piątek, 16 maja 2014

#11 Harry cz.4

Całowaliśmy się namiętnie. Nagle złapał mnie za udo i podciągnął je do góry. Posłusznie zgięłam kolano, a on przeniósł wilgotne pocałunki na moją szyję, co chwila zasysając bądź przygryzając skórę. To było bardzo przyjemne, ale...
- Nie, Harry. Stop. Za szybko - zaprotestowałam i zepchnęłam go z siebie.
- Cholera - zaklął speszony. - Przepraszam. Poniosło mnie.
- Nas oboje poniosło.
- Ja... nie chciałbym, żebyś sobie pomyślała, że zależy mi tylko na tym.
- Nie myślę tak - zaprzeczyłam, chociaż było to okłamywanie samej siebie.
- Nie kłam. Wiem, że tak. Przepraszam, ja... Po prostu... nie wiem... przy tobie nie mogę się opanować. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Po prostu o tym zapomnijmy.
Uśmiechnął się na zgodę.
Wstałam z miejsca i podeszłam do okna. W dalszym ciągu lało jak z cebra.
- O, cholera - zaklęłam. - Nie zanosi się na poprawę.
- Jeżeli chcesz... - Stanął dość blisko mnie. - To możesz zostać na noc. Pod warunkiem, że nie boisz się spać ze mną w jednym łóżku.
- No nie wiem... - zawahałam się.
- Ja tam nie naciskam. Zrobisz, jak zechcesz.
- A możesz obiecać, że nie będziesz się do mnie dobierał w nocy?
- Oj, nie wiem... Nie wiem... - odparł z filuternym uśmieszkiem.
Rzuciłam mu przerażone spojrzenie.
- Oj, skarbie. Weź, przestań - powiedział i szturchnął mnie w bok. - Aż tak seksualnie sfrustrowany nie jestem. Obiecuję... - Podniósł dwa palce do góry. - ...że nie zrobię niczego wbrew twojej woli i nie będę ci się dobierał do majtek. No. Chyba, że sama poprosisz.
- Chciałbyś.
- Pewnie, że bym chciał.
- Jesteś zboczony!
- Nie zboczony, tylko napalony. Nie moja wina, że tak mnie pociągasz w tym moim T-shircie.
- Mam się czuć winna?
- Powinnaś.
- Taak? To ciekawe. Obroń swoją teorię.
- Nie mam nic na swoją obronę, nie licząc tego, że nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciał zobaczyć, co skrywa się pod tą koszulką - odparł i delikatnie pociągnął za jej brzeg.
- Naprawdę jesteś taki? - zapytałam, wzdychając ciężko.
- Jaki?
- Niewyżyty.
- W każdej chwili możesz to zmienić - odparł z zadziorną miną.
- Pomarzyć sobie możesz.
- Hmm.... Pomarzyć? Dobry pomysł. Skoczę tylko do łazienki. Daj mi piętnaście minut.
- Piętnaście minut ci wystarczy? - zapytałam, sama nie wiedząc, dlaczego. Po prostu jakaś niezdrowa ciekawość kazała mi to zrobić.
- Samemu owszem. Gdybyś się dołączyła... Mmm...
- Styles! - zbeształam go, uderzając pięścią w ramię.
- No co! To, że jestem niewyżyty nie oznacza od razu, że musisz mnie bić.
- Jęczysz jak baba. Masz rację. Dziewczyn się nie bije.
- O, nie!
Przerzucił mnie sobie przez ramię i po chwili rzucił na łóżko. Następnie usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać.
- Harry! - Zwijałam się ze śmiechu. - Niee!!!
- Jęczę jak baba, tak?
- Niee...
- Przed chwilą mówiłaś co innego.
- Harry, błagam! Cofam to wszystko, ale przestań!
Łzy płynęły po moich skroniach. Nagle zaprzestał jakichkolwiek ruchów.
- Wszystko? Nawet to, że jestem niewyżytym seksualnie zboczeńcem?
Nagle zorientowałam się w sytuacji. Leżałam skąpo ubrana, nie mogąc się ruszać pod napalonym na mnie Stylesem. Na dodatek koszulka, którą miałam na sobie, podniosła się, odsłaniając spory kawałek brzucha.
- To akurat nie - odparłam zadziornie.
- Będzie kara.
Jego dłonie powędrowały na mój odsłonięty brzuch.
- Błagam - jęknęłam, czekając na kolejne łaskotanie.
- No dobrze - westchnął. - Na dziś wystarczy.
Delikatnie pogładził moją skórę. Czułam się dziwnie. Mięśnie brzucha samoistnie napinały się ze strachu przed kolejnym łaskotaniem.
- Nie spinaj się - powiedział. - To tylko zwykły dotyk.
- Też byś się spinał, jakbyś został przed chwilą wyłaskotany - odparłam, wyciągając język.
- Znowu kusisz - westchnął, pochylając się nade mną znacznie.
Złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku, który ja odwzajemniłam. Wplotłam mu palce we włosy i zaczęłam lekko za nie pociągać, na co zareagował gardłowym pomrukiem. Położył się na mnie ostrożnie, a ja rozszerzyłam wargi, pozwalając tym samym na dołączenie do pocałunku języka. Nie obchodziło mnie to, że balansowałam na granicy naszych pragnień, że możliwe, że łamię kolejną barierę, pozwalając mu na posunięcie się nieco dalej niż zezwalała przyzwoitość. Zwyczajnie oddałam się chwili namiętności, zezwalając emocjom na wzięcie góry nad rozsądkiem. Rozbudzone pragnienie sterowało moim ciałem, zaprowadzając dalej niż zamierzałam.
Nagle on przerwał pocałunek, schodząc ze mnie i kładąc się obok. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- No co? Nie powiedziałaś, że chcesz - stwierdził.
- Jesteś niemożliwy.
- Już to mówiłaś.
- Taka prawda.
Ziewnął.
- Chodźmy spać, [t.i.]. Faktycznie dostałem dzisiaj wycisk.
Uśmiechnęłam się i oboje wsunęliśmy się pod kołdrę. Popatrzyłam w sufit.
- Chodź tu. Będzie cieplej - odezwał się nagle, unosząc lekko ramię.
Zmarszczyłam brwi.
- No nie bój się! Może i jestem napaleńcem, ale nie gwałcicielem! - zaśmiał się.
- Co ty powiesz...?
- Nie to nie. Twoja sprawa - burknął z zawiedzioną miną.
