piątek, 29 sierpnia 2014

#20 Louis & Harry cz.2

Złapałam go dosłownie tuż pod drzwiami wyjściowymi. Z całej siły objęłam go w pasie, tuląc się do jego pleców. Ścisnęłam powieki, starając się zatrzymać dopływ łez.
- Nie wychodź, błagam. Porozmawiajmy.
- O czym? – zapytał drżącym głosem.
- Płakałeś?
- Mazgaj ze mnie. Nie zauważyłaś? – zaśmiał się nerwowo, podciągając nosem.
Przycisnęłam go do siebie jeszcze mocniej.
- Nie mówię nie – powiedziałam cicho. – Po prostu mnie zaskoczyłeś. Nigdy nie myślałam, że ktoś taki jak ty będzie chciał… No wiesz… ze mną…
- Co? Być?
- No właśnie.
- Czyli się wygłupiłem.
- Wcale się nie wygłupiłeś. Cieszę się, że mi powiedziałeś, bo przynajmniej wiem, na czym stoję. Jak już powiedziałam, nie mówię nie. Na razie jesteś dla mnie tylko przyjacielem, ale kto wie? Zależy, jak się postarasz.
- Zrobię wszystko.
- Na początek przestań płakać, bo dwa mazgaje w towarzystwie, to co najmniej o jednego za dużo!
Odwrócił się, stając do mnie przodem.
- Przyganiał kocioł garnkowi – odgryzł się, wyciągając język.
Mój Harry powrócił!
- Mi wolno. Jestem dziewczyną – odparłam, odwzajemniając ten „miły” gest. – Szkoda, że fanki, które uważają cię za chodzący testosteron, cię teraz nie widzą – dodałam złośliwie.
Wyciągnął z kieszeni chusteczkę.
- Ty mnie widzisz, a na tobie mi zależy. Wystarczająca  hańba – stwierdził, wycierając nos.
- Jaka hańba? – obruszyłam się. – Na moje to naprawdę urocze – zachichotałam. – Swoją drogą. Jesteś pierwszym facetem, który płacze z mojego powodu.
- Mam się czuć zaszczycony?
- Jak chcesz. No chodź tu, bo nie mogę na ciebie patrzeć – powiedziałam, otwierając ramiona szeroko i przytuliłam się do niego.
- Taki brzydki jestem? – zapytał chytrze.
- Jeżeli liczysz na to, że zacznę teraz zaprzeczać, to rozkoszuj się rozczarowaniem, Styles.
- Nie ma na ciebie sposobu? – pół-pytanie, pół-stwierdzenie.
- Jest. Po prostu kiepsko szukasz.
- Chyba zacznę uważniej – odparł.
- To zacznij.
Po kilku minutach, które mogłyby trwać wiecznie, odsunął się ode mnie.
- Pójdę już.
- Jasne.
Wpatrywaliśmy się w siebie wyczekująco, jednak żadne z nas nie było w stanie wykonać pierwszego kroku.
- Pocałujesz mnie wreszcie? – zapytałam, zaśmiewając się nerwowo. Przygryzłam wargę ze zniecierpliwienia.
Zrobił krok w moją stronę.
- Chcesz?
Skinęłam głową.
Skręcił, przyciskając mnie do ściany. Ponownie zagryzłam wargę, która zaczęła pulsować, domagając się dotyku, a wtedy on delikatnie przesunął po niej kciukiem, uwalniając spod moich zębów. Powtórzył ruch, a wtedy ja przymknęłam oczy. Objął dłońmi moją szyję, delikatnie muskając moje wargi. Od razu oddałam pocałunek, który krył w sobie więcej słodyczy niż jakikolwiek inny. To było coś innego niż z Louisem. Teraz oboje tego chcieliśmy. Nie udawaliśmy. Nikt nas nie widział. To nie było na pokaz. To było naprawdę.
I tu pojawia się pytanie. Czy wolałam „na niby” z Louisem, którego kochałam czy „naprawdę” z Harrym, który (na razie) tylko mnie pociągał?
Po chwili oderwał się ode mnie i szepnął:
- Dobranoc, El.
- Dobranoc, Hazz – odparłam.
Przycisnął swoje wargi do moich po raz i wyszedł z budynku, a ja odprowadziłam go wzrokiem.
Może jest jeszcze dla mnie jakieś światełko nadziei? Może moja sytuacja nie jest aż tak beznadziejna? Och, Harry… Postaraj się. Pozwól mi zapomnieć o Louisie.
-NASTĘPNEGO DNIA (POPOŁUDNIE)-
Wróciłam do mieszkania z uczelni. Notatki od razu schowałam do odpowiedniej szafki i poszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki, która była prawie pusta. Cholera. Zaburczało mi w brzuchu. Na szczęście po głębszym przeszukaniu szafek znalazłam składniki na jakiś makaron ze sosem. Nagle zadzwonił telefon i pobiegłam do przedpokoju po torebkę. Niestety, aby znaleźć komórkę tym razem musiałam wyrzucić z niej wszystko na podłogę.
- Halo?
- Hej, Eli.
Coś we mnie zadrżało. Tylko jedna osoba na tej pięknej Ziemi mówiła na mnie: „Eli”*.
- Hej, Lou.
- Wiesz… Może poszlibyśmy na jakieś zakupy czy coś? Delikatnie mówiąc, moja lodówka świeci pustkami.
Zaśmiałam się.
- Delikatnie mówiąc, moja też.
- To świetnie. Będę u ciebie za piętnaście minut.
- Lou?
- Tak?
- Właśnie wróciłam z uczelni…
- Tak, wiem. Na obiad też pójdziemy.
Jak tu się w nim nie zakochać?
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Sygnał urywanego połączenia powiadomił mnie o zakończeniu rozmowy.
- Kocham cię – szepnęłam do słuchawki.
* * *
Stałam właśnie przy supermarketowej lodówce, zastanawiając się, które mleko wybrać, gdy nagle poczułam czyjeś ręce ciasno oplatające moją talię, a następnie ciepłe wargi na karku.
- Jakiś problem? – zaśmiał się.
Kąciki moich warg mimowolnie się podniosły, widząc uśmiech na jego twarzy.
- Zasadniczo tak. Nie wiem, które wybrać.
- Weź to. – Wskazał palcem na opakowanie, które trzymałam w prawej ręce. – Jest dobre.
- Ale to ma mniej tłuszczu. – Lekko uniosłam to, które trzymałam w lewej.
- To weź to.
- Ale tamto jest lepsze.
Roześmiałam się. Jego teatralne przewrócenie oczami było niemal słyszalne.
- Czy wy, kobiety, nie macie innych problemów?
Oj, mamy, mamy…
- Zrób wyliczankę  - zaproponował.
- Ty zrób. Nie znam żadnej – zaśmiałam się.
Wypadło na to z większą ilością tłuszczu.
- Przez ciebie będę gruba – westchnęłam, chowając je do wózka.
- Mi tam zawsze się będziesz podobać – szepnął mi na ucho.
Jakiś nieopisany dreszcz przebiegł po moim ciele na te słowa, wypieki pojawiły się na policzkach.
- Dzięki.
Odsunął się ode mnie i wskazał palcem na policzek. Uśmiechnęłam się. Stanęłam na palcach i musnęłam jego skórę wargami.
- Chodź tu – powiedział, przyciągając mnie do siebie.
Następnie pocałował mnie delikatne i z uczuciem. I znowu zaczęłam się łudzić, że wcale nie udaje. Może to głupie, ale tymi chwilami zapomnienia wynagradzał mi wszystko. Nawet to, że nie mogłam liczyć na nic więcej niż przyjaźń. Po chwili niechętnie się od siebie oderwaliśmy, a on oparł swoje czoło o moje.
- Kochasz mnie, Eli? – zapytał szeptem, aż zaczęłam się zastanawiać, czy się nie przesłyszałam.
Patrzył mi w oczy wyczekująco. Byłam tak zaskoczona, że na chwilę po prostu oniemiałam. Dlaczego chciał wiedzieć? Dlaczego tak go to interesowało? Może powinnam wykręcić się przyjaźnią? Nagle ten moment przerwał dzwonek telefonu.
- Boże, znowu? – westchnęłam, rozpinając torebkę.
Tym razem na szczęście byłam mądrzejsza i komórkę schowałam do specjalnie do tego przeznaczonej kieszonki, dlatego znalazłam ją dość szybko. Harry. Cholera. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania.
- Coś się stało? – zapytał Lou.
- Nie, nic. Moment. Zapomniałam pomidora. Pójdę.
- Nie trzeba. Ja ci przyniosę.
Pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję.
Odszedł, a ja dopiero wtedy odebrałam.

