czwartek, 21 sierpnia 2014

#20 Louis & Harry cz.1

Wiem. Miał być Niall, ale chyba nie jestem w stanie go dokończyć. Nie wyrabiam się. Zapisałam stronę (A4) i trochę, a to za mało nawet jak na jedną część. ;c Wybaczcie❣ ✌


- Cześć – pożegnał się ze mną krótkim, przyjacielskim całusem w policzek.
- Cześć – odparłam.
Odszedł, a ja odkluczyłam drzwi mieszkania i weszłam do środka. Wrzuciłam metalowy przedmiot do małej porcelanowej miseczki stojącej na szafce na buty. Cichy brzdęk przerwał ciszę panującą w tym pustym miejscu. Odwiesiłam kurtkę na wieszak i skierowałam swe kroki w stronę salonu. Rozłożyłam się na kanapie, odchylając głowę do tyłu z przymkniętymi powiekami.
Czy to zawsze musi tak wyglądać? Randki, spacery, czułe słówka, pocałunki… Wszystko udawane. Mam dość. Męczy mnie udawanie miłości do kogoś, kogo naprawdę kocham. Tak, to ja jestem Eleanor Calder. A właściwie, to ja jestem tą idiotką, która od trzydziestu pięciu i pół miesiąca udaje dziewczynę Louisa Tomlinsona, tak naprawdę będąc w nim zakochaną. Dlaczego to zrobiłam? Odpowiedź jest prosta. Byłam młoda, głupia. Udawanie jego dziewczyny wydawało mi się w tamtym momencie najłatwiejszym sposobem zarobku. Modest może nie płaci kokosów, ale mi – studentce - wystarczy. Myślicie, że jestem cyniczna? Że zarabiam na oszukiwaniu jego fanek? Może macie rację? Ale ja przecież nie oszukuję, nie kłamię. Nie udaję miłości do niego. Ja go naprawdę kocham. Szkoda, że on mnie nie… I nie chodzi tutaj nawet o Larrego, bo to też bujda zmyślona przez portale plotkarskie. Harry i Lou byli, są i będą przyjaciółmi. Nic więcej. Więc po co w ogóle Elounor? A no po to, żeby nie wzbudzać dalszych podejrzeń i po prostu na amen uspokoić podejrzliwe media. Zatem ani Elounor, ani Larry nie są prawdziwe. Co jest prawdziwe? Prawdziwa jest moja głupota, bo naiwnie wierzyłam, że ten układ przyniesie mi same korzyści. Że nie zakocham się przecież w kimś, kogo dziewczynę mam tylko udawać. Że nie będę cierpieć podczas udawanych pocałunków. Cholera. Pokochałam kogoś, od kogo nie mogę liczyć na wzajemność. Przyjaźń. Tyle nas łączy. Poprawka: tyle go obchodzę. Jako przyjaciółka. Nie powinnam. Nie powinnam go kochać. Nie powinnam się na to wszystko godzić. A teraz? Odliczam tylko dni do końca. Zostało – 17, minęło – 1079. Tysiąc siedemdziesiąt dziewięć dni. Setki UDAWANYCH pocałunków, setki UDAWANYCH randek. Przynajmniej z jego strony. Bo ja nie udawałam. Kocham go. Kocham jego poczucie humoru, gadatliwość, przenikliwe spojrzenie, gdy pyta: „Wszystko ok? Kiepsko wyglądasz, Eli.”. Kocham moje imię w jego ustach. Tak… odkąd kocham jego, nienawidzę siebie. Nienawidzę siebie za to, że byłam zbyt słaba, żeby powstrzymać swoje uczucia, że nie potrafiłam się oprzeć jego urokowi, że czasem po prostu miałam wrażenie (a może nadzieję?), że te pocałunki nie są udawane, że czułe słówka nie kłamią. A przecież są udawane i kłamią. Na co ja się zgodziłam? Trzeba było, do cholery, nie przychodzić na tą imprezę u Harrego! Tysiąc siedemdziesiąt dziewięć dni, tysiąc siedemdziesiąt dziewięć moich przemyśleń takich jak te. Początkowo były weselsze, potem… zaczęły się hejty. Kasowanie kont na twitterze, Instagramie… A potem zakochałam się w tym kretynie, który albo udaje, albo naprawdę nic nie widzi.
