poniedziałek, 30 czerwca 2014

#15 Harry cz.1

(Radzę włączyć. Po pierwsze, bo ja prawie płakałam przy tej piosence. Po drugie, bo jest świetna. A po trzecie, bo słuchałam jej, gdy pisałam to opowiadanie, więc... No, po prostu włączcie ;))

Długo zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam komuś dedykować tą część (za chwilę się przekonacie, dlaczego). Ale obiecałam, a słowa dotrzymuję. Może więc tak: Dedykacja dla bystrej Hope Foreverdirectioners, której jestem niesamowicie wdzięczna za wszystkie ciepłe słowa i wspaniałe komentarze. Żeby nigdy ją coś takiego w życiu nie spotkało (nawet, gdyby miał to być Harry). ;** ♥♡

Nie wiem, czy to pod koniec można nazwać +18... W każdym razie, z pewnością jest to coś, co na psychice mojego dwunastoletniego, nieuświadomionego brata mogłoby odcisnąć trwałe piętno. :|

Stałam przy zlewie zmywając naczynia, gdy nagle poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Wzdrygnęłam się.
- Och... boisz się mnie, skarbie? - wymruczał mi do ucha ochrypłym głosem.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam rozpaczliwie, próbując się wyrywać.
- Słońce... przecież wiem, że tego chcesz...
Zaczął mnie całować mocno w szyję, a jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę ściśle przylegając do brzucha, który natychmiastowo się spiął.
- Puszczaj! - krzyknęłam.
Odbiegłam od niego i mokrą dłonią chwyciłam nóż z kuchennego blatu. Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i wyjął go z mojej drżącej ręki.
- Zostaw ten nóż, bo zrobisz sobie krzywdę, żabko.
- Nie mów tak do mnie!
Łzy stanęły mi w oczach. Chwycił mój nadgarstek tak mocno, że po chwili cała moja ręka zsiniała z braku dopływu krwi.
- Będę do ciebie mówił, jak tylko będę miał na to ochotę - warknął.
Jego zielone oczy... Niegdyś takie łagodne... błyszczały teraz z wściekłości. Nagle jego druga dłoń powędrowała na moje udo. Boże! Dzięki ci, że ubrałam spodnie! Sunął nią coraz wyżej.
- Harry, proszę - szepnęłam, łzy popłynęły po moich policzkach. - Jesteś pijany, zostaw mnie. Błagam.
Ugryzł mnie w szyję, aż jęknęłam z bólu.
- No widzisz... Podoba ci się...
- Harry, błagam - szeptałam. - Puść mnie.
Nadgarstek bolał coraz bardziej. Ręka puchła.
- Dokończymy to później - szepnął mi na ucho i wyszedł z kuchni.
Ukryłam twarz w dłoniach. Tak jest zawsze. Mój pijany w trzy dupy przybrany brat wraca do domu, potem się do mnie przystawia, idzie spać, a później na kacu i tak nic nie pamięta. Boję się go.
A najgorsze jest to, że nie jego boję się najbardziej. Najgorsze jest to, że jego ojciec... (ojczym??? Chrzanić to.) jego boję się najbardziej... Całe dnie siedzi w tej swojej firmie... przychodzi około północy... je obiad przygotowany przez Maddie - naszą służącą, a potem... idzie wprost do mojej sypialni i... Tak, gwałci mnie. A ja? Nie mam już siły. Kiedyś jeszcze próbowałam się bronić, krzyczeć... Teraz już nie. Poddałam się. Za każdym razem gdy stawiałam jakikolwiek opór, bił mnie. Czasem nawet do nieprzytomności. Stąd te liczne blizny na moim ciele. Nie mam już siły...
Pozmywałam do końca i weszłam na górę. Wykąpałam się i ubrałam piżamę. Następnie położyłam się do łóżka i czekałam. Czekałam na Niego. Łzy płynęły po moich policzkach. Czy ja naprawdę byłam aż tak bezradna? Przecież zawsze są jakieś wyjścia. Mogę podciąć sobie żyły, powiesić się, skoczyć z mostu, rzucić pod pociąg, ewentualnie metro... Nie mogę. A wszystko przez obietnicę złożoną mojej nieżyjącej już matce, która kochała tego potwora.
"Kochanie, musisz być silna. Cokolwiek by się nie stało, musisz walczyć o siebie. Nie wolno ci się poddać. Obiecaj mi to."
"Obiecuję, mamo. Kocham cię."
"Ja też cię kocham." - to były jej ostatnie słowa. Umarła. Wszystko się zmieniło. Wcześniej byliśmy szczęśliwą rodzinką. Ona, ja, jej nowy partner - Robin, i jego przybrany syn. Było jak w bajce. Z Harrym dogadywaliśmy się świetnie, czasem nawet... pozwalaliśmy sobie na mały flirt, w końcu nie łączyły nas więzy krwi. Był moim ideałem chłopaka. A Robin? Opiekuńczy ojczym, jednakowoż rzadko pojawiający się w domu. Lecz nagle mama umarła i medal się odwrócił. Moje życie przewróciło się do góry nogami. Każdy odreagował jej odejście na swój sposób. Ja - płacząc w poduszkę, Harry - licznymi imprezami oraz ozdabiając swoje ciało kolejnymi tatuażami i kolczykami, a Robin... właśnie tak.
Nagle usłyszałam, jak wchodzi do sypialni bez pukania.
- Śpisz? - zapytał ochrypłym z podniecenia głosem.
Udawałam, że tak, ale wiedziałam, że i tak nic to nie da.
- Obudź się! - Szturchnął mnie w ramię.
Okręciłam się w jego stronę.
- Robin, proszę - szepnęłam błagalnie. - Zostaw mnie.
- Nie jęcz - warknął. - Jesteś zwykłą dziwką. Masz być grzeczna, jasne?
Skinęłam głową z przerażeniem.
Ściągnął ze mnie kołdrę.
- Rozbierz się - rozkazał.
Drżącymi rękoma zdjęłam majtki oraz T-shirt, które miałam na sobie. Nawet nie zauważyłam, jak sam też się rozebrał od pasa w dół. Bez zbędnych wstępów położył się na mnie i gwałtownym zrywem wdarł do mojej kobiecości. Wrzasnęłam z bólu. Łzy płynęły z moich oczu na pościel. Poruszał się nade mną coraz szybciej, soczyście przeklinając, a ja modliłam się w duchu, żeby to się wreszcie skończyło. W końcu, gdy jego żądze zostały zaspokojone, wyszedł ze mnie, a następnie ubrał się i opuścił pokój. Okryłam się kołdrą skulona, kołysząc się jak w chorobie sierocej. W końcu nie wytrzymałam. Chwyciłam zdjęcie mamy. Otworzyłam ramkę i wyjęłam głęboko ukrytą żyletkę. Przyłożyłam ją do nadgarstka, mocząc łzami pościel.
- Przepraszam, mamo. Przepraszam - szeptałam.
Spojrzałam na jej zdjęcie. Patrzyła na mnie. Nagle fotografia jakby przemówiła: "Kochanie, pamiętaj, co mi obiecałaś. Nie wolno ci się poddać. Nie wolno."
Schowałam żyletkę z powrotem do ramki i ponownie się skuliłam.
Tak jest codziennie. No, chyba, że akurat mam okres. Myślicie, że wtedy jest spokój? Nie. Wtedy mam gorzej, bo muszę w inny sposób zaspakajać żądze mojego niewyżytego ojczyma.
Nienawidzę siebie. Nienawidzę swojego życia. Chcę umrzeć. Boże, za co tak mnie karzesz?
Wiem. Ja też nie znałam siebie od tej strony. Serio nie wiem, skąd mi się wziął ten pomysł. (Dobra, wiem. Siedziałam bezczynnie, a moja wybujała wyobraźnia pracowała. :D) Jestem ciekawa, co o tym sądzicie, bo czegoś takiego jeszcze tutaj nie było. Ba! Czegoś takiego nie ma nawet w moich zeszytach. ;) Nie wiem, co mnie napadło, że pisałam to do drugiej w nocy, ale takie coś wyszło i mi tam się nawet podoba (skromna ja^^). Szkoda tylko, że z Robina musiałam zrobić potwora, którym wszyscy chyba dobrze wiemy, że nie jest.☺

PS. A teraz mała prośba (wbrew pozorom wiążąca się z blogiem ;)). Moglibyście napisać w komentarzu jakąkolwiek liczbę całkowitą (może być nawet ujemna)? Może być to byle co. Jakaś kosmiczna liczba, dzień urodzin, szczęśliwa liczba... Cokolwiek. Przyczynę tego całego zamieszania poznacie wkrótce. Po prostu mam mały dylemat i chciałabym, żebyście pomogli mi go rozwiązać.☺

PS.2 Ja tak naprawdę dopiero dzisiaj poczułam wakacje (wstając akurat na informatykę^^), więc z tej okazji chciałabym Wam życzyć udanych dwóch miesięcy, spędzonych aktywnie. Wypoczywajcie i cieszcie się nimi, bo przecież są tylko raz w roku i szkoda by było zmarnować je przed ekranem komputera.☺B-)

6 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem, cudo... I dziękuję za tą piosenkę, przekonałam się do niej, teraz będę słuchać i słuchać...:)
    Liczba, hm... To ja podam 22, jedna z moich szczęśliwych :)
    I Tobie też życzę miłych wakacji, dużo weny i spokoju :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, o matko, o matko.... o.O Co się tu tak właściwie dzieje...? Chyba się pogubiłam, ale o wszelkich wątpliwościach za chwilę ;)
    Na sam początek-piosenka. Nie znałam jej, ale wysłuchałam, ściągnęłam i słucham :*** Lubię takie spokojne piosenki, więc jakbyś miała jeszcze jakąś godną uwagi to chętnie się dowiem jaka :) A ta bardzo pasuje do tego rozdziału :)
    A teraz co do dedykacji... byłam szczerze zaskoczona, gdy pisałaś, że nie powinnaś tego nikomu dedykować... teraz, po przeczytaniu doskonale rozumiem dlaczego. Mimo wszystko i tak bardzo się cieszę i dziękuję ♥
    A teraz już tylko odnośnie tego rozdziału... Muszę przyznać, że trochę się pogubiłam, czy to jest pierwszy rozdział do tego ostatniego prologu o Harrym, czy do czegoś innego, czy też nic z tych rzeczy? :) Jestem całkowicie zagubiona, pomocy... ;) Może to wynik tego, że goszczę tu od niedawna, a może tego, że jestem ślepa i nie widzę tego co dla wszystkich oczywiste... No w każdym razie przepraszam za kłopot :)
    A teraz już tylko treść...
    O matko! Nie wiem co napisać... To wszystko jest dla mnie takie nowe, niespodziewane, inne... Nigdy nie czytałam o TAKIM Harrym... Owszem był zły Harry, niemiły Harry, irytując Harry, groźny Harry, Harry nachalny.... Ale nie to... Harry-przybrany (obleśny) brat... Harry, który tutaj mi się w ogóle nie podoba... który robi takie rzeczy... Matko! Jestem zaskoczona, że w ogóle wpadłaś na taki pomysł... No owszem, czasami takie totalne słodziaki się nudzą... Ale chyba wole te jasne, ciepłe i miłe postacie... No, ale takie dramaty jednak będę czytała z wielką przyjemnością ♥
    Ale ojczym... to już całkowicie mnie przeraża... Horror na jawie... Nie mogę się pozbierać po tym co przeczytałam... to mnie naprawdę niepokoi... I ta obietnica matki... Nie prościej od nich uciec...? Zostawić ich... A nie się męczyć... co to za obietnica... żyć z potworem... Nie mogę i nie potrafię tego zrozumieć... Może z czasem dam radę, może zrozumiem :)
    A to co stało się na końcu - obrzydliwe :/
    Obiecuję, że następny komentarz będzie dłuższy, a teraz muszę szybciutko uciekać...
    Pozdrawiam :) A liczba... Miałam pisać 22 bo to był mój numerek, ale niech będzie 14 :)
    Foreverdirectioners:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie to nie jest nic. Coś zupełnie nowego. Nowe opowiadanie. Właśnie o kontynuacji prologu pisałam w poprzedniej notce. Prolog był z numerem 13, to opowiadanie ma numer 15. ;) A co do pozostałych wątpliwości (np. obietnicy złożonej mamie), to... Faktycznie, niektóre kwestie mogły być niejasne, ale myślę, że następna część wszystko wyjaśnia.☺

      PS. To opowiadanie to prawdopodobnie tylko taki jednorazowy "wyskok". Raczej nie piszę czegoś takiego. Ale Harry jeszcze się zmieni (co nie oznacza wcale, że nagle zrobi się słodko). :) Wydaje mi się, że najgorsze było właśnie w pierwszej części, w następnych już zmierza ku dobremu.☺

      PS.2 Przepraszam, jeśli Cię zawiodłam. Aktualnie pracuję nad czymś nowym i myślę, że jeżeli to Ci zadedykuję, to się zrehabilituję. ;)

      Pozdrawiam serdecznie, a za niejasności przepraszam. ;***

      Usuń
  3. Zaskoczyłaś mnie. Sama nie wiem, czy pozytywnie czy negatywnie. Negatywnie to zdecydowanie zbyt dużo powiedziane. Jednak zostaję przy czymś neutralnym. Nie wiem dlaczego, ale w Twoim wykonaniu lubię coś bardziej "miłego", neutralnego niż brutalność, którą tutaj przedstawiłaś. Pomysł na imagin jest ciekawy, ale to chyba tylko i wyłącznie kwestia gustu czy nam się spodoba czy nie. Z tego co napisałam, pewnie zauważyłaś, że wielką fanką takich dzieł nie jestem, ale nie mogę się doczekać kolejnej części. Dlaczego? Może po prostu jestem ciekawa co wymyśliłaś. Trzymam kciuki, że uda Ci się mnie przekonać i zmienić zdanie. Podsumowując wszystko jest ok, ale wolę Harrego w niebezpiecznej, ale przyjaznej dla głównej bohaterki postaci. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo.... Matko!!
    Genialne!! Świetne!!
    To znaczy... Hmm... Powinnam powiedzieć, że jest genialnie i świetnie napisabe, bo Jej życie, to, co przedstawiłaś w tym imaginie jest zupełnie odwrotne...
    Mam nadzieję, że głównej bohaterce w końcu się poszczęści, przydarzy jej się coś miłego... I że będzie szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale zaczęłam płakać po "przepraszam, mamo" #so_emotional cudowny imagin, jak wszystkie. Dziękuję za wszystkie ciepłe komentarze na moim blogu :) Masz bardzo bogaty zasób słów, a to zaleta. Myślę, że stałam sie twoją fanką <3

    OdpowiedzUsuń