środa, 16 kwietnia 2014

#7 Harry cz.7

PONIEDZIAŁEK
Pierwsza lekcja - matematyka z wychowawczynią - P. Black. Usiadłam w ławce obok Emily. Jako "nowa", zostałam poproszona o przedstawienie się. Wyszłam na środek.
- A więc... Nazywam się [t.i.] [t.n.]. Mam 17 lat. Od dziecka mieszkałam w Los Angeles, ale dwa tygodnie temu przeprowadziłam się tutaj. To chyba tyle.
Wtedy głos zabrała Pani Black.
- Nie było cię tydzień w szkole, [t.i.]. Rozumiesz ostatnie lekcje z matemtyki?
Potarłam dłonią czoło.
- Szczerze mówiąc, to nie.
- To zrozumiałe. Spotkałabym się z tobą po lekcjach, ale dzisiaj niestety nie mogę. Tak więc... - podniosła głos, żeby klasa mogła ją usłyszeć. - Czy jest ktoś, kto w miarę rozumie materiał i mieszka blisko [t.i.]?
Nie, tylko nie to! Obok mnie mieszkali tylko: Emily, która była całkowicie "ciemna" w temacie i ON. Posłałam mu spojrzenie, które mówiło: "Nawet nie próbuj!", ale on się tylko uśmiechnął i podniósł rękę.
- O, widzisz? Harry ci pomoże - powiedziała wychowawczyni.
- Ale... - zaczęłam, ale zabrakło mi słów.
- Nie ma "ale". Dzisiaj się spotkacie, a jutro napiszesz kartkówkę i ocenimy efekty tego spotkania, dobrze?
Zrezygnowana usiadłam na miejscu. Szczerze wątpiłam w talenty pedagogiczne Stylesa, natomiast materiał wydawał się koszmarnie trudny.
Już ja sobie z nim pogadam!
Zadzwonił dzwonek, oznajmiając koniec matematyki. Wszyscy się spakowali i rzucili w stronę wyjścia. Gdzieś tam, w tym tłoku zauważyłam go i pociągnęłam za rękę. Zaciągnęłam go w jakieś miarę ciche miejsce w rogu korytarza.
- Mrr... - zamruczał i przygniótł mnie ciałem do ściany. - Widzę, że nie lubisz tracić czasu...
Zaczął się pochylać w moją stronę. Dobrze wiedziałam, o co mu chodzi, dlatego zatkałam mu usta dłonią, nie pozwalając na złączenie ich z moimi.
- Spadaj. Nie o to mi chodziło.
- A o co?
- Zostaw mnie w spokoju, Styles.
- Nie - powiedział krótko i zaczął namiętnie pieścić wargami mój policzek.
I wtedy swoją odurzającą wonią dopadł mnie zapach jego perfum, który nieźle namącił mi w głowie. Na chwilę rozpłynęłam się w delikatnej pieszczocie, lecz wtedy rozsądek zdecydowanie doszedł do głosu i odepchnęłam go z całej siły.
- Powiedziałam, że masz mi dać święty spokój! Nie dociera do ciebie?!
- Nie. [t.i.]... Przecież widzę, że chcesz mnie tak samo jak ja ciebie.
- Twoja pewność siebie po prostu poraża. - prychnęłam sarkastycznie i odeszłam szybkim krokiem.
Ale on nie zamierzał tak po prostu odpuścić. Zagrodził mi drogę i skrępował nadgarstki, żebym nie mogła uciec.
- O co ci chodzi? - podniosłam głos. - Nie rozumiesz?! Możesz sobie za mną łazić całe życie, a to ci i tak nic nie da! Nie chcę cię! - wykrzyczałam mu w twarz.
Po tych słowach, ku mojemu zdziwieniu, uścisk jego dłoni się rozluźnił, pozwalając mi na wyswobodzenie nadgarstków.
- Skoro tak... To poczekam, aż mnie zachcesz - powiedział i odszedł, a ja aż tupnęłam nogą dla wyładowania agresji.
I gdyby nie fakt, że znajdowałam się w szkole z pewnością z mojego gardła wydobyłby się przeraźliwy ryk.
-KILKA GODZIN PÓŹNIEJ-
Przerwa obiadowa. Siedziałam w stołówce szkolnej i wbijałam swój tępy wzrok w sałatkę z kurczakiem, obracając przy tym widelcem między palcami.
- Spokojnie... - z zamyślenia wyrwał mnie głos Emily. - Może nie będzie aż tak źle.
- Ale co?
- No... na nauce ze Stylesem. Po prostu wytłumaczy ci tę matmę i tyle.
- Tak, jasne - odparłam i wróciłam do poprzedniej czynności.
Nagle poczułam wibracje i wyjęłam telefon z kieszeni. Wiadomość od jakiegoś nieznanego numeru. Otworzyłam.
Nie zrób sobie krzywdy tym widelcem, Skarbie. Spotkamy się dzisiaj czy wolisz pierwszą jedyneczkę z Królowej Nauk?/Harry :*
Upuściłam telefon na stół, jakby nagle zaczął parzyć.
- Emily! - podniosłam głos.
- Hm?
- Dlaczego. Do cholery. Dałaś mu. Mój. Numer? - zapytałam, robiąc sobie przerwy, nie chcąc wybuchnąć.
- Z własnej woli nie. Wyrwał mi telefon na dużej przerwie i spisał. Przykro mi, [t.i.].
- Nie bardziej niż mi.
Wzięłam głęboki wdech, chwyciłam telefon i odpisałam, zupełnie ignorując drugą część jego wiadomości:
Jaki troskliwy!
Zawsze dbam o to, na czym mi zależy, Skarbie ♥. Więc jak?
A sądzisz, że naprawdę możesz mi pomóc?
Myślę, że tak. Zrobię co w mojej mocy, tylko mi pozwól.
Wzięłam głęboki wdech i odpisałam szybko, bez większego zastanowienia, nerwowo bębniąc palcami drugiej ręki o stół.
O 15:30 ci pasuje?
Kotku... Dobrze wiesz, że dla ciebie zawsze znajdę czas :*.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
To przyjdź do mnie. I niczego sobie nie wyobrażaj!
Spojrzałam na niego. Siedział na drugim końcu stołówki. Po przeczytaniu wiadomości delikatny uśmieszek zamajaczył na jego ustach. Schował telefon do kieszeni, a ja nie dostałam kolejnego sms-a, co uznałam za koniec naszej "korespondencji".
-KILKA GODZIN PÓŹNIEJ-
Weszłam do kuchni, po której krzątała się mama.
- Mamo, o wpół do czwartej przyjdzie Harry - oznajmiłam.
Podniosła podejrzliwy wzrok znad książki kucharskiej.
- Harry... powiadasz?
- Tak, Harry. Ale nie w tym sensie, co myślisz. Pomoże mi z tej matmy.
- Aha - odpowiedziała, a ja wyszłam z kuchni. Usiadłam na kanapie przed telewizorem i włączyłam jakiś beznadziejny serial komediowy. Nie mam pojęcia, jak długo tak siedziałam, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i z bijącym sercem poszłam otworzyć.
I znowu chyba nie mam Wam nic do przekazania. Może tylko tyle:  Dziękuję za wszystkie komentarze i 1688 wyświetleń. ♥

8 komentarzy:

  1. Wow! Uwielbiam. Ubóstwiam. Kocham. Cudo! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo... Ten tego... GENIALNE!! CUDOWNE!! WSPANIAŁE!! <33
    Brak słów po prostu. Świetnie napisane ;D Boski imagin ;-*

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów marudna ja... Kiedy dostaniemy next? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Zobaczę ;p. Muszę przyznać, że w ostatnim czasie trochę się obijałam i materiału mi zbyt wiele nie przybyło, tak więc zmniejszę częstotliwość dodawania ;). Pozdrawiam.♥

      Usuń
    2. Smutecek ;C ale dzis czy jutro kolejnej czesci nie wstawisz? ;*

      Usuń

    3. No nie wiem... Pomyślę. Ale jak nie jutro, to w sobotę na pewno.
      Chociaż... W sumie, to chociaż zbyt wiele materiału mi nie przybyło, to jakby policzyć, to mam jeszcze 10 postów... Ok. Niech będzie. Pojawi się jutro, ale o której, to nie wiem. Jest wolne, więc raczej przed 11:00 nie wstanę ;p.

      Usuń