*to sobie wymyśliłam, bo jakoś tak... pasowało :)
Nie widzieliście tego Liama w tle, prawda? xd Chociaż w sumie... dzisiaj jego święto. Niech jest. ;)
Co tu dużo pisać? Komentujcie, bo mam wrażenie, że Was ubywa i nie wiem dlaczego. ☹ Chciałabym chociaż wrócić do tych siedmiu komentarzy. 
Co do kontynuacji Zayna... nie przewidywałam jej, ale jeśli uda mi się coś tam dopisać, to to opublikuję. Sądzę, że byłaby to najwyżej jedna część. :)

5 komentarzy:

  1. Świetne po prostu świetne. Kiedy czytałam zaczęła lecieć w tle piosenka Patrycji Markowskiej ,,Świat się pomylił" i doszłam do wniosku, że idealnie pasuje do tego imaginu. Nie wiem sama co mam napisać. To jest genialne. Sytuacja El jest, nie ukrywajmy, beznadziejna. Z jednej strony zakochany w niej po uszy Harry, który jest gorącym facetem i wiem, że zrobiłby dla niej wszystko. A z drugiej strony Louis, uroczy, zabawny chłopak, który jest jej. Szkoda, że tylko teoretycznie, ale też to pytanie. Czego oczekiwał? Przecież nikt ich nie słyszał, czyli on też ją kocha? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jestem cholernie ciekawa co z tym zrobisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na tą część i się nie zawiodłam. Pięknie napisane. Ciekawie się zapowiada. A sytuacja El naprawdę koszmarna...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo... Idealnie.
    Ten imagin jest taki inny, a jednocześnie hmm... No nie wiem, jak to wyjaśnić. Bardzo mi się podoba. Robi wrażenie ;D Świetny pomysł.
    Ten imagin jest nieco inny niż zazwyczaj... Kurczę, no, jest cudny!! Świetnie napisany!! Genialny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Weeee!!
    Kolejny doskonały przykład na to,.że prawdopodobnie nikt na tej ziemi nie pisze lepszych imaginów od Ciebie! Mój ulubiony moment: przepychanka słowna Hazzy i El. Skąd w twojej głowie takie genialne pomysły, to ja nie wiem. Pozdrawiam :** ~Penguin

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuper z niecieerpliwoscia czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń