środa, 14 maja 2014

#11 Harry cz.3

-NASTĘPNEGO DNIA-
Znajdowaliśmy się właśnie w Wyrzutni Rakiet. Przewodnik pokazywał i bardzo rzeczowo opowiadał o kolejnych eksponatach. Jednak z jego gadania niewiele mogłam wywnioskować. Po pierwsze dlatego, że Harry, który z tej gadaniny nie rozumiał kompletnie nic, starał się na wszelkie sposoby umilić sobie czas zaczepianiem mnie i odwracaniem mojej uwagi. A po drugie z powodu wyszukanego, specjalistycznego słownictwa, jakim się ten przewodnik posługiwał.
Po pół godziny zostawił grupę wycieczkowiczów samych sobie. Zrobiliśmy kilka zdjęć, a przy wyjściu ostemplowaliśmy swoje przedramiona stemplami na pocztówki dla zabawy.
A oto są i te stemple. :)
(Jakby co, to moja ręka jest ta z zegarkiem i bransoletką,
a ta w środku to Martyny, ale to taka ciekawostka ;)) 
Kilkanaście minut później szliśmy już Słowińskim Parkiem Narodowym w stronę wydm. Nasze palce były splecione.
- Nogi mnie bolą - oznajmił nagle.
- No i co? Mam cię ponieść? - zapytałam ironicznie.
- Mogłabyś.
Pokazałam mu język.
- Chciałbyś.
- Nie prowokuj tym języczkiem, skarbie.
Oblałam się rumieńcem.
- Mówiłam, że dam ci wycisk - powiedziałam dla zmiany tematu.
- Nie spodziewałem się, że aż taki. A najlepsze jest to, że z tego co mówiłaś, to jesteśmy gdzieś tak w połowie drogi.
- Nie jęcz. Nie jest najgorzej.
- Taa...
- A nie?
- Czy ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo?
- Muszę.
Nagle zadzwonił telefon i Harry, nie puszczając mojej dłoni, wyciągnął go z kieszeni.
- Przepraszam. To Lou. Muszę odebrać.
- Jasne.
Starałam się nie podsłuchiwać, ale moje uszy jakby same nastawiały częstotliwość.
- No, cześć, stary!... Jasne, wszystko ok... Nawet bardzo... - W tym momencie spojrzał na mnie. - Nawet ok. Trochę się chmurzy, ale da się znieść... - Zachichotał. - Taa... Jeszcze chwila i zostanę oficjalnie uznany za zaginionego... No, odezwę się jeszcze... Wieczorem? No nie wiem. Zobaczymy, ile będę miał siły. I czasu... - mruknął podejrzanie, tajemniczo spoglądając na mnie. - No to narazie! Trzymaj się, stary!
Rozłączył się, a mnie zaczęło korcić, żeby zapytać, dlaczego miałby wieczorem nie mieć czasu...
-PÓŁTOREJ GODZINY PÓŹNIEJ-
Wchodziliśmy właśnie na stosunkowo niewielką platformę widokową, gdy nagle zaczęło mżyć.
Stanęliśmy na górze i zaczęliśmy się rozglądać, opierając o drewnianą balustradę.
- Harry?
- Hm?
- Zaczyna padać.
- Weź, przestań. W Londynie często tak popaduje, a potem przestaje.
- Londyn to Londyn. Tu jest Polska i mówię ci, że szykuje się coś grubszego z tych chmur.
- Oj, nie narzekaj. Najwyżej zmokniemy.
- Taa... I najwyżej spędzimy urlop z grypą w łóżku.
- Maruda z ciebie - westchnął, ale nie zmienił pozycji.
Staliśmy tak chwilę w ciszy. Nagle położył na mojej dłoni swoją, a ja ją ścisnęłam i delikatnie pogładziłam kciukiem jego palce.
Zaczynało padać coraz mocniej, ale żadne z nas nie zmieniło pozycji. Po jakiś 5 minutach rozpadało się na dobre, a wtedy on obrócił się w moją stronę, a ja w jego.
- Harry, my...
Położył mi kciuk na wargach nie pozwalając dokończyć.
- Cii... - wyszeptał wprost do mojego ucha. - Nie psuj tego.
Szarpnął je wargami, aż przeszył mnie dreszcz. Przymknęłam oczy. Powoli drobnymi pocałunkami składanymi na linii szczęki zbliżał się do moich ust. Gdy był już dostatecznie blisko, objął dłońmi moją szyję, chowając kciuki w zagłębienia tuż pod uszami. Ucałował kącik ust, by w końcu delikatnie wpić się w moje wargi swoimi. Padało coraz mocniej, ale ja nie zwracałam już uwagi na nic, poza jego dotykiem. Muskał moje usta, a ja oddawałam pocałunek. Delikatnie przygryzł moją wargę, na co ja rozszerzyłam usta. Wykorzystując tę chwilę nieuwagi, wsunął mi język do buzi. Nie zaprotestowałam, tylko pomasowałam go swoim. Masowaliśmy je sobie nawzajem, co chwila robiąc sobie przerwy na złapanie oddechu. Po jakiejś długiej, długiej chwili niechętnie się od siebie oderwaliśmy, a wtedy on, zupełnie niespodziewanie, objął mnie w pasie, przyciskając do siebie. Nieco zaskoczona przytuliłam się do niego mocno. Deszcz w dalszym ciągu mocno padał. I stałam tak w jego ramionach, zastanawiając się, jak wiele dziewczyn marzy o chwili takiej jak ta.
Słusznie - pomyślałam. - Jest o czym marzyć.
WIECZOREM
Jedliśmy kolację i wtedy po raz pierwszy mogłam się przekonać o braku jakiegokolwiek wyrafinowania podniebienia głodnego Harry'ego Stylesa. Jak sam stwierdził: "Głodny facet to zły facet, a głodnemu facetowi niewiele potrzeba do szczęścia."... Więc zadowolił się zwykłym kurczakiem z frytkami. Ja tak samo. Zjadłam nawet szybciej od niego, a on patrzył tylko na mnie z podziwem. Od dziecka byłam żarłokiem i nie zamierzałam się tego przed nikim wstydzić. Po południu pogoda nieco się poprawiła, lecz gdy tylko wyszliśmy z knajpki, znowu zaczęło lać jak z cebra.
- To co robimy? - zapytałam.
- Proponuję tak. Do mojego hotelu jest stąd blisko. Pójdziemy tam i się wysuszymy. A jak przestanie padać, to odprowadzę cię do domu.
- Okej - odparłam krótko.
* * *
Przemoczeni do suchej nitki wpadliśmy do pokoju. Dał mi jakiś swój T-shirt i bokserki, a ja poszłam z nimi do łazienki. Zdjęłam mokre rzeczy i powiesiłam je na suszarce. Następnie wytarłam się do sucha ręcznikiem i założyłam na siebie jego ciuchy. Koszulka sięgała mi do połowy ud. Zaciągnęłam się jej zapachem. Pachniała Nim. Tego zapachu się nie da określić. Po prostu po samym powąchaniu jej mogłam stwierdzić, że to jego koszulka.
Wyszłam z łazienki. Harry, już przebrany, stał oparty o ścianę i bawił się telefonem. Gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko, odkładając telefon na komodę i zmierzył mnie od stóp do głów, aż się lekko zarumieniłam.
- Do twarzy ci w moich ciuchach - stwierdził z zadowoleniem.
- Jak każdej dziewczynie w twoich ciuchach - wypaliłam bezmyślnie, lecz dopiero po fakcie zorientowałam się o własnej głupocie.
- Nie każdej dziewczynie pozwalam chodzić w moich ciuchach - powiedział i zrobił kilka kroków w moją stronę.
Po chwili dzieliły nas już tylko centymetry.
- A jakiej pozwalasz? - zapytałam cicho.
- Takiej, na której mi zależy - odparł i przesunął palcem wskazującym po linii mojej szczęki, kończąc na podbródku. Ujął go delikatnie i wpił się z zadziwiającą siłą w moje usta. Pod wpływem jego dotyku gorąco rozlało się po całym moim ciele. Zarzuciłam mu ręce na szyję i jeszcze bardziej pogłębiłam pocałunek. Odruchowo zaczął iść do przodu, a ja do tyłu. Aż poczułam za sobą łóżko i opadliśmy na nie.
Dobra, 8 minut przerwy. :) Przepraszam, że tak późno, ale obiecałam sobie, że nie dodam, dopóki nie zrobię wszystkiego do szkoły. I tak jeszcze nie zrobiłam, ale stwierdziłam, że kilka minut przerwy mi nie zaszkodzi. Serio. Od tego ołówka widzę wszystko na czarno - biało. ;3 Powinniście mnie ochrzanić, ale wybaczycie mi, prawda? Miałam kiepski dzień, a "nie kopie się leżącego", jak mawia mój tata. Żyć się odechciewa. Dostać (będę wulgarna) opierdol od Pani Dyrektor i nawet nie wiedzieć, za co. Ponoć jestem "pasożytem" i "wielką gwiazdą". Tak mi się zagotowało w środku, że do teraz boli mnie głowa. :/

Dobra, nie narzekam już. Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia, bo kolejny próg (2500) został wczoraj przekroczony. ♥

Następna część nie wiem, kiedy. Koło piątku, soboty bądź niedzieli. Powiem tak: w weekend będzie. ;) Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, zależy, jaki będę miała humor. :|

3 komentarze:

  1. Świetny. Nawet bardzo. Uwielbiam takie sceny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jak słodko i romantycznie. No i wspaniały koniec...:* Ciekawe, czy coś dalej będzie hihi :)
    Wspaniale się to czytało. Dobranoc i do zobaczenia<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudeńko... <33 nie mogę doczekać się kolejnej części ;D Jest super ;3

    OdpowiedzUsuń