środa, 2 lipca 2014

#15 Harry cz.2

(Nie jestem pewna, ale chyba przy tym to pisałam.☺)
Usiadłam przy stole z miską płatków z mlekiem.
Czy ja naprawdę muszę tak żyć? Obietnica złożona matce nie obejmowała chyba tego, że mam przeżywać taki koszmar na jawie? Owszem. Może i nie. Miałam przecież tylko walczyć o swoje szczęście. Zawsze i wszędzie. Miałam się nie poddawać. Miałam się nie okaleczać (bo raz, po śmierci taty mi się zdarzyło. Stąd ta żyletka ukryta w ramce na zdjęcia). Zatem dlaczego się tak męczę? Dlaczego tak po prostu nie ucieknę? A no tak! Zapomniałam! Już próbowałam, ale bez skutku, bo znaleźli mnie zanim zdążyłam opuścić Londyn. Nie zdziwiłabym się, gdyby nagle się okazało, że Robin ma jakieś wtyki w mafii. No bo jakim sposobem (będąc w pracy) domyśliłby się, że nie poszłam do szkoły i zaczęłam zwyczajnie pakować manatki?
Poza tym… Harry… Gdzieś tam głęboko naiwna ja wierzy, że on nie jest aż taki zły, że w końcu się ogarnie i między nami znowu będzie jak kiedyś. Jestem głupia.
Nagle z góry zszedł Harry. Harry na kacu - powinnam dodać. W jednej chwili nabrałam ochoty, żeby zniknąć.
O, nie! Nie pokażę mu, że się go boję!
- Cześć - przywitał się.
- Cześć - odpowiedziałam cicho.
Obserwowałam go kątem oka. Wyjął szklankę z szafki i nalał do niej wody. Następnie podszedł do stołu i usiadł blisko mnie. Bardzo blisko. Zbyt blisko. Nasze dłonie przypadkowo się spotkały. Wzdrygnęłam się.
- O co chodzi? - zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie, ale i z zaskoczeniem.
- O nic - odparłam.
- Jak to o nic? Boisz się mnie?
- Nie.
- Przecież widzę. Kiepsko kłamiesz, [t.i.].
- Nie boję się ciebie - odparłam, niezauważalnie się od niego odsuwając.
- Kto ci to zrobił? - spytał, patrząc na mój siny nadgarstek. - Ja? - domyślił się.
- Nie, kurwa. Święty Walenty - odpowiedziałam, naciągając rękaw bluzki.
- Przepraszam.
- W dupie mam twoje przeprosiny.
Moja odwaga zaskakiwała mnie samą.
Wstałam z miejsca i podeszłam do zlewu. Następnie wylałam do niego mleko i odstawiłam miskę gdzieś na bok.
- Naprawdę przepraszam - usłyszałam tuż za plecami i znowu prawie podskoczyłam.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Harry, do cholery! Zostaw mnie! - krzyknęłam, mój głos drżał, oczy wypełniły się łzami. Kierował mną lęk. Czułam się jak ofiara w potrzasku.
- Naprawdę się mnie boisz - stwierdził ze smutkiem, a może bólem???
Schował twarz w dłoniach i przeczesał nimi włosy, a ja obserwowałam go z przerażeniem w oczach.
- Nic ci nie zrobię, [t.i.].
- Ta... Zawsze mówisz to samo, a potem co? Gówno. Dzisiaj wieczorem znowu przyjdziesz pijany i będziesz się do mnie przystawiał. Za dobrze cię znam. Daj mi po prostu spokój! Nie dość, że ty, to jeszcze...
- Jeszcze co? - ożywił się nagle.
Czy wspominałam już, że nic nie wie o "wyczynach" swojego ojczyma?
- Nic.
Chwyciłam torbę i wyszłam do szkoły - jedynego miejsca, gdzie mogłam tak naprawdę poczuć się bezpiecznie.
* * *
Wróciłam do domu i krótkim całusem w policzek przywitałam się z Maddie - jedyną życzliwą mi osobą w tym domu. Przychodziła raz dziennie na trzy godziny. Sprzątała, robiła pranie, obiad, odkurzała itd.
Weszłam po schodach na górę do swojego pokoju i wzięłam się za lekcje i naukę. Nagle, po półtorej godziny usłyszałam ciche pukanie.
- Kto tam? - zapytałam przerażona.
- Harry. Mogę wejść?
Wstałam z miejsca.
- Proszę - odpowiedziałam niepewnie.
Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Co tu robisz?
- Tak, przyszedłem cię zgwałcić, a potem zamordować - odparł, uśmiechając się, aż w jego policzkach ukazały się te rozkoszne dołeczki, które przypominały mi stare dobre czasy, gdy moja mama Hannah jeszcze żyła.
Mnie jednak ten żart nie rozbawił ani trochę.
- O co chodzi? - zapytałam. - Nie powinieneś być z kumplami?
- Przeżyją beze mnie.
- Więc co?
Zaczynałam panikować. Nikt nie mógł wiedzieć, co mu chodzi po głowie,
- Dalej się mnie boisz? - zapytał czy raczej... stwierdził?
- Harry, proszę - szepnęłam, gula znowu uformowała się w moim gardle, utrudniając mówienie. - Powiedz, czego chcesz.
- A dostanę za to buziaka?
Wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, że aż zabolało. Jeszcze pół roku temu często się tak ze sobą droczyliśmy.
Patrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami.
- Proszę cię, [t.i.], uśmiechnij się w końcu - powiedział z zatroskaną miną. - Co mam zrobić, żebyś przestała się mnie bać? Mogę przysiąc na co chcesz, że cię już więcej nie skrzywdzę. Jestem trzeźwy, możesz sprawdzić.
Zrobił dwa kroki w moją stronę. Cofnęłam się.
- Spokojnie. - Zbliżył się jeszcze bardziej. - Spokojnie, [z.t.i.]*. Nie zrobię ci krzywdy. Powąchaj tylko.
Chuchnął mi prosto w twarz. Jego oddech pachniał tylko i wyłącznie pastą do zębów.
- No i co? - zapytałam. - Myślisz, że raz przyjdziesz trzeźwy i wszystko będzie ok?
- Od czegoś chyba trzeba zacząć, nie? A teraz ubierz się jakoś ładnie, bo zabieram cię do kina.

*[z.t.i.] - zdrobnienie twojego imienia


"W większości przesypiam te demony, lecz Twój duch wciąż mnie budzi."

Ten cytat tam na górze pochodzi z tej piosenki, jakby co. ;)
Jak widać, Harold powoli przechodzi przemianę. Myślę, że najgorsze minęło w pierwszej części. Chociaż... zależy, jak na to spojrzeć. ;) W każdym razie, tak dla Waszego spokoju, to opowiadanie kończy się dobrze. Nawet bardzo. Jakkolwiek poważnie to zabrzmi, dobro zwycięża.☺ Na razie mam cztery części, ale zobaczymy, bo może pociągnę to dalej, a kontynuacja byłaby MEGA słodka (czyli w moim stylu :P), bo opierałaby się na walce Harrego o uczucie [t.i.] i w większości byłaby pisana z jego perspektywy. Możliwe nawet, że pojawiłby się jakiś inny członek 1D, ale jeszcze nie zdecydowałam, jaki. ;) x

PS. Jutro mały przerywnik w postaci jednoczęściowego Liama, bo komuś obiecałam.☺

5 komentarzy:

  1. Przemiana Harrego jak najbardziej mi odpowiada. Trochę bardziej boję się Robina. Uwielbiam takie słodkie opowiadania (chociaż sama pisałam o gwałtach, zabójstwach itp), a to mimo, że nim jest zaczyna mi się podobać. Może właśnie zachowanie Hazzy tak na mnie wpłynęło. Mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ! To spóźnialska ja. Nie było mnie w domu, a jak wróciłam to postanowiłam zrobić sobie dzień wolny od blogów, a teraz czas na nadrabianie zaległości :)
    Ach i wszystko się wyjaśniło, obietnica obietnicą, ale tu chodzi o to, że on jej po prostu nie da odejść, co za potwór! Matko, nie wyobrażam sobie takiego życia, chyba serio wolałabym skoczyć z mostu niż zostać tam choć chwilę dłużej...
    Ale pojawia się on- Dobry Harry ♥ Znaczy chyba następuję stopniowa przemiana, bo skoro piszesz, że pierwszy rozdział był tym "najgorszym" w sensie emocjonalnym. To chyba można spodziewać się, że będzie tylko lepiej... Za sprawą Hazzy? Na to się zapowiada :)
    To trochę dziwne, że był nieco zaskoczony tą reakcją [T.I] na to, że się go boi... Czy nie pamięta tego co ostatnio zrobił gdy był pijany? Mam nadzieję, że się zmieni :) Oczywiście na lepsze :)
    No i jeszcze jedna kwestia- on nie wie o tym co robi jego ojczym... hmmm ciekawe co zrobi jak już się dowie, o ile to się stanie :) Mam nadzieję, że tak :P
    A potem żart Harrego, gdy wrócił do domu... :/ Coś mu nie wyszło... ale on nie wie... hej! Oświeć go :)
    A potem jest już tylko lepiej... Moje zdrobnione imię w ustach Hazzy... już się rozpływam <3
    Potem obiecanie poprawy i na koniec zaproszenie do kina ... czego chcieć więcej? A no tak, mam nadzieję, że [T.I] się zgodzi...
    A patrząc dalej w przyszłość, że wszystko się wyjaśni i ułoży...
    Czekam na dalszy rozwój akcji <3
    Pozdrawiam :*
    Foreverdirectioners:*
    Ps: oczywiście cieszę się, że zakończenie będzie dobre, a jak dla mnie możesz pisać kontynuację... Tak, tą mego słodką *.* Kocham takie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja!!
    Nie zdarza mi się to często, ale przy tej części towarzyszyło mi takie pewne uczucie... Z jednej strony jest wspaniałe, choć czasami się go boje. Ale i tak je lubię i rzadko kiedy Ludzie potrafią je wywowłać takim sobie imaginem, który, swoją drogą jest GEJIALNY!! I, oczywiście, gdyby poza tymi czterema cześciami powistało jeszcze jakieś cztery tysiące, wcale by mi to nie przeszkadzało ;) wręcz przeciwnie, byłabym wniebowzięta.
    Harry ma to idealną rolę... Ta przemiana, zmiany w jego życiu i zachowaniu... <33 Właśnie tak wyobrażam sobie zawsze Hazzę. Jako takiego, można powiedzieć, bandytę, który przechodzi przemianę i staje się wspaniałym chłopakiem... Ah.. Chciałabym takiego ;-*

    OdpowiedzUsuń