piątek, 27 lutego 2015

#31 Harry cz.7

Po wf-ie otworzyłam szafkę, chcąc wyjąć z niej podręcznik od francuskiego, gdy nagle zobaczyłam w niej kartkę. Rozejrzałam się, czy nikt nie patrzy, i przeczytałam ją:
Zupełnie nie wiem, co tu napisać, ale nie chcę, żebyś się gniewała. Wciąż nie mogę zapomnieć Twojego dotyku. H
Uśmiechnęłam się, zastanawiając się, ile wysiłku kosztowało go napisanie tej prostej kartki. Na dole leżała również główka czerwonej róży z krótką łodyżką.
Serce łomotało mi w piersi. Mój zły nastrój nagle się ulotnił.
* * *
Pod wieczór siedziałyśmy u Sheili na łóżku. Projekt był już gotowy, lekcje odrobione.
- Jak weekend? - zapytała.
- Nudy - odparłam.
- Mhm. Widzę. - Pokazała na moją szyję. Szlag. Plaster się odkleił. Następnie wskazała moje poobdzierane nadgarstki.
- Co wy? Sado-maso?
- Co ty, mam mózg. Nie spaliśmy razem.
- Okej… nie wnikam - podniosła otwarte dłonie do góry w geście poddania - ale mogłaś mi powiedzieć, że kogoś masz.
- To aż tak bardzo widać? - zapytałam, krzywiąc się.
- Oczy ci się świecą jak gwiazdy. Śmierdzi od ciebie zakochaniem. Opowiadaj.
- Co?
- Jak się poznaliście, jak mu na imię…
- Poznaliśmy się… w sklepie, jakiś czas temu. Ma na imię Harry.
- Jaki on jest? - wtrąciła podekscytowana.
- W porządku… - odparłam niepewnie. Może dlatego, że wciąż nie mogłam po prostu zapomnieć tego, jaki potrafił być brutalny.
- Tylko tyle? Nie słyszę entuzjazmu.
- Bo to… dość skomplikowane - wydusiłam. - Nawet nie wiem, czy jesteśmy razem. Wolę się póki co nie angażować.
- Przystojny?
Zaczerwieniłam się, chowając twarz w dłoniach.
- No…
- Znam go? - dopytywała dalej, przez co czułam się coraz bardziej niezręcznie.
- Nie, on… nie chodzi do szkoły - wydusiłam.
- W jakim sensie? Rzucił?
- Ma 23 lata i pracuje.
- Mmm… starszy…
- Proszę cię, zejdź ze mnie - jęknęłam.
- To kiedy go poznam? - Klepnęła mnie w kolano.
- Nie wiem… - odparłam. - Muszę to wszystko jeszcze sobie poukładać… Lepiej mów, co u Keith'a.
- W porządku. Zdrowieje. Masz pozdrowienia.

