środa, 21 maja 2014

#12 Marcel cz.2

Siedząc na fizyce, cały czas ukradkiem spoglądałam na Marcela. I dopiero wtedy spostrzegłam jego wyprostowaną sylwetkę, muskulatutę i niesamowite spojrzenie zielonych oczu, które magnetyzowało nawet przez grube szkła okularów. Nie pasował na kujona. Jego głowa była uniesiona wysoko. Niby takie nic nie znaczące sygnały, które jednak zasiały ziarno ciekawości w moim umyśle. Marcel był niezaprzeczalnie interesujący. Do tego miły. I jeszcze gdyby tak go inaczej ubrać i ułożyć włosy... Ideał mężyczyzny.
Nagle poczułam szturchnięcie. To Sophie - przyjaciółka. Podsunęła mi kartkę o treści:
Co się z tobą dzieje, [t.i.]? Cały czas patrzysz na tego kujona? Podoba ci się?
A nawet jeśli, to co?
To, że to kujon! Nie załamuj mnie!
Nie wiedziałam, co odpisać. Po dłuższym namyśle nabazgroliłam:
Nie podoba mi się.
To przestań się na niego lampić!
Nagle głos zabrał nauczyciel:
- Za tydzień napiszecie test z ostatnich czterech tematów. Radzę się na niego przygotować, bo będzie miał duże znaczenie przy wystawianiu ocen na koniec semestru.
Wszyscy zaczęli jęczeć jak na zawołanie. Westchnęłam ciężko. Fizyka nie była moją mocną stroną. Ponownie skierowałam swój wzrok w kierunku Marcela. Ten siedział z miną, która miała nie wyrażać żadnych emocji, lecz ja widziałam ten malutki uśmieszek na jego ustach. On, chyba jako jedyny w całej szkole lubił fizykę. Ale co się dziwić. On lubił wszystko.
Na przerwie podeszłam do niego. Wszyscy gapili się na mnie jak na chorą psychicznie, ale szczerze miałam to gdzieś.
- Cześć - przywitałam się.
Odpowiedział uśmiechem.
- Cześć.
- Bo ja... Chodzi o ten test. Szczerze, to nie mam pojęcia, jak się do niego nauczyć. Delikatnie mówiąc, fizyka nie jest moją najmocniejszą stroną. Mógłbyś mi pomóc?
- Jasne. To nie wiem... W sobotę ci pasuje?
- Tak.
- To przyjdź do mnie o 14:00.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
-GODZINĘ PÓŹNIEJ-
Zastępstwo - wf. Chłopacy postanowili pograć w kosza, a my siedziałyśmy na trybunach i "wzdychałyśmy", obserwując ich sylwetki i muskuły. Mój wzrok ciągle wędrował w kierunku Marcela i dopiero wtedy zauważyłam jego tatuaże. Mówił o kilku, a ja na samym przedramieniu zauważyłam ich całkiem sporo. Ani się obejrzałam, jak zaczęłam dosłownie rozbierać go wzrokiem, zastanawiając się, czy ma jeszcze jakieś na piersiach... i brzuchu... Lecz nagle się opamiętałam:
[t.i.], ogarnij się! Marcel to Marcel. I Marcelem pozostanie. Na wieki wieków. Amen.
Po chwili usłyszałam głos Sophie:
- Chyba wpadłaś w oko Nate'owi - powiedziała mi na ucho konspiracyjnie.
Popatrzyłam w jego kierunku. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, pomachał mi wyraźnie uradowany. Odpowiedziałam mu tym samym, uśmiechając się sztucznie.
- Czuję, że coś z tego będzie - odezwała się przyjaciółka.
- Wątpię.
- Dlaczego?
- Bo to kolejna bezmózga kupa mięśni.
- Nie rozumiem cię, [t.i.]. Zachowujesz się co najmniej dziwnie. Ciągle się gapisz na to zero, zupełnie ignorując... no nie wiem... Takich jak Nate.
- Marcel nie jest zerem! - wybuchłam, niespodziewanie dla samej siebie.
- A kim?
- Jesteś pusta, Sophie - warknęłam.
- Słucham?!
- To co słyszałaś.
- O, nie! - krzyknęła i przesiadła się.
Skoro nic mnie nie obchodzi, to dlaczego tak mnie to wkurzyło?
-GODZINĘ PÓŹNIEJ-
Zamknęłam szafkę i nagle usłyszałam czyiś męski głos za plecami:
- Cześć, piękna.
Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i zobaczyłam Nate'a we własnej osobie.
- Cześć - odparłam bez emocji.
Zaczął się do mnie zbliżać, a ja nie mogłam się cofnąć, bo za plecami czułam szafki.
- Jesteś wolna w sobotę? - zapytał i popatrzył na moje wargi, jednocześnie oblizując swoje.
- Nie.
- Szkoda. A w niedzielę?
- Szczerze, to nigdy.
Przesunął palcem wskazującym po moim policzku.
- Dlaczego?
Jak by mu to powiedzieć...?
- Po prostu.
- Na pewno?
- Nate... - westchnęłam. - To nie ma sensu. Odpuść sobie.
- Dlaczego?
Gwałtownie zbliżył swoją twarz do mojej.
Pokiwałam głową przecząco i odepchnęłam go od siebie ręką.
Przeczesał włosy palcami, wyraźnie poirytowany.
- O co chodzi? - zapytał. - Nie podobam ci się?
- Nie interesujesz mnie - odpowiedziałam.
- Wy wszystkie jesteście takie same - syknął wściekle. - Uśmiechacie się i "Och!" i "Ach!", a potem: "Nie interesujesz mnie". Delikatnie ujęte "Spadaj.", zgadza się?
- Powiedzmy.
Odszedł wściekłym krokiem, a ja skierowałam swoje w kierunku sali, gdzie miała się odbyć następna sala, ignorując te wszystkie spojrzenia, które krzyczały: "WTF?!"
Sama siebie nie rozumiałam.
Co to dzisiaj za rocznica? Otóż, dokładnie pół roku temu zaczęłam pisać moje pierwsze opowiadanie! Skąd tak dobrze to pamiętam? Po prostu cały tydzień przed świętami siedziałam w domu z anginą. Gdyby nie nuda, jaka mnie wtedy ogarnęła, to nie wiem, czy miałabym okazję dzielić się z Wami swoją pracą. :3 Chciałam tę rocznicę połączyć z 50. postem na blogu, ale nie wyszło, bo nie zdążyłam. Ale 50. jeszcze będzie i z tej okazji szykuję "coś". Kurczę, w tym maju same rocznice i święta. Dokładnie 1. maja minęło pół roku, odkąd jestem Directionerką, teraz to, potem Dzień Matki, moje imieniny... Ups! Wygadałam się! Dobra, i tak nie wiecie, kiedy. :P

A teraz pewna sprawa, która mnie męczy od dawna i nawet nie mam zbytnio z kim o niej pogadać. Możecie ominąć część tej notki. Gdy zostawałam Directionerką, to strasznie się cieszyłam. No a kto by się nie cieszył? Wreszcie znalazłam grupę, z którą mogę się identyfikować, ludzi o podobnych zainteresowaniach. I ta duma w głosie... "Jestem Directionerką". Tak jest, faktycznie. Ale od pewnego czasu zaczynam się spotykać z pewnymi aktami... hmm... nazwijmy to: "nietolerancji". Czasem ktoś coś powie, nawet nieświadomie albo że to "niby" taki "żart". (Kurwa, mało śmieszny.) A potem wychodzę na niewyluzowanego kujona, za którego i tak mnie uważają. Jak się dowiedzieli kilka miesięcy temu, że jestem Directionerką, to robili taakie oczy O_o. Oni myśleli, że ja Fogga słucham! Bycz plizz... Nie no, sory! Niewyparzony język, to ja mam i nie będę tak spokojnie słuchać tego, jak ktoś obraża moich idoli, którzy dostarczyli mi tyle radości i za to im dziękuję. Za to, że dzięki nim zaczęłam pisać, za wszystkie piosenki, których słuchałam, a potem tłumaczyłam (szczególnie za "Summer Love", bo to pierwsza piosenka, którą za pierwszym razem tak dobrze zrozumiałam i się popłakałam), za te wszystkie czasem śmieszne, czasem wzruszające momenty, za macarenę na balkonie, za to przyspieszone bicie serca w Wigilię, kiedy po raz pierwszy trzymałam "Midnight Memories" w dłoniach, za moje śliczne tapety na telefonie zmieniane średnio co 2-3 dni (tutaj podziękowania szczególnie dla Harry'ego, który dość często tam gości ;)), za oczy Zayna, za poczucie humoru Nialla, za wygłupy Lou, za selfie Liama i oczywiście za uśmiech Hazzy oraz za wiele wiele innych rzeczy, których tutaj nie wymienię, bo ta notka i tak jest za długa. Wiem, że nigdy tego nie przeczytacie, ale dziękuję Wam za to i mam nadzieję, że "Pan Bóg Wam to w dzieciach wynagrodzi". Ale nie tak prędko! :D I nawet pociesza mnie myśl, że czasem z pewnością myślicie o swoich fanach, a ja goszczę w tych myślach jako jedna iluśtammilionowa. :)
Teraz rozumiem, co czuły i czują Natalia i wszystkie Belieber (przepraszam, jeśli nieświadomie źle to napisałam), gdy ktoś sobie stroi żarty z Jusa albo go obraża. Nie wiem, co to ma na celu? Przecież przez takich pieprzonych hejterów ani Justinowi, ani chłopakom fanów nie ubędzie! Bo PRAWDZIWĄ Directionerką się zostaje do końca życia. Może i jestem dziecinna i naiwna, ale wierzę w to. ♥ Marudzę, przepraszam, ale nawet nie mam z kim o tym pogadać. Rodzice? Powiedzieliby, że "wydziwiam". :/ Przepraszam za ten długi, i być może bezsensowny, wywód.

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie. W szczególności tym, którzy wytrwali do końca tej notki! xoxo

3 komentarze:

  1. Jak zwykle imagin WYŚMIENITY!! <33
    Uwielbiam Twoje dzieła ;D
    I ha!! Przeczytałam całą tą notkę... Ja też nie do końca mam z kim gadać o tych sprawach. Mam jedną przyjaciółkę-megadirectioner, ale ona jest nieogarnięta... Nie da się z nią normalnie pogadać. Też nie podoba mi się takie zachowanie niektórych osób. Mam kilka takich w klasie... Tak mi ciśnienie skacze, kiedy zaczynają hejtować, że później głowa mnie boli. Również nie mam pojęcie, do czego oni dążą. Przecież to jest bezsensu. Nikt na tym nie zyska (na pewno nie oni), a ja nie przestanę lubić 1D. To jest żałosne, dziecinne, głupie itd. Wiem, jak się czujesz :)
    Niecierpliwie czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj na krótko wpadam, bo czasu brak. Naprawdę się postarałaś, imagin świetny! :) Jestem ciekawa, co będzie dalej.
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Powtórzę słowa anonimka powyżej: dzisiaj na krótko. Kompletny brak czasu. Jednak imagin genialny. Pokusiłam się też o przeczytanie notki poniżej, jednak temat bycia Directioner zostawię na kiedy indziej. Czekam na nowy rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń