Kilka słów wstępu. Zanim zaczniecie, radzę Wam jeszcze raz przeczytać sobie opis pobicia z poprzedniej części, bo on naprawdę nie był przypadkowy i całkowicie wymyślony. Przyznam szczerze, że musiałam się trochę "doedukować", żeby go napisać. x)
♫MUZYKA♫
(Tutaj macie link do tłumaczenia, zrozumiecie, dlaczego akurat ta piosenka. Trochę opisuje Harrego. <klik>)
~Perspektywa Harrego~
~Perspektywa Harrego~
Siedziałem przy niej, trzymając jej szczupłą dłoń. Wokół panowała pusta
cisza przerywana pikaniem urządzeń podtrzymujących jej przy życiu.
Jak mogłem na to pozwolić? Jak mogłem nic nie zauważyć?
Dlaczego mi nie powiedziała?
Odpowiedź jest prosta. Rzadko bywałem trzeźwy w domu. W ogóle rzadko
bywałem w domu. A jak już byłem, to... Boże! Co ja najlepszego narobiłem? Bała
się mnie. I nawet się jej nie dziwiłem. Jestem potworem. Jako jedyny mogłem jej
pomóc i nie zrobiłem tego. Ważniejsze były dla mnie spotkania z kumplami i
pieprzenie lasek, które chętnie opowiadały potem swoim koleżankom, że je
przeleciałem. Brutalne, ale prawdziwe. A ona? Taka krucha. Jak porcelanowa
laleczka, która strącona z półki rozpada się w drobny mak. Zastanawiałem się,
kto ją bardziej skrzywdził. Robin, bo ją gwałcił czy ja, bo jej nie pomogłem?
Przeciwnie. Dobierałem się do niej po pijaku. Delikatnie pogładziłem jej lekko
siny nadgarstek. Moja sprawka. Moja wina. Boże! Jak mogłem do tego dopuścić? I
jeszcze to... poronienie. Była w ciąży z tym potworem! Za co?
- Za co? - szepnąłem bezsilnie. - Boże, za co?
Bóg nie istnieje. Albo istnieje i nie ma serca.
~Perspektywa [t.i.]~
Wolno podniosłam powieki. Usłyszałam ciche pikanie różnych urządzeń.
Rozejrzałam się po sali, Wszędzie panował półmrok. Nagle moje spojrzenie
skrzyżowało się ze wzrokiem Harrego. Wszystko wróciło.
- Harry? - szepnęłam.
- Jestem, jestem.
- Harry? - Łzy popłynęły spod moich przymkniętych powiek. - Gdzie ja
jestem?
- W szpitalu, [t.i.]. Spokojnie. Jego już nie ma, nie płacz. Nic ci nie
zrobi.
- Harry... - jęknęłam, patrząc na jego zmęczoną twarz i podkrążone oczy. -
Kiedy ty ostatnio spałeś?
Każdy ruch mojego potłuczonego ciała sprawiał mi potworny ból. Z trudem
uniosłam dłoń i pogładziłam go po policzku, a on delikatnie ucałował jej
wnętrze.
- To nic. Mną się nie przejmuj.
- Jak mam się nie przejmować? Nie chcę, żebyś...
- Sh... - Przerwał mi, kładąc dwa palce na wargach. - To nieważne.
- Co się stało?
Spuścił wzrok. Wyraźnie bił się z myślami.
- Harry, powiedz.
- Poroniłaś.
Łzy popłynęły z moich oczu.
- Jak to? Przecież ja...
- Tak, ojcem był ten bydlak. A teraz zgnije w więzieniu ze świadomością,
że zabił własne dziecko.
- Harry... - szlochałam. - Harry...
- Spokojnie, [t.i.]. Spokojnie. On już nie może ci nic zrobić. Nic. Już po
wszystkim.
Spojrzałam w jego oczy, które również błyszczały.
- Przepraszam. - Zamknął moją dłoń w swoich i rozpłakał się. Jego ciepłe i słone łzy przypadkowo spłynęły po mojej skórze. - Tak strasznie cię
przepraszam, [t.i.]. Jestem potworem. Zrobiłem ci większą krzywdę niż Robin. Powinienem się smażyć w piekle. Najlepiej będzie, jak po prostu zniknę.
- Harry! - Potężna fala płaczu wstrząsnęła moją klatką piersiową, że aż zabolało. - Nie możesz mnie zostawić... - szlochałam. Słone łzy płynęły po moich posiniaczonych kościach policzkowych, potworny ścisk w klatce piersiowej utrudniał mówienie, spuchnięte i porozcinane wargi nieskładnie wypowiadały pojedyncze zdania: - Tylko ty mi zostałeś... proszę... potrzebuję cię. Nie odchodź... nie dam sobie rady bez ciebie...
Delikatnie odgarnął włosy z mojej mokrej twarzy.
- [t.i.], tak będzie lepiej - wydusił. - Jestem nieobliczalny, boję się, że zrobię ci jakąś krzywdę.
- Największą krzywdę zrobisz mi, zostawiając mnie samą, gdy cię potrzebuję.
Patrzyłam na jego twarz jak przez grubą warstwę nierównego szkła. Wszystko się zamazywało, a potok łez płynących z moich oczu wydawał się nie mieć końca. Ścisnęłam jego dłoń najmocniej jak tylko umiałam.
Wyciągnął chusteczkę z pudełka stojącego na szafce i przetarł nią moją mokrą twarz. Robił to jedną ręką, gdyż drugą cały czas kurczowo ściskałam, bo tylko ona tak naprawdę upewniała mnie, że wciąż jest przy mnie. Nawet powietrze nie miało wstępu między nasze palce. Nie wiedziałam, skąd we mnie tyle siły, ale to się nie liczyło.
- Nie płacz, proszę - wyszeptał bezsilnie. - Zrobię wszystko, tylko nie płacz.
- Błagam, zostań. Nic więcej. Nie zostawiaj mnie.
- Tyle złego zrobiłem... Jesteś w stanie mi to wybaczyć?
- Harry, ja już ci wybaczyłam. Nie zapomniałam, ale wybaczyłam.
- Przysięgam, zrobię wszystko. Zrobię wszystko, żebyś tego nie żałowała
Delikatnie odgarnął włosy z mojej mokrej twarzy.
- [t.i.], tak będzie lepiej - wydusił. - Jestem nieobliczalny, boję się, że zrobię ci jakąś krzywdę.
- Największą krzywdę zrobisz mi, zostawiając mnie samą, gdy cię potrzebuję.
Patrzyłam na jego twarz jak przez grubą warstwę nierównego szkła. Wszystko się zamazywało, a potok łez płynących z moich oczu wydawał się nie mieć końca. Ścisnęłam jego dłoń najmocniej jak tylko umiałam.
Wyciągnął chusteczkę z pudełka stojącego na szafce i przetarł nią moją mokrą twarz. Robił to jedną ręką, gdyż drugą cały czas kurczowo ściskałam, bo tylko ona tak naprawdę upewniała mnie, że wciąż jest przy mnie. Nawet powietrze nie miało wstępu między nasze palce. Nie wiedziałam, skąd we mnie tyle siły, ale to się nie liczyło.
- Nie płacz, proszę - wyszeptał bezsilnie. - Zrobię wszystko, tylko nie płacz.
- Błagam, zostań. Nic więcej. Nie zostawiaj mnie.
- Tyle złego zrobiłem... Jesteś w stanie mi to wybaczyć?
- Harry, ja już ci wybaczyłam. Nie zapomniałam, ale wybaczyłam.
- Przysięgam, zrobię wszystko. Zrobię wszystko, żebyś tego nie żałowała
Pocałował mnie w skroń, bo było to prawdopodobnie jedyne miejsce, gdzie
nie sprawiałoby mi to bólu.
(Tutaj ta część kończyła się w pierwszej wersji, ale
stwierdziłam, że byłaby zbyt krótka, więc macie zalążek kontynuacji.☺)
♫ZMIANA MUZYKI♫
♫ZMIANA MUZYKI♫
-PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ-
- Harry!!! – piszczała, uciekając przede mną po całym mieszkaniu. – Haaarry!!!
W końcu udało mi się zapędzić ją w kozi róg – do sypialni. Upadła na łóżko
i zaczęła się nasza bitwa na poduszki, która trwała jakieś kilka minut. Nagle
odwróciła się do mnie tyłem, chcąc chwycić jedną, a wtedy ja objąłem ją mocno
od tyłu, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy.
- A więc kto jest najwspanialszym lokatorem wszechczasów?
- Ty, Harry – odparła potulnie.
- A kto najcudowniejszym chłopakiem pod słońcem?
Zachichotała.
Tak naprawdę nie byliśmy parą. Taką etykietkę doczepiono nam, gdy
przeprowadziliśmy do wspólnego mieszkania z jedną sypialnią i ogromnym
małżeńskim łożem. Początki nie były łatwe. Zwłaszcza, że jakikolwiek bliższy
kontakt fizyczny ze mną przyprawiał ją o poczucie strachu. To bolało, chociaż
wiedziałem, że po części sam jestem sobie winien, lecz z pewnością najbardziej zawinił Robin. W końcu jednak udało jej się przestać mnie bać i teraz
normalnie śpimy w jednym łóżku.
Początkowo oczywiście łączyła nas przyjaźń. Potem… kretyn ja zakochałem
się w niej. Nigdy nie traktowałem jej jak siostrę, a teraz… gdy zamieszkaliśmy
razem… Ech...
No ale jak tu nie pokochać kogoś, kto tak uroczo się śmieje, robi
najpyszniejsze śniadania na świecie i ma dobre serce? Kocham ją. Kocham jej poczucie humoru. Kocham jej zakłopotanie, gdy bez pukania wejdzie do łazienki, gdy się kąpię. Kocham jej sukienki, które odsłaniają te zgrabne nogi, chociaż rzadko je nosi. Kocham bycie
jej tarczą przed całym złem tego świata.
- No nie wiem… - odparła z wahaniem. – Austin Mahone?
- A kto to taki, do cholery? – zapytałem.
Serio nie wiedziałem, kto to jest i zaczynałem być zwyczajnie zazdrosny.
- Najcudowniejszy chłopak pod słońcem – zaśmiała się.
Wbiłem jej palce między żebra.
- Zła odpowiedź.
- No dobra, wiem że ty!
- To teraz buziak dla najcudowniejszego chłopaka pod słońcem.
Uśmiechnęła się i cmoknęła mnie lekko w usta. Czułem niedosyt, ale nie
miałem w sobie tyle odwagi, żeby jej o tym powiedzieć. Od kiedy ja –
Harry Styles jestem nieśmiały w stosunku do kobiet? A no tak. Od kiedy
mam[t.i.]. To przez nią i dzięki niej wszystko jest inne.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i dziewczyna z łatwością wyswobodziła się
z mojego uścisku.
Wróciła po minucie z jakimiś kopertami w ręku.
- Kto to? – spytałem automatycznie.
- Listonosz.
- Jest coś dla mnie?
- Tylko upomnienie z biblioteki.
Ściągnąłem brwi.
- Biblioteki? Przecież ja nie chodzę do biblioteki.
- Głuptasie! A Tolkiena pamiętasz?
- Chryste Panie! Przecież to było jakieś dwa miesiące temu!
- Właśnie. Przeczytałeś chociaż?
- Już dawno. A potem jak sójka za morze się wybierałem, żeby oddać.
- Pójść jutro z tobą?
- Przecież masz szkołę.
- Matko, Harry, w jakim ty świecie żyjesz? Już wakacje! Po drodze trzeba
będzie zrobić jakieś zakupy, bo pusto w lodówce. Zrobisz listę czy…?
Wydąłem dolną wargę żałośnie.
- Ok, zrobię – westchnęła. – Ale jeszcze mi się zrewanżujesz.
- Tak, jest! – Zasalutowałem jej.
Uroczy chichot wydobywający się z jej ślicznych usteczek wypełnił każdy
zakamarek naszego małego mieszkanka.
Jak tu jej nie kochać?
Przepraszam, że Was troszkę zaniedbałam, ale ostatnio jakoś nie
za bardzo mam chęć do pisania tego opowiadania. Borykam się z kilkoma
problemami, do tego prąd, który zawsze (podkreślam: zawsze) wyłącza się, gdy piszę
i wszystko przepada.(#czytylkounascodziennieburze) Normalnie szlag może
człowieka na miejscu trafić.☹☹☹ Obiecuję, że następną dodam wcześniej.
Postaram się. Mam przecież dla kogo. Dziękuję za komentarze pod poprzednią
częścią. Jesteście wspaniali.♥♥♥ No
i muszę jeszcze wspomnieć o tym, że przez ostatnie dwa dni nabiliście aż 292 wyświetlenia, z czego wczoraj (nowy
rekord) - 170. Nie wiem, co było tego powodem, zwłaszcza, że nic nie
dodałam.☺ Zauważyłam za to, że
wyświetleń przybyło starszym postom. Może to to Liebster Award? W każdym razie
bardzo Wam dziękuję, a jeżeli są osoby, które dołączyły i którym choć trochę
podobają się te moje wypociny, to zachęcam do komentowania. :***
PS. Pamiętacie, jak poprosiłam Was o wpisanie w komentarzu
dowolnego numerka? (jeżeli kogoś to nie interesuje, niech nie czyta, nie chcę,
żeby usnął przed monitorem z nudów :D) Już wyjaśniam, o co chodziło.
Miałam dylemat, bo - jak już wspominałam - w kontynuacji tego opowiadania ma
pojawić się jakiś inny członek 1D. Wybierałam między dwoma i nie mogłam się
zdecydować. Miał zadecydować łud szczęścia. Po prostu. Cyfra parzysta - punkt
dla kogoś, liczba nieparzysta - dla kogoś innego (bo przecież nie zepsuję Wam
niespodzianki ;p).Obie liczby, które podałyście, były parzyste, więc problem
rozwiązany.☺ Myślę, że dobrze wypadło i że gdybym koniecznie musiała sama
wybierać, to też bym się na tego samego chłopaka zdecydowała. ;) Zdradzę tylko
tyle, że wybierałam między Zaynem a Lou. :D Nie wiem, czy pojawi się już w
następnej części, bo jeszcze jej nie napisałam. Sądzę, że tak, ale moja
wyobraźnia jest szalona i nie mam pojęcia. xP
A ja nie wybrałam numerka. O nie dobra ja. Zapomiałam. Ale co do rozdziału. Genialny. Masz świetne pomysły, które realizujesz w stu procentach. :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, pozdrawiam:)//W
OdpowiedzUsuńHarry ♥ Harry♥ Harry♥ Harry♥
OdpowiedzUsuńWspaniały i cudowny <3 Miałaś rację :3 Postępowała ta jego stopniowa zmiana i jak się okazało stał się (chociaż wcześniej też był) wartościowym człowiekiem <3
I jeszcze te jego przemyślenia jego rachunek sumienia, jego żal za wyrządzone krzywdy <3 No on jest genialny <3 Dobrze, że go naprawiłaś ;)
Myślę sobie wszystko fajnie, idealnie... a Ty tu nagle wyjeżdżasz z wieścią... była w ciąży... z Robinem... może ja jestem potworem i okropnym człowiekiem, ale ucieszył mnie fakt, że poroniła... Chyba nie mogłabym znieść tego, że ojcem dziecka jest największy prześladowca i gwałciciel... W każdym razie cieszę się z obecnego stanu rzeczy <3
Następnie ta ich rozmowa... wyłożenie na wierzch tych wszystkich krzywd i cierpień. Wszechogarniający smutek i żal. Tłoczące się w głowie myśli. Nieustające rozważania. Rozpaczliwe przeprosiny. Wybaczenie. Wszystko ułożone w tą cudowną rozmowę. Pełną żalu i rozczarowań. Ale i obietnic i nadziei. Pełnej współczucia i miłości. Tyle wylanych łez.... Ale mimo wszystko byłoby dobrze...
Jakbyś skończyła jednak w tym momencie to chyba bym się do Ciebie wybrała z prośbą o przedłużenie tego dzieła. Na szczęście oszczędziłaś mi zachodu i dałaś cieszyć się kontynuację. Dziękuję :*
A później pomyślałam sobie, że rzeczywiście są parą i się ucieszyłam. No niestety nie są, ale sądzę, że Hazz będzie dzielnie walczył i udowadniał swoje oddanie i miłość <3 W ogóle, cała ta sytuacja była bardzo przyjemna i podświadomie liczyłam na jakiś niespodziewany gorący całunek... ale wszystko ma swój czas więc pozostaje mi tylko czekać :* Cudownie się czytało to ich droczenie między sobą *.* A potem Harry zapominalski i żyjący w innym świecie <3 Kocham go takiego nieogarniętego :* Ogólnie bardzo ciekawie i już nie mogę się doczekać tego co się stanie <3
_______________________________________________________________________________
U mnie jeszcze nie było prawdziwej burzy. Raz w dzień trochę zagrzmiało, ale nic wielkiego. U mnie spokojnie, ale ostatnio trochę zimno i pada :/
Ciekawa jestem kogo wybrałaś -Lou czy Zayna... Na początku liczyłam chyba bardziej na Louisa, ale w tym momencie wszystko mi obojętne, bo z pewnością będzie świetne.
Czekam :* Foreverdirectioners:*
Ooooooo... *u*
OdpowiedzUsuńTa druga część jest zdecydowanie lepsza <33 Taaka słodziusia i milusia... kochaniusia, wspanialusia. Podoba mi się ^.^
Oczywiście ta sytuacja w szpitalu też nie jest zła, ale taka smutnawa... :c Co i tak nie znaczy, że nie KOCHAM tego, co piszesz <33
Nie mogę doczekać się nexta ;-*