Był późny wieczór. Wyszedłem na dwór tylko po to, żeby wyrzucić śmieci, gdy nagle usłyszałem znienawidzony głos tuż za plecami:
- No proszę, proszę. Cóż za miłe spotkanie, Styles.
Odwróciłem się. Butler.
- Czego chcesz? - warknąłem.
- Nie stęskniłeś się? Może skręta? Ach, wybacz, zapomniałem, że wolisz przyładować*! Mam trochę helenki** na składzie.
- Rzuciłem to gówno.
- No nie wierzę! - Klasnął w dłonie egzaltycznie. - Harruś jest czysty!
- Mów, czego chcesz, albo wypierdalaj - sarknąłem.
- Chciałem ci tylko życzyć szczęścia na nowej drodze życia z Ann.
Serce mi zamarło w piersi, głos uwiązł na moment w gardle. Podbiegłem do niego, chwytając za poły kurtki, i przycisnąłem do ogrodzenia.
- Czego, kurwa, chcesz? Odpierdol się.
- Ona wie, że się spotyka z pospolitym ćpunem? - spytał, a na jego wargi wypełzł obrzydliwy, cwaniacki uśmieszek. - Pokazywałeś jej ręce?
- Spierdalaj.
- Rżnąłeś ją?
- Nie, ale to nie twój jebany interes.
- W takim razie może ja spróbuję. Lubię takie miękkie ciałka.
Tego było za wiele. Odsunąłem go od siebie, przytrzymując jedną ręką, a drugą mu przyłożyłem z całej siły.
- Zapamiętaj to sobie, bo dwa razy powtarzać nie będę - warknąłem. - Spróbuj ją tknąć, a, kurwa, pożałujesz, że się urodziłeś. Znajdę cię w piekle, jeśli będzie trzeba. Ona. Jest. Moja.
- Nic nie zmądrzałeś, Styles - odparł, wycierając krew z nosa. - Ja ci raz zniszczyłem życie, potem ty mi zniszczyłeś, teraz ja zniszczę ciebie i ta mała mi pomoże. Jesteś taki słaby… Będziesz wył z bólu, patrząc bezsilnie, jak się z nią zabawiam, i nie będziesz mógł nic zrobić.
Nie wytrzymałem. Zacząłem go okładać pięściami, a kiedy nie był już w stanie ustać, użyłem nóg. Deszcz padał, ale nie dbałem o to. Kopałem go i kopałem. Wymiotował krwią na bruk. Nagle usłyszałem krzyk:
- Harry! Harry, przestań!
Spojrzałem na zapłakaną twarzyczkę dziewczyny. Chciałem do niej podejść i ją przytulić, ale cofnęła się ze strachem, a następnie zaczęła uciekać. Znowu. Znowu to zrobiłem. Wystraszyłem ją. Pobiegłem za nią, aż dotarłem do jej domu. Chwyciła klamkę i zaczęła za nią szarpać, ale drzwi były zamknięte.
- Ann, musisz ze mną porozmawiać. Błagam cię.
- Harry, zostaw mnie. Zostaw mnie. Nie chcę.
Wyjęła z kieszeni klucz, ale była tak roztrzęsiona, że nie mogła nawet włożyć go do zamka. Wykorzystując okazję, przytuliłem ją mocno. Szarpała się, ale nie obchodziło mnie to.
- Harry, zostaw mnie. Zostaw. Boję się ciebie.
- Proszę cię, porozmawiaj ze mną. Proszę. Tylko tyle.
- Puść mnie… Ha…rry… Zostaw mnie…
- Ann. Jedna rozmowa. - Odsunąłem się od niej. - Proszę. Nic więcej.
Spojrzała na mnie, po czym otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Jej macocha siedziała przy kuchennej wyspie tyłem do nas, czytając magazyn i pijąc kawę.
- Cześć - przywitała się Ann, zdejmując buty. Poszedłem jej śladem.
- Cześć - odparła kobieta.
- Dzień dobry - odezwałem się.
Wtedy osoba odwróciła się, z zaciekawieniem wpatrując się we mnie.
- Dzień dobry. Ann, przedstawisz nas?
- Madilyn, to jest Harry – kolega. Harry, to jest Madilyn – moja macocha - powiedziała dziewczyna i albo moja wyobraźnia była chora, albo rzeczywiście specjalnie położyła nacisk na słowo: kolega. Wiedziała, że zaboli. I tak też się stało. Po tym wszystkim…
Ciekawe, czy kolegę też byś tak całowała, Ann?, przemknęło mi przez głowę.
Uścisnąłem dłoń kobiety i staroświeckim gestem ucałowałem jej wierzch.
Na szczęście całe to przedstawianie się odwróciło uwagę Madilyn od łez Ann, które w dalszym ciągu błyszczały w oczach dziewczyny.
- Pójdziemy na górę - powiedziała, po czym zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, podciągając stopy pod siebie, ja obok niej. Drzwi były zamknięte.
- Słucham - przerwała ciszę po chwili.
Nikt na świecie nie potrafi sobie wyobrazić, jak bardzo chciałem ją w tamtym momencie przytulić i upewnić się, że już jest bezpieczna.
- Ja… - zacząłem. - Może od początku… — Westchnąłem. — Kiedyś…

*przyładować - zażywać narkotyki dożylnie
**helenka - heroina
[Wyrazy z tzw. 'narkoslangu'.]
No i skończyły się te spokojne części. Stety albo niestety. :) Specjalnie urwałam w tym momencie. Jeszcze się nie dowiecie, co takiego skrywa Harry. :3
Zasada ta sama co ostatnio. Co najmniej 10 komentarzy = kolejna część. A dodam, jak będę miała czas, bo ferie mi się kończą. :( (Ubolewam, więc płaczcie ze mną. ;_;)
PS. Próbowałam dokończyć Zayna, ale mi nie idzie. Zmienię chyba tytuł drugiej części na "(ostatnia)". Co do dalszego ciągu, to wiedzcie tyle: Jest dobrze, nawet bardzo. :)
PS.2 http://amnesiafanfiction.blogspot.com ← za moment drugi rozdział. :) (tzn. jak poprawię xd)

11 komentarzy:

  1. :o
    To tylko tyle co mogę napisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie koniec? Ech... no nic, poczekamy na wyjaśnienia Harry'ego. Ciekawe, co na to Ann ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie przestać :o ale bardzo ściągające opowiadanie :D czekam niecierpliwie na następne ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski imagin *.* Nie mogę się doczekać następnej części <33333

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawe, jak dalej rozwinie się akcja :3 czekam na nexta :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha :D Ann z tą cholerną malinką :D
    Harry chyba mnie trochę przeraża xD to znaczy, nie wiem jak ja bym zareagowała na to, co robił... ale wydaje mi się, że Ann nawet spokojnie na to zareagowała :P zawsze mogła zacząć krzyczeć, ryczeć i narobić szumu c: w sumie sama nie wiem, jakbym na to zareagowała xD uciekłabym z piskiem czy pomogła tam temu chłopakowi. A może bym mu jeszcze dokopała :D
    Jestem strasznie ciekawa przeszłości Harry'ego. Może nie będzie tak źle xD taaa, nadzieja matką głupich :D już się nie mogę doczekać kolejnej części :D ;*♡ ♡ ♡

    Zapraszam na nowy rozdział Maniaca :D

    maniac-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega,czekam na następna część!

    OdpowiedzUsuń
  8. Daj nastepny bo mega ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. chce nastepny!! KOCHAM!! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. o matko przeczytałam wszystkie do tej pory części super. PS. Zapraszam do mnie http://imagioonedirection5secondsofsummer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń