(Radzę włączyć. Po pierwsze, bo ja prawie płakałam przy tej piosence. Po drugie, bo jest świetna. A po trzecie, bo słuchałam jej, gdy pisałam to opowiadanie, więc... No, po prostu włączcie ;))
Długo zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam komuś dedykować tą część (za chwilę się przekonacie, dlaczego). Ale obiecałam, a słowa dotrzymuję. Może więc tak: Dedykacja dla bystrej Hope Foreverdirectioners, której jestem niesamowicie wdzięczna za wszystkie ciepłe słowa i wspaniałe komentarze. Żeby nigdy ją coś takiego w życiu nie spotkało (nawet, gdyby miał to być Harry). ;** ♥♡♥
Nie wiem, czy to pod koniec można nazwać +18... W każdym razie, z pewnością jest to coś, co na psychice mojego dwunastoletniego, nieuświadomionego brata mogłoby odcisnąć trwałe piętno. :|
Stałam przy zlewie zmywając naczynia, gdy nagle poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Wzdrygnęłam się.
- Och... boisz się mnie, skarbie? - wymruczał mi do ucha ochrypłym
głosem.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam rozpaczliwie, próbując się wyrywać.
- Słońce... przecież wiem, że tego chcesz...
Zaczął mnie całować mocno w szyję, a jego dłonie wsunęły się pod moją
koszulkę ściśle przylegając do brzucha, który natychmiastowo się spiął.
- Puszczaj! - krzyknęłam.
Odbiegłam od niego i mokrą dłonią chwyciłam nóż z kuchennego blatu.
Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i wyjął go z mojej drżącej ręki.
- Zostaw ten nóż, bo zrobisz sobie krzywdę, żabko.
- Nie mów tak do mnie!
Łzy stanęły mi w oczach. Chwycił mój nadgarstek tak mocno, że po chwili
cała moja ręka zsiniała z braku dopływu krwi.
- Będę do ciebie mówił, jak tylko będę miał na to ochotę - warknął.
Jego zielone oczy... Niegdyś takie łagodne... błyszczały teraz z
wściekłości. Nagle jego druga dłoń powędrowała na moje udo. Boże! Dzięki ci, że ubrałam spodnie! Sunął nią coraz wyżej.
- Harry, proszę - szepnęłam, łzy popłynęły po moich policzkach. -
Jesteś pijany, zostaw mnie. Błagam.
Ugryzł mnie w szyję, aż jęknęłam z bólu.
- No widzisz... Podoba ci się...
- Harry, błagam - szeptałam. - Puść mnie.
Nadgarstek bolał coraz bardziej. Ręka puchła.
- Dokończymy to później - szepnął mi na ucho i wyszedł z kuchni.
Ukryłam twarz w dłoniach. Tak jest zawsze. Mój pijany w trzy dupy
przybrany brat wraca do domu, potem się do mnie przystawia, idzie spać, a
później na kacu i tak nic nie pamięta. Boję się go.
A najgorsze jest to, że nie jego boję się najbardziej. Najgorsze jest
to, że jego ojciec... (ojczym??? Chrzanić
to.) jego boję się najbardziej... Całe dnie siedzi w tej swojej firmie...
przychodzi około północy... je obiad przygotowany przez Maddie - naszą służącą,
a potem... idzie wprost do mojej sypialni i... Tak, gwałci mnie. A ja? Nie mam
już siły. Kiedyś jeszcze próbowałam się bronić, krzyczeć... Teraz już nie.
Poddałam się. Za każdym razem gdy stawiałam jakikolwiek opór, bił
mnie. Czasem nawet do nieprzytomności. Stąd te liczne blizny na moim ciele. Nie
mam już siły...
Pozmywałam do końca i weszłam na górę. Wykąpałam się i ubrałam piżamę.
Następnie położyłam się do łóżka i czekałam. Czekałam na Niego. Łzy płynęły po
moich policzkach. Czy ja naprawdę byłam aż tak bezradna? Przecież zawsze są
jakieś wyjścia. Mogę podciąć sobie żyły, powiesić się, skoczyć z mostu, rzucić
pod pociąg, ewentualnie metro... Nie mogę. A wszystko przez obietnicę złożoną
mojej nieżyjącej już matce, która kochała tego potwora.
"Kochanie, musisz być silna. Cokolwiek by się nie stało, musisz
walczyć o siebie. Nie wolno ci się poddać. Obiecaj mi to."
"Obiecuję, mamo. Kocham cię."
"Ja też cię kocham." - to były jej ostatnie słowa. Umarła.
Wszystko się zmieniło. Wcześniej byliśmy szczęśliwą rodzinką. Ona, ja, jej nowy
partner - Robin, i jego przybrany syn. Było jak w bajce. Z Harrym dogadywaliśmy
się świetnie, czasem nawet... pozwalaliśmy sobie na mały flirt, w końcu nie
łączyły nas więzy krwi. Był moim ideałem chłopaka. A Robin? Opiekuńczy ojczym,
jednakowoż rzadko pojawiający się w domu. Lecz nagle mama umarła i medal się
odwrócił. Moje życie przewróciło się do góry nogami. Każdy odreagował jej
odejście na swój sposób. Ja - płacząc w poduszkę, Harry - licznymi imprezami
oraz ozdabiając swoje ciało kolejnymi tatuażami i kolczykami, a Robin...
właśnie tak.
Nagle usłyszałam, jak wchodzi do sypialni bez pukania.
- Śpisz? - zapytał ochrypłym z podniecenia głosem.
