niedziela, 2 listopada 2014

#25 Louis cz.3

Tadam, tadam, na zakończenie weekendu oto kolejna część Louisa. ☺
Od razu mówię, że to poniżej to totalny chaos, improwizacja i amatorka, za co z góry przepraszam. Po prostu mój sen chyba tak się niefortunnie skończył (a było to po zakończeniu sytuacji w kuchni), że potem ciężko trudno (poprawna polszczyzna, Paulina! :D) było mi napisać ciąg dalszy, dlatego przepraszam, że wygląda on tak, a nie inaczej. Na moje, to to wszystko dzieje się... za szybko; jakoś średnio mi się podoba (wierzcie mi, że nie pisałabym tak, gdybym tak nie sądziła). Cóż, zrobiłam, co mogłam; teraz Wy oceńcie, na ile mi to wyszło. ✌


Czułam, że chce mnie pocałować, i chciałam tego. Jego oczy patrzyły na mnie tak pożądliwie i z takim uwielbieniem, że chciałam po prostu pozwolić mu złączyć nasze wargi, a tym samym odwdzięczyć mu się chociażby za to spojrzenie. Prawdę powiedziawszy, żadne mężczyzna nigdy nie patrzył na mnie w ten sposób. A Louis był przystojny, nie da się ukryć.
Jego ciepłe wargi przylgnęły łapczywie do moich.
To wszystko... tak cholernie mi się podobało... jednocześnie będąc takie niewłaściwe... Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się... coś takiego. Nigdy nie całowałam się z kimś, jednocześnie prawie go nie znając. Musiałam być pijana. Tak, bardzo pijana.
Nagle przerwał nam osobnik imieniem Niall gwałtownie wpadający do kuchni. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, a ja odwróciłam się przodem do blatu.
– Jezu, przeszkodziłem wam? – lamentował blondyn. – Przepraszam, ja chciałem tylko...
– Proszę. – Podałam mu wypełnioną po brzegi miskę.
– Dzięki.
Wyszłam z kuchni zaraz za blondynem i ponownie zajęłam swoje miejsce na kanapie w salonie.
Byłam skołowana. Kręciło mi się w głowie, alkohol i krew szumiały mi w uszach, przez dłuższą chwilę nie mogłam uspokoić oddechu. Wciąż czułam na ustach słodki smak tego pocałunku. Bałam się nawet podnieść wzrok, żeby nikt tego nie zauważył.
(Na szczęście) wtedy z łazienki wyszła Chelsea i liczyłam na to, że może ona odwróci jakoś uwagę chłopaków, zanim doprowadzę się do porządku.
Blondynka zaproponowała grę w butelkę. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale wolałam się już nie kłócić, po pierwsze, żeby nie wyjść na drętwą, a po drugie, bo chłopacy i tak zapewne stanęliby po stronie swojej koleżanki.
Zakręciła, wypadło na mnie.
– Pytanie czy wyzwanie? – zapytała.
– Pytanie.
– Hm... – Zastanowiła się przez chwilę, pukając palcem w policzek. – Którego z nich... – Wskazała na Louisa, Zayna, Liama i Nialla. – chciałabyś pocałować? Tylko bez odpowiedzi: "Nie wiem" albo: "Żadnego". Krótkie pytanie, krótka odpowiedź. Bez kombinowania.
No to wpadłaś, [t.i.].
Poczułam się cholernie niezręcznie. Bo z jednej strony mogłam wskazać na przykład Liama i podać jakiś głupi powód, tak żeby nikt się nie zorientował, do czego doszło w kuchni, lecz z drugiej... czułam, że byłoby to nie fair wobec Louisa. Tak jakbym mu jasno dała do zrozumienia, że ten pocałunek mi się wręcz nie podobał i nic dla mnie nie znaczył, a przecież tak nie było.
W pół sekundy omiotłam twarze chłopaków. Zayn, Liam i Niall uśmiechali się głupawo, a Louis patrzył przed siebie z nieodgadnioną miną.
Popatrzyłam na nich jeszcze raz i nagle wpadłam na najbardziej inteligentny sposób wybrnięcia z tej niekomfortowej sytuacji.
– W policzek? Nialla, bo jest ogolony – zachichotałam, a po chwili roześmiali się też wszyscy.
Zakręciłam butelką i wypadło na Louisa.
– Pytanie czy wyzwanie?
– Wyzwanie.
Alkohol spowalniał pracę mojego mózgu do minimum, dlatego dużo więcej czasu niż zwykle zajęło mi wymyślenie czegoś sensownego.
– Zadzwoń do pierwszej dziewczyny czy też kobiety na literę "M" w swoich kontaktach i powiedz jej, że ją kochasz.
Uśmiechnął się tajemniczo, a Chelsea wyciszyła muzykę. Wyciągnął telefon z kieszeni, a po chwili przyłożył go do ucha.
– Cześć, mamo – odezwał się. – Przepraszam, że tak późno. Chciałem ci tylko powiedzieć, że cię kocham... Nie, nie jestem pijany... Na pewno... Tak, to pa. Dobranoc.
Uśmiechnął się do mnie zwycięsko, chowając telefon do kieszeni spodni, na co ja przewróciłam tylko oczami.
* * *
Tańczyłam sobie właśnie z mopem do DON'T Eda Sheerana, wykonując ruchy podobne do tych w teledysku, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ściągnęłam słuchawki z uszu i poszłam otworzyć. Okazało się, że to Louis.
– Cześć – przywitałam się.
– Cześć – odparł. – Możemy pogadać?
– Właściwie, to sprzątałam, ale jasne, wejdź.
Wpuściłam go do środka. Wszedł do salonu i przycupnął na boku kanapy.
