ty już mnie nie będziesz chciał po tym, co ci powiem... - szlochałam..
- Nie musisz mi już nic mówić. Chelsea zrobiła to za ciebie.
- Czyli już wiesz?
- Praktycznie nie wiem nic, oprócz tego, że siedzisz tu i płaczesz, jakbyś się właśnie przespała z Harrym, a my byśmy byli co najmniej małżeństwem i tłumaczyłabyś mi się ze zdrady.
Spojrzałam przez niego jak przez mgłę. Tak się właśnie czułam. Jakbym go zdradziła.
- Louis, ja...
Wtedy podeszła do nas jakaś grupa dziewczyn i poprosiła o autograf. Patrzyły na mnie jak na kretynkę, z zawiścią i zazdrością. Otarłam łzy dłońmi. Nigdy nie czułam się bardziej idiotycznie.
Odeszły, a wtedy po raz kolejny na niego spojrzałam.
- No nie płacz już! - skarcił mnie. - Jakoś mi się wierzyć nie chce w to, co naopowiadała mi Chelsea, i wiesz co? Jakoś mnie mało obchodzi, do czego doszło między tobą a Harrym. - Wytrzeszczyłam oczy. - Mogłaś się z nim nawet przespać. Musisz tylko teraz wybrać, którego z nas wolisz, bo że Harry na ciebie leci, to wiedziałem do momentu, kiedy po raz pierwszy na ciebie spojrzał.
Nie musiałam nawet zastanawiać się nad odpowiedzią. Chwyciłam obie jego dłonie, splatając nasze palce.
- Obiecaj mi coś - nakazałam półgłosem.
- Co?
- Że po tym wszystkim nic się nie zmieni. Że będziesz dla niego przyjacielem. Że będziesz go wspierał i pomożesz mu się dźwignąć po tym rozstaniu z Chelsea. Że nie pozwolisz się odepchnąć i nie pokłócisz się z nim, bo ci tego nie wybaczę.
Ścisnął moje dłonie.
- Czy to znaczy, że...? - spytał niepewnie.
Pochyliłam się w jego stronę przez stół i pocałowałam go. I wtedy już było idealnie. Ten pocałunek nie miał wad. Wszystko było idealne. Idealny był on, idealny był smak jego ust. Wszystko.
Po chwili odsunęłam się od niego, zajmując z powrotem swoje miejsce.
- A teraz mi powiesz, co było między tobą a Harrym? - zapytał z obawą.
Zaśmiałam się, tuląc wierzch jego splecionej z moją dłoni do swojego policzka. Jednocześnie gdzieś tam kłuła mnie szpilka, że to, co powiem, niewątpliwie sprawi mu ból.
- Całowaliśmy się - powiedziałam cicho. - A właściwie, on mnie pocałował. Przepraszam.
W kąciku mojego oka błysnęła łza. Starłam ją szybko, puszczając jego dłonie.
- Wybaczę ci wszystko, ale przestań już płakać! - zaśmiał się nieco nerwowo.
Uśmiechnęłam się, a w głowie miałam tylko jedno: szczęście.
Hej, jak tam u Was? Bo u mnie pracowicie, ale nie narzekam. ;)
Tak naprawdę ta część w oryginale nie była ostatnią, bo dopisałam jeszcze jedną, w której Louis i [t.i.] są mega szczęśliwi (rozumiecie, takie cukiereczki; normalnie rzygam tęczą ;3), ale cholera... wszystko mi się skasowało i to przez własną głupotę! Tym razem nie nawalił sprzęt. Ja zje*ałam i to po całości. :( Może jak mi się będzie chciało i jak znajdę czas, to to odtworzę, ale nie wiem, bo nienawidzę pisać dwa razy tego samego. :/ Jak nie, to w najbliższym czasie możecie się spodziewać obiecanego Nialla, ale sama nie mam pojęcia kiedy. Ten tydzień (mimo wszystko) mam bardzo napięty (dwa konkursy, no i jeszcze zwykłe obowiązki szkolne). Nie wiem, jak ja się z tym wszystkim ogarnę, dlatego liczę tylko na Waszą wyrozumiałość. :*
PS. Zaległości na Waszych blogach nadrobię... W bliżej nieokreślonym czasie, ale nadrobię. :)

4 komentarze:

  1. Cudowne zakończenie, wspaniale się wszystko potoczyło :)
    Pozdrawiam, trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff no dobra, moje emocje już opadły więc mogę zabierać się za komentowanie :)
    Byłam w szoku, gdy oddała Harremu pocałunek, ale potem tak jakby się ocknęła i dzięki Bogu, zakończył się ten pocałunek, o jak dobrze :D
    Tyle emocji, nie wiem jak ubrać to wszystko w słowa, aaaa :d
    W sumie to dobrze, że Louis dowiedział się w taki, a nie inny sposób. Całe szczęście, że Lou nie gniewał się na nią za ten pocałunek, idealny chłopak, po prostu <3
    Doskonale Cię rozumiem samej, też przytrafiła mi się historia, że coś usunęłam i w ogóle nie chciało mi się pisać, ale za jakiś czas zebrałam siły i napisałam od początku, choć nie było tak idealne jak poprzednie, ale jednak było :)
    Powodzenia na konkursach Kochana :* ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna część ^.^ Świetny imagin <33

    OdpowiedzUsuń
  4. jak dobrze, że się dobrze skończyło xd
    takie zakończenia są najlepsze!
    wyglada na to, że Lou to ideał :D
    boski:*

    OdpowiedzUsuń