* * *
Obudziłam się około 8:30. Słońce wdzierało się bezczelnie do mojego pokoju przez cienkie zasłony. Poczułam się zawiedziona. Chciałam, żeby lało. Żeby deszcz odgrodził mnie od świata grubą ścianą, bym mogła poczuć się bezpiecznie w swoim azylu. Wstałam i odsunęłam zasłony. Słońce poraziło mnie w oczy. Dzień był przepiękny, powietrze czyste i rześkie. Uchyliłam okno, chcąc nieco wywietrzyć, po czym udałam się do łazienki. Wzięłam kolejny, porządny, gorący prysznic. Przez tego psychola nabawię się nerwicy natręctw, pomyślałam, osuszając ciało ręcznikiem. Umyłam zęby, przemyłam twarz żelem oczyszczającym, wysuszyłam włosy, a następnie zaczęłam wykonywać codzienny makijaż. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Serce zamarło mi w piersi, ręka ze szczoteczką od tuszu do rzęs zatrzymała się wpół drogi. Poczułam, że oblewam się zimnym potem, kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk przekręcanego zamka. Kilka sekund później podłoga zakrzypiała. Ktoś chodził po moim pokoju. Zakręciłam tusz, po czym drżącą dłonią odłożyłam go na półeczkę nad umywalką. Podeszłam do drzwi i prawie bezdźwięcznie odkluczyłam je. Następnie powoli uchyliłam drewnianą powierzchnię. Gdy zobaczyłam Harrego siedzącego na moim łóżku i bawiącego się telefonem, poziom adrenaliny w moich żyłach gwałtownie podskoczył. Trzasnęłam drzwiami, a następnie zamknęłam je na klucz. Chwilę później usłyszałam ciche pukanie.- Wiem, że tam jesteś, Ann.
- Czego chcesz?! - krzyknęłam. - Idź sobie!
- Myślisz, że przepuściłbym taką okazję? - zadrwił, po czym zapukał ponownie. - Otwórz, skarbie, sama te drzwi, bo inaczej będę zmuszony je poważnie uszkodzić.
Na chwilę zamilkłam, po czym odezwałam się cicho:
- Nie mam ubrań.
- To jakaś pokusa, wyzwanie czy próba podniety? - zapytał. - Tym lepiej. Przynajmniej będziemy mogli zrezygnować z gry wstępnej, kochanie… - zaśmiał się. Wydawał się być bardziej rozbawiony, aniżeli groźny.
- To nie żarty, idioto - sarknęłam. Paradoksalnie strach wypełniający mnie od środka dodawał mi odwagi. - Jestem w samym ręczniku, więc albo mi, do cholery, podasz jakieś ubrania, albo zacznę krzyczeć, a moi sąsiedzi mają bardzo dobry słuch.
Usłyszałam szelest otwieranej szafy, a po chwili jego głos po drugiej stronie drzwi:
- Chyba jeszcze nie do końca opanowałem umiejętność przenikania przedmiotów przez ścianę, więc będziesz musiała mi otworzyć, Annie.
- Nie mów do mnie Annie - syknęłam.
W ten sposób zwracała się do mnie jedynie moja mama.
- Myślisz, że cię posłucham? To otwierasz te drzwi czy nie?
Uchyliłam je, a on włożył do środka rękę ze starannie poukładanym stosem ubrań. Wzięłam je od niego, a wtedy zapytał:
- A mogę popatrzeć?
- Po moim trupie.
Wypchnęłam jego rękę i zatrzasnęłam drzwi, po czym obejrzałam rzeczy, które dla mnie wybrał, czyli ciemnozielone rurki i białą, zwiewną bluzkę z długim rękawem. Miał gust. Jak na faceta. Coś na kształt uśmiechu przemknęło po mojej twarzy na widok czarnego, koronkowego kompletu bielizny, jakbym przeczuwała, że to właśnie jego wybierze. Ubrałam się, po czym niepewnie spojrzałam na flakonik perfum stojący na półce. Raz kozie śmierć. Delikatnie się spryskałam, po czym powoli otworzyłam drzwi i wyszłam do niego, zamykając je. Kątem oka omiotłam go wzrokiem. Miał na sobie zwykły, biały T-shirt, czarną bluzę i tego samego koloru rurki, a jego nieokiełznane loki były lekko uniesione i zaczesane do tyłu. Przynajmniej mam przystojnego prześladowcę, pozwoliłam sobie na żart w myślach.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Hm… - udawał zamyślonego. - Przynieść ci zakupy i… Zapytać, czy się stęskniłaś? - zakpił.