– Nie zajmę ci dużo czasu. Chciałem tylko... coś wyjaśnić.
– Okay, więc słucham.
– Wczoraj doszło do czegoś...
– Dopiero wytrzeźwiałeś? – zaśmiałam się histerycznie. Ta rozmowa podążała w zdecydowanie złym kierunku.
– Nie byłem ani trochę pijany i dobrze o tym wiesz – odparł, chowając ręce do kieszeni. Nie na darmo zaczynałam studia psychologii. Wiedziałam, co oznacza ten gest.
– Więc dlaczego to zrobiłeś? – spytałam z pretensjami.
Zaczął wyliczać na palcach:
– Bo mogłem, bo chciałem, bo mi na to pozwoliłaś, bo mi się podobasz. Wyliczać dalej? Tak trudno to zrozumieć, [t.i.]? Nie wiem, co mi takiego odwaliło; zazwyczaj nie jestem taki szybki, ale przez te kilka chwil, kiedy byłaś tak blisko, czułem się, jakbym nigdy w życiu o niczym innym nie marzył.
Przez chwilę stałam jak wryta, po czym wydukałam:
– Ja nawet... tego nie pamiętam.
– Zawsze mogę ci przypomnieć... – odparł, zbliżając się do mnie. Nie uciekałam. Zabrakło mi na to silnej woli. Gdzieś tam w środku przebijał się głos serca, które mówiło, że chcę tego. Że prawdopodobnie już nigdy przy nikim nie poczuję się tak jak przy nim. Chciałam, zupełnie na trzeźwo, tak po prostu, poczuć jego bliskość, jego ciepło. Krzyk rozsądku nie miał tu nic do powiedzenia.
Przesunął kciukiem po moim podbródku. Moja klatka piersiowa zakleszczona pod jego zaczęła unosić się i opadać w coraz krótszych odstępach czasu.
– [t.i.]… – szepnął mi do ucha, aż poczułam mrowienie – boisz się mnie?
Opuszki jego palców błądziły po wrażliwej skórze mojej szyi. Oddychałam coraz szybciej. Wciągnęłam powietrze do płuc, chcąc to powstrzymać, ale mi się nie udało.
– Lou, nie boję się ciebie… i dobrze o tym wiesz…
Zetknął nasze nosy razem.
– Louis… – jęknęłam. Wtedy tak gwałtownie dotarło do mnie, jak blisko mojego znajduje się jego ciało.
Smak jego ust na trzeźwo był nawet jeszcze bardziej przyjemny niż po pijanemu. Nie potrafiłam się opanować. Nagle jego biodra poruszyły się w moją stronę, przyciskając mocniej. Nasze gorące oddechy mieszały się ze sobą, nasze wargi zgodnie współpracowały w jednostajnym tempie. Wciąż chciałam więcej. Nie potrafiłam przestać. Bezszelestnie wsunął mi język do jej ust. Jęknęłam. Zaczął zwalniać, lecz wtedy położyłam mu dłoń na karku, dając znak, że nie chcę, żeby przestawał. Moja druga ręka znalazła się pod jego koszulką, ściśle przylegając do brzucha. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Nagle poczułam, jak podniecona zaczynam drżeć. Moja dłoń ścisnęła jego kark, sama nie mogłam nad sobą zapanować. Wtedy oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Oddychałam szybko i niespokojnie. Moje policzki były całe czerwone.
Szatyn popatrzył na mnie z czułością, po czym przytulił wnętrze dłoni do jednego z nich.
Gwałtownie wyjęłam dłoń spod jego koszulki i resztkami silnej woli, które jakimś cudem udało mi się zachować, chwyciłam jego nadgarstek i odsunęłam jego rękę, po czym potarłam twarz, kończąc na włosach.
– Lou... Ja nic do ciebie nie mam... – zaczęłam i wtedy wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, jakby już przeczuwał, co miałam mu do powiedzenia – ale daj mi czas... Nie wiem... chyba się pogubiłam... Przyjechałam tutaj na studia... A teraz pojawiłeś się ty i w dwa dni ot, tak – Pstryknęłam palcami. – chcesz wywrócić moje życie do góry nogami...
– Czy ty w ogóle w tym swoim "planie życiowym" – Zakreślił palcami cudzysłów w powietrzu. – przewidziałaś gdzieś miejsce na miłość, zakochiwanie się, bycie szczęśliwą? Na mnie? Chcesz czasu? Okej. Pomyśl tylko najpierw, czy naprawdę go potrzebujesz i czy odpowiedzi nie masz już z góry zaplanowanej – wypowiedział te słowa, a potem wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Jakbym była dla niego nikim...
Właściwie, to ta część miała być ostatnią (rozumiecie, miał być słodki happy endzik ;)), ale postanowiłam, że nie zostawię tak wątku Chelsea i Harrego, dlatego to na nim skupię się w następnej części. Lou w niej prawie nie będzie, niestety. Jeszcze nie wiem, ile całe to opowiadanie będzie miało części. Już miałam je kończyć, a tu ciągle do głowy przychodzą mi nowe pomysły. ;)
PS. Zauważyłam, że bardzo często tu wchodzicie; zwłaszcza przez Google (wyświetleń przybywa nawet tym mega starym postom), dlatego mam małą prośbę. Nie ukrywajcie się. Naprawdę bardzo zależy mi na Waszych opiniach. Zwykłe serduszko wystarczy. ;)
PS.2 Zawsze zapominam! Jeżeli chodzi o kontynuację Harrego, to takowa istnieje, ale nie będę jej publikować. Zostawiam drzwi otwarte dla Waszej wyobraźni. Bo może Harry i Shelby jednak będą żyli razem długo i szczęśliwie? Jak myślicie? :)

