wtorek, 30 września 2014

#24 Harry cz.2

Dziś z taką nietypową dedykacją. ;) Dla wszystkich chłopaków, żeby nie byli tak puści jak Harry w tym opowiadaniu parę lat temu. :)
+
Dla wszystkich tłumaczy, bo dzisiaj też ich święto. :)

PS. Po powtórnym przeczytaniu poprzedniej części doszłam do wniosku, że dla Was może nie być to tak oczywiste, jak dla mnie, więc dla jasności. Akcja tego opowiadania toczy się w Holmes Chapel, nie w Londynie. :)


Obudziły mnie uporczywe dzwoneczki płynące prosto z mojej komórki. Spojrzałam na jej ekran. 5:30. Zerwałam się z łóżka. Pora biegać. Wyciągnęłam z walizki swój sportowy strój i przebrałam się w niego. Założyłam również swoje buty do biegania. Chwyciłam mp3 z ulubioną muzyką (jak się domyślacie, One Direction w nim nie było) i wybiegłam z domu. Dotarłam do lasu. Przed sobą miałam prostą drogę. Biegałam tak chyba od godziny, gdy nagle usłyszałam jakieś kroki za plecami. Zignorowałam je, lecz nieco wystraszona, przyspieszyłam biegu. Nagle drogę zastąpiła mi znana sylwetka. Poczułam potworny ścisk w sercu. Byłam jak ofiara w potrzasku. Co on tu w ogóle robi? Czego on jeszcze ode mnie chce? Przyjacielskiej pogawędki?
Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Może jakiegoś kąśliwego komentarza typu: „Klops przeniósł się na marchewkę?”? A może udawania, że wszystko jest okay?
– Cześć – przywitał się, mierząc mnie wzrokiem. Robił to kątem oka, ale ja przecież ślepa nie byłam, żeby tego nie zauważyć.
– Cześć – odparłam.
Na chwilę zapadła cisza przerywana tylko naszymi niespokojnymi oddechami. Bałam się nawet ruszyć.
– Czy my się skądś znamy? – zapytał nagle, a ja odczułam swego rodzaju ulgę.
Nie poznał cię, Shelby. Spokojnie.
– Ja cię znam, ale dla ciebie to chyba żadna nowość – spróbowałam zażartować, jednocześnie nerwowo przygryzając wnętrze policzka.
Zaśmiał się.
­– Już cię lubię. – Oh, really? – Jesteś tu nowa?
Kombinuj, Shelby. Kombinuj.
– Tak – skłamałam. – A ty, co tu robisz? – spytałam dla zmiany tematu.
– W sensie teraz, tutaj czy w ogóle? – Puścił do mnie oko.
Nie wierzę, że ktoś, kto jeszcze nie tak dawno wyzywał mnie od chodzącego McChickena, mnie teraz podrywa.
– W ogóle – odparłam, próbując się uśmiechnąć, ale wyszedł mi jakiś dziwny grymas. Kiepsko wychodziło mi udawanie, że wcale nie chcę uciec od niego jak najdalej.
– Czasem zdarza mi się odwiedzić rodzinne strony – wyjaśnił. – Teraz ty. Co taka śliczna dziewczyna robi w takiej… dziurze?
Założyłam kosmyk włosów za ucho, bo nagle spostrzegłam, że prawie wchodzi mi do buzi.
