-KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ-
Kwiecień był wyjątkowo ciepły tego roku. Słońce przygrzewało przyjemnie, a ja szłam tak ulicami Londynu ubrana w lekką kwiecistą sukienkę, wsłuchując się w śpiew ptaków. Otaczała mnie słodka woń malutkich białych kwiatuszków rosnących na krzewach posadzonych obok chodnika. Wszystko wokół kwitło. Szczęście przepełniało mnie od środka jak nigdy. Zwłaszcza, że w mojej torebce znajdowały się dwa bilety na najnowszy kryminał, na który zamierzałam wyciągnąć mojego "mola książkowego". Była sobota, więc znając go, zapewne ślęczał nad historią, kując kolejne daty.Zakołatałam do drzwi.
- Słucham - usłyszałam po chwili ze środka głos Marcela.
- To ja - [t.i.]. Otworzysz mi? - zapytałam wesoło.
- No nie wiem...
- Coś się stało, Marcel? Jesteś jakiś dziwny.
- Nie, nic. A zresztą.
Drzwi się otworzyły, a ja weszłam do środka. Stanęłam tuż przy drzwiach i nagle zobaczyłam... No właśnie. Kogo? To nie był Marcel. To z pewnością nie był Marcel. Ten facet, który stał przede mną miał seksowną burzę loczków na głowie, rozpiętą koszulę ukazującą tatuaże z jaskółkami i czarne rurki. Patrzyłam na niego osłupiała. W głowie mi się mieszało.
- Powiesz coś? - zapytał po chwili, uśmiechając się, aż poczułam, jak mięknę od środka.
- K-kim ty jesteś? - wyjąkałam.
- [t.i.], nie poznajesz mnie? To ja - Marcel.
Podszedł do mnie, aż się zetknęliśmy. Oparłam się plecami o drzwi. Moje nogi robiły się jak z waty. W głowie nakładały mi się na siebie dwa obrazy: Marcela i tego... kogoś? Robiło mi się słabo. Poklepał mnie po policzku.
- [t.i.], skarbie. To naprawdę ja!
Spojrzał mi w oczy. Tak, to było spojrzenie Marcela.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Kochanie, ja... już dawno miałem ci powiedzieć, ale się bałem. Oto prawdziwy ja. Jeszcze rok temu... wszystko było inne. Byłem sobą. Członkiem tej - Zrobił cudzysłów w powietrzu. - "elity". Byłem podobny do chłopaków, z którymi się dotychczas spotykałaś. Chodziłem z kilkoma pustymi lalkami. Ale przeprowadziliśmy się tutaj i postanowiłem zostać kujonem - Marcelem nr 2, za którego przebierałem się do szkoły. W domu zazwyczaj byłem sobą.
- Po co?
- Chciałem się przekonać, czy można kogoś pokochać za wnętrze. Aż pojawiłaś się ty.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?
- Niedługo.
- I już zawsze będziesz się bawił w te przebieranki?
- Nie. Właśnie z tym kończę.
- Bo...?
Czule pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku.
- Dalej nie rozumiesz? Już znalazłem miłość. Pokochałaś mnie za wnętrze, nie za wygląd.
Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
Przeczesałam jego loczki palcami, lekko pociągając za końcówki.
- Są naturalne?
- Stuprocentowo.
Zmierzyłam go ponownie.
- Chyba nigdy się nie przyzwyczaję - stwierdziłam, delikatnie wygładzając kołnierzyk jego koszuli.
- A do tego? - zapytał, wpijając się swoimi wargami w moje.
Oddałam pocałunek, wplatając palce w jego loki. Były przyjemnie miękkie i puszyste. Delikatnie otarł się językiem o moją górnę wargę, pytając o dostęp. Rozchyliłam usta i wsunął swój język między nie. Westchnęłam cicho i podrażniłam go swoim. Po jakiejś dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Wiesz co? - zapytałam zaczepnie. - Nawet, gdybyś się przebrał za Patricka Swayze, dla mnie i tak zawsze pozostaniesz Marcelem-kujonem, w którym się zakochałam.
- Dzięki - mruknął.
Oplotłam ramionami jego szyję.
- Nie ma za co, skarbie. Zawsze do usług.
Stanęłam na palcach i pocałowałam go czule.
Już wyjaśniam ten znak zapytania. To chyba nie jest ostatnia część tego imagina. Właśnie piszę kontynuację na podstawie pomysłu Amelii (o którym czytaliście w informacji), ale co z tego wyniknie? Trudno stwierdzić. Jeszcze zobaczymy. ;)
"To chyba nie jest ostatnia część tego imagina. " jedno zdanie, a spowodowało, że od razu poprawił mi się humor. Cudo *.*
OdpowiedzUsuńpięknie :) jakkolwiek zrobisz to i tak się ucieszę ♥//W
OdpowiedzUsuńPiękne!! Cudowne!! Wspaniałe!!
OdpowiedzUsuńUm... Co tu dużo mówić... Piszesz świetnie genialne imaginy ;D