wtorek, 29 lipca 2014

#18 Harry cz.5

Szłam właśnie chodnikiem w stronę szkoły, gdy nagle znowu zaczęło rzęsiście padać. Nienawidzę angielskiej pogody. Zaśmiałam się pod nosem ironicznie. Zacznijmy od tego, że nienawidzę swojego życia. Ale to się skończy – wmawiałam sobie. Skończy. Będzie dobrze. Tak jak słońce kiedyś wyjdzie zza tych chmur, tak kiedyś to się skończy.
Dojście do budynku zajęło mi jakieś dziesięć minut. Zazwyczaj pod szkołą czekał na mnie Harry, więc trochę się zdziwiłam, gdy zobaczyłam Beth. Podeszłam do dziewczyny. Ta patrzyła na mnie z tak przeraźliwym smutkiem, że aż się wystraszyłam.
- Coś się stało? – zapytałam.
- [t.i.], powiedz mi, czy wy… w sensie… ty i Harry… Czy zrobiliście TO?
- A co? – Moje źrenice powiększyły się, a serce przyspieszyło swój bieg.
- [t.i.], tak mi przykro! – wybuchła płaczem, tuląc się do mnie. – Tak mi przykro… Co on ci zrobił!
- Beth, o co chodzi? – zapytałam. – Mów!
- Ty i on… wasze zdjęcia…
- Ale jak to… - Rozpłakałam się. – Jakie zdjęcia…  To niemożliwe…
Czułam, jak grunt osuwa mi się pod nogami. Powoli traciłam kontrolę nad własnym życiem.
- Gdzie on jest? – Odsunęłam się od dziewczyny gwałtownie. – Chcę go zobaczyć! Chcę mu spojrzeć w twarz!
- [t.i.], to nie jest dobry pomysł.
- Właśnie, że jest!
Wyminęłam ją i wpadłam do budynku. Stanęłam na środku korytarza. Wszyscy mnie mijali, ale te uśmieszki i chichoty mówiły wszystko.
- Co was tak cieszy?!  - wydarłam się na całe gardło w rozpaczy.
Łzy płynęły gęsto po moich policzkach. Nagle zapadła cisza. Totalna cisza, podczas której można by usłyszeć brzęczenie muchy. Mój wzrok wędrowały po tych wszystkich twarzach, w końcu zatrzymując się na tej jednej. Zimne spojrzenie, wargi ułożone w wąską linię. To nie był Harry, którego znałam, to nie był Harry, w którym się zakochałam. Wtedy do mnie dotarło, że pokochałam kogoś, kto nie istnieje. Że cierpiałam w imię czegoś, czego nie było.
Wybiegłam ze szkoły, nie patrząc na nic.
Deszcz moczył moją twarz, mieszając się ze łzami. Wszystko wokół wyglądało tak żałośnie. Nawet trawa przybrała szary odcień.
Wpadłam do domu.
- Co się sta…? – zaczęła mama, ale ja nie słuchałam.
Pobiegłam na górę i zamknęłam się w łazience. Skuliłam się pod drzwiami, wybuchając płaczem. Zaczęłam się kołysać, chcąc dodać sobie nieco otuchy.
- [t.i.], kochanie… - zza drzwi usłyszałam łagodny głos mamy mieszający się z cichym pukaniem. – Otwórz, proszę. Powiedz, co się stało.
- Nie! – krzyknęłam. – Dajcie mi święty spokój! Mieliście rację, okay?! Nie chcę usłyszeć kolejnego: „A nie mówiłam?”! Nie chcę! Skrzywdził mnie, jasne?! Dałam się oszukać! A teraz mnie zostawcie w spokoju!
- Nie możemy. [t.i.], jesteś naszym dzieckiem. Proszę, otwórz. Chcemy ci tylko pomóc.
- A może ja nie chcę waszej pomocy?!
Nagle wszystko ucichło, a ja na nowo wybuchłam płaczem.
Wiecie, co bolało najbardziej? Nie te zdjęcia, nie to, że cała szkoła miała okazję podziwiać mnie nago. Nawet nie to upokorzenie. Najbardziej bolało to, że tak mnie oszukał. Że pozwoliłam sobie uwierzyć, że to, co nas łączy (a raczej łączyło), jest prawdziwe. Tak długo budowałam swoje zaufanie do niego. Tak długo codziennie na nowo się w nim zakochiwałam. A teraz to wszystko się posypało jak zamek z piasku. Koniec. Jedyna rzecz, jaka jeszcze trzymała mnie na tym świecie, okazała się być perfidnym kłamstwem, tanią gierką.
Nagle poczułam wibracje i drżącą dłonią wyjęłam telefon z kieszeni. Beth. Odebrałam.
- H… halo?
- [t.i.], Matko Jedyna i Wszyscy Święci! Gdzie ty jesteś?
- W… do… mu…
- Zaraz u ciebie będę.
- Nie, nie trzeba… Beth, ja… przepraszam…
Rozłączyłam się i wstałam z miejsca. Podeszłam do umywalki i z szafki wiszącej nad nią wyjęłam opakowanie tabletek nasennych. Ponownie skuliłam się pod drzwiami i otworzyłam je. Zaczęłam wysypywać je sobie na rękę, wyliczając przy tym wszystkie swoje ‘grzechy’.
Dałam się omotać.
Pierwsza tabletka.
…oszukać.
Druga.
Uwierzyłam w czułe słówka…
Trzecia.
…komplementy…
Czwarta.
…pocałunki.
Piąta.
Szczerze pokochałam drania.
Wysypałam na rękę całą garść i połknęłam to wszystko nawet bez popijania.
Płakałam, dopóki starczyło mi sił. W końcu bezwładnie osunęłam się na zimne płytki. Coraz mniej bodźców do mnie docierało. Obraz się zamazywał, krzyki za drzwiami cichły. Nie walczyłam z tą sennością i pozwoliłam jej się ponieść. Zabrała mnie.
Pierwszy raz (z moją wrodzoną i chroniczną gadatliwością) nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Sami oceńcie to na górze. Możliwe, że kolejna część będzie ostatnią. ;)
Pamiętajcie o pięciu komentarzach. Buziaki! :***

7 komentarzy:

  1. WOW! Przed chwilą skończyłam czytać cz.4 Zerknełam jeszcze raz na Archiwum i jest następna ;0 Świetnie to napisałaś i przed przeczytaniem twojego komentarza byłam pewna że to będzie ostatnia część. Coś czuje że t.i się przeprowadzi... Oby tak dalej czekam na next! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu masakra, czekam z niecierpliwością na nn:) nie rób ostatniej:) pociągnij jeszcze trochę bo super się to czyta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czegoś innego się spodziewałam. Chce happy endu. To nie tak miało się skończyć. Genialne dzieło. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo... ;_;
    Harry ty...!! No właśnie!! Jesteś skończonym idiotą!!
    Ale część jest super. Bardzo lubię to, jak piszesz <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tą serię ! <3 Czekam na kolejny ! :) Pozdrawiam :*

    Zapraszam do siebie :)

    http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Już masz 5 komentarzy, ale i tak napiszę, bo świetna część. Nie spodziewałam się tego, co wyżej. Genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. UWAGA KOMENTARZ ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ !!! :@
    Harry! Gdyby to była realna sytuacja to mimo dzielących nas kilometrów to znalazłabym Cię gdzieś tam daleko i przysięgam, że tak bym cię zwyzywała jak tylko potrafię... to nic że nic byś nie zrozumiał....!!!!!!!!!!!!
    Ale od początku... coś czułam wcześniej że to +18 nie skończy się dobrze... może sądziłam, że Hazz będzie się tym chwalił... albo zaraz potem mnie rzuci mówiąc, że to była gra???? Ale tego się nie spodziewałam....Ty pieprzony chuju! Jak można być takim skończonym skurwysynem? Jak można posunąć się do takiego czynu? Skoro to zrobiłeś to jesteś nikim... Kłamcą... sprawiło ci to satysfakcję? Rozkochać w sobie dziewczynę, przespać się z nią i ją zostawić? Nie dla ciebie to za mało! Zdjęcia.... ty cholerny dupku! Jak można zrobić coś takiego? Moja złość osiąga apogeum...Jestem maksymalnie zbulwersowana...
    Robił mi nagie fotki... O ty chuju! Mam nadzieję, że jeszcze tego pożałujesz i spotka cię coś stokroć gorszego...
    Beth.... dzięki, że jesteś :* Zawsze byłaś... Kocham Cię moja przyjaciółko ♥
    Taka sytuacja w jakiej się znalazłam, zapewne by mnie przerosła... bycie na językach całej szkoły... okropność... a jeszcze przez taką rzecz... z takiego powodu... koszmar... ja bym chyba się tam więcej nie pokazała...
    A więc o to chodziło Stylesowi... to ten ból, to to cierpienie... i to wszystko dlatego że nie byłam taka łatwa jak inne? Przecież koniec końców się ze mną przesłałeś... Więc o co ci chodzi?! Jeden z najgorszych Harrych jakich miałam okazję poznać... :/
    (w sensie charakteru, a nie opowiadania)
    A potem te tabletki... czy... ja .... chcę.... się .............................zabić? o.O
    Nie nie uśmiercaj mnie! Nie daj temu skurwysynowi jeszcze większej satysfakcji! A może wtedy by zrozumiał swój błąd? Ale nie! Niech nie płaci za to niewinna osoba...
    Jestem ciekawa co dalej... czy nie umrę... (chyba nie ;) Jak będą traktowali mnie inni w szkole... co zrobi on _ Harry Styles... Czy będzie żałował? Cały czas dusze w sobie nadzieję, że on zrozumie że popełnił największy błąd w życiu... Ale nie chce mu wybaczać... chce żeby cierpiał tak mocno jak ja,... chociażby przez odrzucenie...
    Część cudowna i jak pewnie widać po moim komentarzu wzbudzająca ogromne emocje :)
    Czekam na kolejną ;) Mam nadzieję, że nie ostatnią :*
    Buziaki :******* Foreverdirectioners <3

    OdpowiedzUsuń