– Szukam wspomnień – skłamałam, bo przecież cały czas usilnie próbowałam od nich uciec. – Mieszkałam tu, jak miałam jakieś… trzy lata.
– Zostajesz na dłużej? – spytał, a w jego głosie wyczułam nutkę nadziei.
– Właściwie, to… już się wprowadziłam… Do tego domu… po… Penningtonach – wyjąkałam.
– Hm… – Znowu mnie zmierzył. – To co zamierzasz tu robić?
– Będę… pracować w radiu.
– Ciekawie. – Wyciągnął w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją. – Harry.
– Em… – Skłamać czy nie? – Shelby P… Paxton.
Na pół sekundy się zamyślił.
– Pewna Shelby mieszkała w domu, do którego się wprowadziłaś – powiedział. – Widocznie imię to tylko imię i z osobą nie ma nic wspólnego.
Dobrze, że już miałam rumieńce od biegania, bo przynajmniej nie mógł zauważyć tego, że spiekłam raka.
– Można się przyłączyć? – spytał po chwili. – Nie chciałbym, żebyś już pierwszego dnia naszej znajomości zgubiła mi się tutaj w lesie. – Puścił do mnie oko.
– Jasne – odparłam, chociaż tak naprawdę nie miałam ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, a tym bardziej śmiertelnego wroga.
– Jeśli tutaj skręcimy w lewo – wyjaśnił – a potem pobiegniemy prosto, to wybiegniemy na ulicę tuż obok twojego domu, a stamtąd już blisko do mojego.
– Wiem – palnęłam. Shelby!!!!, skarciłam się. – Już tu biegłam – wybrnęłam szybko.
– Aha.
*
Odprowadził mnie do samego domu, żegnając się „Do zobaczenia”.  Odetchnęłam. Wzięłam szybki, zimny prysznic i przebrałam się w zwykłe ubrania. Zjadłam śniadanie, pozdejmowałam folie z reszty mebli i podłóg i wzięłam się za sprzątanie. Pościerałam kurze w całym domu i powycierałam podłogi. Wszystko lśniło. Włączyłam lodówkę i pochowałam do niej zapasy przygotowane przez ciocię Astral, a następnie wyszłam po małe zakupy. W sklepie z artykułami przemysłowymi zaopatrzyłam się w kilka puszek białej farby. Wróciłam do domu, przebrałam się w najgorsze ciuchy, jakie miałam, włosy przewiązałam bandamą i wzięłam się za malowanie płotu. W normalnych warunkach włączyłabym w tym czasie muzykę, ale zbyt wiele myśli kotłowało się w mojej głowie naraz i potrzebowałam po prostu chwili ciszy. Cały czas zastanawiałam się nad tym, co zdarzyło się rano. Jak to w ogóle możliwe, że mnie nie poznał? Co więcej, wyraźnie na mnie leci. To chyba za wiele jak na jeden dzień. Nie wierzę. A może by tak… faktycznie… poderwać go? A potem porzucić, zranić? Dlaczego nie? Skoro jest taki pusty, że leci tylko na szczupłą Shelby. Należy mu się. Za to wszystko, co mi zrobił.
Nie, nie, nie! Nie możesz być aż tak cyniczna, Shelby! On też ma uczucia. Tak myślę.