Udawałam, że tak, ale wiedziałam, że i tak nic to nie da.
- Obudź się! - Szturchnął mnie w ramię.
Okręciłam się w jego stronę.
- Robin, proszę - szepnęłam błagalnie. - Zostaw mnie.
- Nie jęcz - warknął. - Jesteś zwykłą dziwką. Masz być grzeczna, jasne?
Skinęłam głową z przerażeniem.
Ściągnął ze mnie kołdrę.
- Rozbierz się - rozkazał.
Drżącymi rękoma zdjęłam majtki oraz T-shirt, które miałam na sobie. Nawet nie zauważyłam, jak sam też się rozebrał od pasa w dół. Bez zbędnych wstępów położył się na mnie i gwałtownym zrywem wdarł do mojej kobiecości. Wrzasnęłam z bólu. Łzy płynęły z moich oczu na pościel. Poruszał się nade mną coraz szybciej, soczyście przeklinając, a ja modliłam się w duchu, żeby to się wreszcie skończyło. W końcu, gdy jego żądze zostały zaspokojone, wyszedł ze mnie, a następnie ubrał się i opuścił pokój. Okryłam się kołdrą skulona, kołysząc się jak w chorobie sierocej. W końcu nie wytrzymałam. Chwyciłam zdjęcie mamy. Otworzyłam ramkę i wyjęłam głęboko ukrytą żyletkę. Przyłożyłam ją do nadgarstka, mocząc łzami pościel.
Drżącymi rękoma zdjęłam majtki oraz T-shirt, które miałam na sobie. Nawet nie zauważyłam, jak sam też się rozebrał od pasa w dół. Bez zbędnych wstępów położył się na mnie i gwałtownym zrywem wdarł do mojej kobiecości. Wrzasnęłam z bólu. Łzy płynęły z moich oczu na pościel. Poruszał się nade mną coraz szybciej, soczyście przeklinając, a ja modliłam się w duchu, żeby to się wreszcie skończyło. W końcu, gdy jego żądze zostały zaspokojone, wyszedł ze mnie, a następnie ubrał się i opuścił pokój. Okryłam się kołdrą skulona, kołysząc się jak w chorobie sierocej. W końcu nie wytrzymałam. Chwyciłam zdjęcie mamy. Otworzyłam ramkę i wyjęłam głęboko ukrytą żyletkę. Przyłożyłam ją do nadgarstka, mocząc łzami pościel.
- Przepraszam, mamo. Przepraszam - szeptałam.
Spojrzałam na jej zdjęcie. Patrzyła na mnie. Nagle fotografia jakby przemówiła: "Kochanie, pamiętaj, co mi obiecałaś. Nie wolno ci się poddać.
Nie wolno."
Schowałam żyletkę z powrotem do ramki i ponownie się skuliłam.
Tak jest codziennie. No, chyba, że akurat mam okres. Myślicie, że wtedy jest spokój? Nie. Wtedy mam gorzej, bo muszę w inny sposób zaspakajać żądze mojego niewyżytego ojczyma.
Tak jest codziennie. No, chyba, że akurat mam okres. Myślicie, że wtedy jest spokój? Nie. Wtedy mam gorzej, bo muszę w inny sposób zaspakajać żądze mojego niewyżytego ojczyma.
Nienawidzę siebie. Nienawidzę swojego życia. Chcę umrzeć. Boże, za co tak mnie karzesz?
PS. A teraz mała prośba (wbrew pozorom wiążąca się z blogiem ;)). Moglibyście napisać w komentarzu jakąkolwiek liczbę całkowitą (może być nawet ujemna)? Może być to byle co. Jakaś kosmiczna liczba, dzień urodzin, szczęśliwa liczba... Cokolwiek. Przyczynę tego całego zamieszania poznacie wkrótce. Po prostu mam mały dylemat i chciałabym, żebyście pomogli mi go rozwiązać.☺
Wiem. Ja też nie znałam siebie od tej strony. Serio nie wiem,
skąd mi się wziął ten pomysł. (Dobra,
wiem. Siedziałam bezczynnie, a moja wybujała wyobraźnia pracowała. :D) Jestem ciekawa, co o tym sądzicie, bo
czegoś takiego jeszcze tutaj nie było. Ba! Czegoś takiego nie ma nawet w moich
zeszytach. ;) Nie wiem, co mnie napadło, że pisałam to do drugiej w nocy, ale
takie coś wyszło i mi tam się nawet podoba (skromna ja^^). Szkoda tylko, że z
Robina musiałam zrobić potwora, którym wszyscy chyba dobrze wiemy, że nie
jest.☺
PS. A teraz mała prośba (wbrew pozorom wiążąca się z blogiem ;)). Moglibyście napisać w komentarzu jakąkolwiek liczbę całkowitą (może być nawet ujemna)? Może być to byle co. Jakaś kosmiczna liczba, dzień urodzin, szczęśliwa liczba... Cokolwiek. Przyczynę tego całego zamieszania poznacie wkrótce. Po prostu mam mały dylemat i chciałabym, żebyście pomogli mi go rozwiązać.☺
PS.2 Ja tak naprawdę dopiero dzisiaj
poczułam wakacje (wstając akurat na informatykę^^), więc z tej okazji
chciałabym Wam życzyć udanych dwóch miesięcy, spędzonych aktywnie.
Wypoczywajcie i cieszcie się nimi, bo przecież są tylko raz w roku i szkoda by
było zmarnować je przed ekranem komputera.☺B-)