-15 MINUT PÓŹNIEJ-
Przetarłam twarz dłońmi, kończąc na włosach.- Ok.
Narysowałam w zeszycie trójkąt prostokątny, w którym jedna przyprostokątna była połową przeciwprostokątnej i miała 2 cm.
- Tylko skoro ta druga przyprostokątna ma a√3, a nasze a wynosi 2, to powiedz mi, Harry, do cholery, jak to jest, że ja mogę ją sobie ot, tak zmierzyć linijką i ma dokładnie... 3,5cm, skoro 2√3 jest liczbą niewymierną?!
Zaśmiał się.
- Dobrze kombinujesz - pochwalił mnie. - Ale pomyśl. Ile ma √3 w przybliżeniu?
- 1,73 - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- No, właśnie. A teraz pomnóż to razy dwa, bo tyle wynosi nasze a.
- 3,46 - odpowiedziałam po wcześniejszym przeliczeniu w myślach.
- Czyli już bardzo blisko. A to na dodatek tylko przybliżenie. I pamiętaj jeszcze o granicy błędu linijki, która wynosi ± 1mm.*
- Ok, wygrałeś - westchnęłam zrezygnowana.
- Ja zawsze wygrywam - stwierdził.
Spojrzałam mu w oczy.
- Mam się bać?
- Zależy, czego się boisz, skarbie - odparł i założył zabłąkany kosmyk włosów za moje ucho.
- Boję się wielu rzeczy - wyznałam szczerze.
- Na przykład?
- Ciemności, pająków, wysokości...
Nie powiedziałam wszystkiego. Nie powiedziałam najważniejszego. Mianowicie: "facetów".
- I? - domyślił się, że to jeszcze nie koniec wyliczanki.
- Ciebie. Czasami.
- Na przykład kiedy?
Chwyciłam brudnopis i pomachałam mu nim przed nosem.
- Matma!
Wyciągnął mi go z ręki.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. [t.i.], a teraz? Boisz się mnie?
Zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Delikatny zapach mięty, wydobywający się z jego ust, otulał moje wargi i nozdrza.
- Tak.
Zbliżył się jeszcze bardziej.
- A teraz?
- Bardzo.
Odsunął się ode mnie.
- Czego się boisz? - zapytał. - Że zrobię tak? - Delikatnie wsunął mi palce we włosy. - Albo tak? - Przysunął się i musnął moje wargi swoimi. - To takie straszne, [t.i.]? Powiedz!
Jego twarz znajdowała się maksymalnie blisko mojej. Nasze wargi dzieliły milimetry. Serce łomotało mi w piersi, krew szumiała w uszach. Bez słowa przysunęłam głowę bliżej i złączyłam nasze usta w czułym i delikatnym pocałunku. Smak jego warg... taki słodki i miętowy. A co najważniejsze: niesamowicie przyjemny. Lecz wtedy przyszło opamiętanie i przerwałam pocałunek, odrywając swoje usta od jego i odwracając wzrok na biurko.
- [t.i.]! - krzyknął błagalnie. - Znowu to robisz! Znowu! Dlaczego? Dlaczego mi uciekasz? Spójrz na mnie, do cholery!
Złapał mnie za podbródek i brutalnym ruchem odwrócił moją głowę w swoją stronę.
- Teraz się boję - powiedziałam tak cicho, że ledwo było mnie słychać.
Pogłaskał mnie po policzku.
- Przepraszam, skarbie. Nie chciałem cię wystraszyć. Ale już nie wiem, co robić, bo im bliżej jestem, tym dalej mi uciekasz. I tak za każdym razem.
Delikatnie gładził dłonią mój policzek.
- Harry, ja... daj sobie ze mną spokój. To nie ma sensu.
- Ale co? Co nie ma sensu, [t.i.]? To, że tak cholernie cię pragnę? Nie! Twoje zachowanie nie ma sensu, bo dobrze wiem, że chcesz mnie tak samo jak ja ciebie!
Odwróciłam głowę w bok, tym samym pozbywając się jego dłoni z mojego policzka.
- Możemy wrócić do matmy? - zapytałam, bębniąc nerwowo końcówką długopisu o biurko.
Kątem oka widziałam jak przeciera twarz dłońmi.
- Jasne.
-DWIE GODZINY PÓŹNIEJ-
Po dwóch godzinach liczenia rozmaitych zadań skończyliśmy i posprzątaliśmy nieco. Następnie siedzieliśmy w ciszy, wbijając pusty wzrok w biurko.- [t.i.], powiedz. Zrobiłem ci coś? Dlaczego nie chcesz tak po prostu mi się oddać? Nie skrzywdziłbym cię.
- Już raz to słyszałam - powiedziałam.
- Jak to?
- Stara historia. Nieważne.
- Dla mnie tak.
- Nie, Harry...
Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołałam i do pokoju weszła mama.
- Zejdziecie? Kolacja czeka na dole.
- Tak, jasne. Już idziemy.
Wstałam z miejsca, Harry za mną.
* * *
Po kolacji Harry poszedł do domu, a ja się wykąpałam i położyłam do łóżka. Nagle do pokoju weszła mama i, tak jak poprzedniego dnia, usiadła na łóżku.- A teraz będzie przepytka... - westchnęłam.
Uśmiechnęła się.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.
- Muszę. Zwariuję, jak się komuś nie wyżalę.
- To słucham.
Usiadłam na łóżku.
- Noo... więc. Tłumaczył mi tą matmę. No, sama nie wiem, jak do tego doszło... zaczęliśmy się całować.
- Jak było?
Nie odpowiedziałam. Rozmarzyłam się na ułamek sekundy i przygryzłam wargę, która nagle zaczęła pulsować przyjemnie na wspomnienie dotyku jego ust.
- Potem ja... - zaczęłam po chwili. - przerwałam ten pocałunek, a on, że mnie nie rozumie, że przecież by mnie nie skrzywdził. I prawie powiedziałabym mu o Matt'cie, ale się powstrzymałam. A resztę już wiesz, bo wtedy zapukałaś do drzwi.
- No i co? - zapytała. - Przekonałaś się do niego?
- Mamo! A ty znowu swoje! Zlituj się!
- Ok, ok... Nie męczę już, ale przemyśl to. Dobranoc, [t.i.].
Pocałowała mnie w czoło na pożegnanie.
- Dobranoc, mamo.
*Te rozterki są autentyczne. Tyle, że w realu w roli Harry'ego (niestety...) występował mój tata ;). Mam nadzieję, że opisałam je w miarę zrozumiale ;3.
Długo. Naprawdę długo się zastanawiałam, czy dodać tu tą scenę pocałunku. Aż stwierdziłam, że chyba wypadałoby (bo przecież to już 8. część), żeby w końcu dziewczyna zaczęła czuć do niego coś więcej oprócz nienawiści. Ale spokojnie. To, że się pocałowali, nie oznacza wcale, że nagle się zrobi słitaśnie, bo jeżeli chodzi o [t.i.], to to nie jest wcale takie proste, dlatego że, jak już zdążyliście się przekonać, dziewczyna jest "z problemami".
Nie wiem, kiedy następna część. Raczej nie wcześnej niż koło poniedziałku, ale zobaczymy :).
Poniedziałku? Mam wytrzymać do poniedziałku? Jak? Uzależniłam się od tego. I nawet nie wiesz jak się cieszyłam, kiedy przeczytałam, że się pocałowali. Masakra. Zajebiste! *.*
OdpowiedzUsuńChyba sb żartujesz dodaj ale już następną część! ;) ~N
OdpowiedzUsuńOMG!! TAAAAAAKIE CIARY BYŁY!!
OdpowiedzUsuńMEGA!! NO PO PROSTU BOSKIE <33 NO NIE WIEM, CO PISAĆ!! GENIALNE!! CHYBA NAJLEPSZA ZE WSZYTKICH CZĘŚCI...!! KURDE, NO!! SUPER ;-*
DAWAJ JUŻ NEXTA, BO NORMALNIE NIE WYTRZYMAM ;D