piątek, 11 kwietnia 2014

#7 Harry cz.4

- Mmm... - zamruczał mi do ucha.
Odwróciłam się w stronę Stylesa, jak się spodziewałam. I się nie pomyliłam.
- Czego tu? - warknęłam. - To damska szatnia, a ty dziewczyną nie jesteś, zdaje się. No, chyba że... - mój wzrok zjechał na jego krocze. - O czymś nie wiem.
Zaśmiał się.
- Wiesz o wszystkim.
- Więc czego tu?
- Oj, skarbie. Na pewno potrafisz być milsza.
- Nie dla ciebie - odburknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
Wyjęłam z szafki bluzkę i założyłam ją. Ale on dalej stał za mną. Wręcz czułam jego irytującą obecność. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się do niego przodem i zapytałam:
- Po co przylazłeś?
- Po twój numer - odpowiedział z uśmiechem.
Prychnęłam.
- Za marzenia nie karają.
Ponownie chciałam się odwrócić, ale on chwycił mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. Podniósł go do góry i zaczął ściskać. Próbowałam się wyrywać, ale bezskutecznie.
- Puszczaj, to boli!
- Posłuchaj, mała - powiedział ostro. - Mnie się tak po prostu nie ignoruje, jasne? Wiem, czego chcę i zawsze to dostaję, a teraz chcę ciebie i będziesz moja czy ci się to podoba, czy nie.
I wtedy puścił mój nadgarstek, a ja rozmasowałam go dłonią.
- Dupek - syknęłam i wyjęłam z szafki granatowe dżinsy. Założyłam je i wtedy poczułam jak jego ramiona ciasno obejmują mnie w pasie.
- Jeszcze zmienisz o mnie zdanie... - wymruczał mi do ucha, jego głos wibrował seksownie.
Nie! Do cholery, nie! Ja nie mam żadnych ciar! To czego się trzęsę jak idiotka?!
Wszystkie moje mięśnie drżały. Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując je powstrzymać i wtedy znowu usłyszałam ten głos:
- Będę trzymał ramiona szeroko, bo wkrótce sama w nie wpadniesz, kochanie- powiedział, pocałował mnie w policzek i wypuścił z objęć.
- Spieprzaj - mruknęłam.
- To do zobaczenia na obiedzie, sąsiadko - rzucił na odchodne i wyszedł, a ja odwróciłam się i rzuciłam ręcznikiem w stronę wyjścia.
Po mojej głowie krążyły tak wulgarne epitety, że aż przykro powtarzać.
* * *
Wpadłam do domu, rozpakowałam torbę z basenu i opadłam na łóżko. Czułam się tak źle, że grypa żołądkowa wydawała się być przy tym błogim stanem. Uderzyłam twarzą w poduszkę, licząc na... No, właśnie. Na co? Że się obudzę, a to okaże się być tylko koszmarnym snem? Że stracę przytomność i ocknę się jak już będzie "po"? I nagle moje własne myśli trochę mnie uspokoiły:
Zaraz, zaraz! Przecież ona ma siostrę! Może ona jest normalna. A zresztą... jest jeszcze Jake. Dzięki Ci, Boże, za starszego brata!
Zwlokłam się z łóżka, bo zejście to to nie było na pewno i zeszłam na dół do kuchni.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam mamę, krzątającą się po pomieszczeniu.
- Tak, chodź. Pokroisz warzywa na sałatkę.
Rzuciłam się w wir kuchennych prac, które, o dziwo, nawet sprawiały mi przyjemność. Mogłam chociaż na chwilę zapomnieć o Stylesie.
Nagle mama spojrzała na zegarek. Wskazywał 13:58.
- O, kurczę! Już ta godzina! Idź się szykować. Dokończę sama - powiedziała i delikatnie wypchnęła mnie z pomieszczenia.
Już miałam wyjść, gdy...
-  Mamo?
- Tak?
- A gdzie Jake?
- Na treningu. Jutro ma jakiś ważny mecz. Na obiedzie go nie będzie, jeżeli o to ci chodzi. Ale idź już się szykować, bo o 16:00 mają przyjść.
Sytuacja była coraz mniej ciekawa. Gemma byłam moją ostatnią nadzieją.
- I to się nazywa braterskie wsparcie - westchnęłam sama do siebie. - Dzięki, Jake!
Poszłam do pokoju i podeszłam do mojej ogromnej szafy. Wybrałam szary sweterek z ćwiekami na ramionach, do tego czarne rurki i vansy tego samego koloru. Nie zamierzałam się stroić. Nie dla NIEGO. Wzięłam również czystą bieliznę i poszłam do łazienki.
* * *
Gotowa zeszłam na dół. Moje kasztanowe włosy luźno opadały na ramiona, a w powietrzu roznosił się delikatny zapach cynamonowych perfum. Wyglądałam korzystniej niż się spodziewałam i trochę mnie to niepokoiło.
Spojrzałam na rodziców. Tata siedział na kanapie w salonie, swoją postawą wyraźnie okazując niezadowolenie co do krzątaniny mamy, która patrzyła na stół i nerwowo liczyła coś na palcach. Usiadłam obok niego i w ciszy oglądaliśmy jakiś program przyrodniczy. Szczerze nienawidziłam takich właśnie programów, lecz w tamtym momencie byłam zbyt zdenerwowana, żeby sobie o tym przypomnieć.
Po chwili mama stwierdziła:
- No! Chyba wszystko gotowe!
Spojrzałam na zegarek. 15:42. Z nerwów zaczęłam wyłamywać sobie palce. Modliłam się w duchu, żeby Styles chociaż przy rodzicach zachował pozory i zachowywał się w miarę normalnie.
Jeżeli u niego to w ogóle możliwe - pomyślałam złośliwie.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
- Otworzysz? - zapytał tata.
Rzuciłam mu błagalne spojrzenie.
- Muszę?
Westchnął i wstał z miejsca, a ja za nim, lecz przystanęłam w bezpiecznej odległości od drzwi. Wzięłam głęboki wdech. Serce łomotało mi w piersi jak oszalałe. Powoli zaczynało robić mi się słabo.
Nie wiem, czy mam coś do dodania. Mam nadzieję, że liczba komentarzy się utrzyma :). Następna część albo w niedzielę, albo w środę. Zależy od tego jak się postaracie ;) ♥

