Dedykacja dla Hope Foreverdirectioners. Żeby jednak nie ograniczała wejść tutaj, ale o tym w następnym poście. :) Wydaje mi się, że pierwszą częścią Harrego Cię troszkę zawiodłam, więc się rehabilituję.❤♡❤
-
Kocha… Nie kocha… Kocha… Nie kocha…
Chrzanić
pieprzone wyliczanki! I tak wiem, że nie kocha! – pomyślałam, rzucając
gałązkę świerku gdzieś za siebie.
Niepoprawna
ze mnie romantyczka – myślicie.
Haha,
dobry żart. Aż się popłakałam, serio.
Wyjęłam
z kieszeni zapalniczkę i paczkę fajek. Wyciągnęłam z niej papierosa i
odpaliłam. Zaciągnęłam się dymem, przymykając oczy.
Uśmiechnęłam
się, gdy przed oczyma stanął mi obraz biologicy z college’u suszącej
wszystkim głowę: „Na świecie co 10 sekund ktoś umiera na chorobę spowodowaną
paleniem papierosów.”.
Nagle
zza drzwi wyłonił się Niall.
-
[t.i.], idziesz? Za minutę twój występ.
-
Jasne.
Rzuciłam
niedopałek na chodnik i przydeptałam butem. Następnie weszłam od zaplecza do
małego baru, gdzie pracowałam. Stanęłam na scenie i poinstruowałam muzyków.
Następnie podeszłam do mikrofonu i po chwili piosenka się zaczęła.
Tylko
na scenie tak właściwie byłam sobą. Tylko tam mogłam uwolnić z siebie wszystkie
emocje. Tym razem śpiewałam Avril Lavigne –„ I’m With You”. Przymknęłam
oczy, oddając się dźwiękom. Wiedziałam, że wszyscy mają mnie gdzieś. Byłam
tylko dodatkiem do miłego wieczoru. Nikogo nie obchodziło, czy mam talent, czy
może liczę na chwilę uwagi, czy śpiewam do rzeczy. Przykre, ale prawdziwe.
Ciężka łza spłynęła po moim policzku, gdy śpiewałam: „Czy nikt nie próbuje
mnie odnaleźć? Czy nikt nie zabierze mnie do domu? Jest cholernie zimna noc,
próbuję rozgryźć to życie. Czy nie weźmiesz mnie za rękę? Zabierz mnie w jakieś
inne miejsce. Nie wiem, kim jesteś. Ale ja... Jestem z Tobą. Jestem z Tobą.”
Piosenka
się skończyła. Nie liczyłam na brawa. Po prostu rozejrzałam się po ludziach.
Właściwie, tylko jedna osoba na mnie patrzyła. Ten przenikliwy wzrok ciemnych
tęczówek przeszywał mnie na wskroś. Bez słowa zeszłam ze sceny i od razu
skierowałam swe kroki w stronę baru. Skończyłam już zmianę, dlatego pozwoliłam
sobie na wypicie „jednego”.
-
Pięknie śpiewałaś – powiedział Niall stojący za barem, wycierając kufel od
piwa.
-
Dziękuję, Niall.
Uśmiechnęłam
się do przyjaciela. Mój mały promyczek.
Nagle
usłyszałam czyjś niski głos przy uchu:
-
Cześć.
Okręciłam
się na krzesełku w stronę źródła dźwięku, w którym rozpoznałam ciemnowłosego,
którego wzrok czułam na sobie na scenie.
-
Cześć – odparłam, kierując spojrzenie na prawie pusty kieliszek, który
trzymałam w dłoni. Zmęczenie dawało mi się we znaki. Modliłam się tylko w duchu, żeby Mulat nie
był kolejnym śliniącym się podrywaczem, którego musiałabym się pozbyć za pomocą
mocnego kopniaka w krocze.
-
Masz piękny głos – powiedział, zajmując miejsce tuż obok mnie. – Marnujesz się
tutaj.
-
Nie tylko ja. – W tym momencie pomyślałam o Niallu, którego głos mógł zwalić z
nóg.
-
Wiele niewykorzystanych talentów stąpa po tej Ziemi, nie uważasz?
Okręciłam
głowę w jego stronę.
-
Może…? Przepraszam, jestem zmęczona.
-
Czy mam to rozumieć jako… „odwal się, jestem zajęta”?
-
Masz to rozumieć jako: „odwal się, jestem zmęczona”.
-
Czyli niezajęta?
-
Zawsze jesteś taki nieznośny?
-
A ty zawsze jesteś taką pozorantką?
-
Słucham? – obruszyłam się.
-
Rozgryzłem się – odparł, mrużąc oczy niczym myśliciel.
-
Jestem ciekawa, jak to zrobiłeś. Nie znamy się nawet pięciu minut.
-
Po prostu widzę rzeczy, na które inni nie zwracają uwagi – szepnął mi na ucho.
-
Na przykład?
-
Na przykład teraz. Zgrywasz twardą i niedostępną, gdy tak naprawdę marzysz o
tym, żeby ktoś się do ciebie zbliżył i uleczył złamane serce.
Prychnęłam
pod nosem.
-
Kiepski podryw.
-
To nie był podryw, tylko prawda.
-
Skąd ta teoria? – zapytałam, chwytając kieliszek.
Twoje
zdrowie, Davidzie! – przemknęło mi przez głowę. Wypiłam alkohol do dna,
krzywiąc się pod wpływem jego smaku.
-
Na scenie prawie płakałaś. I nie ściemniaj tylko, że ci doklejana rzęsa wpadła
do oka, bo w to nie uwierzę.
Przygryzł
dolną wargę seksownie. Jeżeli myślałeś, że mnie to ruszy, to… Oblizał
ją. Dobra, ruszyło mnie to.
-
Myślę, że mógłbym ci pomóc – dodał. – Zayn.
Wyciągnął
do mnie rękę. Uścisnęłam ją.
-
[t.i.]. I jak zamierzasz to zrobić?
-
Na początek odprowadzę cię do domu.
-
Nie – odparłam krótko, zeskakując z krzesełka.
-
Dlaczego?
-
Bo nie. Nie wyglądasz na takiego, co złamane serca skleja. Raczej je łamie.
Moje już jest złamane. Odpuść sobie. Już większej krzywdy mi nie zrobisz.
-
I myślisz, że dzięki temu jesteś silniejsza? Że zbity wazon jest lepszy od tego
posklejanego, bo nie można go już bardziej zniszczyć?
Zamrugałam
powiekami, bo oczy zaczęły piec niebezpiecznie.
Jak
to możliwe, żeby w ciągu pięciu minut jeden człowiek dowiedział się o mnie
więcej, niż ja sama wiedziałam o sobie?
-
Daj mi spokój – warknęłam. – Nie dam się znowu oszukać.
-
Jesteś powierzchowna, [t.i.]. Żeby nie powiedzieć: „pusta”.
Tego
było za wiele.
-
Słucham?! No teraz to przesadziłeś! Wcale nie jestem…
-
Jesteś, jesteś. Nie znasz mnie, a oceniasz. Nasza znajomość trwa jakieś… -
Spojrzał na zegarek. – osiem minut, a już wystawiłaś sobie o mnie opinię.
-
Dasz mi w końcu spokój? – zapytałam, obracając się na pięcie, lecz wtedy mocny
uścisk na ramieniu zmusił mnie do powrócenia do poprzedniej pozycji.
-
Co?! – warknęłam tak głośno, że kilka osób w barze wycelowało w nas spojrzenia.
-
Chcę ci tylko pomóc, [t.i.]. Kiedy to do ciebie dotrze?
-
A kiedy do tej twojej pustej mózgownicy dotrze, że ja nie chcę twojej pomocy?!
Łzy
popłynęły po moich policzkach mimowolnie. Zacisnęłam wargi w wąską linię. Mulat
bez słowa podszedł do mnie i przytulił.
-
Zostaw mnie! – szlochałam. – Zostaw, do cholery!
Uderzałam
pięściami o jego tors, ale bezskutecznie, więc po chwili się poddałam. Coś we
mnie jakby pękło, jakiś żal sprzed wielu miesięcy wylał się, znajdując upust we
łzach. Nie płakałam. Od pieprzonych dwudziestu ośmiu miesięcy nie płakałam ani
razu. A teraz? Stałam w ramionach obcego mężczyzny i beczałam jak dziecko.
Dlaczego
akurat wtedy? Dlaczego akurat przy Nim? Nie mam pojęcia.
Gdy
się w końcu uspokoiłam, wypuścił mnie z objęć i podał chusteczkę.
-
Nie lepiej? – zapytał. – Teraz mogę cię odprowadzić?
Skinęłam
głową bez słowa i wyszliśmy z baru. Szliśmy w ciszy.
-
Nie wiem, czy powinnam… - zaczęłam z wahaniem.
-
Co powinnaś?
-
Czy powinnam pozwolić ci się odprowadzać… Teraz będziesz wiedział, gdzie
mieszkam.
Przewrócił
oczami.
-
Czy ja naprawdę wyglądam na aż takiego złego, za jakiego mnie uważasz?
Zmierzyłam
go wzrokiem. Miał na sobie zwykły, biały T-shirt, czarne spodnie i skórzaną
kurtkę tego samego koloru. Wyglądał całkiem nieźle. Jak mogłam wcześniej nie
zauważyć, że jest przystojny?
-
Nie – odparłam cicho, krępująca czerwień spowiła moje policzki.
Po
kilku minutach dotarliśmy na miejsce.
-
Wejdziesz? – zapytałam. – Bez żadnych podtekstów. Na drinka.
Uśmiechnął
się.
-
Najpierw pomyśl, czy na pewno chcesz mnie wpuścić czy też grzeczność ci po
prostu tak każe.
Spojrzałam
mu w oczy.
-
Chcę, żebyś wszedł – odparłam cichutko.
-
Ufasz mi na tyle? Przecież mogę być złodziejem, gwałcicielem…
-
Mój ojciec pracuje w policji. Znajdzie cię – odparłam, chichocząc.
Skrzywił
się.
-
Serio?
-
A chcesz się przekonać?
-
Wolę nie mieć z nim do czynienia – zaśmiał się.
-
Nie skrzywdź mnie, to nie będziesz miał – powiedziałam cichutko.
Spojrzał
mi w oczy i na moment zatopiłam się w głębi jego tęczówek o kolorze ciemnej
czekolady.
Kiwnął
głową ze zrozumieniem.
-
Nie zamierzam – odparł cicho, dotykając dłonią mojego policzka.
(Notka w kolejnym poście. Po prostu byłaby za długa, więc dodaję ją osobno☺)
Świetne. Bedzie kolejna czesc? Na swoj urok *.*
OdpowiedzUsuńMyślałam nad kolejną częścią. Zwłaszcza, że prosiła o nią przyjaciółka, która jako pierwsza to przeczytała. Niestety na razie nie mam pomysłu, więc chyba zostawię to takim jednopartowcem.☺
UsuńAaaaaaaa *.* Znów dedykacja <3 Czuję się taka dowartościowana i ważna ;)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję :3
I Nawet nie mów, że mnie zawiodłaś Harrym bo był zajebisty <3 Przecież przeszedł poprawę :) Jakoś do tego musiał dojść :) Mi w każdym razie bardzo się podobał :***
Miałam napisać komentarz zaraz po tym jak opublikowałaś ten post, ale zaczęło grzmieć, a potem pojechałam z rodzicami na zakupy :) Więc jestem teraz i mam nadzieję, że jeszcze przed wyjazdem to przeczytasz :)
No i zgrabnie przechodząc do treści zadam pierwsze pytanie... może już się kiedyś ono pojawiło... jak to robisz, że myśli Twoich bohaterów są takie... takie prawdziwe, zabawne, niewymuszone...? One są po prostu takie wspaniałe i dodają całości taką szczerość i autentyczność :3 Jednym słowem są Super *.*
Potem pojawia się Niall i mówi o jakimś występie... myślę sobie "Oho, 1D wystąpiło to teraz jakaś młoda, obiecująca się gwiazda (czyt. JA ^^)" A potem jakiś bar... no ok chyba nie będzie tak źle... myślę sobie... A tu jednak nie! Bar barem ale wszyscy mają mnie gdzieś... I piosenka... chyba większość Twoich inspiracji z nich pochodzi ^_^ Świetna :)
I to, że jedna osoba tylko naprawdę się w to wsłuchała... I nie wiem czy się smucić czy cieszyć... bo to jednak chyba bolesne odczucie obojętności... ale z drugiej strony już podejrzewałam, że tą zainteresowaną osobą jest Zayn *.*
Ale długo się nad tym nie zastanawiałam bo nagle Niall za barem :3 Kurczę... właśnie jako jedyny z chłopców mi pasuję do pracy jako barman w jakimś zadymionym pomieszczeniu.... I wysłuchiwał opowieści pijanych ludzi... A zawsze go uważałam za tego najspokojniejszego, słodkiego i niewinnego... Ale do tej wizji mi jakoś pod pasował... No dobra, kończę bo to imagn o Zaynie :*
No i podchodzi Malik i jest jak na mój gust czarujący :* może trochę upierdliwy, ale jednak uroczy *.* I ich rozmowa, pytania, teorie *.* Czyta się to wyśmienicie :3 On był troszkę dociekliwy i może irytujący, ale mi jakoś to nie przeszkadzało... I to jego wyczucie, intuicja? Faktycznie mnie rozgryzł :) A może rozumie kobiety? :D
Potem jak Zayn przygryzł i oblizał wargę... *.*Ooooo zrobiło się gorąco :3
W ogóle szybko przechodził do rzeczy :) Był taki... hmmm inny :) Bardzo miłe zaskoczenie :)
I jego słowa... Sama to wymyśliłaś? Bo zajebiste ^^:" Że zbity wazon jest lepszy od tego posklejanego, bo nie można go już bardziej zniszczyć?" No no no... Zayn jesteś geniuszem ^^♥
A potem to co o mnie powiedział... powierzchowna? Pusta? No mógłbyś być bardziej delikatny, ale i tak Cię kocham <3 I to że był taki uparty i nieustępliwy *.* Imponujesz mi Malik... Tak bardzo chciał pomóc <3
Następnie ich przytulanie *,* Ojjjj było słodko :3 Może tak w płaczu to niezbyt romantyczne.... a może wręcz odwrotnie? Było pięknie :)
Potem krótki spacerek i są przy domu... Zaproszenie do środka! Z moich ust <3! Jestem zadowolona :**** Czyli jednak happy end :) Nie pogardziłabym kolejną częścią *.* Jeżeli oczywiście będziesz miała kiedyś jakiś pomysł na to, jest cudowne :*
Pozdrawiam, Foreverdirectioners:* (wdzięczna że jesteś) ♥
Jak widać, zdążyłam przeczytać. :) Mam nocną wenę i tak szczerze, to nie wiem, kiedy położę się spać^^.
UsuńCo do tego zwrotu. Tak, sama to wymyśliłam. Nie wiem, skąd mi się biorą takie zwroty. To chyba ta wybujała wyobraźnia. :D Poza tym lubię takie porównania^^.
Co do kontynuacji, to już mam pomysł, ale nie wiem, czy go spiszę, bo zanosi się na dramę. :O Ale zobaczymy. :)
A więc do zobaczenia najpóźniej za tydzień. ;**
Tak jakoś się spóźniłam. Przepraszam...
OdpowiedzUsuńAle imagin świetny <33 Fajny pomysł. I bardzo fajnie napisane, opisane... <33333
Podoba mi się tu wszystko, od postaci Zayna po przebieg akcji. Opisy nie są "od niechcenia" , czyli po prostu megaciekawie <3
OdpowiedzUsuńGenialnie napisany, z początku myślałam, że zbiegnie z tej sceny z płaczem, ale nic takiego nie miało miejsca. Zayn taki kołek w dupie, ale pociągający <3
Pomysł taki oryginalny, naprawdę chyba zacznę od ciebie ściągać bo moja twórczość jest nie w dupę nie w oko w porównaniu do twojej <3
Byłaś pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na mojego bloga. Byłam zdziwiona, bo od początku miałam przeczucie, że raczej będę pisać sama dla siebie, a tu taka niespodzianka ;>
Powracając to twoich powalających na kolana imaginów, to szczęka opada, naprawdę. Dla mnie, żółtodzioba, jesteś wzorem do naśladowania {3
Jjeu jaki cukiereczek super imagin KOCHAM<33
OdpowiedzUsuń