7 komentarzy:

  1. Kurde!! To jak się całowali!! Omg... Właściwie ta sytuacja przed pocałunkiem!! Gorąco mi... Haha
    Nie no, MEGA!! Dziewczyno, rozwalasz system swoimi dziełami <33 Są nie-sa-mo-wi-te!! Uwielbiam czytać Tworj prace; dokonuje się tego z niezwykła lekkością, przyjemnością, a to, co opisujesz... Brak mi słów. Nie mogę doczekać się kolejnych części, imaginów, opowiadań ;-**

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Ty odwalasz? To jest genialne :) świetnie to zrobiłaś i napisałaś <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałem pierwszej części ale druga i trzecia jest boska <3 #lubieto. Omijam sceny całowania itp. Ciężko jest oceniać ale w mojej ocenie za te części daję solidne 9,5/10. Mam nadziej, że nie shejtujesz mnie bo daję o pół mniej niż oczekujesz. Doskonale wiem jakie komentarze lubisz ale nie potrafię pisać na kilka stron A4. Pozdro dla ciebie. #pozdrowienkadlawszystkichktorzytoczytaja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Anonimku. Po pierwsze, wiem, kim jesteś. ;>>> A po drugie, to to, że sama czasem piszę długaśne komentarze, nie znaczy wcale, że takich właśnie oczekuję. ;)
      Pozdrawiam. :***
      PS. Dlaczego tylko 9,5/10? :O :D

      Usuń
  4. Hej nominowalam cie do Libster Award wszystko znajdziesz na moim blogu http://blogonedirectionneverforget.blogspot.dk/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej! Normalnie się zachwycam! Jak narazie to jest to moja ulubiona część. Pojawił się Niall i w sumie to ja też bym go wybrała, tu nie co do tego żadnych wątpliwości, ale nie dlatego, że jest ogolony xd ale dobra tu nie Horan jest najważniejszy!
    Ja mam nadzieję, że ona zbyt długo to nie będzie się zastanawiała, bo Louis to super partia :D Strasznie mi się spodobały jego ostatnie słowa. Postawił sprawę jasno i wyszedł, no to akurat nie było zbyt przyjemne, ale przynajmniej da jej to do myślenia, tak myślę :)
    Gratuluje Ci tak znakomitej części :*

    OdpowiedzUsuń