Uśmiechnęłam się do niego i położyłam mu głowę na piersi, a on objął mnie ramieniem.
Przymknęłam oczy, sycąc się ciepłem, jakie od niego biło.
- Skoro taki wycisk dostałeś, to skąd wziąłbyś siły jeszcze na... - przerwałam po chwili ciszę.
- Na to zawsze znajdę siły.
- Zapamiętam sobie na przyszłość.
- I słusznie.
Zaczęłam się bawić jego palcami. Szczerze, to mnie samą niewiele zmęczyło dzisiejsze zwiedzanie. Nie minęło 10 minut, gdy usłyszałam głośne chrapanie tuż nad głową. Uśmiechnęłam się pod nosem i przymknęłam oczy, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca. Nagle dopadły mnie słowa: "Zakochałam się w tobie". I było mi z nimi dobrze. Nie wiem, jak długo tak leżałam, napawając się szczęściem, jakie odczuwałam jako zakochana kobieta, ale w końcu usnęłam w Jego ramionach pewna, że znajduję się we właściwym miejscu.
Obudziło mnie delikatne łaskotanie po policzku.
- Śpiąca królewno... budzimy się... Kochanie...
Otworzyłam oczy i ukazał mi się cudowny widok. Mianowicie Harry, który klęczał przy łóżku, delikatnie gładząc dłonią mój policzek. Gdy tylko zauważył, że uchyliłam powieki, zbliżył się do mnie i soczyście wpił w moje wargi na kilka sekund.
- A to za co? - zapytałam sennie, gdy jego usta oderwały się od moich.
- To? Nagroda dla mnie, że wytrzymałem całą noc bez dobierania się do ciebie, półnago przytulonej do mnie.
- Raczej to ja powinnam dostać nagrodę za to, że całą noc dzielnie wysłuchiwałam charczenia dwustu silników tuż nad moją głową.
- Aż tak chrapałem?
- No.
- Sorki, skarbie. Wiedziałaś, na co się piszesz.
- Ty też wiedziałeś.
- I oboje daliśmy radę.
- Taa... Z tą różnicą, że to ja jestem niewyspana, nie ty.
- Jak chcesz... mogę ci to wynagrodzić - odparł kuszącym głosem, zbliżając się do mnie niebezpiecznie.
- Chyba śnisz.
Pogroziłam mu palcem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Noo... Śniłem - powiedział z rozmarzeniem. - Bardzo piękne miałem dzisiaj sny... Trochę hałasowałaś, ale to w niczym nie przeszkadzało...
- Styles! - zgromiłam go.
Nagle jego dłoń znalazła się pod kołdrą. Pogładził nią moje udo. Oczywiste, że ten dotyk sprawiał mi przyjemność, ale wiedziałam, do czego zmierza, więc szybko chwyciłam go za nadgarstek i odsunęłam jego palce od skóry.
- Oj, skarbie. - Usiadł na łóżku. - Tak się tylko z tobą droczę. Na tobie mi zależy. Rozumiem, że chcesz poczekać. Dam ci czas. Nie będę naciskał - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
I wtedy ponownie się w nim zakochałam. Jakby na nowo, tyle że mocniej.
Odwróciłam głowę w jego stronę i pocałowałam przelotnie w usta.
- A to za co? - zapytał ze śmiechem.
- Że potrafisz być normalny.
- Czyli według ciebie popęd seksualny jest czymś nienormalnym?
Poruszył zabawnie brwiami.
Jak to jest, że "te" tematy go w ogóle nie krępują?!
- W takiej ilości tak - odparłam.
- To wszystko te estrogeny - stwierdził.
- A nie testosteron? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Mówiłem o twoich estrogenach, słoneczko. Masz ich aż nadmiar. Czuję je w twoim zapachu... i tutaj... - Musnął moją szyję. - I tutaj... I tutaj... I tutaj... Mam wrażenie, że one parują przez twoją skórę i przyciągają mnie do ciebie. Nie zawsze ci się to podoba, ale w końcu to nie moja wina, że twój seksapil sam próbuje mnie uwieść.
- Sugerujesz, że to moja wina?
- Sam nie wiem... Musiałabyś być jakieś trzysta kilometrów ode mnie, żebym przestał czuć twój zapach.
- Londyn nie jest aż taki duży - zaśmiałam się.
- Więc chyba będziesz musiała mnie znosić.
- Mam się bać?
- Mnie? A sądzisz, że powinnaś?
- Sam powiedziałeś, że jesteś napaleńcem.
- Dodałem też, że nie gwałcicielem.
- Naprawdę? I nigdy nie zrobisz czegoś, czego bym nie chciała?
- No wiesz... Wkrótce tak cię poznam, że będę wiedział, czego chcesz, a czego nie i sam ocenię. Bo kobiece "Nie", nie zawsze znaczy, że nie chce. Czasami oznacza to: "Nie... przestawaj".
- Zaczynam się bać...
- Czego? Tego, że będzie ci dobrze?
- Tego, że zrobisz mi dobrze, gdy nie będę chciała.
- Hm... - Popukał się palcem w policzek z zamyśloną miną. - Proponuję układ.
- Już się boję.
- Nie masz czego - zaśmiał się. - Po prostu umówmy się tak, że nigdy nie powiesz, że nie chcesz, jak będziesz chciała.
- A ty?
- Co ja?
- Układ jest obustronny. Co ty mi obiecasz?
- Że nie tknę cię palcem, jeżeli powiesz, że nie chcesz.
- Coś czuję, że nic dobrego z tego nie wyniknie, ale okej. Zgadzam się.
- Skarbie... - zamruczał. - Z tego wyniknie coś bardzo dobrego. Sama zobaczysz. Przecież nie musimy TEGO robić, żeby mile spędzać ze sobą czas, prawda? A twoja obecność mi do szczęścia mi wystarczy. Powtórzę się. Na TOBIE mi zależy.
- I zapanujesz nad rozporkiem?
- Jeżeli będziesz sobie tego życzyła, to tak.
Zbliżyłam się do niego i przytuliłam. To poczucie bezpieczeństwa... najwspanialsze uczucie na Ziemi.
- Jesteś inny niż myślałam.
- Mniej czy bardziej zboczony? - zaśmiał się.
- Lepszy. Po prostu lepszy - odparłam i delikatnie pocałowałam go w szyję.
Pozwólcie, że nie skomentuję tego tam na górze. Pisząc opowiadania, można się naprawdę dużo o sobie dowiedzieć. O_o

Może tylko tyle. Ta część w pierwszej wersji była krótsza, ale jakoś tak wyszło, że potem zaczęłam ją poprawiać i dopisywać, aż zrobiła się długawa. Nie chciałam jej skracać ani dzielić, bo nie miałoby to sensu. Jeżeli chodzi o następną, to Was nie pocieszę. Jest mniej więcej tej samej długości. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. ;)

Kiedy następna? Powiedzmy, że w niedzielę. ;)
xxx

5 komentarzy:

  1. Jejkuu, ja to się strasznie cieszę, że było takie długie. Nawet nie wiesz, jak miło i fajnie się to czytało! :) A kolejna, czytam jeszcze raz, że ma być taka sama, więc strasznie się cieszę! Obyś szybko to dodała.
    Boskie teksty, naprawdę rewelacja!:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy to czytałam mialam wrażenie jakbym czytała książkę doświadczonej juz autorki. Niezwykle profesjonalne. Genialne. Tak przyjemnie i lekko sie czytało. Cudenko. Zakochałam sie w tym opowiadaniu. Uwielbiam Cie! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło... No... Brakuje mi słów. Dziękuję. Usłyszałam od Ciebie, Patrycja, wiele ciepłych słów, ale te mnie zaskoczyły. Dziękuję. ;* ♥

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A no dostaniecie. Ostatnie poprawki. Za kilka minut powinna się pojawić. ;)

      Usuń