Ale co mnie obchodzą jego uczucia? Czy jego w ogóle obchodziły moje?…  Dlaczego by mu się nie odpłacić za te wszystkie obelgi?

Nie, tak nie można… Mama zawsze mówiła: „Nie drwij z miłości, bo pewnego dnia ona zadrwi z ciebie”. Ugh… Ale co ja poradzę, że ten jego śliniący się wzrok sam mnie kusi?

– Cześć – usłyszałam nagle i podniosłam głowę. – Można w czymś pomóc? – spytał.
– Nie… właściwie… już kończę.
Rozejrzałam się i sama zaczęłam się sobie dziwić, że już skończyłam. Jak mi się to udało? Nie wiem.
I wtedy zauważyłam, że słońce już dawno schowało się za horyzontem, pozostawiając po sobie różowe smugi w postaci chmur.
– Przyszedłeś w jakimś konkretnym celu? – zapytałam, podnosząc się z kolan. Starałam się brzmieć jak najbardziej uprzejmie. – Czy po prostu z przyjacielską wizytą?
– No… właściwie, to… – Potarł dłonią kark. – Rano tak szybko się rozeszliśmy, że nawet nie poprosiłem cię o numer.
Uśmiechnęłam się, kiwając głową z niedowierzaniem.
– I naprawdę tylko po to przyszedłeś?
Pochylił się nade mną tak nisko, że aż poczułam jego ciepły oddech muskający najpierw mój policzek, potem ucho.
– W sumie, to tak, ale jestem otwarty na propozycje – szepnął.
Stanęłam na palcach i zbliżyłam twarz do jego ucha.
– Proponuję uważać na płot, bo dopiero co go pomalowałam. – odparłam równie cicho.
Odskoczył od niego jak oparzony. Jakim cudem nie miał ani jednej białej plamki? Sama się zastanawiam.
– Wejdź przez furtkę – poinstruowałam go.
Posłuchał i po chwili staliśmy już twarzami do siebie.
– Masz telefon? – zapytałam. Zrobił zdziwioną minę. – Zapiszę ci ten numer – wyjaśniłam.
– Ach, no tak – ocknął się. – No... mam, ale nie przy sobie.
– I co my teraz zrobimy? – Wydęłam dolną wargę, udając zmartwioną.
Zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie i po chwili z jednej z nich wyjął pisak.
 Podał mi go i podwinął rękaw bluzki, ukazując prawe przedramię. Zbliżyłam się do niego tak, że aż poczułam jego chłodny oddech we włosach. Jakieś dziwne uczucie przyjemności zaczęło wypełniać mnie od środka. Nigdy nie byłam aż tak blisko tak przystojnego mężczyzny. Przeszył mnie dreszcz.
– Przepraszam. – Odsunęłam się od niego speszona.
Wolną ręką przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
– Nic nie poradzę, że tak działam na kobiety – szepnął mi na ucho.
Jednym, sprawnym ruchem biodra pozbyłam się z niego jego dłoni.
– Chcesz ten numer? – Skinął głową. – To siedź cicho. Po prostu mi się zimno zrobiło. Tyle.
– Więc przepraszasz za to, że zrobiło ci się zimno? Wmawiaj sobie, wmawiaj. – Pokiwał głową z udawaną aprobatą.
Nie byłam zaskoczona jego bezpośredniością, bo przecież pewny siebie, to on był już od liceum, ale zdziwiło mnie, że tak szybko przechodził do rzeczy. W sumie… tym lepiej. Im szybciej to wszystko się zacznie, tym szybciej się skończy.
Zapisałam mu numer i odsunęłam się od niego z ulgą.
– Wejdziesz? – zapytałam i skinęłam głową w stronę wejścia.
– Chętnie, ale nie mogę. Obiecałem siostrze, że obejrzę z nią „Lola”* – ton jego głosu faktycznie świadczył o tym, że z największą przyjemnością by wszedł.
– To ciekawy wieczór się u was zapowiada – zaśmiałam się złośliwie.
– Nawet mi nie mów. – Zasłonił twarz dłonią. – Po prostu uwielbiam takie chłamy dla nastolatek – parsknął z sarkazmem. – A może się do nas przyłączysz? – spytał chytrze.
–Nie, nie będę wam przeszkadzać – odparłam sprytnie.
– Ależ wcale.
Popatrzyliśmy przez chwilę na siebie.
– Dobranoc, Shelby – pożegnał się.
– Dobranoc – odparłam.
Wtedy zbliżył się do mnie i po prostu złączył nasze wargi na kilka sekund. Rozpłynęłam się zupełnie.

Zamrugałam powiekami, odpędzając od siebie fantazję.
Cmoknął mnie w policzek i po prostu odszedł, zostawiając sam na sam ze sobą. Byłam zła i wystraszona. Wtedy zrozumiałam, że przy nim nie mogę ufać nawet samej sobie...

*Ja tam nie mam nic do tego filmu, chociaż może nie jest on odpowiedni... dla mężczyzn. ;)
Tym razem się nie rozpiszę. Dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że ich liczba się utrzyma. ♥ Jestem bardzo ciekawa, co Wy na taki obrót sprawy. ;) x

5 komentarzy:

  1. Huhu i co teraz? Świetnie akcja się rozkręca. Bardzoo ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Z jednej strony Harry tak bardzo mnie wkurza a z drugiej pociąga. To trudne . Czekam na kolejny rozdział. już się niecierpliwie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny pomysł z tym ich spotkaniem taki oryginalny :) To drugie ich spotkanie jak między nimi zaiskrzyło *.* przepięknie ! ;) Nie mogę doczekać się ich następnego spotkania !
    No uwielbiam czytać Twoje prace <33 Czekam na następny rozdział :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. *0* Zżera mnie ciekawość, jak ta akcja się potoczy. Wydaje mi się, że Harry ją poznał od razu. Może to tylko moje przeczucia... Nie chciałabym, żeby Shelby go zraniła, chociaż trochę zasłużył ;) Ze zniecierpliwieniem wyczekuję kolejnego posta <3 Ciekawe, co wymyślisz tym razem.
    ~Penguin

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu... Nie spodziewałam się. Niczego. Wszystko, co napisałaś było dla mnie zaskoczeniem. No i nie wiem, co myśleć. To znaczy, część super super, jak zawsze ;D ale reszta... Um, mam na myśli wydarzenia z tej części. No nie spodziewałam się!! Ale jest. Super <33

    OdpowiedzUsuń