Z ciężkim westchnięciem wstałam z kanapy i wtedy jak na zawołanie zadzwonił mój telefon. Chwyciłam torebkę i zaczęłam nerwowo ją przeszukiwać. No tak. Bałagan w życiu, bałagan w torebce. Gdy w końcu udało mi się odnaleźć pożądany przedmiot, najszybciej jak umiałam odebrałam, nawet nie patrząc kto to.
- Halo?
- To ja, Harry.
- Słucham.
- Wpuścisz mnie? – zapytał ze śmiechem.
- Jak to?
- No, stoję od jakiś pięciu minut i dzwonię.
- Domofon mamy zepsuty – zachichotałam. – Poczekaj chwilę.
Rozłączyłam się i szybkim krokiem udałam się do przedpokoju. Chwyciłam klucze i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
- Cześć – przywitał się Harry, całując mnie w policzek.
- Cześć – odparłam, uśmiechając się do niego. Chociaż jeden pozytyw na zakończenie dnia – odwiedziny przyjaciela. – Coś się stało?
Wyciągnął zza pleców butelkę wina.
- Pogadamy?
- Jasne, pewnie.
Weszliśmy na górę, a następnie do mieszkania. Wrzuciłam klucze z powrotem do miseczki i skierowałam swe kroki w stronę kuchni. Z odpowiednich szafek wyjęłam kieliszki i korkociąg. Harry w tym czasie rozgościł się w salonie. Usiadłam na kanapie dość blisko niego, a on otworzył butelkę i napełnił kieliszki. Jednego z nich podał mi.
- O czym chciałeś pogadać? – zapytałam, pociągając łyk.
- O tobie i Lou.
Prawie się zakrztusiłam.
Co? Domyślił się? Ale jak to? Przecież… Spokojnie, El. Spokojnie.
- W jakim sensie?
- Za dobre dwa tygodnie miną trzy lata…
- I co w związku z tym?
- Zamierzasz to ciągnąć?
Upiłam kolejny łyk, żeby ukryć zdenerwowanie. Fala gorąca rozlała się po moim ciele. Już sama nie widziałam, czy to z nerwów czy od alkoholu.
- Nie.
- Dlaczego?
- Te hejty… Sam wiesz…
- Na pewno chodzi tylko o nie? – zapytał niby od niechcenia, jednak znałam go tak dobrze, że widziałam, że moja odpowiedź ma dla niego jakieś szczególne znaczenie. Nerwowo przygryzł wargę, bacznie skanując moją twarz. I wtedy jakby coś we mnie drgnęło, poruszyło się. Nabrałam potwornej ochoty, żeby się do niego przytulić. Ot, tak. Po prostu.
- A o co innego? – odparłam wymijająco.
- No nie wiem… Ty mi powiedz.
- Nie widzę innego powodu. Poza tym, z Louisem zawsze możemy się przyjaźnić.
- Wystarczy ci to?
- Harry, do czego ty zmierzasz?
Nerwy brały górę. Odłożyłam kieliszek, bo nie chciałam się jeszcze dobijać alkoholem.
- Powiedz mi, El. Czy Lou coś dla ciebie znaczy?
- Jest moim przyjacielem…
- Och… Nie udawaj głupiej – westchnął poirytowany. – Powiedz mi, czy go kochasz. I bez żadnego wykręcania się przyjaźnią. Powiedz, czy go kochasz jako mężczyznę, chłopaka. Czy zależy ci na nim tak, jak mi na tobie.
Złapałam się za głowę. Za dużo. Za dużo jak na jeden raz.
- Harry, ja chyba naprawdę jestem głupia, bo nie mam pojęcia, o czym ty do mnie mówisz.
- Wytłumaczyć jaśniej? – warknął. Pierwszy raz widziałam go takiego. Był zły.
Niepewnie skinęłam głową.
- Bardzo proszę.
Nagle poczułam jego wargi na swoich. Początkowo byłam w zbyt wielkim szoku, żeby odwzajemnić pocałunek, ale on się tym nie przejął. Jego usta były słodkie i miękkie, kręciło mi się od nich w głowie. A może to alkohol? Po chwili oddałam pocałunek, a on zaczął się pochylać i nawet się nie zorientowałam, jak przygniótł mnie do kanapy. Wplotłam mu palce w loki i zaczęłam lekko za nie pociągać. Zamruczał gardłowo, przenosząc pocałunki na moją wrażliwą szyję. Kąsał ją co chwila, a mi wyrywały się ciche jęki. Nagle zaczął powoli, jeden po drugim rozpinać guziki mojej koszuli. Jakaś nieznana siła kazała mi to kontynuować, chociaż wiedziałam, że to niewłaściwe. Zaczęłam robić to samo z jego koszulą, która po chwili wylądowała na podłodze. Nagle coś, jakiś przebłysk rozsądku doszedł do głosu.
- Harry, poczekaj. Stop.
Położyłam mu dłoń na torsie i odepchnęłam lekko, ale zdecydowanie. Następnie podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu w oczy. Nie dostrzegłam w nich nic. Wypełniała je jakaś przeraźliwa pustka, którą chyba można przyrównać do smutku.
- Harry, co my robimy? – zapytałam, bardziej samą siebie niż jego, łapiąc się za głowę. – Co my robimy?
- El, spójrz na mnie.
Podniosłam głowę.
- Spójrz na mnie i powiedz, że tego nie chciałaś.
- Harry…  - jęknęłam. – Czy ty masz zamiar powiedzieć, że…?
- Tak, Eleanor Jane Calder. Zakochałem się w tobie. Nie wiem, co się ze mną dzieje… - Przeczesał dłonią loki, burząc je. – Prawda jest taka, że mam dość patrzenia na Louisa, który może cię bezkarnie dotykać. Cały czas myślę, czy was na pewno nie łączy coś więcej. Mam dość patrzenia na was jako zakochaną parę, chociaż wiem, że to tylko udawane. – Chwycił moją dłoń. – Chcę jak on, tylko naprawdę. Chcę, żebyś była tylko moja.
Otworzyłam usta, ale zabrakło mi słów. Żadne dźwięki nie mogły wydobyć się z mojego gardła. To, co powiedział Harry zabrzmiało tak… miękko. Nigdy od nikogo nie usłyszałam tak pięknych słów.
- Powiedz coś – szepnął po chwili.
- Harry, ja… zaskoczyłeś mnie. Nigdy nie myślałam, że… No wiesz… ty i ja…
Puścił moją dłoń i chwycił koszulę z podłogi.
- Tracę czas, tak? – zapytał, nie patrząc na mnie. – Co ja sobie w ogóle myślałem? Przepraszam.
Zaczął zapinać guziki koszuli.
- Harry, ja prze…
- Nie przepraszaj. Nie musisz. Już wszystko rozumiem.
- Harry, nic nie rozumiesz. To… Proszę, nie wychodź! – krzyknęłam rozpaczliwie, widząc, jak wstaje i kieruje swe kroki w stronę drzwi.
- Nie musisz mnie zatrzymywać, El – odparł i wyszedł, a ja…
Rozpłakałam się, siedząc jak kołek w jednym miejscu. Na szczęście długo nie trwał ten stan. Najszybciej jak umiałam zapięłam guziki koszuli i wybiegłam z mieszkania za nim.
Na początek może troszkę od strony technicznej się wypowiem. Pierwsze dwie części tego opowiadania są mniej więcej właśnie takiej długości (czyli dwa razy dłuższe niż zwykle) za to trzecia jest nieco krótsza. Mam nadzieję, że przemyślenia El was tak do końca nie zanudziły. ;) Początkowo było to opowiadanie tylko o Louisie, ale stwierdziłam, że zakochany Hazz doda całości "smaczku" i imagin nie będzie aż tak przewidywalny. ;)

W tym momencie chyba powinnam wypowiedzieć się o konflikcie Larry Shippers z Elounor Shippers, więc postaram się to zrobić, jednocześnie nie pisząc referatu. ;)
Directionerką jestem od grudnia zeszłego roku, ale chłopcami tak szerzej zaczęłam się interesować już w maju (i pomyśleć, że wszystko zaczęło się od "Kiss You", bo dopiero wtedy usłyszałam ją po raz pierwszy☺).I przyznam szczerze, że od tamtego czasu mój stosunek do tej sprawy się nie zmienił. Bo tego konfliktu nie rozumiem. Smuci mnie jednocześnie, że nasz fandom jest tak podzielony. Nie będę kłamać, że jestem w tym sporze bezstronna, bo kibicuję Elounor, ale to wcale nie znaczy, że hejtuję LS. Po prostu do tego konfliktu się nie mieszam. I za każdym razem przykro mi się robi, gdy widzę te wszystkie obrazki, czytam te komentarze... Lou wydaje się być szczęśliwy z Eleanor i jego też muszą te wszystkie hejty smucić. ;c
A teraz nie obrażając tutaj nikogo. Co drugi komentarz na Youtube pod piosenkami chłopaków to: "GAY". A co jest tego powodem? Mam na to swoją własną teorię, ale powiedzmy, że nie 'wypowiem' jej na głos.
Lecz gdyby jednak pewnego dnia okazało się, że jednak Harry i Louis są gejami, to na pewno nie przestałabym ich kochać, tylko dlatego, że mają taką orientację, a nie inną. Jestem wyznawczynią zasady, że kocham ich przede wszystkim za muzykę. Dla mnie ważne jest, żeby w dalszym ciągu tworzyli taką wspaniałą muzykę i grali świetne koncerty. I żeby dalej byli takimi wspaniałymi ludźmi bez względu na to, jaką mają orientację.

No i teraz małe dopowiedzenie. To na górze to tylko i wyłącznie wytwór mojej wyobraźni. Nie oznacza, że sądzę, że tak jest, o czym chyba przekonaliście się na górze. ;)
A wy kogo shippujecie w tym opowiadaniu Elounor czy Heleanor? Piszcie. ;)
Mam nadzieję, że wszystko Wam trochę naświetliłam i że nie wzbudzę tym opowiadaniem jakichś niepotrzebnych spekulacji, bo wierzcie mi, że nie o to chodziło. :) x

A teraz informacja. :) Wzięłam się w końcu za siebie i za to ff. Jestem w trakcie pisania dziesiątego rozdziału i myślę, że jeszcze w ten weekend ruszę z nowym blogiem, gdyż chciałabym zdążyć przed rokiem szkolnym (uwierzycie, że został już tylko tydzień? :o). Sądzę, że dzisiaj zajmę się ogarnianiem szablonu i organizowaniem zakładek, a jutro pojawiłby się post informacyjny wraz z prologiem. Kto się cieszy? Ja na pewno. :)

PS. Długość tej notki przeraziła mnie samą, ale chyba rozumiecie. ☺ xxx

5 komentarzy:

  1. Zajesbity czekam z niecierpliwością na nn:) nw komu kibicuje xD /aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem rozdarta. Z jednej strony wolę imaginy z Harrym, bo to tego chłopaka pokochałam od samego początku najbardziej (nie ujmując miłości reszcie członków 1D, tak po prostu juz wyszło), a z drugiej strony Eleanor to dziewczyna Louisa i wolałabym żeby tak zostało. Trudny wybór. Cholernie. Dlatego tez z niego zrezygnuję i każda para będzie dla mnie wyjątkowa. Zaciekawiłaś mnie tym co napisałaś. Nigdy nie spotkałam się z takim imaginem. A co do związku Louisa z Eleanor czy Harrym to już ich sprawa. Wydaję mi się, że gdyby Harry z Louisem byli razem prawda już dawno wyszłaby na jaw. Prasa, media i paparazzi są zbyt wścibscy by nie doszła jeszcze do nich taka informacja. Jednak to ich życie, a my kochamy ich za to kim są, a nie Z kim są. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie, jak każde Twoje dzieło <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też przeraziła ta długość... Hah ;D
    Ciekawy pomysł, bardzo fajnie napisana część <33 Mówiłam Ci już, jak bardzo lubię Twój styl pisania?? Tak?? To powiem to jeszcze raz: BARDZO LUBIĘ TWÓJ STYL PISANIA!! JEST ŚWIETNY!! Tak samo jak Twoje pomysły na imaginy. I tak, zgadzam się z Tobą, Harry doda "smaczku". Lubię go w imaginach.
    Co do tego, czy shippuję Elounor czy Heleanor... Oczywiście, że jestem za Hazzą <33 Ale jak El będzie z Lou to też będzie okay ;)
    I bardzo podoba mi się to, co napisałaś na temat konfliktu między Larry Shippers i Elounor Shippers. Też mnie to smuci. (Nwm, czy to ważne czy jak, ale czytałam dziś komentarze pod piosenką Ariany Grande "A little bit of your heart". Ludzie zamiast wyrażać opinie o piosence, która tak btw bardzo mi się spodobała -jest piękna, to obrażali się, gadali, że to wszystko o Larry'm i takie tam...)
    Rozpisałam się troszkę... ;) Upsii...
    Niecierpliwie czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem ci, że jeszcze nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie takiej wizji jaką przedstawiłaś tutaj *.* to dla mnie zupełnie nowy pogląd. Wiele razy zastanawiałam nad prawdziwością Larrego, był też taki okres w moim życiu że oglądałam mnóstwo filmów, które miałyby rzekomo udowadniać istnienie tego uczucia. Nigdy nie byłam do końca pewna. Kocham i Louisa i Harrego. Kocham również Eleanor. I nie wiem który z tych "elementów" najlepiej by do siebie pasował. Szczerze mówiąc to jeszcze wczoraj nie pomyślałabym o połączeniu Hazzy i El... A teraz?! Nie wiem skąd bierzesz pomysły, zawsze są niezwykle oryginalne, w każdym można odnaleźć element zaskoczenia ;) jesteś nieprzewidywalna i za to cię kocham! <3 nie wiem jaki wyjdzie.ten komentarz, bo pisze go z telefonu, ale mam nadzieję, że warto było na niego.czekać ;-)
    Teraz już całkowicie poświęcając się treści - sądziłam że będzie to kolejny imagin o Larrym i El, która jest tylko przykrywką do ich związku... Ale nie! Okazuje się że ani związek Lou i Harrego, ani Lou i Eleanor nie jest prawdziwy! Więc co jest grane? -Myślę... Calder i jej przemyślenia - zrobiło mi się jej szczerze żal, bo to co przeżywała przez te miesiące na pewno nie było miłe... Nie wyobrażam siebie tego, że jestem z kimś kogo kocham, wiedząc że ta osoba nie odwzajemnia moich uczuć... Okropne! Ale czego nie robi się z miłości?! Tylko gdzie w tym wszystkim Hazz? Szybko.uzyskałam odpowiedzi na to pytanie... Jego wizyta i wypisywanie o związek były podejrzane i zaczęłam zastanawiać się czy Larry naprawdę tu istnieje i już niebawem ma to się ujawnić..
    Ale Harry ma inny cel wizyty .. Nigdy nie pomyślałabym, że Hazz i El... NIGDY! :-o To mnie bardzo zaskoczyło! Ale nie mówię nie :-) jeżeli Lou nie miałby nic przeciwko, a Do tego chciała to czemu nie... Ale pewnie to wszystko tak łatwo się nie rozegra... Dlatego teraz mocno zaciska.kciuki, żeby każde z osobna znalazło najlepsze z możliwych rozwiązań :-) czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :-*
    Pozdrawiam, Foreverdirectioners <3

    OdpowiedzUsuń