Zbliżył się do mnie niebezpiecznie, przyciskając do powierzchni drzwi.
- Nie - odparłam. - Dowiedziałeś się? Teraz wyjdź. Kto cię tu w ogóle wpuścił? Moi rodzice…
- Świetnie się bawią z twoim bratem w kinie. Prawie bym zapomniał. Zostawili ci w kuchni kartkę.
Wyjął z kieszeni zwitek, lecz gdy chciałam mu go wziąć, on podniósł rękę w górę, bym nie mogła jej dosięgnąć.
- Chcę buzi - oznajmił.
- I tak robisz, co chcesz - fuknęłam - więc nie zgrywaj teraz dzieciaka potulnie proszącego o zabawkę, bo to nie w twoim stylu.
- Masz rację - odparł - ale chcę, żebyś sama mi dała buzi.
Pocałował mnie w szyję, a wtedy z niewiadomych przyczyn przeszył mnie dreszcz pod wpływem jego warg stykających się z moją skórą.
- A ja chcę gwiazdkę z nieba - prychnęłam. - Oddaj tę kartkę.
- Jesteś niewdzięczna. Ja ci przynoszę zakupy, a ty… bardzo niedobrze mnie traktujesz.
- Bo ty traktujesz mnie lepiej - prychnęłam, po czym wyrwałam mu kartkę i przeczytałam krótką wiadomość od taty, że on, Mad i Greg są w kinie i że wrócą za kilka godzin. - Jak tu wszedłeś? - zwróciłam się do szatyna.
- Drzwiami, skarbie, drzwiami. Czyżbyś zapomniała o zapasowym kluczu schowanym w schowku pod parapetem?
- Mój pokój… też był zamknięty - wydusiłam.
- Proszę cię, taki zamek, to nie zamek. Małe dziecko paznokciem by otworzyło.
- Czego ode mnie chcesz?
- Mamy wyjątkowo piękną niedzielę. Chcę cię gdzieś zabrać.
- Jesteś w błędzie, jeśli myślisz, że pojadę z tobą gdziekolwiek - syknęłam z wyższością.
Brutalnie pchnął biodrami w moją stronę, jeszcze mocniej dociskając mnie do powierzchni drzwi.
Znowu zaczynałam się bać.
- Tak właśnie myślę i wcale nie jestem w błędzie, żabko, bo albo pojedziesz ze mną, albo zostaniemy tutaj i będziemy robić bardzo, ale to bardzo niegrzeczne rzeczy, a ty mi na wszystko pozwolisz, bo chyba nie chcesz, żeby wydał się twój mały sekrecik o tym, co robiłaś na imprezie u Nel z okazji rozpoczęcia roku? - warknął ostro wprost do mojego ucha.
Zdrętwiałam.
- Skąd ty…?
- Mam swoje sposoby. Więc jak?
- Nie jadłam śniadania… - wymamrotałam niepewnie.
- Mam czas, poczekam.
Wypuścił mnie z uścisku, a ja chwyciłam telefon z szafki nocnej i schowałam go do kieszeni. Zeszliśmy na dół. Przyszykowałam sobie płatki i zalałam je zimnym mlekiem.
Usiadłam na krzesełku przy kuchennej wyspie obok szatyna. Nie szukałam jego bliskości. Chciałam mu tylko pokazać, że nie przeraża mnie tak, jak mu się wydawało.
Mieszałam łyżką w płatkach, podpierając głowę ręką.
- Grasz na zwłokę czy nie masz apetytu? - spytał obojętnym tonem, bawiąc się komórką.
Nienawidziłam, kiedy mnie straszył, ale chyba bardziej drażniła mnie jego ignorancja.
- To drugie - mruknęłam.
- Mam cię nakarmić?
- Nie jestem pieprzoną pięciolatką - syknęłam. - Umiem jeść.
- To jedz.
- Nie mam ochoty.
Odepchnęłam od siebie miskę.
- Teraz zachowujesz się jak rozkapryszona dwunastolatka.
- A ty jak szesnastoletni cwaniaczek usilnie próbujący pokazać, jaką ma nad nią przewagę.