10 komentarzy:

  1. W niedzielę, w niedzielę, w niedzielę! Czytałam ten imagin i co chwila zerkałam w dół ekranu z nadzieją, że nie znajdę tam za chwilę jego końca. Wiem, że nie mogę wymagać od Ciebie nie wiadomo czego... Robisz bardzo wiele pisząc to cudo. Wprost uwielbiam ten imagin. Harry, typowy dupek, który cholernie pociąga. A ja/[t.i] taka niedostępna. W rzeczywistości od razu bym się na niego rzuciła, ale Twoja wizja bardziej przypadła mi do gustu. Obiad? Jestem ciekawa jak będą się zachowywać. Akcja, nie znamy się albo nic się nie stało czy Styles jednak będzie mnie podrywał. Piszę o sobie, wiem ale tak cholernie się w to wczuwam! :) Nie mogę się doczekać, żeby poznać MOJE dalsze losy. Jeszcze raz podkreślam, masz ogromny talent. Jesteś najwspanialszą dziewczyną pod słońcem i niezmiernie się cieszę, że założyłaś tego bloga. Nie wiem co bym bez Ciebie robiła. Zaglądam tutaj chyba już co 5 minut, z nadzieją, że może jednak się złamałaś i dodałaś coś wcześniej. Zawsze kiedy tutaj wchodzę, czuję się jakbym wchodziła na stronkę mojej przyjaciółki. Nie obraź się za te słowa, czy nie pomyśl, że jestem jakaś nienormalna, ale po prostu czuję, że ja nie mogę Cię zawieźć pisząc swoje opowiadania, a Ty dajesz z siebie wszystko w swoich pracach. Zżyłam się z tym blogiem. Wiem, że nie każdy mój komentarz brzmi szczerze, ale ja czasami nie potrafię się wysłowić. Jesteś Directioner, prawda? Pisałam o tym też Wiktorii (Jagódka, wiesz o kogo chodzi), ale powtórzę się też tutaj. Podobno wszystkie Directioners to siostry... Podążając tym tropem stwierdzam, że jestem dumna z mojego rodzeństwa. Cholernie uzdolnione dziewczyny, a Ty jesteś tego niezbitym dowodem! Ostatnio czytając, z resztą po raz kolejny, poprzednie części tego opowiadania, przeczytałam też komentarze i zauważyłam jedno... nie umiem ich pisać. Zawsze robię to na szybko, pełna zachwytu, przeważnie przez telefon. Postanowiłam sobie, że w końcu napiszę coś od siebie, tak prawdziwego. Mam nadzieję, że mi się udało, a Ty będziesz z dumna z tego, że jesteś Directioner i z tego, że piszesz tak zajebiste opowiadania. <3


    Ps. Mam nadzieję, że to co napisałam ma jakiś sens :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że ma sens :). Może głupio to zabrzmi, ale czuję to samo, również jestem dumną Directioner ;). Bo to nie tylko fandom, ale też ogromnie uzdolnione dziewczyny (czego dowodami jesteście chociażby Ty i Wiktoria). Jesteśmy jak siostry. Wspieramy się. Jestem Wam ogromnie wdzięczna za to wsparcie, jakie od Was otrzymałam przy prowadzeniu tego bloga i za każdy komentarz :*. I prawdopodobnie dziwnie to zabrzmi, ale odkąd zostałam Directioner mój świat stał się jakby bardziej kolorowy. Bo to dzięki tym pięciu wariatom (których pokochałam <3) odkryłam, że lubię pisać, bo wcześniej były to tylko wypracowania. Dostawałam z nich nawet dobre oceny, ale to nie to samo, bo robiłam to jakby z przymusu, a nie dla przyjemności. Aż 21. grudnia zeszłego roku w mojej głowie zrodził się pomysł na opowiadanie (którego nigdy tu nie zobaczycie :D). Spisałam je. A potem przychodziły kolejne pomysły i kolejne... aż w końcu założyłam bloga. I cieszę się, że to zrobiłam, bo daje mi to ogromną radość i satysfakcję. A to wszystko dzięki Wam - komentatorkom, tak więc jeszcze raz dziękuję <3 :*.
      A Tobie, Patrycja, dziękuję szczególnie, bo byłaś ze mną od początku i mam nadzieję, że będziesz do końca <3. I dla ciebie bywa, że mam ochotę "łamać się" i dodawać codziennie ;*.

      Usuń
    2. Więc dodawaj codziennie... nie będę zła. Tak, tych pięciu wariatów zmienia życie wielu nastolatkom, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. :)

      Usuń
  2. I doczekałam się! <3 ~N

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe kogo tam zobaczyła ? :) może Harrego :D Cudownie piszesz masz wielki talent ! <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej... Tego komentarza się nie spodziewałam. Moja reakcja: O_o, a chwilę później: :). Dziękuję i również pozdrawiam :*.

      Usuń
  4. Ooo...
    No co ja mogę powiedzieć?? Genialny imagin!! Ogólnie bardzo fajnie napisany i takie tam (było kilka mini błędzików, ale to w niczym nie przeszkodziło) <33
    Super, super, super, super... Suuuuuuupeeeeeer!!
    Szczerze, to nie wiem, co napisać, bo mnie zatkało i nie mam żadnych sensownych pomysłów. Wiedz, że to, co piszesz jest po prostu świetne i ja już nie mogę doczekać się kolejnej części ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. To znowu zniecierpliwiona ja. Dodasz dzis? Proooosze! Tak bardzo bardzo mocno . ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co ja mam z Tobą zrobić...? Nie umiem Ci odmówić. :(
      ;)

      Usuń
  6. To jest boskie! :)

    OdpowiedzUsuń