To naprawdę piękna chwila. Miło będzie teraz obserwować pięciocyfrową liczbę. ;) Dziękuję więc wszystkim, którzy się do tych dziesięciu tysięcy wyświetleń przyczynili. ;) A obecny ich (dzienny) rekord wynosi równiutkie 200 i mam nadzieję, że kiedyś go pobijemy. :)
No i teraz przejdźmy już do Nialla. ;) Miłego czytania. ♥
~Perspektywa [t.i.]~
Film ciekawy, popcorn smaczny, cola
orzeźwiająca, Cole czarujący, ja przybita. Dlaczego? Co, do cholery, takiego
się stało, że nie cieszyłam się z randki z najprzystojniejszym chłopakiem w
szkole? Czułam się podle. Jakbym… zdradzała. To głupie, wiem, ale tylko takie
słowo przychodzi mi do głowy. Czułam, jakby to było nie fair wobec Nialla –
umawianie się na randkę z innym. Przecież ten cholerny pocałunek nic nie
znaczył, tak? No tak, jasne, przecież to było tylko ćwiczenie… Nie, na pewno
nic nie znaczył… A może jednak tak? Cholera jasna! Ile jeszcze takich myślowych
‘potyczek’ będę musiała stoczyć, żeby wreszcie uświadomić sobie, że dla mnie,
psia krew, ten pocałunek coś znaczył?! Więcej… Dużo więcej niż dla Nialla.
Przecież przyjaźniliśmy się od podstawówki. Jak to możliwe, że jeden pocałunek
nagle wszystko spieprzył? Jedenaście lat przyjaźni poszło się… bimbać. Nie
chcę, nie chcę się w nim zakochiwać. Wręcz nie mogę. Nie wolno mi. Nie mam
prawa. Po cholerę on w ogóle to zaproponował?! Nie, filozofia „spychologii” to nie w moim
stylu. Nie będę spędzać na niego. Sama jestem sobie winna. Do tanga trzeba
dwojga. I może dlatego właśnie to tak cholernie boli. Mogło być dobrze. Mogłam
mieć przystojnego chłopaka – Cole’a i oddanego przyjaciela – Nialla. I wszystko
spieprzyłam.
Otarłam ukradkiem łzę tak, żeby Cole nie
widział. Trudno. Jakoś dam radę. Człowiek jest jak zwierzę – wszystko zniesie,
do wszystkiego się przyzwyczai.
Po filmie wyszliśmy z kina i poprosiłam
go, żeby odprowadził mnie do domu. Nie pytał o nic. Po prostu to zrobił.
Stanęliśmy pod budynkiem.
- Dziękuję, Cole, i przepraszam –
powiedziałam. – Po prostu… miałam gorszy dzień. Kiepsko się czuję… Zepsułam tę
randkę. Przepraszam.
- Nic nie zepsułaś. W porządku – odparł,
uśmiechając się ze współczuciem.
Patrzył na mnie wyczekująco, dając mi
wybór. Stałam w miejscu. Nie żegnałam się, nie uciekałam. Na co liczyłam? Może
po prostu na to, że jak jeden pocałunek wszystko skomplikował, tak jeden to
wszystko odkręci, że będzie dobrze. Zakocham się w Cole’u i zapomnę o Niallu,
który nie czuje do mnie nic więcej oprócz przyjaźni. Chyba…
Po chwili z wahaniem zaczął się pochylać w
moją stronę i zrozumiałam, że chyba powinnam przymknąć oczy. Zrobiłam to. Po
chwili już nasze wargi zgodnie zaczęły się poruszać, ocierając o siebie.
I co? Cole zapewne świetnie całował. Może
nawet lepiej od Nialla. A ja co? Nie poczułam niczego takiego, co z blondynem.
Moja przepona nie mrowiła przyjemnie, ciepło nie rozlewało się po moim ciele.
Ten pocałunek był… pusty. Nie miał w sobie krzty uczucia. Przynajmniej z mojej
strony, bo Cole z pewnością się starał.
Po chwili odsunął się ode mnie.
- Dobranoc, [t.i.].
- Dobranoc, Cole – odparłam.
Odprowadziłam go wzrokiem aż do zakrętu.
Następnie odwróciłam się na pięcie i przeszłam kilka kroków na wprost, w stronę
drzwi wejściowych do domu. Przycupnęłam na stopniu małych schodków do nich
prowadzących.
Dlaczego to wszystko musi być tak
cholernie skomplikowane? Chociaż nie… to jest proste. Kiedyś słyszałam, że
prawdziwa miłość wyrasta tylko z odpowiednio wypielęgnowanego ziarenka
przyjaźni. To czysta, cholerna, popieprzona, znienawidzona przeze mnie prawda.
Spojrzałam w niebo, które usiane było
gwiazdami. Nagle jedno z tych małych światełek zaczęło migotać i rozpoznałam w
nim helikopter. Zdawał się być jakby częścią gwiazd. Tak blisko
nich… Leciał prosto. Wyminął jedną, otarł się o drugą, zderzył się z trzecią.
Moje życie. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że się w nim zakochałam? Te
gwiazdki, które mijał helikopter, to jego uśmiech, jego spojrzenie, jego
śmiech, jego żarty… No i w końcu ta, z którą się zderzył, to pocałunek. To
wtedy właśnie bum! wszystko we mnie wybuchło. Kochałam go od dawna, lecz
dopiero teraz mój umysł i serce dojrzały do tego, żeby się do tego przyznać. A
teraz muszę – jak ten helikopter – lecieć dalej, bo przecież ta katastrofa to
tylko pozór. Złudzenie optyczne.*
Skuliłam się, kładąc głowę na kolanach.
Nie zamierzałam płakać. Czułam się po prostu źle. Coś ciążyło mi w klatce
piersiowej. Ten pocałunek… To uczucie, którego nie chciałam…
–NASTĘPNEGO DNIA –
Weszłam do szkoły, całkowicie dobita. Całą
noc nie zmrużyłam oka. Podeszłam do swojej szafki i otworzyłam ją. Wyjęłam z
niej kilka książek.
- No i jak było? – Wtem dopadła mnie
Claire – przyjaciółka moja i Nialla.
- Spoko – odparłam, zamykając szafkę.
- Tylko tyle?! Spoko?
- A co mam ci powiedzieć? – żachnęłam się.
– Że jest uroczy?
- Wyluzuj… Nic złego nie miałam na myśli.
- Przepraszam, Claire. – Potarłam twarz
dłońmi. – To wszystko mnie zwyczajnie przerasta.
- Jak to? Całowaliście się chociaż?
- Tak, ale to nie ma żadnego znaczenia.
- Dlaczego?
Odwróciłam wzrok, czując, że moje oczy
wypełniają się łzami.
- Co się stało? – zasypywała mnie gradem
pytań. – Zrobił ci coś? Zabiję gnoja!
- Nic mi nie zrobił… Wszystko było
idealne.
- To co się stało?
- Claire… bo ja… kocham Nialla.
Zacisnęłam powieki, ale łzy same płynęły.
Przyjaciółka przytuliła mnie mocno.
- Ale jak to… możliwe? – pytała, zdziwiona.
- Nie wiem… sama nie wiem.
- Co się stało? – Nagle na naszych oczach
zmaterializował się Niall.
*Siedziałam sobie ostatnio na dworze, jak już było całkiem ciemno i do głowy przyszło mi takie porównanie. Mam nadzieję, że opisałam je w miarę zrozumiale. ;3
*Siedziałam sobie ostatnio na dworze, jak już było całkiem ciemno i do głowy przyszło mi takie porównanie. Mam nadzieję, że opisałam je w miarę zrozumiale. ;3
Ostatnio mam fazę na pisanie 'przemyśleń' i ta część jest właśnie tego efektem. :3
No i jak tam po równiutkich trzech tygodniach szkoły? U mnie, nie powiem, całkiem nieźle. :D W poniedziałek jadę na dwa dni na warsztaty z chemii (jestę chemikię^^) do Torunia i wiecie co? Trzecia (i ostatnia) część tego imagina powinna być już wtedy gotowa, a mam tak dobry humor, że (o ile nie będzie problemów z Wi-fi) jeżeli dobijecie tutaj do pięciu (chociaż wiem, że mogłoby być więcej) komentarzy, to pojawi się około poniedziałku - wtorku. Co Wy na to? ;) Love. xxx ♥♥♥ (Mój anglista-miszcz przetłumaczył to jako: "Z wyrazami miłości". :D)
No i jak tam po równiutkich trzech tygodniach szkoły? U mnie, nie powiem, całkiem nieźle. :D W poniedziałek jadę na dwa dni na warsztaty z chemii (jestę chemikię^^) do Torunia i wiecie co? Trzecia (i ostatnia) część tego imagina powinna być już wtedy gotowa, a mam tak dobry humor, że (o ile nie będzie problemów z Wi-fi) jeżeli dobijecie tutaj do pięciu (chociaż wiem, że mogłoby być więcej) komentarzy, to pojawi się około poniedziałku - wtorku. Co Wy na to? ;) Love. xxx ♥♥♥ (Mój anglista-miszcz przetłumaczył to jako: "Z wyrazami miłości". :D)
Boski <333333
OdpowiedzUsuńJejku ^^ Boskie, czekam na następną część :) Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :)
OdpowiedzUsuńOpis gwiazd i helikoptera i porównanie ich do miłości totalnie mnie zauroczylo. I jak tu nie kochać Twoich opowiadań? *.*
OdpowiedzUsuńWow, świetny rozdział <3 Ciekawie się sytuacja potoczyła...:)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie usłyszałam z jej ust słowa, na które czekałam :D Zakochała się w nim ! No na reszcie <33 Dobrze, że w końcu zrozumiała i wybrała właściwą osobę :) Teraz wszystko zależy do Nialla.. hmm mam nadzieję, że będą razem ;dd Czekam na trójeczkę :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńEh... No nie wiem, co napisać. Cudowna część. Najbardziej urzekło mnie to porównanie z helikopterem*-* Wiem, że podobno nic nie jest idealne, ale to, co napisałaś jest. BOMBA!! ❤️❤️ Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCała część też jest super. Nie mogę doczekać się następnej. Porobiło się i chcę się jak najszybciej dowiedzieć, jak sprawa zostanie rozwiązana.
*wirtualny całus i hug* ;** Dziękuję za ten blog ❤️❤️