- Nie mów tak do mnie - chwycił mój nadgarstek. Syknęłam z bólu, a wtedy rozluźnił uścisk i odsunął rękaw mojej bluzki. - Co ty sobie zrobiłaś?
- A ty Alzheimera masz? - prychnęłam, wyrywając mu rękę.
- Nie.
- Hm… - udawałam zamyśloną. - Co ja mogłam sobie zrobić? Na przykład szarpać się z pewnym psychopatą, który rzucił się na mnie wczoraj, kiedy wracałam ze sklepu? - ironizowałam.
Zacisnął dłonie w pięści. Bałam się nawet na niego spojrzeć. Był nieobliczalny.
- Przestań mnie drażnić, Annie - syknął mi do ucha.
Przymknęłam oczy, drżąc ze strachu.
Przesunął dłonią po moim udzie. Oddychałam coraz szybciej, ogarniała mnie panika. Znowu ujawniała się ciemniejsza strona jego osobowości.
- Popatrz na mnie - szepnął mi władczo do ucha.
- Przestań - mruknęłam.
- Co?
- Przestań mi rozkazywać. Przestań się rządzić. Przestań mnie straszyć. Do diabła. Nie jestem Twoją własnością.
Zbliżył twarz do mojej szyi, wypuszczając na nią strumień ciepłego powietrza.
- Jesteś pewna tego, co mówisz? - zapytał, drażniąc koniuszkiem nosa moją skórę.
- Jak najbardziej - odparłam, po czym położyłam dłoń na jego torsie z zamiarem odepchnięcia go, lecz wtedy chwycił moją dłoń, ściskając ją tak mocno, że aż krew odpłynęła mi z palców.
- Tak to jest - szepnął. - Spróbuj się ode mnie uwolnić, a chwycę cię jeszcze mocniej niż poprzednio.
- Czego chcesz?
- Och, moje wymagania nie są wygórowane. Chcę tylko ciebie i nic więcej.
- Jeśli sądzisz, że pozwolę sobie na bycie tylko jakimś "niewygórowanym" wymaganiem tudzież łatwym celem, to się grubo mylisz.
Wyrwałam mu dłoń.
- Tak to jest - powtórzyłam jego słowa. - Nieważne, jak mocno mnie chwycisz. Siłą mnie nie zatrzymasz.
Chwyciłam do ręki łyżkę. Może nawet po tej kłótni płatki bardziej mi smakowały. Prawdopodobnie dlatego, że szatyn milczał. Nie miałam pojęcia, czy to znaczyło, że analizuje to, co mu powiedziałam, czy po prostu daje mi do zrozumienia: „Mów sobie, co chcesz. Ja wiem swoje” i szczerze? Mało mnie to obchodziło. Najważniejsze, że siedział cicho. Nie dotykał mnie ani nie straszył.
Część dość długa, tak że mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Ann pokazała pazurki. ;)
Komentujcie, jeśli czytacie. Proszę. ;_;
A teraz po raz kolejny zaproszę Was na nowego bloga z fanfiction. Właśnie piszę jego 4 rozdział, ale nie wiem, czy jest sens, skoro nie ma zainteresowania. :'( Wejdźcie, dajcie szansę tej historii. Proszę. ;_;
Niesamowite ♡♡♡
OdpowiedzUsuńHarry mnie trochę przeraża, ale mam nadzieję, że nie zrobi Ann żadnej krzywdy ;*
Oczywiście ja, głupia ja nie zapisałam sb twojego bloga w swojej liście blogów i aż mi głupio, że dodałaś juz kilka rozdziałów, a ja ich nie skomentowałam -,- muszę teraz szybko lecieć i to nadrobić ^_^
Zapraszam do siebie ;* dodałam dzisiaj nowy rozdział ♡
Different-world-1d.blogspot.com
Matkoo, to jest genialne. Koniecznie, pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńTwoje imaginy są niepowtarzalne, a już te z Harrym wydają mi się czystą perfekcją! :* Jak to robisz, że wzbudzasz tak silne emocje? :* Skąd w ogóle bierzesz takie pomysły?! Jejku jednak najlepiej mi się czyta takie części z nutką złego chłopca w bohaterze, tam gdzie akcja się toczy trochę niespodziewanie, szybko, oryginalnie! :3 A u Ciebie jest nagromadzenie tych wszystkich cech, które sobie cenię, które uwielbiam! :3
OdpowiedzUsuńHarry jest jak dla mnie tutaj trochę straszny! *.* Nie mam pojęcia co o nim myśleć! Jak w wielu Twoich imaginach tajemniczość przoduje, ale to dodaje tej magiczności, uroku! Raz go nienawidzę, a raz kocham. Z jednym zdaniem pragnę przytulić, a z kolejnym odepchnąć jak najdalej! Ten pomysł przyprawia mnie o gęsią skórkę! Harry jest niebezpieczny, wzbudza strach, powoduje ból, jest momentami odpychający, arogancki i podejrzany! Więc co w tym wszystkim sprawia, że pragnę go poznać? Odkryć jego tajemnice? Dowiedzieć się co ukryte jest za tym idealnym ciałem? Co kryję się w tej ciemnej duszy?
Co on w ogóle zamierza zrobić bohaterce?! Chce ją skrzywdzić? O co mu w tym wszystkim chodzi? Czemu Styles bywa taki bezczelny?
Jego charakter jest fascynujący!
A Annie? Ta dziewczyna również jest intrygująca... widać, że nie tylko Harry ma tu tajemnice!
Co ona robiła na imprezie?
W dodatku jej silna postawa! Ja nie potrafiłabym być tak stanowcza wobec TAKIEGO Harrego (okey, wobec Harrego w każdej postaci ;*) Zawsze podziwiam takie silne bohaterki...
Jest tyle pytań po przeczytaniu tej części! To już trzecia, a mam wrażenie, że z każdą kolejną wszystko jeszcze bardziej się wikła aniżeli rozwiązuje!
Bardzo chciałabym poznać już wszystkie tajemnice tej dwójki!
Może to nie poprawne myślenie, ale myślę, że wiele ich łączy....
No i już tradycyjnie- pomimo tego ciemnego charakteru Stylesa, chciałabym żeby no nie wiem (haha dobrze wiem :*) zakochał się w Ann i jakkolwiek złe ma zamiary wobec niej zmienił je i postawił na uczucia! No bo hej! Chyba musi coś do niej czuć... co nie? Musi? (Proszę ma musieć! :* :*)
No i jakoś napisałam komentarz w końcu u Ciebie :* Haha wyszłam z wprawy, zaczęła mi się szkoła, w ogóle nie miałam zamiaru komentować (I'M SORRY :*) ale jakoś się rozpędziłam i to nic przemyślanego, czysty spontan, wszystkie odczucia.
Pozdrawiam Cię kochana :* Masz w końcu te swoje upragnione ferie i teraz możesz dręczyć mnie, która dziś pierwszy dzień do szkoły musiałam iść :*
Kochaaaaaaaam <3 I Harrego i Ciebie :3 i Twoje imaginy i wszystko co z Tobą związane :)
No no no, szalejesz dziewczyno. Już teraz jestem ciekawa jak się wszystko rozwinie i co przyniosą ze sobą kolejne rozdziały...
OdpowiedzUsuńTakże czekam na kolejne i życzę weny ;3
Dobrze, że nie daje sobą manipulować. Hmm Harry nie daje za wygraną, wiadomo, że próbuje walczyć, ale trochę za bardzo jest pewny siebie :) Ale tak czy inaczej bardzo podoba mi się ta część :) Mam nadzieję, że wkrótce nas czymś zaskoczysz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**
Cholera. To co zrobiłaś w tym rozdziale przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To coś genialnego. Harry podobno, bo jednak nie miałam z nim nigdy do czynienia, jest bardzo miłym i pomocnym facetem. W imaginach często poznajemy go jako bad boya ale prześladowca? Tego jeszcze nie było. Podoba mi się zachowanie Ann. To, że opiera się jego zalotom. Mimo tego, że jest przystojny, bo nie ma tu czego ukrywać, to fakt, ona potrafi być silna. Może powinnam się rozpisać, bo patrząc a poprzednie komentarze mój będzie najkrótszy, jednak tu nie chodzi o ilość słów. Chciałabym Ci tylko powiedzieć, że piszesz genialnie i tego się trzymaj. A na amnesię zajrzę w najbliższym czasie. Przynajmniej mam taką nadzieję :)
OdpowiedzUsuń