piątek, 12 września 2014

#22 Liam cz.1

(Dwójka to wersja akustyczna. Po prostu nie mogłam się zdecydować. :) Opowiadanie inspirowane było teledyskiem, więc myślę, że jego też warto byłoby obejrzeć. ;))

Miała być kontynuacja 13.-stki, ale zrezygnowałam. Na szczęście mądrej Paulinie przypomniało się, że w wakacje napisała takie jedno opowiadanie. :D Nie było ono o 1D, dlatego musiałam je przerobić. Jeśli to kogoś interesuje, to opowiadanie to w oryginale pisałam z Bradem - brunetem z The Vamps. ☺ Enjoy!

~Perspektywa Liama~
Postawiłem walizkę w kącie i rzuciłem się na łóżko, wlepiając wzrok w czysto biały sufit. Wreszcie odpoczynek! Co prawda tylko tygodniowy, ale zawsze. Trasa, koncerty… kocham to. Chociaż od czasu do czasu należy mi się chyba chwila wytchnienia, prawda? Nagle na suficie pojawiła się czerwona plamka, która zaczęła się powiększać. Zamrugałem powiekami. To na pewno zmęczenie. Liam, już! Klepnąłem się w policzek, ale plamka nie zniknęła. Aż w końcu przybrała kształt ust. Kobiecych, idealnie wykrojonych warg. I znowu zobaczyłem nad sobą Jej twarz. Jak zawsze. Codziennie. A zaczęło się tak niewinnie, głupio. Gdy przelotnie „gościłem” w Londynie. Przechodziłem właśnie obok parkingu, gdy nagle zaczepiła mnie pewna niska szatynka, chociaż… jej włosy bardziej przypominały kolor karmelu. Jej spojrzenie magnetyzująco zielonych oczu zapadło mi w pamięć. Ucieszył mnie fakt, że była ode mnie nieco niższa, bo przynajmniej nie czułem się jak karzeł (jak to zwykle bywa). Zapytała, czy mam rozmienić 10£, bo nie ma drobnych, a potrzebuje do parkomatu. Chyba mnie nie poznała, bo zachowywała się jakbym był tylko zwykłym przypadkowym przechodniem, a nie Liamem Paynem z One Direction. Cholera, zakląłem w myślach. 10£, to ja może miałem. Dopóki 1.50£ nie wydałem na kawę Starbucksie. Wyjąłem drobne z kieszeni. Nie miałem przy sobie więcej, bo wyszedłem tylko na krótki poranny spacer i nie spodziewałem się, że spotkam „piękność w potrzebie”.
- A ile potrzebujesz? – zapytałem zakłopotany.
- 5£ - odparła swoim melodyjnym głosem.
Odliczyłem dokładnie tyle, ile potrzebowała, i podałem dziewczynie.
- Proszę.
- Ale ja… nie mogę…
- Drobiazg. Zaprosisz mnie kiedyś na kawę, to się zrewanżujesz – odparłem z uśmiechem.
- Jej… Dziękuję ci bardzo.
- Nie ma za co. Liam. – Wyciągnąłem w jej stronę rękę. Uścisnęła ją.
Już miała otworzyć usta, żeby zdradzić mi swoje imię, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Zabrała dłoń i szybko wyciągnęła go z kieszeni. Odebrała.
- Tak, Justin… Już. Już jestem. Zaraz do ciebie przyjdę. Miałam małe problemy z parkomatem.
Rozłączyła się i zwróciła do mnie:
- Przepraszam, muszę już iść. Jeszcze raz dziękuję.
- Jeszcze raz nie ma za co.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Odprowadziłem ją wzrokiem, aż nie zniknęła za rogiem.
No tak… Justin… Zapewne jej chłopak…

Westchnąłem ciężko. Dwa miesiące minęły od naszego spotkania, a ja nie mogłem wyrzucić jej z pamięci. Czy to objawy jakiejś obsesji? A może zakochania? Nie… miłość od pierwszego wejrzenia to bujda. Można o tym śpiewać, ale w życiu się nie zdarza. Nagle do pokoju wpadła czwórka niedojrzałych psychicznie małolatów (czytaj: reszta zespołu) i podniosłem się do pozycji siedzącej. Wszyscy czworo rzucili się na swoje łóżka.
- To będą piękne wakacje… - westchnął Harry.
- Zdecydowanie – dodał Zayn.
- W jakim sensie? – zapytałem.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że nie będziemy tu sami? – zapytał Harry. – Mamy towarzystwo lepsze, niż się można było spodziewać. Dwie szatynki, ruda, brunetka i dwie blondynki. Dla każdego coś dobrego.
Roześmiałem się.
Tylko nie dla mnie – przemknęło mi przez głowę.
- Może wreszcie zapomnisz o tej twojej… – wtrącił Zayn. – Ach… No tak… zapomniałem, że nie wiesz nawet, jak ma na imię – zakpił.
- Spieprzaj. – Rzuciłem w niego poduszką.
- No co? Serio uważasz, że to jest normalne?
- Nie jest, ale co mam zrobić?
- Po prostu zapomnieć. Założę się, że ta laska, tak dla ironii, miała na imię Georgia. „Said her name was Georgia Rose...” - zanucił, śmiejąc się.
- Ta, akurat – prychnąłem.
- Dalej! – ponaglił mnie Harry. – Chodź, to cię poznam z naszymi koleżankami.
Z cichym jękiem podniosłem się z miejsca. Nie miałem ochoty poznawać nowych dziewczyn. Chciałbym tylko, żeby Ta Jedna znalazła się tuż obok.
Zeszliśmy na dół. „Koleżanki” właśnie rozglądały się po salonie. Gdy tylko nas zobaczyły, wyraźnie się speszyły. Wolnym krokiem zebrały się w grupkę i podeszły do nas.
- Cześć – przywitały się chórem.
- Cześć – odparłem, uśmiechając się, bo wydały się być ogromnie sympatyczne.
- Jestem Alice. – Pierwsza dziewczyna w rzędzie wyciągnęła do mnie dłoń.
- Liam.
- Wiem – zachichotała.
No i potem po kolei: Sheila, Mandy, Britney… No i… Myślałem, że się wywrócę. Wyciągnąłem rękę do ostatniej w rzędzie dziewczyny, nie wierząc własnym oczom.
Uf... Dzięki Ci, Boże, za piątki. :D
Cały ten tydzień nic nie napisałam (!), co nie oznacza wcale, że moja wena ma zastój. W mojej głowie cały czas coś się 'dzieje', a więc mam kilka pomysłów. Zobaczymy, jak pójdzie z ich realizacją. :3 Jutro, zgodnie z tym, co napisałam, Niall. Mam go już prawie skończonego, wystarczy dopracować. ;) x

3 komentarze:

  1. Cudny! Cos nowego i zarazem ciekawego. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nietypowa historia, ale fajna i ciekawa (jak każda Twoja:))
    Świetnie, czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej!!
    Super pomysł. Taki inny. No ciekawa jestem jak się to rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń