* * *
- Kim jest ten cały Louis? - zapytałem, nerwowo przygryzając wnętrze policzka. Sam dźwięk tego imienia wywoływał grymas na mojej twarzy.- Już mówiłam - odparła [t.i.], nie odrywając wzroku od półki z kremami do depilacji. Od piętnastu minut zastanawiała się, który wybrać. W normalnych warunkach miałbym ochotę ją udusić, ale przecież to [T.I.]*, a na nią nie umiem się gniewać. Przynajmniej nie, gdy jest tak ubrana. - To przyjaciel z dzieciństwa. Byliśmy nierozłączni, gdy jeszcze żył mój tata.
Ach, tak! Nierozłączni! Świetnie!
Dobrze, że tego całego Louisa nie było gdzieś blisko, bo wylądowałby w szpitalu w izolatce z ciężkimi obrażeniami.
- Odnawiacie kontakt? - zapytałem.
Błagam, powiedz "nie"!
- Można tak powiedzieć.
Fuck.
- Co się właściwie stało, że go zerwaliście?
- Jakoś tak wyszło. Przeprowadził się do innej dzielnicy i jakoś nam się urwał, a teraz okazało się, że mieszka tuż obok nas. Wspaniałe zrządzenie losu, prawda?
Raczej: złośliwość losu.
- No... Możesz się pospieszyć, królewno? Mam już dość patrzenia na te wszystkie kremy.
- Co ja poradzę na to, że nie mogę się zdecydować? Oba wydają się równie dobre.
- Weź ten droższy, w takim razie - westchnąłem.
- Różnica w cenie wynosi osiem pensów.
- Skoro oba są równie dobre i mają prawie tę samą cenę, to co za różnica, który weźmiesz? - spytałem retorycznie.
- Hm... To ma sens... - Stanęła na palcach i ani się obejrzałem, jak jej usta zetknęły się na kilka mikrosekund z moimi. - Co ja bym bez ciebie zrobiła, Harry?
- Byłabyś szczęśliwa - palnąłem.
- Słucham? Skąd ten pomysł? - zapytała, marszcząc brwi.
- Gdyby nie to, że ja i Robin pojawiliśmy się w twoim życiu, nigdy nie musiałabyś przeżywać tego koszmaru, jaki oboje ci zgotowaliśmy - odparłem szczerze.
- Harry, ja ci wybaczyłam. Teraz ty musisz to rozgryźć we własnym sumieniu.
- Nie mogę sobie z tym poradzić - wyznałem szczerze, nerwowo ciągnąc za końcówki swoich gęstych włosów. - Gryzie mnie codziennie to, że wyrządziłem ci tak wielką krzywdę.
Przytuliła mnie mocno.
- Harry... - jęknęła. - Dalej nie rozumiesz? Już mi się zrewanżowałeś. Jesteś tutaj, a to najważniejsze.
Przycisnąłem ją do siebie ostrożnie, zaciskając zęby, bo to ukłucie w gardle i pieczenie w oczach nie symbolizowały nic dobrego. Schowałem twarz w jej włosach, zaciągając się ich zapachem. Jabłkowy szampon do włosów. Wiem, bo przecież razem go kupowaliśmy.
Jestem tutaj. Zawsze będę. LOUIS MNIE NIE ZASTĄPI. Nie pozwolę mu. A teraz trzymam cię w ramionach i nie puszczę, wierz mi. Łatwo jest po prostu zrobić awanturę zazdrośnika. Trudniej zawalczyć. Sprawić, żeby ukochana osoba wolała ciebie, a nie "tego drugiego". Ale ja będę walczył. Zrobię dosłownie wszystko, [t.i.]. Wszystko, przysięgam.
- Lepiej? - zapytała, gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
Najlepiej by było, gdybym mógł teraz tak po prostu posmakować twoich usteczek, kochanie.
- Trochę.
- Co mam zrobić, żebyś przestał się z tym gryźć?
Anioł, nie kobieta! Skrzywdziłem ją, dręczą mnie wyrzuty sumienia, a ona pyta, co ma zrobić, żeby je uciszyć! Kocham cię, [t.i.]. Bardziej niż myślisz, że cię lubię.
Ostrożnie przejechałem bokiem kciuka po jej twarzy.
- Nie możesz zrobić nic. Poza tym należy mi się.
- Nikomu się to nie należy.
- Mi tak. Okay, co tam masz jeszcze? - spytałem, podbródkiem wskazując na listę zakupów.
- Popcorn oczywiście na nasz dzisiejszy "babski" wieczór. Mam nadzieję, że się cieszysz, skarbie.
Nie wiem, czy to miało być złośliwe, ale "skarbie" z twoich ust, królewno, brzmi doskonale pod każdą postacią.
- Bardzo! - odparłem z entuzjazmem. Pewnie pomyślała, że to sarkazm, kiedy wcale nim nie był. Serio lubiłem te nasze wieczory. Nawet "babskie".
- Nie nabijaj się!
* * *
Objąłem ją mocniej, przyciskając do siebie. Nie skupiałem się na filmie. W myślach już wyobrażałem sobie ten nasz piękny domek z ogródkiem, kotem i czwórką małych dzieci, witających mnie po przyjściu z pracy, i [t.i.] taką uśmiechniętą. Myśli, że nie widzę, jak ukradkiem ociera łzę. Po przywitaniu się z dziećmi podchodzę do niej i witam się krótkim całusem złożonym na jej alabastrowym czole. Uśmiecha się do mnie, a ja patrzę na jej miękkie wargi, z trudem hamując chęć pocałowania ich. Nie przy dzieciach - upomina mnie sumienie. "Do stołu!" - podnosi głos, żeby cała gromadka małych Stylesiątek mogła ją słyszeć. Jak na komendę, wszystkie pobiegły do jadalni i zaczęły gramolić się na krzesełka. Mały Mikey ma problemy, więc podchodzę do niego i chwytając pod pachami, podnoszę do góry i sadzam na drewnianej powierzchni. Klękam przy nim, a wtedy [t.i.] upomina go: "Co się mówi?". "Dziękuję" - odpowiada swoim dziecięcym głosikiem, a ja wskazuję palcem na swoje wargi. "Buziak". Pochyla się i lekko cmoka mnie w usta. Wstaję z miejsca i siadam obok [t.i.]. Patrzę na nią i nie wierzę, że jest moja, dlatego pocieram delikatnie srebrny krążek na palcu. Moja. Na zawsze. "Dopóki śmierć nas nie rozłączy"...W tym momencie skończył się wytwór mojej wyobraźni, bo nagle ciało [t.i.] zaczęło się robić się bezwładne i zrozumiałem, że zasypia. Przygarnąłem ją do siebie mocniej, chociaż nie było to wcale takie proste na tej małej przestrzeni kanapy. Po chwili jednak stwierdziłem, że dalsze leżenie w tak niewygodnej pozycji jest bez sensu, dlatego ostrożnie, żeby jej nie obudzić, wstałem z kanapy i wyłączyłem DVD i telewizor. Następnie chwyciłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Ułożyłem ją na łóżku, a sam zająłem miejsce obok. Niewiele się zastanawiając, przysunąłem się do niej najbliżej jak mogłem i objąłem ją w pasie, tuląc się do niej jak małe dziecko do swojej mamy. Usnąłem prawie natychmiast.
* * *
Wstałem bardzo wcześnie, bo już koło 7:00. Chciałem po prostu zdążyć przed [t.i.] i zrobić śniadanie. Udało mi się. Kończyłem właśnie smarowanie masłem ostatniej kanapki, gdy weszła do kuchni, przecierając oczy.- Harry? - zapytała ochrypłym głosem. - Co ty tu robisz? - Ziewnęła.
- Śniadanie.
- Ty? Śniadanie? - wymruczała podejrzliwie. - Ja się chyba jeszcze do końca nie obudziłam... Uszczypnij mnie.
Podszedłem do niej, lecz zamiast, jak zwykle, w ramię, uszczypnąłem ją w udo, aż podskoczyła.
- To bolało! - poskarżyła się.
Wróciłem do nieskończonej kanapki.
- Poważnie? - zapytałem z nutką kpiny.
- Nie. Chciałam tylko, żebyś zaczął mnie przepraszać - odparła. - Rozczarowałeś mnie, Styles.
- Tak mi przykro. Jak mogę ci to wynagrodzić?
Otworzyła usta i już miała coś odpowiedzieć, gdy nagle zadzwonił jej telefon i pobiegła odebrać. Wróciła po kilku minutach wyraźnie rozpromieniona.
- Co się stało? - zapytałem.
- Idę z Louisem dzisiaj na miasto. Nie masz nic przeciwko?
- Nie, jasne, idź - odparłem, hamując wzburzenie. Byłem zły, cholernie zły i zazdrosny.
- Na pewno?
- Tak.
Styles, kłamczuchu!
* * *
Snułem się po mieście bez sensu. Nawet nie byłem zmęczony. Czułem się podle. A co jeżeli zakocha się w tym Louisie, bo i to jest możliwe? Cholera! Trzeba było szybciej wziąć się do roboty, Styles! Masz, co chciałeś!Wyładowałem swoją frustrację na pobliskim koszu na śmieci. Przewrócił się, ale okazało się, że jest pusty, więc nic z niego nie wyleciało. Nawet on przeciwko mnie! Chciałem. Cholernie chciałem narobić syfu. Tak, żeby wygląd tego miejsca choć w jednej setnej ilustrował to, co działo się w mojej głowie i sercu. A tu nic. Od kilku godzin szlajałem się po mieście bez celu. Mijałem różne kluby, bójki, handlarzy dragów, dziwki... Wszystko kusiło. Przystanąłem w końcu, wmawiając sobie, że wcale nie chcę tam wejść, że nie mam ochoty się zabawić. Wtedy dopiero zrozumiałem, jak wiele zostawiłem za sobą. Z jak wielu rzeczy zrezygnowałem dla niej. A wszystko, bo ją kochałem. A ona kocha teraz innego. Chyba pora się najebać z tej okazji. Zrobiłem krok w stronę klubu, skąd dochodziła głośna muzyka, i wtedy przed oczyma stanął mi obraz [t.i.]. [t.i.] zapłakanej, słabej, pobitej przez tego skurwysyna. [t.i.] skrzywdzonej, błagającej, żebym jej nie zostawiał.
- Chcesz się zabawić? - usłyszałem kobiecy głos i ocknąłem się z zamyślenia.
- Nie chcę - odparłem, krzywiąc się na widok tej skąpo ubranej w tandetne ciuszki dziewczyny.
- Dlaczego? Będzie fajnie - zachęcała mnie, przysuwając się zbyt blisko. - Jesteś milutki.
Zaśmiałem się jej w twarz i chwyciłem ją za nadgarstek.
- Więc lepiej stąd idź, zanim przestanę.
Puściłem ją i odwróciła się plecami.
- Dupek - syknęła, odchodząc.
Ostatni raz spojrzałem na wejście do klubu i okręciłem się na pięcie, kierując się w stronę domu.
Wpadłem do mieszkania. Było już grubo po pierwszej w nocy. Nie zdążyłem nawet puścić klamki, gdy nagle poczułem, jak czyjeś drobne ciało rzuca się na mnie, obejmując mocno.
- Gdzie byłeś, Harry? - zapytała. - Bałam się...
- O mnie? Niepotrzebnie.
Podniosła głowę, a jej oczy rozbłysły przeraźliwie smutno. Nie, tylko nie łzy w tych pięknych oczach! Nie, z mojego powodu!
- Bałam się, że mnie zostawiłeś - powiedziała, wybuchając płaczem.
Przygarnąłem ją do siebie mocno. Jak mogłem sprawić, że tak pomyślała? Jak mogłem? Czy ja naprawdę jestem dla niej aż taki ważny?
Płakała już od dobrych dziesięciu minut, a ja wciąż nie mogłem jej uspokoić.
- Harry... - szlochała. - Ja myślałam, że to śniadanie... to takie pożegnalne... Nie było mnie cały dzień... Zdążyłbyś...
- Cii...cho - przerwałem jej. - To nieważne. Już. Już jestem. Przepraszam.
- Gdzie... byłeś?
- Musiałem... coś przemyśleć. Możemy pogadać?
- Czyli chcesz mnie zostawić? Nie, proszę...
- Głuptasku, przestań gadać takie niestworzone rzeczy, bo się pogniewamy. Musimy pogadać, ale o czymś zupełnie innym. Przysięgałem, więc cię nie zostawię.
Odsunęła się ode mnie i zapytała:
- Więc o co chodzi?
- Chodź. - Pociągnąłem ją za rękę i zaprowadziłem do naszej małej jadalni. Następnie zająłem miejsce na jednym z krzeseł i odsunąłem jej drugie, lecz ona je zignorowała. Zamiast tego usiadła mi na kolanach, obejmując mocno za szyję.
- Nie pozwolę ci odejść, słyszysz? - szepnęła. - Nie pozwolę.
Przytuliłem ją i chwilę trwaliśmy tak w uścisku.
- Powiesz mi, co jest między tobą a Louisem? - zapytałem ostrożnie i z wahaniem.
- Przyjaźnimy się, a co? - odparła.
- Tylko? Nic więcej?
- Nic. Nawet jeśli on by chciał, to ja...
- Co ty?
- Ja nie mogę...
- Dlaczego?
- A dlaczego tak cię to interesuje?
- Bo przyrzekłem sobie przecież, że będę się o ciebie troszczył. Chyba powinienem wiedzieć, z kim się spotykasz itd.
- Tatuś? - zadrwiła.
Wolałbym: chłopak.
- A odpowiesz?
- Louis to miły facet, ale moje serce jest zajęte.
Poczułem ból, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w brzuch.
- Przez kogo? - wydusiłem z trudem.
Spojrzała mi w oczy.
- Harry, bo... - zaczęła z wahaniem. - Ja nie chcę cię stracić...
- Nie stracisz nigdy - odparłem, dotykając dłonią jej policzka.
- Nawet, jeśli powiem ci, że cię kocham? - spytała retorycznie. - Nie jak kolegę, przyjaciela, tylko jak chłopaka? Jak kogoś, na kim mi zależy i z kim chciałabym spędzić resztę życia?
Przymknąłem oczy, zastanawiając się, czy można umrzeć z nadmiaru szczęścia.
- Harry, powiedz coś - szepnęła ze strachem, potrząsając moim ramieniem.
Spojrzałem na nią.
- A co mam ci powiedzieć? - zapytałem. - Też cię kocham, głuptasie. Cały dzień byłem cholernie zazdrosny, dlatego snułem się po mieście jak jakiś kretyn. Nie mogłem znieść myśli, że może właśnie się całujecie, że może cię dotyka, że...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- A ty mi?
- Dość tych pytań - westchnęła zniecierpliwiona i wtedy poczułem słodki smak jej warg na swoich.
- Jesteś moja - zamruczałem, kąsając jej usta.
- Wiem.
- Na zawsze.
- Na zawsze.
- I będziemy mieli czwórkę dzieci, ale nie pytaj, dlaczego - stwierdziłem stanowczo, nie przestając pieścić jej ust.
- Zgłupiałeś? Wiesz, jak będę wyglądała po czterech porodach?
- Wiem. I muszę przyznać, że cholernie seksownie. Jak zawsze.
*pisane drukowanymi literami ;)
Z tego miejsca chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkie komary, jakie mnie pogryzły i życzyć im udanej randki... z klapką na muchy. x) Sytuacja wygląda następująco: wypoczęłam, wynudziłam się, weny nie szukałam... sama mnie znalazła. Wredna. :P Poniżej macie taką mini-rozpiskę tego, co tu w następnym czasie zobaczycie, chociaż kolejności jeszcze nie ustaliłam.☺
Nowe pomysły:
1) Zayn (ten na podstawie piosenki Katy Perry; dużo czasu minie, zanim go tu zobaczycie, mam małe opory ;))
2) Harry (wybaczcie, że znowu on, ale to na podstawie mojego snu; nie moja wina, że mi się przyśnił! XD)
3) Mała niespodzianka dla przyjaciółki, nie powiem, z kim. Nawet nie wiem, czy się tu ukaże.☺
Do dokończenia:
1) Zayn (chodzi o tego z numerem 17., pomysł mam i go tu zobaczycie,
2) Kontynuacja tego <klik>. Jeżeli będziecie chcieli, to ją tu zobaczycie. Tak mnie wzięło, że mam już 28 rozdziałów, a jeszcze nie dotarłam do punktu kulminacyjnego.☺
Opowiadania, które napisałam, a których (jeszcze) nie zdążyłam opublikować:
1) Louis & Harry (4 części)
2) Niall (3 części)
Sporo tego, wiem. Szczerze, to z tym, co mam, gdybym dodawała w nieco wolniejszym tempie, mogłabym sobie zrobić wolne do końca wakacji. B-)
Chciałam Wam również w tej notce podziękować za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Na wakacjach nie byłam tak całkowicie odcięta od świata, bo brat sobie ustawił Internet w telefonie i jak złapałam zasięg (co, wbrew pozorom, nie było takie proste ;)), to 'monitorowałam' sytuację na blogu. To bardzo miłe, widzieć, jak czytelników przybywa; blog się rozwija, a to dobrze. Cieszę się, że znalazły się nawet osoby, którym chciało się 'ogarniać' moje starocie.☺ Jestem Wam niesamowicie wdzięczna. Kocham Was! ♥♥♥
A żebyście teraz nie osiedli na laurach po tym, jak Wam nasłodziłam, poczekam na sześć komentarzy z kolejnym imaginem. Dacie radę, wierzę w Was! ;)
PS. Przepraszam za tę GIGAdługą notkę. Następna będzie zdecydowanie krótsza, obiecuję.☺ ;*
Super czekam z niecierpliwością na nn:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam. Cudownie zakończyłaś ten rozdział. Pojawienie sie Louisa troche mnie zaniepokoiło, ale wszystko na szczęście dobrze sie ułożyło. Z tego co czytam Ciebie wena dopadła a u mnie zrobiła sobie urlop. Chyba mnie nie lubi. Świetne dzieło. Czekam na cos nowego. *.*
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział, miło się go czytało :)
OdpowiedzUsuń*.* Tęskniłam przez te kilka dni, ale na TAKI powrót się nie przygotowałam <3 Zostałam przytłoczona a następnie wchłonięta przez tą wspaniałość *.*
OdpowiedzUsuńHarry część szósta *.* To jeden z lepszych imaginów o Harrym jakie czytałam...
A więc jednak Louis nie będzie tu moim ulubionym bohaterem.... kto by pomyślał? Ja przecież Go kocham, to moja pierwsza miłość ♥.♥ (yyyy bo ja wyszłam z założenia, że ten Louis to Tomlinson;) Ale Hazz jest tu taki boski ^_^ Jej chyba w życiu nie czytałam o lepszym Harrym <3
Ta rozmowa o Lou... no wiesz co?! Wprowadzać tyle zamieszania... Ale to jest napisane tek wspaniale <3... I jeszcze jak zwykle w Twoim wykonaniu-doskonałe myśli... tym razem Harry:" a na nią nie umiem się gniewać. Przynajmniej nie, gdy jest tak ubrana." faceci... ♥
Myśli myśli myśli Hazzy *.* Wszędzie <3 Ajjjj mężczyźni naprawdę sobie tak wszystko przemyślają? To jest cudowne;*
Później rozmowa "powrót do przeszłości" Jejku Styles ja już zdążyłam zapomnieć a ty jeszcze o tym <3! Kochany♥ Ale szkoda mi go gdy dręczą go te wyrzuty sumienia, albo gdy nie może poradzić sobie już z tymi myślami, albo jak czasami nie wierzy w siebie. Z jednej strony mi go przez to żal, ale z drugiej widzieć jak to wszystko przeżywa... czyni go atrakcyjniejszym. Czyni go moim ideałem *.*
A potem jego wyobrażeniach, o domu, o dzieciach, nawet o kocie pomyślał! :P On jest taki słodki. Ja mogę wyjść za ciebie za mąż nawet tu i teraz. Proszę! Pojaw się tutaj, nawet bez pierścionka. Obiecuję, że powiem tak. Nawet sama mogę zapytać *.*
Potem niesienie przez niego na rękach. Wspólne spanie, bez żadnych podtekstów. Przytulanie *.* Ile ja bym dała by w rzeczywistości być tą [t.i]....
Potem Harry robi śniadanie... *.* Nie no zrobiłaś tutaj maraton "najlepsze zachowanie Stylesa". Sama słodycz. I tu mam problem. Bo jak przeczytam coś takiego, to przez cały dzień dręczy mnie poczucie swojej beznadziejności. On jest taki wspaniały... nikt nigdy nie będzie dla mnie taki jak on...
A potem okazuje się, że mimo Hazzy-ideału ...w domu...ja sobie wychodzę na miasto z Louisem...no nie! Co to ma znaczyć?! :P
I potem znowu Styles i jego wewnętrzna walka uczuć. Tysiące myśli. Kocham go za to i za wszystko... i za nic *.*
Myślałam już, że to spotkanie z prostytutką zobaczę ja i zacznie się dramat, ale na szczęście nie *.* I Hazz odmawia :) Dobro zwycięża. Styles wraca do domu ;D
I wtedy ja zapłakana, smutna *.* Tak tak tak ♥ Na pewno by tak było. Ja bym płakała *.*
Następnie rozmowa o Louisie, o zajętym sercu.... i wreszcie! I to ja mówię pierwsza na głos kocham cię *.* Bo Harry to pewnie o tym myslał 100 razy na dzień *.* Ale żeby powiedzieć, to NIE :) ;)
I ostatnie zdanie <3 Hazz chodź tu do mnie! :****
Happy end!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ YEAH!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Całe to opowiadanko jest takie genialne. Harry ideał... Jego myśli... dialogi... Twoje poczucie humoru.... Twoja umiejętność pisania o uczuciach *.* To było wspaniałe... Szkoda, ze to już koniec... Wiem, że będę inne, ale ten na długo pozostanie w mojej pamięci...
Mogłoby być tak zawsze... zły początek, by skończyło się dobrze *.*
Kocham <3 Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo :*
I jeszcze jedno z moich ulubionych zdań (nieco zmodyfikowane):Kocham cię, Paulina. Bardziej niż myślisz, że cię lubię. Hihihihihi ♥♥♥
Foreverdirectioners:*
Ps:oho zapowiada się sporo czytania *.* Czeeeekaaaaam :*
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńO Jezuniu najdroższy..
OdpowiedzUsuńWdech. Wydech.
..
..
..
HSOHDOWBHSOBSTSBSOSNSV!!!!!!!!
HARRY JAKI SŁODZIAK!
CUDOWNA SCENA ZAZDROŚCI!!
I TA WYOBRAŹNIA HAZZY HUHHEHH
WSZYTKO BYŁO TAKIE AGHFDKLTOGWBJFHYJGUSSKGASGSJGWBWOH!!!!!!!!!!!!!!
MUSZĘ OCHŁONĄĆ.
Ooohh... UWIELBIAM.
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać taki MEGAdługi komentarz, w którym opisałabym dokładnie, co myślę o tym rozdziale i całym opowiadanku i co cUję... I wszytkie te uczucia emocje i wgl ale nie dam rady. MUSZĘ OCHŁONĄĆ!! Oggaaarr!! Matko !! To jets swietne. Harry... Oooh <33 najlepsze z tego wszytkiego są te myśli Hazzy. Uwielbiam, kiedy rozmawia ze sibą i to jeszcze w taki sposób, no i jeśli to jest napisane przez Ciebie. OMG
Twoje imaginy są takie... No genialne wspaniale najlepsze the best itd itd. Ja mam teraz totalny mętlik w głowie dlatego to co piszę jest bez sensu i z mnóstwem błedów ale PROSZĘ, WYYYYBACZ MI!! No i jeszcze to że sie spózniłam troche z tym komentarzem... Kooocham Twój blog!! <33